4%

985 68 5
                                    

Wieczorem wyszłam do "ogrodu". Mam tam ledwo posadzoną jabłoń, truskawki i jakieś kwiatki. Muszę uważnie pilnować, żeby przypadkiem Freedy niczego nie zepsuł. Podlałam wszystko i usiadłam na ławce. Jednak nigdzie nie znalazłam psa. Za to usłyszałam ciche skomlenie przy płocie. Podeszłam bliżej i zauważyłam przypiętą do płotu Suse. Gdzie się podział Karol z moim psem?
Odpięłam suczkę i zaprowadziłam do domu. Ona nie powinna być sama na dworze.
W domu zaczęłam wołać mojego psa, ale nie przyszedł. Kurwa...
Znowu wyszłam na zewnątrz. Karola nigdzie nie widze. On by tak Susy samej nie zostawił.
W końcu zauważyłam jak uradowany idzie z Freddy'm w naszą stronę. Trzymał psa za obrożę, przy czym musiał się schylać.
Otworzyłam bramkę i zawołałam psa. Pociągnął Karola, więc ten go puścił. Freddy merdając ogonem podbiegł do mnie.

-Gdzie byłeś? - kucnęłam i zaczęłam głaskać psa.

-Twój idealnie wytresowany pies uciekł kiedy chciałem wejść z Susą do domu.

-Ta? Może zadbaj najpierw o swojego psa .

-Co ty chcesz od mojej Susy?

-Dobrze wiesz co-zabrałam Freddy'iego do domu nie interesując się, że powinien zostać na zewnątrz.
Weszłam z nim do pokoju i padłam twarzą na łóżko.

**

Obudziłam się poprzez dzwonek do drzwi. Zasnęłam wczoraj w ciuchach, więc wyszłam z pod kołdry i opuściłam swój pokój. Karol chyba jeszcze spał bo nie słyszałam go nigdzie. Freddy siedział pod drzwiami i warczał, a Susa miała na to wylane, albo po prostu pod wpływem wieku nie słyszała.
Lekko zaspana otworzyłam drzwi i zauważyłam w nich niższą ode mnie blondynkę. Patrzała na mnie jak na dziwaka. Pewnie miałam szopę na głowie. Palcami przeczesałam włosy.

-Obudziłam panią?

-Tak jakby. Przepraszam, która godzina?

-Za pięc dziewiąta- spojrzała na swój zegarek.

-Oh, w sumie to jest pani idealnie, bo pewnie bym zaspała do pracy-ostatnie słowa wypowiedziałam nieco ciszej.
-Co panią tu sprowadza?

-Jestem nowa w tej dzielnicy i widziałam jak wczoraj wszedł tu Karol, mieszka tu?

-Tak, mieszka...

-A może pani go zawołać?

Czy ja serio wyglądam na tyle lat, żeby mówić do mnie PANI?

-On jeszcze śpi... tak sądzę.

-Oh, a przekaże mu pani, że byłam?

-Tak-skłamałam.
-Do widzenia- zamknęłam jej drzwi przed nosem i oparłam się o nie plecami.

Schody zaczęły skrzypić. Spojrzałam w stronę drzwi od przedpokoju. Otworzyły się a w nich stanął Karol.

-To Diana?

-Kto?

-Widziałem przez okno. Co chciała?

-Jaka Diana?

-Nie udawaj głupiej.

-Nie znam nikogo o takim imieniu.

-Ta blondynka, co przed chwilą tu była.

-Nikogo tu nie było.

-Dlaczego kłamiesz?

-Skoro tak uważasz? -wruszyłam ramionami i minęłam go w drzwiach przechodząc do kuchni.

-Dzisiaj wyjeżdżam.

-A jedź sobie gdzie chcesz. Możesz nawet nie wracać- uśmiechnęłam się i puściłam mu oczko.

Chłopak głośno wypuścił powietrze i przytulił mnie od tyłu. Stanęłam nieruchomo i odepchnęłam go od siebie.

-Zostaw mnie. Co robisz?

-Oj no, nie denerwuj się mała.

-Karol, przestań...

-Co mam przestać?

-Się podlizywać...

-Co robić? Ja cie tylko przytulam!

-Idź sobie do DIANY.

-Zazdrosna?

Wyjęłam z szafki płatki zbożowe. Spojrzałam na Kerela a potem na okno. Otworzyłam opakowanie i włożyłam tam rękę.

-Nie jestem zazdrosna. Niby o co? O tą lafiryndę? -włożyłam do buzi kilka płatków.

-Ehh.. czyli jesteś- parsknął śmiechem.

-Chciałbyś słońce-udało mi się umknąć z jego uścisku i podeszłam do schodów
-Koszmarnej drogi ci życzę.

**

Karol

Bagaż spakowałem do samochodu i spojrzałem w okna Victorii. Siedziała na parapecie i grzebała w telefonie. Dobrze wiem, że patrzała co robię, kiedy na nią nie patrzę.
Ta kobieta jest niemożliwa. Do tej pory nie wiem jakim cudem ona mi tak namieszała w głowie.
No dobra...wiem.

Zamknąłem bagażnik i pogłaskałem Freddy'iego. Pies wskoczył na tylnie siedzenia.

-O nie mały, nie jedziesz ze mną. Zostajesz tu i opiekujesz się swoją panią. A teraz wypad z samochodu .

Pies zerwał się w stronę płotu i zaczął szczekać. Victoria zniknęła w oknie a ja pobiegłem za psem. Przy płocie stała Diana. Bała się psa i nie mogła otworzyć furtki. Pomogłem jej.

-Cześć-zarumieniła się.

-Hej. Wpuściłbym cię, ale zaraz wyjeżdżam.

-Oh, gdzie?

-A, na takie spotkanie do Krakowa.

-To widzę przyszłam idealnie. Bo wiesz, wczoraj jak mówiłeś o "pokryciu" mojego psa przypomniało mi sie, że moja siostra poszukuje psa do zapłodnienia jej suczki.

-Serio? Bo...emm...to nie mój pies...

-Tak, już mówiłeś.

-No.. i nie jestem pewien czy Victoria się na to zgodzi.

-Kto?

-Moja współlokatorka.

-Ta blondynka? Przemiła dziewczyna.

-Taa.. przemiła...

-Ma pięknego przedstawiciela Border Collie.

-Tak, wiem-spojrzałem w stronę okien. Przy jednym z nich stała Victoria. Co ona robi w moim pokoju? Nie spuszcza ze mnie wzroku, więc postanowiłem to wykorzystać.
Przechyliłem się w stronę dziewczyny.
-Muszę już lecieć -pocałowałem ją w policzek.

-No tak...do zobaczenia -odeszła od płotu a ja znowu spojrzałem na Victorię. Oburzona odeszła od okna jak tylko zauważyła, że na nią patrzę.

Return Gamer//Wierzgoń(book III)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz