Rozdział 22

1.6K 55 3
                                    

Stłumiony dźwięk huczącego telewizora był głównym odgłosem w moim mieszkaniu ostatnimi dniami. Był włączony praktycznie 24/7, ponieważ tak było łatwiej znieść niczym niezakłóconą ciszę bycia samotną. To było smutne, że nawet dzisiaj nie było żadnej różnicy, nawet z tego względu.

Byłam samiuteńka w moje urodziny.

Nie czuję się dostatecznie stara, by być siedemnastolatką. To brzmiało bardzo dojrzale, bardzo dorośle, a ja nie czułam żadnej z tych rzeczy. Ostatni tydzień to dowiódł, kiedy siedziałam, nie robiąc absolutnie nic, oglądając ze szklistymi oczami kolejny kiepski serial.

Oglądałam dużo Jeremy Kyle*. Poznałam całą obsadę Made in Chelsea i The Only Way is Essex**. Wyglądało na to, że Brytyjczycy mieli talent do robienia potwornie okropnych programów telewizyjnych, które w jakiś sposób potrafiły zabić czas. Lubiłam leżeć cały dzień w łóżku. Lubiłam co wieczór malować paznokcie w inne wzory, a następnego dnia je zmywać, by wieczorem móc je pomalować ponownie w inny sposób. Lubiłam próbować z moimi ciążowymi ubraniami, które zamawiałam na internecie, oglądając, jak przerobić je tak, by bez wysiłku okrywały mój brzuszek, ukrywając jak dotąd moje wciąż rosnące wybrzuszenie. Byłam jeszcze kilka razy oglądać ciuszki z dziewczynami, pomijając moje początkowe zakłopotanie, ewentualnie czułam się czasem dziwnie, kiedy pokazywały na malutkie skarpetki, albo malutkie butki i wózki dziecięce zdobione koronką. Zdawały sobie sprawę z moich zastrzeżeń, zachęcając mnie.

„Twoje dziecko będzie bardziej rozpieszczone niż Suri Cruise! Będzie miało wszystko, co najlepsze! I wyobraź sobie oczy Harry’ego i twój nos na malutkie buźce…”

W sumie, podobały mi się ich komentarze. W najmniejszym stopniu, ale wciąż. Prawie czułam się dumna. To dało mi nadzieję, ponieważ, jeśli one potrafiły to zaakceptować, to reszta świata też powinna?

Napięcie między mną a Harry’m stanowczo zmalało. Wszystko przeszło za pomocą tych kilku krótkich wiadomości i telefonu następnego dnia, by przeprosić na poważnie, obojga, mnie i jego. Wciąż byliśmy trochę oziębli, ale miło było pomyśleć, że już nie prowadzimy ze sobą wojny. To sprawiło, że wszystko wydawało się dużo bardziej bezpieczne.

Dziewczyna w wiadomościach rozrywkowych na MTV właśnie gadała o tym, jak ten i ten wyrwał się z jak-jej-na-imię, nowego filmu tego-i-tego właśnie kręconego. Wciąż byłam w piżamie, skacząc po kanałach, z sennymi oczyma. Było już południe, a ja zjadłam tylko śniadanie, jeśli można to tak nazwać. Tosty z trzema gałkami lodów waniliowych, czekoladą, sosem karmelowym i piankami. Wysoka szklanka z gorącą czekoladą z bitą śmietaną i ptasim mleczkiem, przepite kefirem, cebulowymi Pringles i paczką Oreo. Zachcianki uderzyły we mnie w tym tygodniu jak cegła, a cukier zajmował pierwsze miejsce na liście. Czekolada była moją główną zachcianką, chociaż czułam się winna za tak duże jej ilości. Starałam się korzystać jak najwięcej z czasu bez Harry’ego, który na pewno by mi nagadał i zmusił do jedzenia gównianych weetabix***, albo coś podobnie bezbarwnego i gównianego. A mnie wkurzałyby jego srogie rady, które tak naprawdę były słuszne. Miałam od lekarki ulotkę odnośnie zdrowego jedzenia podczas ciąży, ale zapach czegokolwiek słodkiego i kremowego był dla mnie jak kokaina dla narkomana. Więc tak długo, jak Harry był daleko, postanowiłam korzystać i w pełni cieszyć się z wpychania sobie rzeczy do buzi.

 Telewizja brzęczała bezustannie, historia po historii o sławnych ludziach i ich życiach. Niektórych z nich spotkałam raz, czy dwa, gardząc nimi, a teraz czułam lekkie uczucie satysfakcji, słysząc o ich upadkach z wdzięku do jakichś poplątanych zerwań i trafionych filmów. Natychmiast poczułam się podle, przypominając sobie jednak własny stan. Byłam typowym przykładem gwiazdy- wpadka w wieku siedemnastu lat. Czasami myślałam, że świat może byłby lepszy, jeśli ludzie martwiliby się bardziej o swoje życia niż tych, którzy są bogaci i sławni. Ale potem znów, może taka jest ludzka natura, ubóstwiać inne osoby, jako życiowy cel, inspirację. Cokolwiek to było, by sprawić, że poczujesz się lepiej- ludzie jak ci, których widziałam u Jeremy’ego Kyle’a- albo pozornie idealni. Modele, piosenkarze, aktorzy. I jeszcze, pomijając wystawianie ich na piedestał, wierząc, że mają wszystko, potrzebowaliśmy zapewnienia, że oni nie są tak wspaniali, kiedy pojawiają się w magazynach, które mówią o ich rozwodach, albo uzależnieniach od narkotyków, albo planach dietetycznych. Pod koniec dnia oni są tacy, jak każdy inny. Nikt nie miał wszystkiego… nie naprawdę.

Tłumaczenie Friends with Benefits by harrystylesfanficsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz