Rozdział 17

6.9K 264 3
                                    

Po tygodniu w końcu postanowiłam się z nim spotkać i powiadomić go o mojej decyzji. Niby powinnam już dano to zrobić, ale ciągle nachodziły mnie jakieś wątpliwości. Teraz jestem pewna, mam tylko nadzieję, że nie będę tego żałować.

xDashee: Możemy się dziś spotkać?

Nie byłam pewna czy Luke mi odpisze, dlatego nerwowo trzymałam komórkę w dłoni i wpatrywałam się w wyświetlacz. Gdy minęło jakieś 10 min i nie dostałam odpowiedzi stwierdziłam, że to nie ma sensu. Pewnie jest na mnie wkurzony i nie chce mnie widzieć. Nagle poczułam wibracje w dłoni. Szybo odblokowałam telefon i uważnie przeczytałam treść wiadomości.

Penguin96: Jasne :D Gdzie i kiedy? Dostosuje się. 

xDashee: W kawiarence koło mojej uczelni o 16 pasuje?

Penguin96: Może być :*

Widząc tego buziaczka lekko się zarumieniłam.

- Za 20 min zaczynasz wykłady! - krzyknęła Sam wpadając do mojego pokoju z Dylan'em na rękach. 

- Już wychodzę - powiedziałam i chciałam ją minąć, ale w ostatniej chwili złapała mnie za ramię.

- Coś ty taka zarumieniona? - spytała i spojrzała na mnie podejrzliwie.

- Pogadamy później - zaśmiałam się i szybko wyszłam z mieszkania.

Luke POV

Gdy dostałem na kik'u wiadomość od Rose myślałem, że wybuchnę ze szczęścia. Moja Rose chce się spotkać. Szybko wybiegłem ze swojego pokoju i wparowałem do salonu, gdzie moi przyjaciele grali na konsoli. 

- Co wyście mu podali? - spytał nagle Hood, gdy tylko przed nim stanąłem.

- O co ci chodzi? - warknąłem.

- O to, że nigdy nie widziałem cię na nogach o 12 rano.

- I tryskasz energią - dodał Mike.

- To dlatego, że Rose chce się ze mną spotkać - powiedziałem z bananem na twarzy - musicie mi załatwić czarne orchidee. 

- Po co ci? - spytał zdziwiony Clifford. 

- Dla Rose, a po co?! - warknąłem zirytowany.

- Pomogę ci - zaoferował Ashton, więc posłałem mu wdzięczny uśmiech, po czym wróciłem do swojego pokoju.

Szybko naszykowałem sobie świeże ubranie i poszedłem z nimi do łazienki, by się odświeżyć. 

- Kurwa Luke! Siedzisz już w tym kiblu 1,5 godziny - usłyszałem krzyk Mike'a.

- Już wychodzę!

Wyszedłem z wanny, ubrałem się i zacząłem układać swoje włosy. Po 10 minutach wszystko było idealnie.

- Gdzie Ash? - spytałem wchodząc do salonu.

- Pojechał po te twoje patyki - zaśmiał się Hood, a ja zmroziłem go wzrokiem - oj nie denerwuj się, tylko z nami zagraj.

Wziąłem od niego pada i zatraciłem się w graniu.

***

Do 15.30 siedziałem nerwowo na kanapie i grałem z chłopakami na konsoli.

- Dobra, ja się zbieram - powiedziałem, po czym wstałem i zacząłem się zbierać.

- Nie zapomniałeś o czymś? - spytał Ashton trzymając w ręce kwiaty, kiedy stałem przy drzwiach wyjściowych.

- Dzięki stary, ratujesz mi dupę.

Szybko wziąłem od niego te patyki i wyszedłem z domu. Po około 20 minutach byłem już na miejscu. Odetchnąłem głęboko i wszedłem do środka, gdzie przy jednym ze stolików siedziała Rose.

- Cześć - powiedziałem, po czym podałem jej kwiaty.

- Hej. Jezu jakie piękne - pisnęła zafascynowana.

Zawsze miała słabość do czarnych orchidei.

- Chciałaś porozmawiać - powiedziałem, gdy już usiedliśmy.

- Tak. Podjęłam już decyzję i... - zaczęła - pojedziemy z tobą.

- Co?! - spytałem zszokowany, a już po chwili brunetka znajdowała się w moich objęciach - Nawet nie wiesz jak się ciesze!

- Ja też - zaśmiała się i złożyła delikatny pocałunek na moich wargach.

- Kocham cię - szepnąłem i poczułem jak dziewczyna lekko się spina.

- Ja...

- Wiem, potrzebujesz czasu - powiedziałem smutno, a ona nie pewnie skinęła głową - spokojnie, poczekam tyle ile będzie trzeba. Tym razem nie pozwolę ci odejść...

*********************************************************************

Macie tu drugi rozdział, mam nadzieję że się podoba :D

Stracona MiłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz