Wygładziłem zmarszczki na moim czarnym płaszczu w korytarzu, kiedy czekałem, kontrolując moje dobrze wyćwiczone zamyślenie. Wyglądałem 'elegancko' jak to moja mama określiła, za to czułem się kurewsko niekomfortowo, ciągnąc mocno za kołnierzyk mojej koszuli- ledwie mogłem oddychać, przez to, że jej ostatni guzik musi być zapięty, drażniąc moje gardło. Ten pingwinowski garnitur mnie zabijał. Będąc szczerym, lepiej czułbym się w dżinsach i czymś od Jack'a Wills'a, ale wieczorne wyjście jest tym w rodzaju bardziej formalnego i muszę przyznać, że wyglądałem całkiem elegancko. Rozśmieszyłem siebie samego, chichocząc dziecięco, kiedy zacytowałem sobie w głowie Inbetweeners'ów.
Lepiej weź swoje kalosze, Harry, bo będziesz po kolana pogrążony!
-Jesteś gotowy, Harry?-zapytała mama, kiedy przechodziła obok mnie do salonu. Jej długa czerwona suknia włóczyła się za nią, kiedy krzątała się dookoła. Jej wyrafinowany strój wyglądał trochę komicznie z czerwoną, aksamitną czapką Mikołaja. Bardzo Stylowo*.
Przytaknąłem, przebiegając palcami przez loki i przygładzając je- Mhm, tylko czekam na Tammy.
Mama znów przeszła do kuchni, przygotowując podarunki i zbierając ich zagubione końcówki. wyszła z kuchni i podniosłem na nią wzrok, oglądając, jak podchodzi do mnie i staje naprzeciwko. Uśmiechnęła się ciepło, wygładzając poły mojej marynarki-Oh, Harry, wyglądasz tak przystojnie!
Uśmiechnąłem się promiennie- Dzięki, mamo, wyglądasz pięknie.
Zachichotała, próbując przegonić łzy. Mogłem wyczuć nadchodzące emocje. Westchnąłem, czekając aż wybuchnie.
-Harry, tak szybko dorastasz.... już nie jesteś moim małym chłopcem!
Skinąłem, przewracając oczyma- Okej, mamo, przestań beczeć, zawsze będę twoim małym chłopczykiem!
Przestała, żeby na mnie spojrzeć i poczułem się trochę smutno. Miała rację... znowu dopadło mnie uczucie przemijającego czasu. Ich życia podążają w zupełnie innym kierunku niż moje. Czasami ciężko jest to wytrzymać, ale one wciąż są dla mnie najważniejsze. I zawsze będą.
Westchnąłem pokonany- Mamo, kocham cię.
Teraz to już wybuchła, przyciągając mnie do siebie w ciasnym uścisku- Oh, Harry, też cię kocham! Mój mały chłopczyk, zawsze będziesz moim dzieckiem!
Zachichotałem z jej sentymentalności, również mocno ją przytulając. Nie ma znaczenia, jak wielką jesteś gwiazdą, ile albumów sprzedałeś, nic nie może się równać z uściskami twojej mamy.
-Wszyscy gotowi?- głos Gemmy rozbrzmiał z kuchni, rujnując tę chwilę- Zaczyna się za 15 minut. Musimy wyjść teraz, jeśli nie chcemy być spóźnieni! Mamo, wiesz, gdzie jest papier do pakowania?
-Tak, przyniosę ci go, poczekaj sekundkę- odpowiedziała mama. Puściła mnie, wzdychając ciężko, zanim posłała mi wszystko-wiedzące spojrzenie, a potem zniknęła w kuchni. Święta dla niej były takie męczące; czułem się trochę głupio, że moja lenistwo trwa już tak długo.
Patrzyłem, jak wychodzi, a jej suknia znów się włóczyła, zanim ostatni raz przeglądnąłem się w lustrze- Tamara, wpadłaś do kibla, czy coś?- krzyknąłem w stronę piętra, śmiejąc się z własnego żartu.
-Już idę.
Skupiłem się na swoim odbiciu, chichocząc mrocznie na aluzję jaką wyłapałem w jej słowach. Przebiegłem dłońmi po szczęce, sprawdzając kujący zarost, aż usłyszałem jej kroki na schodach za mną. Jej szpilki wydawały głośny stukot, z każdym stopniem.
-Nareszcie. Myślałem, że już nie wyjdziesz...-powiedziałem, ociągając się, przy obracaniu, żeby dostrzec jej osobę...
Moje serce stanęło, kiedy nasze spojrzenia się spotkały.
Nie mogłem oddychać... moje oczy skanowały jej sylwetkę, zwracając uwagę na każdy oszałamiający detal piękności przede mną, klasycznej, wyrafinowanej bogini, której jeszcze nigdy nie miałem okazji, by spotkać. Wyglądała idealnie- nie ma nic na ziemi, co mogłoby się równać teraz z jej pięknością. Od delikatnych, błyszczących butów na jej smakowitych stopach, do wysadzanej diamencikami opaski, okalającej jej głowę. Połyskująca, srebrna sukienka, przykrywała zaledwie przód jej kolan, a z tyłu opadała niżej, na łydki- opinała jej kształty zdumiewająco, uwydatniając jej talię ciasnym gorsetem, który ku mojej uciesze ujawniał jej przepiękne atuty. Chustę miała zarzuconą na ramiona tak, że moje oczy spostrzegły jej wystające obojczyki, jej szyję, a stamtąd mój wzrok powędrował do delikatnej szczęki, jej pełnych, różowych ust, do malutkiego noska i wielkich, lodowo niebieskich oczu, które przebijały moją skórę, budząc we mnie uczucia i sprawiając, że oddychałem ciężej, a mój puls przyspieszał. Jej złote włosy zwisały prosto, okalając idealnie jej twarz. Wyglądała oszałamiająco; sprawiała, że moje serce waliło, a usta wysychały....
A najlepszą tego częścią jest to, że była moja, bym mógł wziąć ją do domu na koniec nocy.
-Tammy, ja.... kurwa. Wow!- wyjąkałem, gubiąc się we własnych słowach, próbując wyjaśnić, jak sprawia, że moje ciało jest jak galareta- Wyglądasz... O mój Boże!
Przygryzła wargę, pokonując kilka ostatnich stopni, stając blisko mnie w małym korytarzyku tak, że jej ciało otarło się o mnie delikatnie. Mogłem poczuć przerażające uczucie drgania w moim kroczu. Nie teraz, pomyślałem desperacko, nie mogę teraz stwardnieć!
-Wyglądasz słodko- rozpromieniła się, obrzucając mój garnitur od Armani'ego pełnym uznania spojrzeniem, zanim znów powróciła uwagą do siebie- Czy sukienka może być? Wyglądam grubo?
Roześmiałem się na cały głos, potrząsając moją głową tak entuzjastycznie, że wyglądałem trochę jak człowiek po ekstazy, który został złapany przez policję za posiadanie narkotyków.
-Tamara, jeśli kiedykolwiek ściągniesz tą sukienkę to cię zabiję. Albo przelecę, tak czy inaczej. Słowa nie potrafią opisać, jak pięknie dziś wyglądasz!
Zachichotała skromnie, spuszczając wzrok na okryte szpilkami stopy i lekko się zarumieniła- Dzięki skarbie, też nie wyglądasz najgorzej. Ten garnitur sprawia, że twoje ramiona są takie szerokie i męskie...
Moje ego rosło wraz z jej słowami, a zadowolony uśmieszek uformował się na mojej twarzy- Dziękuję, słoneczko. Ramiona i wszystko co z nimi związane są dla ciebie do wzięcia pod koniec nocy.
Puściła mi oczko, łapiąc moją rękę i splatając razem nasze palce, tworząc ciasny supeł w moim żołądku; dziecięce podekscytowanie. Jak trzymanie jej za rękę mogło sprawiać, że miękną mi kolana?
-Rozważę to- wymruczała, kiedy reszta opuściła kuchnię.
-Wszyscy gotowi?- zawtórowała mama, kiedy wyszliśmy na mrożące powietrze, moja mama z siostrą i Robinem wślizgnęli się do ich samochodu, kiedy ja i Tamara jechaliśmy moim BMW. Cieszyłem się jadąc, utrzymując stanowczo moją dłoń na udzie Tammy, w trakcie krótkiej drogi, posyłając jej za każdym razem pełne pożądania spojrzenia, sprawiając tym, że chichotała.
Braliśmy udział w corocznym Świątecznym Balu Dobroczynnym Cheschire w centrum miasta, coś co jest tak jakby tradycją w mojej rodzinie. Wszyscy się stroją i tańczą, jest też karaoke, picie i uroczysty toast. To najlepszy sposób, by spędzić Święto Bożego Narodzenia, a w tym roku zapowiada się to jeszcze lepiej ze względu na to, że mogę sprawić, iż moim starym znajomym ze szkoły oczy wyjdą z orbit, jak zobaczą mnie z Tamarą, idących pod ramię.
Zapowiadało się znakomicie.
Dojeżdżając do jedynego hotelu w okolicy, gdzie odbywał się bal, zauważyłem jak zwykle rząd podejrzanych nastolatków przy ścianie, okapturzonych i palących fajki. Rzuciłem im ostatnie spojrzenie, zauważając kilka znajomych twarzy- jeden chłopak, który kiedyś bił się z moim znajomym i chłopak, który przekiblował rok i trafił do mojego rocznika.
Więc trzeba ich ominąć.
-Czego mam się spodziewać?- wyszeptała Tammy, kiedy wyszedłem z samochodu, trzymając jej dłoń, by pomóc jej złapać równowagę, kiedy kroczyła za mną.
- To po prostu będzie trochę irytujące, nie martw się- zapewniłem ją- Wszyscy będą zaabsorbowani nie innym faktem, jak dwójką celebrytów, przebywających w tym samym pomieszczeniu. Przygotuj się na rozdanie kilku autografów...
Uśmiechnęła się, ale mogłem poczuć, jak przeszedł ją dreszcz, kiedy dostrzegła ludzi stojących pod ścianą- Sprawią nam jakieś problemy?
Popatrzyłem na nich, dostrzegając, że oni robili to samo. Złapałem jej rękę trochę mocniej- Stój obok. Nie będą ci dokuczać.
Starałem się z całej siły, by ominąć grupkę, ale nie było takiej możliwości. Blokowali wejście, więc ustawiłem mój umysł, by się nimi nie przejmować i spuściłem wzrok...
-Oi, Styles! Harry!
Uparcie wbijałem spojrzenie w dół, ciągnąc dłoń Tamary tak, by szła za mną. Mogłem poczuć, jak skuliła się za moimi plecami, starając się uniknąć ich spojrzenia.
-Więc nas ignorujesz? Styles?- zaczepił nas jeden z nich, kiedy do nich dotarliśmy, starając się ich wyminąć. Rzuciłem na niego okiem, zanim znów się rozglądnąłem, głównie zatrzymując wzrok na drzwiach...
-Styles!
Jego ręka mocno zacisnęła się na moim ramieniu, odwracając mnie w jego stronę.Poleciałem do tyłu, ciągnąc za sobą Tammy.
-Nie dotykaj mnie!- splunąłem, zatrzymując wzrok na wysokim chłopaku, który mnie pociągnął. Posłał mi spojrzenie. To był ten, który pobił się z moim znajomym. Dobrze to rozegraj, Harry.
-Coś nie tak, Styles?Teraz, kiedy jesteś wielką nastoletnią gwiazdką i idolem, nie możesz rozmawiać z tak małymi ludźmi?
Uśmiechnąłem się lekko, cofając się do tyłu, instynktownie oplatając ramię wokół talii Tamary, nagle poczuwając się do jej ochrony- Oczywiście, że nie, ale nie chcę się wyróżniać w okolicy. Teraz jeśli pozwolicie, planowałem wejść do środka...
Powoli odwróciłem się z powrotem w stronę drzwi, ale on znów pociągnął mnie do siebie za klapy mojego płaszcza. Usłyszałem za sobą nerwowy pisk Tammy.
-Poczekaj minutkę, Haroldzie- zaszydził, otrzymując od reszty salwę śmiechu- Jeszcze nie skończyłem. Co to za dziewczyna?- jego oczy prześwietliły smukłą sylwetkę Tamary, jej malutkie ciało przeszły zimne dreszcze. Jego spojrzenie było ostre, chore, przyglądające się obleśne każdemu kawałkowi jej delikatnej skóry, hańbiąc powoli jej piękną idealność, przez wbijanie w nią spojrzenia. Mój brzuch przewrócił się z obrzydzenia. Mogłem poczuć, jak moje mięśnie napinają się, przygotowane do brony jej, jeśli zajdzie taka potrzeba.
-Moja przyjaciółka- burknąłem- Nic dla ciebie.
Przerzucił swoje ciemne spojrzenie na mnie, zły przez mój dobór słów i wrogi ton. Zrobił krok w moją stronę, a ja instynktownie się cofnąłem. Moje sumienie podpowiadało mi, że powinienem po prostu dać nogę i wziąć moją małą, słodką Tammy do środka, gdzie będzie dla niej bezpieczniej.
-Czy ona nie jest z telewizji?- jeden z jego znajomych o szczurzej twarzy dołączył się- Nie widziałem jej na okładce magazynu w majtkach?
Przycisnąłem Tamarę bliżej do swojego boku, patrząc na nią w dół i zauważając, że mocno się zarumieniła. Na jej twarzy malował się dyskomfort. Jej głos był niski, ale naglący, kiedy desperacko zaczęła błagać- Harry, czy możemy po prostu wejść do środka, proszę?
Przytaknąłem, wycofując się trochę dalej.
-Miło było pogadać, chłopaki, ale już czas, byśmy weszli do środka. Kobieta marznie- zwróciłem twarz ku Tamarze, wskazując na nią, wycofując się w stronę drzwi, aż poczułem jak ściska mocno moją rękę.
-Okej, pa Haroldzie- powiedział, wciąż niecnie patrząc na mojego biednego skarba. Jego spojrzenie było oziębłe i pełne pożądania, kiedy uśmiechnął się jak chory. Jego wulgarne spojrzenie prześlizgnęło się na jej piersi, po delikatnej linii obojczyków, których jego umysł i tak nigdy by nie docenił. Mogę poczuć brudne myśli, jakie o niej miał, wszystkie one przepełzły przez moją głowę jak robaki. Obrzydziło mnie to, aż poczułem dyskomfort w dole żołądka- Pa, kotku. Mam nadzieję, że cię później zobaczę.
Mrugnął do niej, a ja prawie zwróciłem. Tamara wzdrygnęła się pod moim uściskiem, prawie biegnąc do drzwi.
Kiedy wpadła do głównego hallu, mogłem usłyszeć, jak wzdycha z ulgą- Wow, jeszcze nigdy się tak nie cieszyłam, że od kogoś uciekłam- wymamrotała, opierając się o kremowe, wytapetowane ściany, przebiegając z roztargnieniem palcami przez włosy- Sposób, w jaki na mnie patrzył... chciało mi się wymiotować, to było po prostu... wulgarne!
Przytaknąłem, przybliżając się do niej i chwytając jej twarz w palce, by na mnie spojrzała- Trochę mnie to wkurzyło, sposób w jaki na ciebie patrzył, to było brudne spojrzenie, on nawet nie jest godzien, by na ciebie patrzeć....- potrząsnąłem głową, przypominając sobie o tym- W każdym razie, już dobrze. Jesteś dla niego za piękna. Jest frajerem, nie potrafiłby cię docenić.
Uśmiechnęła się ciepło, jak zwykle na jej policzki wpłynął rumieniec, kiedy patrzyła na mnie w górę spod swoich rzęs. Stanęła na palcach i przycisnęła lekki pocałunek do mojego policzka, zanim nie chwyciła mojej dłoni, ciągnąc mnie wgłąb hallu- Dziękuję, Harry. Wiesz, jesteś bardzo seksowny, kiedy się złościsz...
Rozpromieniłem się trochę na jej słowa- Cóż, dziękuję. Lubisz zadziorność?
-Lubię zadziornego Harry'ego, mogłabym widywać go częściej!- zachichotała, zatrzymując się nagle podczas swojej szaleńczej wędrówki, w efekcie czego wszedłem w nią, zaskoczony nagłą przerwą.
-Co jest?- zapytałem.
Przygryzła wargę, uśmiechając się nieśmiało- Właśnie zdałam sobie sprawę, że nie mam pojęcia, gdzie idę.
Wybuchnąłem śmiechem, łapiąc za jej rękę i ciągnąc przez hall i w górę schodów- , Tamm, ty mały roztrzepańcu.
-Nie jestem roztrzepana- broniła się, nieszczęśliwie próbując dotrzymać mi kroku na swoich szpilkach, kiedy ja pokonywałem po trzy schody naraz.
-Jesteś- odpowiedziałem, docierając na szczyt i odwracając się, by złapać ją w ramiona- Ale to dla mnie nie istotne, bo jesteś moim roztrzepańcem !
Zachichotała, kiedy lekko musnąłem jej czoło, zanim pociągnąłem ją w stronę drzwi, skąd słyszałem muzykę i loterie, stłumione nieco przez solidne drzwi i betonowe ściany.
-Gotowa?- wymamrotałem, chwytając w dłoń uchwyt, asekuracyjnie owijając ramię wokół mojej "randki" na dzisiejszy wieczór.
Przytaknęła, uśmiechając się, w swój wyćwiczony sposób. Popchnąłem drzwi. Bełkot rozmów i melodie znanych świątecznych piosenek, zmieszane były z kakofonią wesołych dźwięków. Natychmiastowo oczy wszystkich osób, stojących koło drzwi zwróciły się w naszą stronę, mrużąc je z powodu słabego oświetlenia na sali. Zauważyłem mamę i Gemmę po drugiej stronie, relaksujące się przy stole blisko środka. Scena, znajdująca się pod ścianą, oświetlona było przez reflektory, pary wirowały energicznie po parkiecie, dokładnie na jego środku. Sunęliśmy spokojnie wzdłuż sali, wymijając stoliki i ludzi, kiedy poczułem na sobie wzrok starych znajomych ze szkoły, padający spod ściany naprzeciwko. Przesunąłem dłoń w dół jej talii, aż odnalazła ona jej, uświadamiając wszystkich patrzących na nią, że jest moja dzisiejszego wieczoru.
Jeśli miałbym być szczery, to chciałbym, żeby była moja każdego wieczoru.
-Chcesz poznać znajomych z mojej starej szkoły?- zapytałem, zbliżając się do jej ucha nieco bardziej, niż to było potrzebne, moje usta niemal stykały się z jej skórą. Cóż, nie widzę nic złego w sprawianiu ludziom mylnego wrażenia.... jeśli ludzie zobaczą, że jesteśmy dla siebie kimś więcej niż przyjaciółmi, będzie to coś strasznego? Jeśli ludzie, z którymi chodziłem do szkoły, będą myśleli, że umawiam się z jedną z najgorętszych aktorek na rynku, to będzie to jakaś zbrodnia?
Wzruszyła ramionami, przemierzając salę z szeroko otwartymi oczyma- Jasne, czemu nie?
Uśmiechnąłem się, przyciągając ją bliżej do siebie, kiedy dojrzałem stolik na rogu, otoczony przez jeszcze-nastolatków.
-Ludzie, dawno was nie widziałem!- krzyknąłem, docierając do nich. Kilka twarzy spojrzało na mnie radośnie.
Kilkoro z nich skoczyło do mnie, by się przywitać, co przypominało trochę niezręczne, męskie uściski od moich starych przyjaciół, Danny'ego, Matt'a, James'a... To niesamowite, spotkać znów znajomych, z którymi chodziłem do podstawówki- przypominając sobie, gdzie są moje korzenie.
-Miło cię widzieć. Nie sądziliśmy, że się pojawisz- powiedział Danny, dając mi przyjacielskie uderzenie w ramię.
-Czemu nie? Jestem co roku- wytłumaczyłem.
Wzruszył ramionami- Nie wiem. Nie jesteś już tylko wielką gwiazdą popa? Nie sądzę, by to była twoja scena.
Poczułem ziarenko rozczarowania w moim brzuchu. To tak teraz ludzie o mnie myślą? Myślą, że jestem jakąś nadętą gwiazdką, dla której miasto rodzinne już się nie liczy?
Wymusiłem uśmiech- Nie ma mowy! Nigdy nie będę zbyt dobry dla Holmes Chapel, stary.
Uśmiechnął się, patrząc na moje prawo i wybałuszając lekko oczy- A ty jesteś z Disney Channel.
Zachichotała i mogłem zobaczyć jak twarze wszystkich osób przy stoliku się odwróciły, chłopaki miękli, a dziewczyny puchły z zazdrości. Przyciągnąłem ją do siebie władczo. To było genialne.
-Jestem Tamara Gold- mruknęła, uśmiechając się przepięknie, potrząsając dłonią Danny'ego, będąc przyciągniętą do niespodziewanego uścisku, który dla Danny'ego był tylko przyjacielskim- jak dla mnie zbyt przyjacielskim.
-Harry, jak dużo serc złamałeś, kiedy zaczęliście się spotykać?- zapytał ciekawy, patrząc między nami.
Rozpromieniłem się- Jesteśmy tylko przyjaciółmi, bez obaw.
Usłyszałem kilka nagłych, głośnych pisków zza naszych pleców, odwróciłem się, by zobaczyć grupkę małych dziewczynek, nie starszych niż sześć albo siedem lat, patrzących z uwielbieniem na ich ukochaną bohaterkę programów Disney'a.
-Oh, obowiązki wzywają- wymamrotała Tammy, obracając się do dziewczynek, gdzie zaczęła rozdawać autografy. Patrzyłem z uznaniem, jak kuca, by być na ich poziomie, jej krótka srebrna sukienka perfekcyjnie opinała jej atrakcyjne pośladki.
Danny pochylił się w moją stronę, podając mi kieliszek z szampanem z wszystko-wiedzącym spojrzeniem, kiedy ściszył swój głos do szeptu- Okej, więc ile razy już ją posunąłeś?
Roześmiałem się, potrząsając głową, zanim wziąłem łyk napoju- Nie wiem, o czym mówisz...
Wywrócił oczami-Harry, daj spokój. Od jak dawna cię znam? Posuwałeś ją, mogę to stwierdzić! Tylko przyjaciele, sranie w banie...
Wzruszyłem ramionami- Jesteśmy przyjaciółmi. Nie spotykamy się, w każdym razie.
Podniósł na mnie brew- Oh, więc co to jest? Przyjaciele od pieprzenia?
Pozostałem cicho, odpowiadając uśmieszkiem i długim siorbnięciem picia.
Potrząsnął głową, śmiejąc się gardłowo- Harry, ty pojebańcu.
-Co?- zapytałem, grając niewiniątko- Uważam ją za atrakcyjną, ona mnie też, ale żadne z nas nie chce związku- no nie całkiem- To podwójna wygrana!
Zaśmiał się, patrząc za mnie, gdzie Tamara klęczała na podłodze z dwójką dzieci, jej sukienka nieco się podwinęła, ukazując jej opalone uda- Nie mogę powiedzieć, że nie jestem zazdrosny, Hazz.
Uśmiechnąłem się, chichocząc lekko, zanim słodki głosik, który natychmiast rozpoznałem, zawołał mnie z tyłu.
-Harry, to ty?!
Obróciłem się w miejscu, moje serce niemal wyleciało z klatki piersiowej kiedy moje oczy dostrzegły wysoką, świeżą brunetkę, stojącą przede mną. Dziewczynę, która niesamowicie się zmieniła, odkąd widziałem ją po raz ostatni... i dojrzała zadziwiająco.
-Holly- wyjąkałem, nie mogąc powstrzymać wzroku od przyglądania się jej sylwetce, okalanej przez piękną, czerwoną sukienkę, którą założyła. Mój żołądek przewrócił się niespokojnie i poczułem jak krew we mnie wrze.
-Wieki cię nie widziałam!- krzyknęła, chichocząc atrakcyjnie i przyciągając mnie do ciasnego uścisku- ściskając mnie mocniej, niż to konieczne- zanim mnie odepchnęła, przyglądając się mojej wystrojonej figurze. Moje sumienie we mnie uderzyło.
Holly była najpopularniejszą dziewczyną z mojego rocznika w szkole. Typem dziewczyny, którą każdy chłopak chciał mieć, typem za który każdy chłopak oddałby lewą nogę za randkę. Ta, która jeszcze do niedawna mogłaby być nastoletnim zauroczeniem w mojej głowie. Teraz kiedy nagle jestem "sławny" wydaje się, że nie jest już czymś nieosiągalnym.
-Wyglądasz elegancko!- skomplementowała, uśmiechając się promiennie. Moje serce zatrzepotało, pomijając rytm raz lub dwa. Kontroluj się, Harold.
-Jesteś tutaj z kimś?- wypaplałem, uśmiechając się do niej entuzjastycznie, lekko wysuwając się do przodu.
Co mi przyszło do głowy. Prawdopodobnie jest zainteresowana tylko dlatego, że teraz idzie mi całkiem dobrze, powiedziałem sobie.
-Nie. Jestem sama na święta- mruknęła, a moje oczy patrzyły, w jaki sposób jej palce bawiły się obwódką okularów- Nie mam nikogo, z kim mogłabym się całować pod jemiołą...
Przygryzłem wargę, moje serce szalało, zanim głośne chrząknięcie nie wyrwało mnie z transu. Spojrzałem w moje lewo, nagle przypominając sobie, że właściwie, to ja mam kogoś ze sobą.
-Harry, przedstawisz mnie?- Tammy pojawiła się obok mnie w pewnym momencie, a jej ton był nalegająco-słodki, ale mogłem wyczuć w nim ten wydźwięk. Była zła? Zdenerwowana?
Ona nie może być... zazdrosna, może być?
Zaśmiałem się, przytakując do Tamary, kiedy je sobie przedstawiałem- Holly, Tamara. Holly jest z mojego rocznika w szkole. Właściwie byliśmy w tej samej grupie z angielskiego.
Holly wyglądała na zdezorientowaną- Nie, nie byliśmy.
Potrząsnąłem głową- Byliśmy. Siedzieliśmy w tym samym rzędzie, ja i Danny, ty i twoja przyjaciółka Allana. Pamiętasz?
Zaczęła pusto- Oh, tak. Jasne.
Tamara przytaknęła, rzucając mi złowrogie spojrzenie- Oh, oczywiście, widzę...- odwróciła wzrok do Holly, a jej ton zmienił się na cukierkowy, trochę za słodki i wszystko było jasne- Słodko. To miłe, że ty i Harry byliście ze sobą tak blisko w szkole- nagle przycisnęła się do mojego boku, owijając wokół siebie moje ramie. Popatrzyłem na nią w dół, nieco zaskoczony, ale z drugiej strony nie miałem nic przeciwko.
Holly zauważyła w jaki sposób oplotłem z zadowoleniem rękę wokół Tamary i uśmiechnęła się znacznie- Oh, racja, nie wiedziałam, że jesteście ze sobą...
Kiedy tylko Tammy otworzyła swoje usta, by coś powiedzieć włączyłem się- Oh, nie jesteśmy! Jesteśmy tylko przyjaciółmi....- dlaczego tak szybko z tym wyskoczyłem? Czy przypadkiem nie chciałem, by wszyscy myśleli, że jest moja, jakąś chwilę temu?
Oczy Holly się zaświeciły, oczywiście z powodu usłyszanej ode mnie odpowiedzi- Oh, racja, to świetnie!
Odwzajemniłem jej figlarny wzrok, ale poczucie winy pojawiło się w moim żołądku. Czułem, jak Tammy napięła się i zaczęła wyślizgiwać z mojego uścisku. Popatrzyłem na nią ciekawsko, marszcząc brwi.
-Chyba pójdę usiąść i porozmawiam z Gemmą- wymamrotała prawie bezgłośnie, nie do końca patrząc w moje oczy. Co z nią?
-Okej, jesteś pewna?- zapytałem, odgarniając włosy z jej twarzy, niewielka czynność, a rozsyłająca dreszcze w dół mojego kręgosłupa.
Zanim mogła w ogóle odpowiedzieć, Holly ścisnęła moje ramię, entuzjastyczny uśmiech towarzyszył jej akcentowi- Oh, Harry, powinniśmy zatańczyć! Za dawne czasy, cholera, co o tym sądzisz?
Popatrzyłem na jej podnieconą twarz, dezorientacja zamroczyła mój rozsądek. Poczułem, jak mój puls przyspiesza, moje spojrzenie zaszło pożądaniem, kiedy popatrzyłem uwodzicielsko, na jedną z najbardziej pożądanych dziewczyn, trzymającą mnie za ramię, na jedną, której ciało wołało mnie jak syrena. Na jedną, przez którą usychałem z tęsknoty za nastoletnich lat, marząc, by spojrzała na mnie dwukrotnie... Teraz mam szansę, jedyną ku temu sposobność. Czy mam zamiar to odrzucić?
Moje oczy powróciły do pięknej blondynki, która wpatrywała się w moją duszę, rzucając mi spojrzenie, którego nie mogłem do końca rozszyfrować. Ta, której dotyk jest jak światło, której wcześniej pragnąłem, by była moja. Ale pod koniec dnia ona nie będzie mnie tak pragnęła. Dla niej jestem tylko najlepszym przyjacielem. Tylko dobrzy kumple. Holly okazywała zainteresowanie, na jakie zawsze miałem nadzieję i byłbym w stanie spędzić z nią tę noc... tak jakby święta przyszły wcześniej.
Tammy zawsze może na mnie czekać w domu, jeśli dokonałbym drugiego wyboru, prawda?
-Masz coś przeciwko?- zapytałem cicho, szukając na jej twarzy jakiegoś znaku, jak się czuje.
Uśmiechnęła się, ale mogłem zauważyć słaby błysk zdenerwowania w jej oczach, kiedy potrząsnęła głową- Nie, nie, oczywiście, że nie! Wy dwoje idźcie i się bawcie. Po prostu na chwilkę usiądę.
-Jesteś pewna?- próbowałem się upewnić, ale kiedy tylko słowa opuściły jej usta, Holly pociągnęła mnie na środek parkietu, niezręcznie kierując moje ręce na jej talię, kiedy zaczęliśmy się bujać. Jej rozpromieniony uśmiech nie został odwzajemniony, kiedy ja wyglądałem ponad jej ramieniem, by śledzić idealną, wysoką piękność w srebrnej sukience, przedzierającą się samotnie wzdłuż parkietu, zatrzymując się przy barze, gdzie skrzyżowała ręce i westchnęła długo zgnębiona. Moją głowę zalało nieporozumienie. Jak mogę chcieć je obydwie tak mocno?
-To miłe- zamruczała Holly, śmiało owijając swoje dłonie wokół moich ramion, chwytając lekko zagubionego loczka z mojego karku, sprawiając, że dreszcze przebiegły aż do zakończeń moich nerwów. Boże, naprawdę jej pragnę.
Przytaknąłem, uśmiechając się uprzejmie, kiedy kontynuowaliśmy nasz taniec. Moje oczy wciąż podążały za innymi, za znajomą dziewczyną, tą jedną, którą tak bardzo nie chciałem się dzielić. Była na mnie zła, zapytałem siebie. Ale nie może być zła, mogłaby być zła, jeśli byłaby zazdrosna- ale z jakiego powodu Tammy mogłaby być zazdrosna? Chyba, że chciała mnie dla siebie... chyba, że czuje to samo, palące uczucie w dole żołądka, co ja za każdym razem, kiedy na mnie patrzy. Jeśli jest zazdrosna... czy to znaczy, że mnie lubi?
Poczułem, jak uśmiech wpływa na moje usta, kiedy plan uformował się w mojej głowie. Podokuczam jej, zirytuję ją. Sprawię, że zda sobie sprawę, iż lubi mnie bardziej niż sobie na to pozwala. Zdałem sobie sprawę, że to wyjdzie na moją korzyść.
Przyciągnąłem Holly bliżej do siebie, kiedy zauważyłem, jak Tamara obserwuje nas bacznie- Tak, to naprawdę miłe- wymruczałem, uśmiechając się.
*Punkt widzenia Tamary*
Czekałam samotnie przy barze, starając się nie śledzić ich wzrokiem, tego jak przytulali się na parkiecie. To nie był mój interes, w każdym razie. Oczywiście, że ona jest jedną z tych popularnych dziewczyn, którą każdy facet chce mieć. Z pewnością nie spędziła z Harry'm ani jednego dnia w szkole, a teraz praktycznie go pożerała. Jak mogę go winić za przyjęcie zaproszenia do tańca?
To nie tak, że jesteśmy na swoją wyłączność. Jestem jego przyjaciółką, powinnam się cieszyć, że jest przytulany przez dziewczynę, którą lubi. Powinnam mu pogratulować. Może powinnam mu kupić kartkę. Hej, Harry, życzę ci, byś zaliczył później jej móżdżek, czy to nie byłoby wspaniałe? Cieszyłabym się razem z tobą! Mnóstwo miłości, dziewczyna, którą zostawiłeś stojącą i użalającą się nad sobą na rogu- albo Tamara, tak na wszelki wypadek, gdybyś zapomniał mojego imienia.
Westchnęłam, biednie patrząc na stopy. Czemu to mnie tak bardzo zirytowało? On nie jest mój. Nie posiadłam go, ani on mnie. Czy nie jest tak, jak chciałam? Bez uczuć, żadnych zobowiązań? Nigdy nie planowałam, by moje uczucia zaszły tak daleko.
Pamiętaj, to mogłoby pomóc, gdyby nie zderzył swojego krocza z jej w trakcie tańca. Serio, kto tak robi?
Może jestem po prostu opiekuńcza, a nie zaborcza. Jej nie zależy na osobowości Harry'ego; zależy jej tylko na tym, żeby mogła mówić, że zaliczyła członka One Direction. Harry jest dla mnie jak brat, nie chcę, by został zraniony...
Tak, jasne. Brat, sranie w banie. Nie mogę nawet siebie samej przekonać, o to w tym chodzi?
Oparłam się z powrotem o ścianę, biorąc łyka wódki z colą, utrzymując wzrok na wszystkim, byleby nie na nich. Naprawdę jestem na niego zła, że mnie tutaj zostawił. Sądziłam, że jestem jego randką na dzisiejszy wieczór i nie spodziewałam się, iż mnie porzuci. Ktoś już dłużej niewytrzyma, uśmiechnęłam się zadowolona z siebie. Mój uśmieszek jednak zniknął, kiedy zdałam sobie sprawę, że on prawdopodobnie będzie dzisiejszej nocy gdzieś indziej.
-Cześć, piękna- powiedział głos, spojrzałam przelotnie, by zobaczyć kogoś, kogo zapamiętałam z wcześniej, po pieszczotliwym uśmiechu, jednego ze znajomych Harry'ego.
-Hej- odpowiedziałam, odwzajemniając uśmiech- Jesteś przyjacielem Harry'ego, prawda?
Przytaknął- Jestem Danny.
Przypomniałam sobie jego przyjacielski uścisk z wcześniej- Oh, tak, pamiętam.
Rozpromienił się, spoglądając w dół na swój kufel-Więc Harry zostawił cię samą?
Wzruszyłam ramionami, mrugając rzęsami, zawzięcie utrzymując wzrok na podłodze- Taa, on po prostu tańczy z tą dziwką- zrobiłam przerwę, używając sarkazmu- Oh, przepraszam, miałam na myśli dziewczyną.
Roześmiał się, odszukując tę dwójkę wirującą na parkiecie- Jesteś zazdrosna, Panienko Gold?
Popatrzyłam na niego, zwężając oczy- Nie. Dlaczego miałabym być? Harry jest tylko moim przyjacielem.
Uśmiechnął się słabo- Taa, Harry powiedział mi o tych całych przyjaciołach od pieprzenia, w których się bawicie.
Moje oczy się rozszerzyły, a policzki zaczerwieniły z zażenowania- Oh. Racja. Więc pewnie myślisz, że jestem totalną kurwą.
Potrząsnął głową- Nie, Harry jest urzekający. Mógłby mieć każdego.
Skrzywiłam się, wyczuwając za tym zgorzkniałość, odnośnie tego, jak bardzo wmawiałam sobie, że nie jestem zazdrosna- Tak, każdego- wymamrotałam pod nosem, łapiąc za mojego drinka.
Przez chwilę był cicho, a ja patrzyłam w podłogę, próbując rozproszyć moje rozbiegane myśli. Mają tutaj bardzo dobry rodzaj drewna, naprawdę brązowy... bardzo drzewiasty.
-Wiesz- Danny przerwał mój mało interesujący tok myślenia i moje oczy powróciły do niego- Jeśli chcesz, nagrodzić Harry'ego za porzucenie ciebie dla tańca z tą dziwką- mam na myśli dziewczyną, oczywiście- powinnaś zrobić mu to samo.
Uniosłam brew, przetwarzając ten pomysł w głowie. Uśmiechnęłam się powoli. Zazdrosny Harry... ten pomysł bardzo mi się spodobał.
-Więc mówisz, że powinnam zrobić to samo z innym chłopakiem, żeby go wkurzyć?
Przytaknął- Tak, jasne. Wiesz, moim zdaniem powinnaś po prostu zacząć tańczyć z następnym chłopakiem, jakiego spotkasz. Z dużą ilością następnych chłopaków. Może z tym, na którego teraz patrzysz, niczego mu nie brakuje...
Zaśmiałam się z jego oczywistości- Jesteś słodki. A teraz chodź, Operacja Wkurwić Styles'a rozpoczęta.
Danny się roześmiał, biorąc moją rękę i prowadząc mnie na środek parkietu. Pozwoliłam, by przyciągnął mnie do siebie blisko- może trochę za blisko- oplótł asekuracyjnie dłonie na mojej talii, kiedy zaczęliśmy tańczyć. Bacznie obserwowałam Harry'ego, czując słodki smak rewanżu i satysfakcje, kiedy złapał mój wzrok. Moja głowa bez problemu spoczęła na ramieniu jego przyjaciela. Jego twarz była jak skamieniała- plan zdecydowanie zadziałał.
Owinęłam sobie Harry'ego wokół małego palca, po wszystkim.
*Punkt widzenia Harry'ego*
Co do ona z nim do kurwy nędzy robi?
Rozejrzałem się dookoła ponad ramieniem Holly, patrząc jak Tamara komfortowo wiruje w jego ramionach, a on trzymał dłonie na jej talii. Wyglądało, jakby jej się to podobało, kiedy położyła głowę na jego ramieniu w sposób, w jaki robi to zawsze po naszym stosunku, a jej oddech przechodzi wtedy w delikatne spazmy, jej włosy są w nieładzie, kiedy jej błyszczące oczy spotykają moje. Jej dłonie wciąż drżą, gdy przebiega palcami wzdłuż moich obojczyków, jej naga skóra, wilgotna i ciepła, kiedy leży na mnie, jej usta mruczące ciche pochwały z przyjemności...
Taka przy mnie była. Skąd on dostał pozwolenie, by trzymać ją w ten sposób? Przyciskając się do jej anielskiego ciała, podczas gdy ona poruszała się z wdziękiem w rytm muzyki? To japowinienem dotykać ją w ten sposób. Występując jako najlepsi przyjaciele zwyczajnie tańczący razem przed widownią, zapominając o świecie zewnętrznym przez niegrzeczne obietnice, jakie szeptałaby mi do ucha, sposób, w jaki moje ręce szczypałyby lekko jej skórę, sprawiając, by czerwieniła się z pożądania, a jej oczy stałyby się ciemne.
-Harry?
Popatrzyłem w dół, skąd dochodził głos Holly, jej wzrok był spostrzegawczy, kiedy przyłapała mnie, patrzącego ponad jej ramieniem. Patrzyłem na inną parę przez chyba troszkę dłuższą chwilę, niż mi się wydawało.
-Tak?- powiedziałem, uśmiechając się i obracając ją bez pośpiechu dookoła osi pod moim ramieniem, oglądając jak jej złość topi się jak masło na słońcu.
-Nic- wymruczała, kiedy przyciągnąłem ją z powrotem do siebie, jej ręce skrzyżowały się na moim karku, robiąc z moim ciałem niesamowite rzeczy.
Rozpromieniłem się, ale nie czułem się dobrze. Nic nie było dobrze. Dlaczego tak się starałem, żeby wywrzeć wrażenie na Holly, tylko po to, żeby ją zaliczyć? Mogę uprawiać seks dzisiejszej nocy, jeśli mam na to ochotę, to nie tak, że potrzebuję zdobyczy... Tamara dzieli ze mną pokój na miłość boską, to byłby bożonarodzeniowy cud, jeśli potrafilibyśmy trzymać ręce z dala od siebie.
To bardziej kwestia godności, podniesienia mojej samooceny... ona była najgorętszą laską z mojego rocznika. I Boże, ona na serio jest gorąca. Sam taniec z nią jest onieśmielający... ona jest po prostu inna niż Tamara, tak pociągająca i tajemnicza i... jest brunetką. To sprawia, że jest dla mnie czymś nowym- wyzwaniem.
Ma też większe cycki niż Tamara, ale to nie jest prawdziwy powód. Cóż to nie jest jedyny powód.
Ale teraz, widząc Tammy tańczącą z kimś innym- Danny'm, nie mniej jednak, moim przyjacielem- sprawiało, że mój żołądek przewracał się z szalonych emocji... rzeczy, których nie potrafiłem wytłumaczyć. To straszne, dołujące uczucie. Może jestem zły, zdenerwowany. Zazdrosny. Ale nie mam powodu, by się tak czuć, upomniałem siebie jeszcze raz. Nie należy do mnie, nie jesteśmy skazani tylko na siebie. Ona nie lubi mnie tak bardzo, jak ja lubię ją. Powtórzyłem sobie po raz kolejny wszystkie powody dlaczego, powody, które znam już na pamięć, przez często powtarzanie ich sobie. Za każdym razem kiedy nie mogłem się oprzeć pocałowaniu jej, kiedy stoimy w kolejce w sklepie, albo kiedy po prostu chcę trzymać ją blisko zamiast uprawiać seks. Rzeczy, które nie są dopuszczalne w sytuacji Przyjaciół z Korzyściami.
-Harry- burknęła Holly, przygryzając wargę i zbliżając się do mojego ucha- Chcesz iść gdzieś, gdzie będzie troszkę... ciszej?
Jej głos był delikatnym pomrukiem, ociekającym seksapilem.
Nie sposób byłoby się jej oprzeć.
-Tak, jasne- wymamrotałem niepewnie w odpowiedzi, próbując się uśmiechnąć, kiedy moje serce zaczynało szaleć, moje oczy spijały jej widoczne kształty, jej długie, falujące ciemne włosy. Mój puls przyspieszył, kiedy chwyciła moją dłoń, bez problemu ciągnąc mnie do drzwi. Złapałem spojrzenie Tamary, kiedy obserwowała naszą dwójkę. Moje serce zgubiło rytm, kiedy poczułem ukłucie żalu, winy, wstydu.
Ale potem znaleźliśmy się przy podwójnych drzwiach na końcu korytarza i natychmiastowo byliśmy na zewnątrz, moje ciało było ciągnięte w stronę ciemnego rogu, zanim Holly nie docisnęła mnie do swojego ciała, jej pełne usta spotkały się z moimi. Moje eleganckie spodnie napięły się, kiedy zaczęło mi się robić gorąco, mimo mroźnego powietrza. Pokierowała moją ręką na jej udo, kiedy wtargnęła językiem do moich ust, sprawiając, że jej zamiary były bardzo jasne.
Przejechałem dłonią w górę jej nogi, ściągając jej majtki, przebiegając kciukiem po jej łechtaczce i wsuwając w nią palec. Zapiszczała w odpowiedzi, a ja zacząłem budować rytm, czując jak drży z rozkoszy pod moim doświadczonym dotykiem. Przerwała nasz pocałunek, jej oddech był płytki.
-Oh, Harry, nie przestawaj...
Przebiegła palcami po moim twardym kroczu i jęknąłem, zamykając oczy- ale inna dziewczyna zaprzątnęła moje myśli. Słyszałem ten słodki Amerykański akcent w jej jękach przyjemności, czułem skórę Tammy pod swoimi palcami, jej doświadczone palce na mojej pulsującej erekcji i zatęskniłem po prostu za tym, jak wie gdzie nacisnąć, żeby mnie podkręcić, tak jak lubię.
Czy naprawdę potrzebowałem szybkiego numerku pod pojemnikami na śmieci?
Pocałowałem Holly, ale smakowałem jej. Nie powinienem chcieć jej tak bardzo. Nie powinienem marzyć, by być teraz z nią.
Nie powinienem być aż tak przez nią omotany. Ale nie potrafię nic z tym zrobić. Skóra pod moimi palcami, w mojej głowie była jej skórą i to było to, co musiałem zrobić, by się z tego cieszyć.
*Punkt widzenia Tamary*
-Okej, teraz zaczynamy z roczną loterią! Tutaj!
Pulchny mężczyzna na scenie zarechotał szczęśliwie, kiedy zaczął mówić do mikrofonu, jego akcent z Cheshire rozniósł się po pomieszczeniu. Westchnęłam z żalem, siedząc koło Gemmy, gdzie wycofałam się zawiedziona, po zobaczeniu go, opuszczającego budynek z Dziwką. Tylko Bóg wie, co on z nią wyprawia. Nawet mnie to nie obchodzi.
Prawdopodobnie pieprzył ją bardzo mocno. Nie daję dupy.
Uśmiechnęłam się złośliwie, planując, że zaproponuję mu później oral, po czym go ugryzę.
Mocno.
Nieoczekiwanie.
Pulchny mężczyzna kontynuował czytanie z pomocniczych kart, uśmiechając się głupkowato- Więc jako trzecia nagroda, jaką oferujemy to kosz z winem, jedzeniem, dużo świątecznych przysmaków, warte pięćdziesiąt funtów, sponsorowane przez sklep na rogu... druga nagroda, bon na sto funtów do wykorzystania w Asda**... i pierwsza nagroda, hojnie sponsorowana przez panią Ann Cox, mamy pocałunek pod jemiołą z Harry'm Styles'em!
Rozległy się okrzyki szczęścia z kobiecej strony widowni, znajdującej się w pomieszczeniu, każda z nich wymachiwała teraz optymistycznie swoimi losami. Mogłam je zakneblować... i nie wiem, dlaczego tego jeszcze nie zrobiłam.
-Gdzie jest Harry?- zapytała nagle Gemma, zwracając się do mnie. Starałam się sprawiać wrażenie obojętnej, wzruszając nonszalancko ramionami. Jakby w ogóle mnie to nie obchodziło.
-Widziałam, jak wychodził- odpowiedziałam zwyczajnie- Chcesz, żebym go poszukała?
Nie, Tamara, dlaczego to zaproponowałaś?
Gemma przytaknęła, wdzięcznie się uśmiechając- Proszę, musi być tutaj na czas zakończenia loterii.
Przytaknęłam, uśmiechając się fałszywie i zsuwając się z siedzenia, kierując się w stronę drzwi z ciężkim sercem i wywróconym żołądkiem. Po co się kłopoczę? On prawdopodobnie przeżywa teraz najlepsze chwile w swoim życiu. Nie, żeby mnie to obchodziło. Może przelecę jakiegoś grubego, przypadkowego faceta. Po to, żeby się na nim odegrać.
Wyszłam na zewnątrz, rozglądając się nerwowo w ciemności. Ulice Holmes Chapel były oświetlone jedynie przez nikłe światło lamp ulicznych, a śnieg zaczynał sypać. Zadrżałam, czując tworzącą się na mojej skórze gęsią skórkę, zanim skręciłam za rogiem, nie wiedząc, dokąd zmierzam i nie bardzo się tym przejmując. Obmyślałam plan, decydując, że wrócę z powrotem, odczekując kilka minut, potem wrócę do środka i powiem Gemmie, że nie mogłam go znaleźć. Po prostu musi opuścić swój dobroczynny pocałunek pod jemiołą. Założę się, że będzie wykończony.
Podniosłam wzrok z podłogi i prawie dostałam zawału. Przyciskał ją do ściany, jej palce targały jego włosy, ich uścisk był gorący i namiętny.
Miał ręce pod jej spódnicą.
Poczułam gulę w gardle, kiedy obróciłam się na moich szpilkach, moje ruchy były szybkie, a ciało zamroczone potrzebą ucieczki. Nie zauważył mnie. Nie potrzebuję, by o tym wiedział. Powiem mu, że źle się poczułam i złapię powrotną taksówkę do Londynu.
Ale dlaczego? On nie jest mój, ani ja jego. Wykrzykiwałam to do siebie w nocy po milion razy , jedyną rzecz, o której stale zapominam. My nie jesteśmy parą. Nie mam powodu, by być zazdrosną, albo wściekłą, lub zrozpaczoną.
Więc dlaczego czuję się, jakbym miała się rozchorować?
Nagle jakaś ręka ścisnęła moje ramię, pewnym chwytem, podskoczyłam, niemal piszcząc, ale powstrzymałam się. Nie chciałam, by Harry wiedział, że tutaj byłam. Nie żeby bomba mogła go teraz odciągnąć, tak sądzę.
-Kogo my tu mamy, małą drogocenną panienkę- wysoki, tęgi chłopak, stojący wcześniej przed wejściem, patrzył teraz chytrze w moją twarz. Jego nieświeży oddech owionął moją twarz, przyprawiając mnie o mdłości.
-Nie dotykaj mnie, kurwa- warknęłam, wyszarpując ramię spod jego uścisku. Posłałam mu zbuntowane spojrzenie, zanim się wycofałam, czując się zawiedziona. Nie potrzebuję takiego rodzaju molestowania.
Jego uchwyt znów dosięgnął mego ramienia, odwracając moje ciało gwałtownie i przyciskając moje plecy do betonowej ściany, zatrzymując mój oddech w płucach. Zaczęłam piszczeć, ale jego ręka zakryła moje usta. Strach powoli przejmował moje serce, a moje ciało trzęsło się pod jego okrutnym uściskiem.
-Nie ma mowy, by panienka mówiła, teraz jest?- chrząknął, jego twarz była cal od mojej, moje dłonie uderzały wściekle w jego wielką, jak niedźwiedź posturę, próbując go powstrzymać. Zaśmiał się w odpowiedzi, moje stłumione krzyki nie mogły dotrzeć do nikogo, za wyjątkiem mnie.
Jego brudne łapy dobierały się do dołu mojej sukienki, zadzierając ją aż na moje biodra tak, że mrożące powietrze uderzyło w moje uda. Moje ciało zatrzęsło się ze strachu. Mogłam się domyślić, co planuje. Łzy zaczęły spływać w dół mojej twarzy, a moim ciałem wstrząsał szloch, zacisnęła mocno nogi, by móc chronić swoją godność, a moje dłonie walczyły z nim słabo.
-Przestań walczyć, skarbie, zamierzam to zrobić, czy ci się to podoba, czy nie...
Spięłam się, zamykając oczy na jego brudne, obrzydliwe dłonie, chwytające za moje kości biodrowe, mój brzuch wywracał się z obrzydzenia. Czułam się obrzydliwie, strasznie. Chce mi odebrać resztki mojej godności. Rozmyślałam o Harry'm, będącym tuż za rogiem, o jego delikatnym dotyku zajmującym się inną dziewczyną, kiedy ja tutaj stoję, walcząc desperacko, kiedy on chce ściągnąć moją bieliznę, na co miotałam dziko nogami w odwecie.
Rozmyślałam o Harry'm, o tym jak wściekły był wcześniej. Moje ciało się rozgrzało, kiedy zaczęłam mieć nadzieję. Jeśli tylko mogłabym wrzasnąć, krzyknąć, albo coś...
Ugryzłam jego dłoń, zakrywającą moje usta tak mocno, jak tylko mogłam, wbijając zęby w jego ciało. Wrzasnął, odciągając ode mnie swoją dłoń, kiedy zaczął piszczeć z bólu.
-Pomocy, pomóżcie mi, proszę!- krzyknęłam z całej siły, próbując się uwolnić, ale jego uścisk wokół mojego ciała wciąż był mocny, moje kręcenie się pozwoliło mi się trochę od niego odsunąć.
-Ty mała dziwko!- tęgi napastnik warknął wściekle, popychając ostro moje plecy na ścianę, uniemożliwiając mi oddychanie i sprawiając, że sapnęłam z bólu. Harry mnie nie usłyszał. Nie przyjdzie. Nikt nie przyjdzie.
-Co ty do kurwy nędzy robisz?
Głęboki krzyk tego znajomego, kochanego głosu rozległ się zza rogu i od razu zostałam uwolniona z jego brutalnego uścisku. Moje kończyny trzęsły się ze strachu, kiedy zaczęłam się oddalać, by uciec, potykając się w stronę czekających, ciepłych ramion Harry'ego, mocno mnie ograniczających, kiedy mnie objął, natychmiast sprawiając, że byłam nietykalna. Popatrzyłam wdzięcznie na jego twarz, nigdy nie czując się bardziej szczęśliwą, że kogoś widzę, ale spotkałam się z czystą, ognistą wściekłością w jego oczach, napiętą szczęką i mocno zaciśniętymi pięściami, gotowymi do walki z tym chłopakiem, który był troszeczkę większy niż Harry.
-Myślisz, że kim ty, kurwa jesteś?- krzyknął ponownie, patrząc jadowicie na wysokiego chłopaka, który teraz zakładał swój kaptur, znikając za rogiem. Harry uwolnił mnie ze swojego uścisku, z zamiarem pobiegnięcia za nim. Złapałam go za ramię, sprawiając by na mnie popatrzył, moje serce zatrzymało się na widok czystej nienawiści w jego oczach i gniewu wypisanego na jego twarzy. Wyglądał... przerażająco. Bałam się go, kiedy taki był- nigdy nie widziałam go tak złego. Wyglądał, jakby zaraz miał kogoś zabić.
-Wszystko w porządku, Harry- wymamrotałam, próbując go jakoś ukoić- Uspokój się. Nic mi nie jest.
Popatrzył z powrotem na smugi na mojej twarzy, na mojej skórze wciąż widniała gęsia skórka, moja sukienka była brudna i rozdarta z tyłu. Musiałam wyglądać okropnie. Czułam się okropnie.
Patrzyłam, jak jego twarz łagodnieje, jego wściekłość zmieniła się w opiekuńczego, ciepłego chłopca, jakiego znam. Jego palce przejechały nieporadnie, ścierając łzy z moich oczu, kiedy przycisnął mocny, namiętny pocałunek do mojej skroni. Jego dłonie badały moje ramiona i talię, szukając guzów, siniaków i wszelakich uszkodzeń.
-Co on ci zrobił?- wyjąkał, jego głos był stanowczy, ale słaby i drżący z emocji zarazem. Nigdy nie widziałam Harry'ego tak zmartwionego, tak zdenerwowanego. Tak bardzo się o mnie martwił?- Dotknął cię gdzieś? Przysięgam na Boga, jeśli tak bardzo jak...jak...- zamarł, potrząsając głową na samą myśl.
Uśmiechnęłam się smutno; walcząc z powracającymi łzami, kiedy przypomniałam sobie, jak brutalnie dotykał mojej skóry, czując wstręt z samego faktu, że mnie dotykał- Nie martw się, nie miał szansy. Nic mi nie jest, Harry.
Popatrzył w moje oczy, jego twarz wyrażała opiekuńczość i troskę- Nie wyglądasz dobrze, musisz się czuć strasznie, nie mogę sobie tego nawet wyobrazić! Zaatakował cię!- zatrzymał się, a jego oczy pobudziły się- Powinniśmy go zgłosić. Wiem, gdzie mieszka. Zasługuje na karę. Dzwonię na policję- wyciągnął swojego iPhon'a, wciskając na nim trzy małe cyferki, zanim wyrwałam go z jego uścisku. Popatrzył na mnie skonsternowany.
Potrząsnęłam głowę- Proszę, Harry, nie.
Wyglądał na przerażonego- Tammy, nie obchodzi mnie, czy wszystko z tobą w porządku, kto wie, co on mógł zrobić! Co, jeśli zrobi to komuś innemu?
Przełknęłam ciężko ślinę, wzruszając ramionami- Nie chcę, by to wyciekło do prasy... Nie potrzebuję tego. Proszę, Harry, nie mów niczego. Dla mnie.
Wyglądał na niezdecydowanego, rozważając tę opcję w swoich myślach- wyglądałam na przygnębioną, z podartą sukienką, niechlujnymi włosami i rozmazanym makijażem. Chciałam odpuścić, schować się za ścianami i drzwiami i być tylko z nim. Tylko on może sprawić, by było lepiej.
-Ekhem?
Oboje spojrzeliśmy w stronę rogu, skąd ta zdzira patrzyła oskarżającym wzrokiem. Czułam, jak moje policzki płoną z zażenowania, czując się niekomfortowo, zdając sobie sprawę, że widzi mnie w takim stanie. Zapomniałam o wszystkim, co działo się wcześniej, co zobaczyłam, szukając Harry'ego. Teraz to wszystko we mnie uderzyło i przypomniałam sobie, co Harry z nią robił, gdzie były jego ręce, ręce, które dotykały mnie delikatnie z taką łatwością.
Poczułam się odepchnięta.
-Harry...?-wymruczała, rzucając mu spojrzenie, pod tytułem "Co do kurwy? Zostawiłeś mnie niespełnioną, by odegrać jakiegoś księcia na pieprzonym koniu!"
Zamrugał w jej kierunku, rzucając mi kątem oka przepraszające spojrzenie. Unikałam jego wzroku, niepewna moich uczuć. Westchnął i się odwrócił, mówiąc cicho i stanowczo.
-Przepraszam, Holly, Tamara jest w złej formie. Możesz powiedzieć mojej mamie, że źle się poczuła i zabrałem ją do domu?
Popatrzyłam na nich, moja ciekawość wzięła nade mną górę. Nie wyglądała na zadowoloną, że ma to powiedzieć, kiedy wywróciła oczyma, uśmiechając się lekko- Tak, jasne. Zrobię to.
Harry przytaknął w odpowiedzi, chwytając mnie profilaktycznie za rękę, ciągnąć mnie w środek półmroku, owijając wokół mnie swoją rękę i kładąc w uspakajającym geście dłoń na moim ramieniu.
-Przepraszam, że zostawiłem cię samą- mruknął- Nie powinienem. Nie wiem, dlaczego to zrobiłem.
Starałam się zachować mój normalny głos, mimo wszystko. Nie dając po sobie poznać, że mnie to zabolało- Nic się nie stało. Widzę, dlaczego to zrobiłeś. Ona jest piękna.
Westchnął, ściszył swój głos tak bardzo, że nie wiem, czy chciał, bym to usłyszała.
-Ona nie jest tobą.
*Punkt widzenia Harry'ego*
-Proszę bardzo- uśmiechnąłem się czule, podając Tamarze duży, parujący kubek gorącej czekolady, a ona wzięła go wdzięcznie, uśmiechając się z lekkim wysiłkiem, zanim upiła ostrożny łyk gorącej cieczy. Dodałem na wierzch trochę bitej śmietany i pianek- powinno być dla niej idealne, zwłaszcza po tym, co przeszła.
Okryła się ciasno kołdrą z mojego łóżka, siadając z głową opartą o zagłówek. Obok, światło rzucało ciepły, ochronny blask na jej twarz, oświetlając słabo pokój, tworząc przytulną, domową atmosferę. Wspomnienia z przeszłości uderzały we mnie z każdego kąta- ramki przedstawiające zdjęcia pucatego nastolatka z mocno pokręconymi lokami, głupawą i trochę nieśmiałą postawą, którą wciąż przypominałem w niektórych aspektach. Lubię myśleć, że straciłem młodzieńczy tłuszczyk, trochę podrosłem, czegoś doświadczyłem... Teraz znam siebie lepiej. Myślę o dzieciaku, który kiedyś siedział i rozmyślał o zrobieniu kariery na swoim głosie, głosie, o którym jego mama mówiła, że ma potencjał. Który marzył o podbiciu świata i rozdawaniu autografów każdego dnia jego życia.
Jeśli ten mały chłopiec mógłby zobaczyć, gdzie teraz jest.
-Dzięki, Harry- wyszeptała Tamara, przełykając swój napój i przytulając się do mojego boku, moje ciało wślizgnęło się między prześcieradła, żeby jej potowarzyszyć. Jak to możliwe, że ona wciąż wygląda pięknie, bez makijażu, w dresie i termicznej*** koszulce? Bardzo naturalnie, wyglądała uroczo. Uśmiechnąłem się z zadowoleniem, przyciskając pocałunek do jej policzka.
-Nie ma sprawy, skarbie. To mój obowiązek, żeby się tobą opiekować, prawda?
Przytaknęła rozbawiona, rozpromieniając się- Od tego są najlepsi przyjaciele.
Uśmiechnąłem się zgodnie, dostrzegając jak jej dobór słów ukłuł mnie w serce. Najlepsi przyjaciele. Tylko przyjaciele.
To wszystko.
Wciąż było w miarę wcześnie, zaledwie 11:30. Gemma i mama będą poza domem do dobrze po 2, zgaduję i jestem szczęśliwy mając trochę spokoju i ciszy z moją słodką Tamarą. Czas, by się zrelaksować, bez żadnych ciekawskich spojrzeń czy pytań. Była cała moja; na teraz, co najmniej.
-Nie miałam tylko na myśli gorącej czekolady- wymamrotała cicho, krótka cisza zapanowała w pokoju- Dziękuję, że przybyłeś mi wcześniej na ratunek. Nie chcę sobie nawet wyobrażać, co mogłoby się stać....- zatrzymała się, pociągając głośno, a jej czynności zatrzymały się przez wspomnienia z wcześniej. Przebiegłem palcami w górę jej ramion, przyciągając ją do siebie i zostawiając na jej szczęce czuły pocałunek.
-Nie myśl o tym- mruknąłem cicho, przesuwając delikatnie ustami po jej szyi, trącając dłońmi jej kręgosłup- Po prostu zapomnij.
Przytaknęła powoli, jęcząc, kiedy zassałem gładko skórę na jej szyi, jej oddech stał się ciężki i płytki, wypuszczając gardłowe jęki.
-Harry- sapnęła, ciągnąc za moje loki, jej głowa opadła do tyłu, oferując mi większą część szyi. Jej klatka unosiła się i opadała przez nierówny oddech.
Jak w ogóle mogłem chcieć kogoś innego niż ona?
Oderwałem się od niej powoli, utrzymując z nią kontakt wzrokowy, odkładając ostrożnie jej kubek na bok. Układając nogi po jej obu stronach, zniżając się do jej ciała. Obserwowała mnie uważnie; jej usta były uroczo wydęte.
-Czy to w porządku?- zapytałem delikatnie, unosząc usta piekielnie blisko jej. Przytaknęła gorączkowo, jej język szybko przebiegł po wargach, nawilżając je.
-Jest okej- westchnęła, jej dłonie odnalazły mój kark, przyciągając mnie do pocałunku. Nasze usta się zderzyły, języki tańczyły ze sobą zmysłowo. To nie było zwyczajne napięcie, żadne szalone wyścigi, żeby się obnażyć, uczucie, by zrobić to wszystko dziko i szybko. To było relaksujące, łatwe i wygodne. Przychodziło mi to bez problemu.
Przerwałem nasz uścisk, zniżając się do jej brody, obojczyków, napierając delikatnie na jej skórę. Dreszcz podniecenia przebiegł przez moją skórę, kiedy wyszeptała gorące słowa zachęty. Jej palce plątały i targały ostrożnie moje włosy.
Pociągnąłem za koniec jej koszulki, przeciągając ją wolno do góry przez jej ciało, zanim rzuciłem ją ostrożnie na podłogę za mną, całując ją z pasją, kiedy moje ręce odnalazły jej piersi. Jej palce tańczyły po mięśniach na moich plecach, trącając ramiona, łopatki i całą długość grzbietu, sprawiając, że drżałem w oczekiwaniu. Jej wargi były wygłodniałe, moje dłonie trzymały jej piersi, ściskając je ze sobą brutalnie. Jęknęła, przerywając nasz pocałunek, by odrzucić głowę do tyłu, moje usta znów znalazły jej szyję.
-Chcę cię poczuć, Harry- westchnęła, jej ciało drżało w moich ramionach, kiedy kierowałem swój dotyk w dół, patrząc z satysfakcją jak jej ciało odpowiada z wielką radością na każde moje zagranie.
Przejechałem językiem po jej szyi, zanurzając nos w jej włosach, kiedy umiejscowiłem usta na czułym punkcie za jej uchem, szepcząc namiętnie w jej skórę, kiedy poczułem napięcie rosnące naprzeciwko jej uda- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem, kotku...
Kręciła się energicznie, by pomóc mi, kiedy wślizgnąłem dłonie za pasek jej dresów, pociągając jej figi w dół razem ze spodniami, odrzucając je również, patrząc między nas, by podjąć się pieszczot jej niekończących nóg i płaskiego brzucha. Ona jest tak porażająco piękna. Moje palce zahaczyły o jej wejście, wydobywając z niej delikatny skowyt. Jej zęby przygryzły dolną wargę, kiedy zamknęła oczy, rozkoszując się uczuciem moich dłoni na niej. Tak jak być powinno.
-Jesteś taka mokra- wymruczałem chwaląc, zniżając swoje usta do jej po raz kolejny. Nasze pocałunki były delikatne zamiast porażające.
Nie jest tak jak zazwyczaj... to coś nowego.
To coś... właściwego?
Zamrugała, otwierając oczy, ponownie mrugając rzęsami, przypominając małego jelenia złapanego przez reflektory. Jest po prostu tak samo... niewinna, naiwna, słodka.
-Weź mnie, Harry- wyszeptała, słodka tęsknota była zawarta w jej głosie, sprawiając, że moje serce rozbijało się głośniej i mocniej o moją klatkę piersiową. Zanurzyła swe palce głębiej w moich lokach, uśmiechając się na moje delikatne pocałunki, kiedy ściągałem moje bokserki, pozwalając mojej sztywno-stojącej erekcji wyznaczać granice. Skopałem je w dół moich nóg, patrząc w jej oczy, kiedy się ustawiałem, wsuwając w nią moją twardość, rozrywając ją. Zostałem pochwalony przez okrzyki, jakie dostałem w zamian, uśmiechając się szczęśliwie.
Jedna z jej dłoni wyślizgnęła się z moich loków, targając za bok mojej twarzy. Jej kciuk kreślił po mojej kości policzkowej, jej oczy szukały moich. Uśmiechnęła się, przytakując lekko, dając mi tym do zrozumienia, że wszystko jest w porządku.
Moja końcówka ją drasnęła, jej płytkie jęki były rozanielone, jej puls przyspieszył od adrenaliny. Wykorzystałem swój czas, dając jej jedno, powolne, głębokie pchnięcie, czując jak jej całe ciało sztywnieje na nowe uczucie mnie w środku.
Czekałem cierpliwie, aż się przyzwyczai, dziwiąc się na niewiarygodnym uczuciu początkowej przyjemności, uczuciu posiadania jej wokół siebie. To było tak wygodne, mało wymagające... bez żadnego ciśnienia. Ona jest po prostu Tammy, a ja jestem po prosty Harry'm. Nie ma z nią nic więcej, nic mniej. Żadnych wysokich wymagań, zero osądzania, z powodu kim jestem. Po prostumnie chce. I to sprawiało, że czułem się lepiej niż podczas innych szybkich uczuć, jakich doświadczyłem w zeszłym roku.
-Więcej- pisnęła, chwytając mocno moje przedramiona, kiedy z niej wyszedłem, ponownie się wbijając, na początku niepewnie, ale wkrótce znalazłem rytm. Nasze ciała poruszały się zgodnie z łatwością. Jej nogi objęły znajomo moją talię, dając mi niesamowity kąt, moje serce biło mocniej z każdym jękiem, jaki mi dała. Jej delikatne krzyki pożądania wypełniały pusty pokój, a powietrze szybko stało się gorące i lepkie. Moje płuca walczyły o powietrze. Moje biodra odbijały się o jej raz za razem i jeszcze raz. Wyobrażałem sobie, jak piękna jest i jak to jest ją trzymać, słyszeć jej delikatne westchnienia mojego imienia, kiedy mam jej całą uwagę i miłość, jakiej pożąda.
-O Boże... Harry...- jej usta pieszczotliwie wymawiały moje imię, jakby było najcenniejsze, jej język skręcał się przy każdej sylabie- Jestem blisko... Harry, jestem tak blisko....
Jęknąłem zgodnie, zamykając oczy na mój nadchodzący orgazm- Dojdź dla mnie, Tammy. Puść to.
Wchodziłem w nią mocno, raz za razem, jej głos z biegiem czasu stał się głośniejszy. Stare, wysłużone łóżko skrzypiało od naszego wysiłku. Mogłem poczuć, jak blisko jest, kiedy zaciskała się wokół mnie, mój własny szczyt, zbliżał się, by mnie pochłonąć.
Jęknęła, wykrzykując moje imię, aż jej stopy podkurczyły się za mną. Jej gorące, spocone ciało osiągnęło swój ostateczny szczyt. Nie mogłem już tego dłużej wytrzymać. Jej stłumione wypowiedzi, wyczerpane ciało... doprowadziło mnie do szaleństwa. Wszedłem w nią po raz ostatni, czując fale euforii i przyjemności, kiedy w niej eksplodowałem. Każdy mięsień w moim ciele powoli opadał.
-Kurwa, Tamara...- westchnąłem, moje ciało opadło bezwładnie na jej. Moja energia wyparowała, a ciało było lepkie z wysiłku. Leżeliśmy razem, przytulając się w momencie ciszy, po prostu ciesząc się uczuciem jej skóry na mojej. Jej oddech stopniowo się uspokajał i złączyła razem nasze czoła, jej wzrok upewniał mnie bezpiecznie. Przeczesałem kosmyk włosów, który przyczepił się do jej lepkiej twarzy, uśmiechając się, kiedy zachichotała, przygryzając słodko swoją wargę.
-Jesteś niesamowity, Harry- wyszeptała, przebiegając palcami po moim wyposażeniu- Nigdy nie spotkałam kogoś takiego, jak ty.
Uśmiechnąłem się słabo- Nigdy nie spotkałem kogoś, kto byłby choć trochę jak ty, Tamaro. Sprawiasz, że szaleję.
Jęknęła, rumieniąc się wdzięcznie- Nigdy nawet nie marzyłam, by spotkać w swoim życiu kogoś takiego, jak ty- zastopowała, wzdychając przeciągle- Chciałabym mieć tak idealnego chłopaka, jak ty- jej palce bawiły się zbłąkanymi lokami przy moich uszach, uciekając wzrokiem- Pewnego dnia uszczęśliwisz jakąś dziewczynę.
Moje serce zatonęło, mój żołądek opadł w żalu. Mogłabyś być tą dziewczyną, chciałem jej powiedzieć. Proszę, bądź tą dziewczyną, błagam cię. Potrzebuję cię.
I tak jakby cię kocham.
Wzruszyła ramionami, kompletnie nieświadoma walki, jaka rozgrywała się w moich myślach, pożądanie z rozpaczą i bólem. Prawda jest taka, że ona jest jedyną, którą widzę.
-To nie ma znaczenia. Możemy iść spać? Mikołaj do nas nie przyjdzie, jeśli nie będziemy spać- zachichotała dziecięco, wtulając twarz w moją szyję, kładąc głowę na moim ramieniu. W sposób, w jaki to zawsze robi, po tym jak uprawiamy seks. Jej oddech staje się spokojny, jej włosy są rozczochrane, a oczy błyszczą, kiedy spotykają moje...
Uśmiechnąłem się na wspomnienie mojej nieuzasadnionej zazdrości o Danny'ego... o co miałbym się martwić? Czy to nie ja teraz leżę skulony obok jej nagiego i bezbronnego ciała, które tylko czeka, abym je wziął?
Zauważyła mój uśmieszek, kiedy naciągałem kołdrę na nasze wyeksponowane ciała, pozostawiając grudniowy chłód na zewnątrz- Z czego się cieszysz?
Potrząsnąłem głową, śmiejąc się z własnej głupoty- Z niczego. Po prostu myślałem o tym, jak głupi czasami jestem.
Kąciki jej ust się uniosły, a jej oczy zabłyszczały bezczelnie. Zgasiłem światło, wyczuwając jej ruchy w ciemności.
-Mój mały, głupiutki, chłopiec z loczkami- wymruczała, chichocząc- Wesołych Świąt, Harry.
Oplotłem ramieniem jej smukłą talię, ściskając ją mocno... jakbym nigdy nie miał jej puścić.
-Wesołych Świąt, Tamaro.
Z nadzieją, że w przyszłe święta będziemy dla siebie kimś więcej niż tylko przyjaciółmi.
_____________________________________________
*Harry użył słowa Stylish, co miało być zabawne, bo nazywa się Styles :D
**Asda- sieć supermarketów brytyjskich, coś jak u nas Lewiatan, centrum, w Irlandii Centra itp.
***termiczna koszulka- jezu nie wiem jak się to nazywa, chodzi o takie koszulki co się ubiera w góry, albo jak ktoś uprawia sporty zimowe, one po prostu nie przepuszczają zimna i utrzymują ciepło.
CZYTASZ
Tłumaczenie Friends with Benefits by harrystylesfanfics
FanficTamara Gold, Nastoletnia Gwiazdka; znana na całym świecie, za jej nieskazitelną reputację, karierę gwiazdy i królową piękności. Niestety publiczność nie widzi samotnej dziewczyny za zamkniętymi drzwiami, odrzucającej ludzi i obrażonej faktem, że wsz...