21.Kontakt

20 0 0
                                    


  Obudził mnie dźwięk komórki. Machinalnie odebrałam i odezwałam się zaspanym głosem:
– Halo?
– Karolina?- ten głos rozpoznałabym wszędzie. Momentalnie się rozbudziłam- Jacek? To ty? Gdzie jesteś?
– Spokojnie, wszystko w porządku. Przepraszam, że wcześniej się nie
odezwałem, ale naprawdę nie miałem jak.- w tej chwili zapomniałam o
wszystkich nerwach i stresie jaki przez niego przeżyłam. Liczyło się tylko to,że się do mnie odezwał.- Posłuchaj, kochasz mnie?
– Oczywiście- odrzekłam takim tonem zastanawiając się po co o to pyta. Z
telefonu usłyszałam głębokie westchnienie. Ulgi?
– A więc chcesz być nadal ze mną?- spytał ponownie, a ja byłam coraz bardziej zdezorientowana.
– A co ci chodzi? Gdzie ty jesteś?- powtórzyłam
– Powiedz, chcesz być ze mną?
– Tak. Czemu o to teraz pytasz?
– Czy ktoś się z tobą kontaktował i pytał o mnie?
– Nie.- zaprzeczyłam nie wiedzą wcale o co mu chodzi.
– Karolina, zrób w takim razie to o co proszę. Idź do mojego mieszkania i spakuj wszystkie moje rzeczy. Zrób to tak, żeby nikt się tego nie domyślił.
Najważniejsze, żebyś przyniosła dokumenty z szuflady z mojej sypialni. Gdy ci się to uda odezwę się do ciebie. Tylko bądź ostrożna. I nie mów nikomu, że się z tobą skontaktowałem.
– Jacek, o czym ty mówisz? Dlaczego nie chcesz wrócić?
– Zaufaj mi. Odezwę się do ciebie za dwa dni. Dasz radę do tego czasu załatwić wszystko?- potwierdziłam- tylko pamiętaj, żeby nikomu o tym nie wspominać. To bardzo ważne. Muszę kończyć. Kocham cię- i rozłączył się, a ja nawet nie miałam możliwości wtrącić czegokolwiek. O co mu chodziło?
Mimo wszystko postanowiłam zrobić to o co mnie prosił, bo tylko tak mogłam się z nim ponownie skontaktować i zażądać wyjaśnień. Choć byłam nadmiernie ożywiona postanowiłam zachować sekret. Podejrzewałam, że mógł wpaść w jakieś tarapaty zadając się z tamtym kryminalistą – Tomkiem. Ale miałam nadzieję, że jakoś uda mi
się dowiedzieć wszystkiego gdy znów go zobaczę. Spojrzałam na zegarek- była już dziewiąta, a więc spałam zaledwie cztery godziny. Zmęczenie jednak gdzieś zniknęło. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się. Gdy tylko wyszłam z łazienki naskoczyła na mnie Kryśka:
– Karolina, kiedy przyjechałaś?
– Jejku, dopiero rano. Coś ty taka zdenerwowana?
– Żartujesz? Gdzieś ty była całą piątkową noc i sobotę?!- prawie krzyczała, ale zaraz złapała mnie za ręce i wpuściła do swojego pokoju zamykając starannie drzwi
– Przecież mówiłam, że jadę do Marleny- wyjaśniłam wyrywając się jej. Pijana, czy co?
– Tak, to dziwne zważywszy na to, że zadzwoniła do mnie dzisiaj rano z
pytaniem czy przyjedziesz w ten weekend na urodziny waszej mamy.-
spojrzała na mnie oskarżycielsko.- Więc gdzie byłaś?
– To co przesłuchanie?- odbiłam pałeczkę- zrobiłam sobie wycieczkę. Muszę ci się ze wszystkiego spowiadać?
– Żartujesz sobie? Umierałam ze strachu o ciebie, a ty wyłączyłaś komórkę faktycznie, wyłączyłam ją na trochę z powodu braku baterii.- to gdzie w końcu byłaś, co?- powtórzyła pytanie, a ja niechętnie wyznałam jej cel mojej podróży.- Zwariowałaś? Co chciałaś tym osiągnąć?!
– Jezu nie wiem. Nie drzyj się tak na mnie jakbym miała pięć lat. Musiałam
poznać prawdę.
– I dlatego wybrałaś się sama w nocy do nieznanego miasta?! Czy ten chłopak aż tak cię omamił?
– Nie mów tak o nim! Jacek mnie kocha.- zakończyłam twardo pewna swego. Nie mogłam jej powiedzieć przecież, że się ze mną kontaktował.
– Tak, to dlaczego wyjechał bez słowa, co? Dziewczyno, przejrzyj wreszcie na oczy! To był zwykły podrywacz! Dostał czego chciał i cię zostawił...Przykro mi, ale taka jest prawda. Zawsze byłaś rozsądna i musisz się z tym pogodzić.-zakończyła zatrzymując spojrzenie na mojej twarzy i wyszła. A ja wybuchnęłam płaczem.
Otrząsnęłam się dopiero po południu. Było mi strasznie niedobrze od
wypowiedzianych przez Kryśkę słów. W brzuchu aż skręcało mnie z głodu, ale nie chciałam wychodzić z pokoju. Nie teraz. Mimo to wiedziałam, że muszę się jakoś ogarnąć, żeby wypełnić polecenie Jacka. Niedzielne popołudnie było do tego najlepszym zadaniem. Dlatego wzięłam większą torbę (na wypadek gdybym u Jacka nic nie znalazła) i wyszłam z mieszkania otoczona przez uważne spojrzenie Kryśki. Myśli, że będę się jej tłumaczyć gdzie wychodzę? Niedoczekanie.
Pod adres mieszkania mojego chłopaka dotarłam przed drugą. Było jeszcze jasno, a ja pomyślałam, że przecież nie będę się tłukłam ze wszystkimi rzeczami Jacka po ciemku autobusem. Tak jak mi kazał wstukałam szyfr. Swoją drogą zastanawiałam się czemu nie podał mi go wcześniej. Ja dałam mu przecież klucze od swojego mieszkania- mimo że dzieliłam je z dwiema koleżankami. Przekroczyłam próg i zapaliłam światło. Czułam się nieswojo w mieszkaniu, w którym spędziłam z Jackiem tyle przyjemnych chwil. Szybko skierowałam się do sypialni i zajrzałam do
szuflady komody. Odetchnęłam z ulgą. Były tam jakieś papiery. W pośpiechu włożyłam je do torby przezwyciężając ciekawość zajrzenia do nich. Przecież mam jeszcze na to dość czasu później, zdecydowałam. Właśnie otworzyłam szafkę z ubraniami, gdy usłyszałam jakiś hałas. Momentalnie skamieniałam. Jacek. Wrócił!
Wyszłam z sypialni do holu. Ale w mieszkaniu nie było Jacka. Zamiast niego
ujrzałam jakąś inną męską postać. Schowałam się z powrotem mając nadzieję, że facet mnie nie widział. Przeliczyłam się. Uciekając stworzyłam niepotrzebny szmer.
– Kto tu jest?- zapytał głębokim głosem. Nie odzywałam się. Boże, co mam
teraz zrobić? Kto to mógł być? Włamywacz? Złodziej? Nagle poczułam jak jak jakaś stalowa macka obejmuje mnie w pół i przyciąga do siebie. W panice krzyknęłam- Kim do diabła jesteś?!- zwrócił się do mnie tamten ktoś, a ja odwrócona do niego tyłem, ze skrępowanymi rękami milczałam z bólu.
– Puść mnie- zdołałam wyszeptać. Spełnił polecenie i wtedy ujrzałam jego
twarz. Był to na oko przystojny brunet przed trzydziestką z bardzo szerokimi barami. Musiał nieźle pakować.
– Więc? Powiesz mi jak się nazywasz i jak się tu dostałaś? Nie widziałem
śladów włamania.
– Może dlatego, że się nie włamałam?- odrzekłam z sarkazmem. Naprawdę nie wiem czemu ostatnio stałam się taka niegrzeczna, ale nie obchodziło mnie to. Przez tego brutala bolała mnie ręka.
– Znałaś szyfr? Co tu robisz?- powtórzył pytanie i rozbawiła mnie jego
wściekłość. Byłam na skraju załamania przez tę sytuację i nagle ta cała
groteska zaczęła mnie bawić.- Mów!- tracił cierpliwość.
– Mogłabym cię zapytać o to samo.- odrzekłam tylko delektując się jego złością. Ale on złapał mnie za ramiona z tłumioną wściekłością i zaczął coś krzyczeć, ale ja go nie słyszałam. Ugięły się pode mną kolana i całodzienna głodówka dała o sobie znać. Zemdlałam.
Ocknęłam się chwilę potem, już na sofie w salonie. Obok mnie klęczał nieznajomy facet ze szklanką wody. Gdy zobaczył, że otworzyłam oczy podał mi ją. Przyjęłam ją bez słowa.
– Przepraszam, że zachowałem się dość brutalnie- No co ty nie powiesz?,
pomyślałam- Czy czuje się pani już lepiej?- skinęłam głową- W takim razie
możemy porozmawiać?
– Tak. Już wszystko dobrze- podniosłam się do pozycji siedzącej. On wstał z klęczek i teraz stał tak nade mną.
– W takim razie powie mi pani jak się tu dostała? Znała pani szyfr?
– Tak.
– A po co pani tu przyszła?- chciałam machinalnie odpowiedzieć, ale zdałam
sobie sprawę z niezwykłości tej sytuacji. Jestem w mieszkaniu mojego
zaginionego chłopaka po to by po kryjomu wziąć jego rzeczy z nieznanym mi facetem, który wypytuje mnie o wszystko jakby miał do tego prawo.
Dodatkowo przecież nie mogłam mu zdradzić celu wizyty.
– Przepraszam, ale nie muszę się panu tłumaczyć. Muszę już iść- wstałam, ale on natychmiast sprowadził mnie do pozycji siedzącej.
– Nigdzie nie pójdziesz. Widziałem torbę. Po co pakowałaś te rzeczy?- wskazał na stojącą obok nas torbę. Kurcze, zauważył ją.
– Niech mnie pan puści. Nie ma pan prawa. Nic panu nie powiem. To rzeczy
mojego chłopaka, Jacka i mam prawo zrobić z nimi to co chce. Słyszał pan?!- krzyknęłam
– Skąd znasz Jacka?- zapytał, a ja poczułam, że mam go powyżej dziurek w nosie.
– Jeśli zaraz mnie pan nie puści zawołam policję i zmieni pan gatkę.- W
odpowiedzi uśmiechnął się cynicznie.
– Nie musi pani. Ja jestem z policji.
Z wrażenia zaniemówiłam. Ale nie byłam naiwną idiotką.
– Nie wierzę panu. Proszę pokazać odznakę.- wciągnął głośno powietrze i
wykonał polecenie. Przypatrywałam się blaszce tępym wzrokiem, bo szczerze mówiąc i tak nie wiedziałam czy jest prawdziwa czy nie. On chyba domyślił się tego, bo roześmiał się i ją schował.
– Przypatrzyłaś się już? To może teraz porozmawiamy.- nie wiedziałam co o tym myśleć. Zaufać mu? Ale przecież Jacek nie kazał mi nikomu nic mówić. A jeśli grozi mu niebezpieczeństwo?
– Dobrze. Szukacie Jacka?- spytałam głupio, a on skinął głową.
– Ja tu zadaje pytania. Tak więc po co tu pani przyszła?
– Ja...szukałam Jacka. Od dwóch tygodni nie daje znaku życia. Miałam nadzieję znaleźć coś w tych dokumentach- ręką wskazałam na ową torbę.
– Więc dobrze znała pani Jacka? Kiedy ostatni raz go pani widziała?
– To było w poprzedni poniedziałek.
– I wtedy straciła pani z nim kontakt?
– Tak, To znaczy nie. Dzwonił do mnie jeszcze w środę rano, że jego powrót się trochę opóźni. Ale obiecał wrócić do soboty- pomyślałam o naszym niedoszłym ślubie i zrobiło mi się smutno. Szybko odegnałam to wspomnienie.
– Potem się z panią nie kontaktował?- pokręciłam głową- a pani nie próbowała się z nim skontaktować?
– Oczywiście, że tak. Ale nie odbierał komórki
– Jakie właściwie łączyły was relacje? Mówiła pani wcześniej, że Jacek jest jej chłopakiem.
– Tak, byliśmy ze sobą- przytaknęłam, a on zadał mi jeszcze kilka innych pytań. Byłam śmiertelnie zmęczona i przybita niepowodzeniem. Facet zabrał
dokumenty z torby i kazał mi iść. Nie wiedziałam czy jutro też próbować czy nie. Na zakończenie spytałam:
– Czy macie już jakieś poszlaki? Wiecie gdzie on może być?
– Na razie nic nie mogę powiedzieć. Ale być może jeszcze się z panią
skontaktuje.- pożegnałam się i wróciłam z powrotem do mieszkania. Będąc już w autobusie zastanawiałam się jak skontaktować się z Jackiem. On dzwonił do mnie z zastrzeżonego numeru; poprzedni wcale się nie odzywał. Nie wiedziałam co robić. Instynktownie wyczuwałam, że Jacek może mieć kłopoty przez tego Tomka. Jacek, w coś ty się wplątał?!
Jacek skontaktował się ze mną ponownie następnego dnia, tak jak obiecał. Od razu zapytał czy udało mi się spakować jego rzeczy. Musiałam mu powiedzieć, że niestety nie powiodło mi się i dodatkowo poinformować o mojej rozmowie z policjantem w jego mieszkaniu.
– O Boże, jak on wyglądał?- Jacek zareagował bardzo emocjonalnie. Opisałam mu poznanego policjanta.
– Więc już wiedzą...trudno. Nie możesz tam wrócić. Dom jest pewnie pilnowany.
– Jacek o co chodzi? Chowasz się przed policją? Zrobiłeś coś złego? Powiedz mi wszystko, proszę.- mój głos lekko się urwał. Nie mogłam powstrzymać się od płaczu.
– Karola, nie płacz proszę. Niedługo wszystko będzie w porządku. Nie martw się i nadal nic im nie mów gdyby się o cokolwiek pytali. Oni są przeciwko mnie. Jestem z ciebie bardzo dumny. Muszę w takim razie zmienić plany.-przerwał na chwilę- pomożesz mi?- wytłumaczył mi co mam zrobić.
– Oczywiście, że tak. Przecież cię kocham. Tylko powiedz mi o co w tym
wszystkim chodzi. Tamten policjant mówi, że cię szuka, ale moje wczorajsze przesłuchanie miało raczej na celu udowodnienie przez ciebie jakiegoś przestępstwa niż odnalezienie cię. Nie jestem głupia. Jacek, w coś ty się wpakował?
– Nie mogę ci teraz tego wyjaśnić przez telefon.
– W takim razie spotkajmy się. Proszę, obiecuje że wszystko zrozumiem tylko mi wytłumacz. Ufam ci i nie wierzę, że zrobiłeś coś złego. Tylko wróć...- urwałam ponownie, bo zbliżał się spazm płaczu
– Kochanie, teraz nie mogę. Ale będę z tobą w kontakcie. Kocham cię. Nie
zapomnij o tym.- i rozłączył się znowu nic nie wyjaśniając.
Nie poszłam na wykłady. Nie obchodziła mnie zbliżająca się sesja. Teraz wydawało mi się to takie nieważnie. W pracy tez nie czułam się najlepiej. Manewrowałam przy stolikach niczym robot i nie odzywałam się do nikogo. Przerwę też spędziłam sama. Nie obchodziło mnie co myślą Magda z Joasią. Miałam dość tej litości. Na dodatek nurtowały mnie słowa Jacka: ,,oni są przeciwko mnie" Kim byli Oni? Czemu uważał policję za wrogów? Oskarżono go o coś niesłusznie? Domysły tylko potęgowały
moje rozstrojenie. Wychodząc z przerwy znów zakręciło mi się w głowie.
– Jezu, Karola co się dzieje?!- w ostatniej chwili przed upadkiem ochroniła mnie Aśka- Wszystko w porządku? Usiądź na chwilę.- poprowadziła mnie do stolika.
– Dziękuje- wyszeptałam tylko- zawroty były naprawdę silne.
– Karolciu, ja z Magdą widzimy co się z tobą dzieje. Musisz się wziąć w garść rozumiesz? Schudłaś w ciągu tak krótkiego czasu przynajmniej z 5 kg. Jadłaś coś dzisiaj?- spytała a ja zaprzeczyłam.- Chcesz się wykończyć? Boże co ja mam z tobą zrobić? Zaraz przyniosę ci moje kanapki. Musisz coś zjeść. Idź do magazynu zanim Marcin cię zobaczy.- Posłusznie spełniłam jej polecenie.
Głodówka nie była dobrym pomysłem. Ale to nie moja wina, że zamiast
żołądka czułam w brzuchu supeł. Przełknęłam trochę i podziękowałam Asi.
Znowu łzy stanęły mi w oczach. Przytuliła mnie.
– Nie płacz, już dobrze. Tylko proszę cię dbaj o siebie. Spotkajmy się razem znowu i pójdźmy się zabawić. Gdy będziesz tylko rozpamiętywać tamte chwile całkowicie się poddasz. No, choć już musimy wracać.
Zgodnie z radą Joasi następnego dnia poszłam na wykłady. Jednak to nie był najlepszy pomysł. Ciągle błądziłam gdzieś myślami i czułam się źle. W kółko wpatrywałam się w wyświetlacz czekając na telefon od Jacka. W przerwie złapał mnie Czarek.
– Hej , coś nie wyraźnie dziś wyglądasz. Jakieś kłopoty?- uśmiechnęłam się
blado
– Nic z czym nie mogłabym sobie poradzić. A jak tam twój egzamin?- spytałam,
– Ja właśnie w tej sprawie. Chciałem ci podziękować i w ramach rekompensaty zaprosić na kawę. Co ty na to?- chciałam się zgodzić, bo był fajnym facetem, ale nie miałam na to ochoty.
– Przykro mi, naprawdę nie mam teraz czasu. Może kiedy indziej?- wymigałam się
– Spoko. W takim razie nadal będę ci wisiał kawę. Jeszcze raz dzięki.
Po skończonych zajęciach wyszłam z uczelni. Wtedy podszedł do mnie jakiś starszy mężczyzna:
– Karolina Makuszyńska?- potwierdziłam- Jestem z policji, Włodzimierz
Kowalski i prowadzę śledztwo w sprawie zaginięcia Jacka Bończaka. Możemy porozmawiać?
– Tak, ale krótko. Potem muszę iść do pracy.
– W takim razie może po pracy? O której pani kończy?
– O ósmej. Pracuję w ,,U Martiego"
– Dobrze w takim razie spotkamy się pod knajpą.
Po pracy czekał na mnie policjant. Poprosił, żebym wsiadła do auta i zauważyłam drugą postać siedzącą na przednim siedzeniu. Od razu go poznałam.
– Miała pani wczoraj przyjemność poznać mojego kolegę Łukasz Kowalskiego?- skinęłam głową, choć ja nie nazwałabym tego przyjemnością.
– Tak, ale wczoraj mi się nie przedstawił.
– No cóż, w takim razie naprawiam to uchybienie. Możemy jechać?
W mieszkaniu Jacka policjanci pytali mnie o wszystko co miało związek z nim związek: kiedy się poznaliśmy, co nas łączyło...Ale mnie zaprzątało głowę co innego. Pamiętałam skądś tego starszego gościa. W końcu sobie przypomniałam:
– Pan odwiedził kiedyś Jacka- oznajmiłam przerywając mu pytanie. Gwoli
wyjaśnienia dodałam- Kilka miesięcy temu. Odwiedził go pan w mieszkaniu.
– Tak, możliwe- przytaknął niepewnie. I wtedy skojarzyłam coś jeszcze. Gardo, tak zwróciła się do niego ta dziewczyna Natasza. I to pod tą ksywką skryła się osoba korespondująca często z moim chłopakiem telefonicznie.
– Był pan wtedy z Nataszą.
– Ona wie o Nataszy?- wtrącił się Brutal alias Łukasz. Jego ojciec, jak zdążyłam się dowiedzieć, pokręcił głową.
– Czego o niej nie wiem?
– To nie ma związku ze sprawą...-zaczął starzy Kowalski, ale młodszy mu
przerwał:
– Ależ ma. Ta kobieta została zamordowana. I Jacek jest podejrzany o
morderstwo.- gwałtownie wciągnęłam powietrze.
– Łukasz!- krzyknął do niego ojciec, ale ten dalej ciągnął:
– To prawda, może teraz ona się trochę otrząśnie.- zwrócił się do mnie- Myślisz, że wierze w całą tą bajeczkę o tych dokumentach? To on kazał ci je wziąć, tak? Kontaktujesz się z nim? Odpowiadaj!- wrzasnął na mnie, aż jego ojciec kazał mu się uspokoić. Ja dalej milczałam. Nie wierzyłam w to co powiedział tamten Łukasz. Jacek nikogo nie mógłby zabić. Zrobił to ktoś inny. A ja chyba wiedziałam kto.
– Bardzo panią przepraszam za mojego syna- zwrócił się do mnie starszy
policjant- Czasami jest zbyt nerwowy. Ale jeśli pani coś wie proszę nam
powiedzieć. To pomoże nam w śledztwie.
– Naprawdę myślicie, że on to zrobił? Przecież pan był jego przyjacielem!- na moje stwierdzenie Łukasz się zaśmiał. Och, jak bardzo go nienawidziłam.
– Taa, jasne. Z czego tak wnioskujesz?- spytał mnie młodszy Kowalski. Nie
odpowiedziałam na to pytanie, ale dodałam:
– Jeśli myślicie, że to Jacek zrobił ja mogę was zapewnić, że jest odwrotnie. On nie mógłby nikogo zabić. To jakaś pomyłka.
– Dziecinko- zwrócił się do mnie jeszcze raz Łukasz, co wprawiło mnie w złość. Jakim prawem traktował mnie tak protekcjonalnie?!- myślę, że jeszcze wielu rzeczy nie wiesz o swoim kochasiu. Od początku wiedziałem, że będą z nim problemy- zwrócił się z tym ostatnim zdaniem do ojca.
– Proszę mnie posłuchać. Ja wiem, że ostatnio Jacek wpadł w podejrzane
towarzystwo, ale to wszystko przez tego jego kolegę.- zdecydowałam się
wyznać. To ich zainteresowało.
– Jakiego kolegę?- spytał starszy funkcjonariusz
– Tomka Kownackiego- gdy wypowiedziałam to nazwisko obaj spojrzeli na
siebie.- Znają go panowie? To przestępca, prawda?
– Moja droga- zwrócił się do mnie Włodzimierz Kowalski- gdzie usłyszałaś to nazwisko?
– Nieważne. Ale mam rację, prawda? Wiem, że siedział w więzieniu, ale ostatnio spotkał się z taką dziewczyną więc na pewno już wyszedł albo uciekł. I to on wciągnął we wszystko Jacka. Wiem, że wcześniej mu grożono i jestem pewna, że on...
– Pani Karolino, będę z panią szczery. Ale musi mi pani obiecać dyskrecję,
dobrze?- skinęłam głową.- Prawdę mówiąc Jacek jest oskarżony o poważne
przestępstwo. Zamordowano pewną dziewczynę, Nataszę. Poszlaki na miejscu przestępstwa wskazują na Jacka. Do tego jeszcze on ucieka. Sama pani widzi jak to wygląda. Dlatego Jacek musi jak najszybciej się odnaleźć. Wiem, że chce pani mu pomóc, ja także. Ale nie zrobię tego bez pani pomocy. Więc jak? Powie nam pani co wie?
– Tak- powiedziałam walcząc ze łzami. Czułam się taka pusta i odrętwiała jak nigdy przedtem. Przez chwilę wydawało mi się nawet, że to nie ja jestem tą kupą nieszczęścia siedzącą obok siwowłosego policjanta. Że to wszystko jest ponad mną, że mnie nie dotyczy. Ale nie mogłam okłamywać samej siebie.
– Więc wyzna mi pani teraz całą prawdę? Jacek się z panią kontaktował?
– Tak- przyznałam, a w uszach dźwięczały mi jego słowa: ,,Nic im nie mów. Oni są przeciwko mnie"
– Kiedy to było?- spytał
– Wczoraj. Dzwonił do mnie.
– To nie był pierwszy raz, prawda? Dzwonił też wcześniej i prosił o spakowanie tych papierów. Zgadza się?
– Tak, to prawda.
– Proszę mi powiedzieć co jeszcze pani mówił? Powiedział gdzie jest lub podał numer kontaktu?
– Nie- płakałam już jawnie- Powiedział tylko, że musiał wyjechać i że ktoś jest przeciwko niemu. I że niedługo wszystko się wyjaśni.- I że mnie kocha,
pomyślałam.
– Dobrze, a mówił kiedy się z panią znowu skontaktuje?
– Tak, ale nie wspominał dokładnie kiedy. Panie naczelniku czy myśli pan, że
tamtą kobietę- nie mogło mi przejść przez gardło słowo zamordował- że to
zrobił Jacek?- dziwnie było używać tego imienia myśląc o Jacku.
– Szczerze mówiąc nie wiem. Dlatego jak najszybciej trzeba go odnaleźć. Zdaje sobie pani teraz sprawę z tego, że musi z nami współpracować? Ktoś z naszych będzie pani pilnował gdyby Jacek chciał jednak zobaczyć się z panią osobiście. No i najlepiej byłoby też gdybyśmy założyli podsłuch na pani komórkę. Ale dokładnie omówimy to jutro. Teraz powinna pani odpocząć.- otrząsnęłam się
– Jak to odpocząć? Przecież ja muszę wracać do mieszkania. Moje
współlokatorki na pewno się martwią.
– Przykro mi, ale na razie musi pani zostać tutaj do czasu aż nasza ekipa nie podłączy podsłuchu i wszystkiego nie zaplanuje. Ktoś przywiezie panią jutro z samego rana do mieszkania.- Nie widziałam, co na to odpowiedzieć.
Nie miałam ochoty na jakiekolwiek dyskusje z klanem Kowalskich. Potulnie
zgodziłam się więc na ich propozycje nocowania w mieszkaniu Jacka. Weszłam do jego sypialni i rzuciłam się na łóżko. Tępo wpatrywałam się w sufit, a w głowie kłębiła mi się masa myśli i informacji, których dowiedziałam się przed paroma minutami.. Przecież to nie mogła być prawda. Jacek nikogo nie mógł skrzywdzić. Jak oni w ogóle mogą go o to podejrzewać? To jest jakiś kryminalista. I w dodatku
zupełnie zignorowali moją informację o Tomku Kownackim. Jestem pewna, że to wszystko jego sprawka. Pamiętam tamtych dwóch bandziorów, którzy go napadli. Może jeden z nich...Tak! No jasne! Nawet zwrócił się do swego kolegi Tom, czyli Tomek. Więc on jednak wyszedł już z więzienia. Tylko czego mógł chcieć od mojego Jacka? Czy byłby w stanie wciągnąć go w jakieś bagno? Och, tyle pytań a znikąd odpowiedzi. Muszę wypytać się policjantów o szczegóły, pomyślałam. Ale na pewno nie uwierzę, że Jacek byłby w stanie kogoś skrzywdzić a nawet zabić.
Patrząc na to z perspektywy czasu wiem, że okazałam się żałosną idiotką. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko to, że byłam tak bardzo tym wszystkim przytępiona, że nie zastawiały mnie drobne szczegóły w całym tym galimatiasie. Może zastanowiłoby mnie wcześniej dlaczego policjanci ulokowali mnie w mieszkaniu Jacka. Może nie zgodziłabym się na podsłuch (bo teraz już wiem, że mogłam odmówić) i może zastanowiłabym się nad tym skąd Łukasz Kowalski znał szyfr kodu do mieszkania Jacka, skoro jak twierdził, był zwykłym policjantem. I być może wcześniej domyśliłabym się prawdy.  

Niebezpieczna Miłość.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz