#3dzieńferiizRemkiemiVictorią
Remigiusz
Powinni już być w domu godzinę temu. Mieli iść do kina na jeden film, jechali samochodem, a Złote Tarasy nie są aż tak daleko. Siedziałem w salonie i obserwowałem jak Freddy goni swój ogon, czasami mam wrażenie, jakbym patrzył na Kampiego.
Poczułem wibracje w tylniej partii spodni. Wyciągnąłem telefon i odebrałem od Victorii.
-Halo? -jej głos był zadyszany.
-Gdzie jesteście?
-Stoimy w korku-wymamrotała a w tle usłyszałem klakson.
-Daleko?
-Nie, jak dobrze pójdzie będziemy za 10 minut.
-Eh...Dobrze, do zobaczenia w domu, słońce -rozłączyłem się i spojrzałem na siostrę, która stała i na mnie patrzyła.
-Co? - podszedłem bliżej i zacząłem ją kuć palcem w brzuch, ona z początku napięła mięśnie, jednak po chwili zaczęła się głośno śmiać uciekając do kuchni.-Nie podchodź. Proszę.
Zrobiłem kilka kroków w przód.
Dziewczyna podniosła ciężki hoker i zaczęła z nim iść w moją stronę.-Co chcesz z tym zrobić? - pokazałem na hoker idąc w tył.
-Chyba mnie nie walniesz. A jak to zrobisz oddam ci dwa razy mocniej.-Jaasne, nie dasz rady mnie uderzyć, za bardzo mnie kochasz braciszku.
-Chciałabyś, kocham tylko czekoladę.
-Nie prawda-zaczęła coraz bliżej do mnie podchodzić i grozić mi metalowym siedziskiem.
-Daj spokój, kupie ci lizaka.
-Nie chce, chciałabym, żebyś był miły.
-Jestem- zaśmiałem sie chrumkając na koniec.
-Hahah, kocham twój śmiech.
-Każdy go kocha -uśmiechnąłem się i chwyciłem za telefon włączając snapchata.
-Czas na snapa, ustaw sie ładnie.-Z hokerem?
-Czemu nie -wzruszyłem ramionami i ustawiłem sie do zdjęcia, które ruszyło na moje My Story.
-Gdzie oni są? Chciałam iść z Victorią na zakupy.
-Podobno w korku, troche poczekasz.
-Jeny-odłożyła narzedzie zbrodni i usiadła na sofie.
**
Usłyszałem jak ktoś otwiera drzwi, to prawdopodobnie oni. Nie chciało mi sie wstawać, więc siedziałem na kanapie i obserwowałem jak Karol wchodzi do kuchni i sięga po jakiś sok nalewając go sobie do szklanki.
-Hej- poczułem jak dziewczyna dotyka moich ramiom i całuje mnie w skroń.
-Jak tam ci sie czekało? -zapytała odkładając kurtkę na wieszak.-A jak tam film? - odwróciłem się w jej stronę oglądając jak ściąga buty i zakłada miękkie kapcie w formie pantofli.
-Był wspaniały, ale więcej nie idę z nim, bo mi chrupał popcornem nad uchem - zaczęła gestykulować rękami a ja się uśmiechnąłem.
-A ty odpowiesz mi na pytanie? - usiadła na narzędziu zbrodni mojej siostry i zaczęła masować sobie szyję.
-Strasznie mnie boli, kto da mi karnet do spa? -rozejrzała sie po pomieszczeniu .-Wolę cię sam wymasować- odchrząknąłem.
-Ty nie umiesz, wolałabym kogoś, kto wie co robi- powiedziała i wzięła nowa szklankę nalewając sobie tego samego soku co wcześniej Karol.
-Pójdę na kurs.
-Nadal się nie zgodzę, uszkodzisz mi kręgosłup czy coś- wzruszyła ramionami i upiła łyk pomarańczowego płynu.
-Chcesz? Bo tak patrzysz jakbyś nie pił przez kilka dni.-Nie, dziękuję.
-Co robiliście jak nas nie było?
-Zrobiliśmy...wojnę.
-Wojnę? Jak?
-Nobo ją ukułem palcem i sie chyba wkurzyła, podniosła hoker i chciała mnie przestraszyć.
-I to nazywasz wojną?
-Tak, ona chciała mnie zabić.
-Jesteś durny, dorośnij.
-Jestem od ciebie starszy bardziej...dojrzały.
-Wmawiaj sobie- opuściła salon wychodząc do ogrodu.