Remigiusz
-Jak było na imprezie brat? -Wiktoria usiadła koło mnie na kanapie w salonie i patrzała w moje oczy. Czy wiem jak było? Kompletnie nic nie pamiętam.
Spojrzałem na nią i jedynie zmarszczyłem brwi. Co miałem jej powiedzieć? Nie może wiedzieć, że najebałem się jak szpak, czy coś.
Chociaż z tego co wywnioskowałem z porannej rozmowy mojej siostry z Michałem, wróciłem do domu taksówką i mówiłem, że kocham Popka.-Wiki...Umm...było dobrze -oparłem głowę o kanapę i wpatrywałem się w zdjęcia wiszące nad kominkiem. Jestem na nich ja jako mały dzieciak. Długie włosy i te sprawy. Mimowolnie się uśmiechnąłem. Moja mama bardzo szybko przywiązuje się do ludzi w swoim otoczeniu, więc nie mogło tam też zabraknąć zdjęcia mojego i Victorii. Ona często próbuje mi wmówić, że się uda. Chociaż czasami wydaje mi się, że mówi to sama do siebie. Nie ściągnie tego zdjęcia dopóki któreś z nas się na nowo nie zakocha. Inaczej będzie tu wisiało tak w nieskończoność.
Ostatnio o tym myślałem, oglądałem się za dziewczynami, tylko po to, aby moja mama w końcu zrozumiała, że zjebałem, zjebałem na maxa.-Remek? Słyszysz mnie?- siostra zaczęła machać mi ręka przed oczami.
-Mówiłaś coś? -Złapałem się za głowę.
Nieźle mnie boli, chyba mi wybuchnie, czy to możliwe? Jedynym plusem tej imprezy, był fakt, że zapomniałem choć na jakiś czas o przeszłości.-Tak, mówiłam. Wszystko w porządku? - Wyprostowała się i zaczęła machać ręką przed moja twarzą. Znowu.
-Tak, w porządku, po prostu...się zapatrzyłem -uśmiechnąłem się jak najpiękniej, aby moja wypowiedź była realna do odtworzenia. Dzisiejszy poranek polegał na piciu dużej ilości wody i jedzeniu bananów. Nie miałem ochoty na nic innego.
Wstałem z kanapy i skierowałem się do łazienki. Rodziców nie było, za co dziękowałem Bogu w myślach. Ogarnąłem się i zacząłem szukać swojego telefonu, aby nagrać jakiegoś snapa.
Macałem się po spodniach, ale go nie znalazłem. Gdzie go zostawiłem?
Wróciłem do swojego starego pokoju i zacząłem go dokładnie przeglądać. Może Wiktoria go gdzieś położyła?
Zszedłem na dół. Brunetka trzymała w dłoni elektryczną deskę i sięgała po kurtkę.
Jestem w idealnym momencie.-Wiki?
-Tak?-odwróciła się w moją stronę, kiedy już udało się jej ją ściągnąć
-Wiesz może, gdzie jest mój telefon?
-Nie głuptasie. Nie dotykam twojego telefonu, od momentu kiedy go zbiłam. Poza tym... nie mogłam się do ciebie dodzwonić wczoraj, kiedy wracałeś uberem. Zadzwoniłabym ale chyba masz wyłączone dźwięki.
-No to gdzie on do cholery jest?
-Masz kupę kasy, kupisz sobie nowy- zaśmiała się głupkowato.
-Zabawne -spojrzałem w jej stronę, aby ujrzeć w jej oczach sarkazm.
-Może zostawiłeś u Michała. To do ciebie bardzo podobne. Zadzwoń do niego. Oh, no tak...Trzymaj -do ręki włożyła mi swój telefon.
-Tylko szybko, bo jestem umówiona -usiadła na oparciu od sofy i patrzyła na moje ruchy.Szybkim ruchem wpisałem numer Michała, a po trzech sygnałach mogłem usłyszeć jego zdyszany głos.
-Stary, jest u ciebie mój telefon? -Zapytałem drapiąc się po karku.
-Lepiej przyjedź, mamy trochę do pogadania -rozłączył się a ja ze zmarszczonymi brwiami oddałem siostrze telefon.
-I co? Jest?
-Nie wiem. Powiedział, że mam do niego przyjechać. A ja nie mogę teraz jechać! Mam w sobie jeszcze dużą ilość alkoholu.
-Dobra..zawiozę cie.
-Nie no co ty, jesteś przecież umówiona. Nie Wiki, dam sobie jakoś radę. Pojadę taksówką, mam przecież full kasy -mrugnąłem okiem i poprosiłem, aby jeszcze raz użyczyła mi swojego telefonu.
**
Taksówkarz dowiózł mnie na miejsce dwie godziny później. Gnojek jechał tak wolno, że moja babcia by go wyprzedziła. Wysiadłem płacąc mu i obdarzając morderczym spojrzeniem. Wbiegłem na posadzkę kumpla i zapukałem jak najmocniej. Nie czekając na pozwolenie po prostu wszedłem. Nie zastałem go przy drzwiach, ani w całym przedpokoju. Nie słyszał jak pukałem?
Wszedłem do salonu, a on siedział i patrzał w swoją komórkę. Odchrząknąłem, aby zwrócić jego uwagę. Brunet spojrzał na mnie i się uśmiechnął.
Odwzajemniłem gest.-Co się stało? -Usiadłem obok niego, a wtedy on wstał i stanął na przeciwko mnie.
-Muszę Ci coś wyjaśnić, wytłumaczyć -z zakłopotaniem wymalowamym na ustach, zaczął coś grzebać w swoim telefonie. W końcu pokazał mi zdjęcie na które nie miałem żadnego komentarza.
Zdjęcie przedstawiało mnie trzymającego Victorię za rękę. Wchodziliśmy po schodach, a ja z wielkim uśmiechem na twarzy patrzałem na nią.
Co za świnia zrobiła takie zdjęcie?!-Skąd to masz?
-Pamiętasz może swojego fana?-Multi schował ręce do kieszeni spodni.
-Wbił się na imprezę...gadałeś z nim, wydawał się być spoko gościem, więc go nie wywaliłem. Nic nie odpierdalał. No i ten...-wziął głęboki wdech.
-Udostępnił to na twojej grupie.-A możesz mi kurwa powiedzieć, co tam robiła Victoria? - nie wytrzymałem i musiałem wiedzieć jakim cudem byliśmy w jednym pomieszczeniu.
-Ramek...kiedy do mnie przyszedłeś i zacząłeś opowiadać o tym jak wylądowałeś w szpitalu po spotkaniu z Victorią, po prostu nie wytrzymałem. Chciałem wam pomóc, więc zorganizowałem tą imprezę. Chciałem, abyście porozmawiali. Po prostu, nie mogę patrzeć kiedy cierpisz, jesteś wtedy innym Remigiuszem.
-Zaprosiłeś ją? I co? Może mi powiesz, że ze sobą spaliśmy! Hmm?
-Bingo?-zrobił krzywą minę i spojrzał na mnie nie pewnie.
-Chyba, tak mówiłeś...-Kiedy?
-Jak wchodziłeś do taksówki.
-Gdzie ona jest? -Wstałem i zacząłem się rozglądać po pomieszczeniu.
-Pojechała z jakieś 4h temu do domu.
-Musze do niej jechać- wybiegłem z jego domu, a potem się wróciłem żeby na niego nawrzeszczeć i pożyczyć telefon.