Rozdział 12

9K 298 4
                                    

Rose POV

- Jak się czujesz? - spytał Luke.

- Pytasz się o to już trzeci raz w ciągu godziny - powiedziałam ze zrezygnowaniem, ale gdy zauważyłam, że blondyn dalej oczekuje odpowiedzi westchnęłam - dobrze.

Za chwilę wychodzę ze szpitala, tylko czekam jeszcze na lekarza z Luke'iem na wypis. Mam tylko osłabiony organizm, więc ordynator dał mi tydzień wolnego. W końcu będę mogła na spokojnie porozmawiać z Hemmo i zająć się Dylan'em.

- Przepraszam Rose, że to tyle trwało, ale miałem nagły wypadek - powiedział dr. West, który jest moim, Tom'a i Matt'a opiekunem.

- Nic się nie stało doktorze. Mogę już iść?

- Tak, tylko podpisz tutaj - wskazał na kartkę - a tu masz receptę na leki uzupełniające witaminy.

Szybko podpisałam dokument, złapałam Luke'a za rękę i żegnając się z lekarzem wyszliśmy z sali.

- Na pewno dobrze się czujesz? - spytał nie pewnie blondyn.

- Luke! - warknęłam i ścisnęłam mocno jego dłoń, ale on nawet tego nie poczuł - jak jeszcze raz się oto spytasz to przysięgam, że ci zajebie.

- Oj nie gniewaj się kochanie - zaśmiał się chłopak i odwrócił mnie w swoją stronę, po czym złożył na moich wargach czuły pocałunek.

- Lukey?

- Tak?

- Z kim zostawiłeś Dylan'a?

- Z chłopakami.

- Czyś ty zwariował?! - krzyknęłam, po czym pociągnęłam go za sobą w stronę samochodu.

- Rose, uspokój się. Przecież nic mu się nie stanie.

- Przecież oni nigdy nie zajmowali się dzieckiem...

- Sam z nimi jest - zaśmiał się chłopak, widząc moją panikę.

- Nie mogłeś tak od razu? Jedź już.

Po tych słowach Hemmo pocałował mnie w policzek i ruszył w kierunku mojego mieszkania. Jechaliśmy może z 15 min, a gdy tylko Luke zaparkował samochód, wystrzeliłam z niego jak z procy. Szybko weszliśmy do klatki schodowej i nie czekając na windę ruszyłam schodami. 

- Zwolnij, bo zaraz zabijesz się na tych schodach! - krzyknął za mną Luke, ale się tym nie przejmowałam. 

Gdy w końcu znalazłam się przed drzwiami do swojego mieszkania, chwyciłam za klamkę i weszłam do środka, a to co zobaczyłam w salonie sprawiło, że na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech. Sam z Ashton'em leżeli przytuleni do siebie na kanapie, a Mike i Calum karmili Dylan'a, który był cały wymazany budyniem.

- Mama! - krzyknął chłopiec i poderwał się na równe nogi, po czym do mnie podbiegł, a ja wzięłam go na ręce.

- Hej maluchu, mamusia za tobą bardzo tęskniła - powiedziałam i mocno go do siebie przytuliłam.

- A my to co? - oburzyli się chłopcy, a ja cicho się zaśmiałam.

- Powinnam być na was wściekła, że rozpieszczacie mi dziecko.

- Oj nie przesadzaj. Jesteśmy jego ulubionymi wujkami, więc naszym zadaniem jest rozpieszczanie go.

Pokiwałam głową ze zrezygnowania i oddałam im synka. 

- Idę się położyć, bo zmęczona jestem.

Po tych słowach poszłam do swojego pokoju, po czym przebrałam się w piżamę i poszłam spać.

*****************************************************************************

Wiem, że rozdział nudnyyy i krótki, ale od następnego akcja zacznie się trochę rozkręcać :D

Stracona MiłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz