Od tamtej pory wszystko zaczęło układać się coraz lepiej. Radziłam sobie nie najgorzej. Zastanawiałam się jak poinformować wszystkich, że jestem w ciąży a Jacek to kryminalista. Mimo wszystkiego co przeszłam wierzyłam, że moje życie się jakoś ułoży. Dlatego gdy tamtego dnia straciłam dziecko cały mój świat legł w gruzy jeszcze raz. To nie było coś czego się spodziewałam; nawet nie czułam się źle ani nie bolał mnie brzuch. Po prostu szykując się na wykłady ujrzałam na spodniach krew.
Przeraziłam się tak bardzo i natychmiast pojechałam do lekarza. Niestety, nie udało się zapobiec poronieniu. Leżąc na szpitalnym łóżku odczuwałam szok. Nie byłam w stanie dopuścić do siebie tej wiadomości, przecież to nie możliwe. To nie mogło mi się zdarzyć. Los nie mógłby być aż tak okrutny. A jednak patrząc w zmartwione twarze pielęgniarek i lekarza, który-na pocieszenie- poinformował mnie, że mimo
poronienia nadal będę mogła mieć w przyszłości dzieci nie czułam nic. Żadnej złości, bezsilności, żalu. Po prostu czułam się pusta, wypalona. Jakby to wszystko nigdy się nie wydarzyło, jakby ten koszmarny rozdział w moim życiu się nie zdarzył.
Przypomniałam sobie siebie półtora roku temu, gdy jeszcze nie znałam żadnego Jacka, gdy moim jedynym celem było ukończenie studiów i kupno samochodu. Gdy z wewnętrznym przekonaniem mogłam powiedzieć o sobie, że jestem zadowolona z życia. Może nie szczęśliwa, ale właśnie zadowolona. A teraz leżę w szpitalu z przypiętą kroplówką sama i opuszczona, a ten lekarz ośmiela mi się powiedzieć, że fakt iż nadal mogę mieć dzieci jest pocieszający?! Być może cała groteska tej sytuacji
spowodowała, że nie byłam w stanie się odezwać od momentu przyjazdu do szpitala.
Czyli trzy dni temu.
Mój stan powoli stabilizował się. Krysia, Asia i Beata odwiedzały mnie codziennie, a ja czułam się tak źle, że nie mogłam wykrztusić z siebie słowa. Zwłaszcza gdy widziałam ich przerażone moim stanem twarze z niemym pytaniem: Dlaczego nam nie powiedziałaś? A ja po prostu nie mogłam niczego powiedzieć, bo wiedziałam, że jak to odrętwienie opadnie nie poradzę sobie z tym całym bólem i cierpieniem. Bo nie było niczego na czym mogłoby mi zależeć.
Sytuacja zmieniła się dopiero nazajutrz. Odwiedził mnie Łukasz, który tym razem nie był dla mnie łagodny i miły. Nie trzymał mnie cały czas za rękę zapewniając, że wkrótce wszystko się ułoży. O dziwo, czułam się tym rozczarowana.
– Witaj. Pewnie będziesz zła, ale powiadomiłem o wszystkim twoją rodzinę.
Chociaż, pewnie w tym stanie i tak nie zrobi ci to różnicy- obrzucił mnie
pogardliwym spojrzeniem- Spójrz na siebie. Ile jeszcze czasu zamierzasz tak tkwić i użalać się nad sobą?- zabolały mnie jego słowa. Przez ostatnie tygodnie tylko on wiedział o wszystkim przez co przeszłam i pozwolił mi się nie załamać. Traktowałam go jak przyjaciela, a on teraz mówi mi takie rzeczy? Mimo to nadal milczałam beznamiętnie wpatrując się w śnieg padający za oknem.- Dalej będziesz mnie ignorować? Świetnie, bo będę miał nareszcie okazję powiedzieć ci wszystko co o tobie myślę.- zaciekawiło mnie to stwierdzenie, ale nie dałam tego po sobie poznać. Gdy jednak przez dłuższą chwilę wciąż milczał prawie przełamałam się chcąc zapytać co chce o mnie powiedzieć. Na szczęście nie musiałam tego robić, bo odezwał się:- Okej, na początku rzeczywiście niespecjalnie cię lubiłem i, prawdę mówiąc, uważałem za naiwną panienkę, którą łatwo manipulować tak jak zrobił to Tomek. Widziałem je wiele razy: zawsze były przekonane, że przestępca je kocha i nigdy nie zostawi . Potem gdy okazywało się to kłamstwem załamywały się tak jak ty- to nie było miłe gdy ktoś porównuje cię do bezmyślnych kokotek, ale zasłużyłam sobie.- Ale wiesz, co? Mimo wszystko gdy poznałaś prawdę zacząłem darzyć cię szacunkiem. To dlatego nie wspomniałem CBŚ o twojej współpracy z Tomkiem. Żałowałem tego, że potraktowałem cię tak samo jak te wszystkie poprzednie. Jednak nie pomogłem ci tylko z poczucia winy.Naprawdę szczerze cię polubiłem i wiedziałem, że ty się nie poddasz, że staniesz na nogi. I prawie ci się to udało. Ale gdy tylko pojawiła się jakaś przeszkoda ty znowu się poddałaś- mimowolnie drgnęłam. Stratę dziecka uważa za drobną przeszkodę?!- Tak, poddałaś się. Pozwoliłaś, żeby Tomek wygrał, uciekłaś od rzeczywistości i nadal uciekasz. I wiesz co? Ja już nic więcej nie mogę zrobić. Nikt nie zmusi cię do tego żebyś wreszcie się odezwała. Tylko ty musisz znaleźć w sobie dość siły i stanąć do walki. Nikt nie powiedział, że to będzie łatwe. Ale tak to już jest i nie mamy na to wpływu. Życie to gra, w której przetrwa tylko najsilniejszy. Czy ty jesteś wystarczająco
silna?- pochylił się nade mną, ale ja nadal nie patrzyłam mu w twarz- Jesteś? Powiesz wreszcie coś?- spytał ponownie, a ja chciałam to zrobić, chciałam powiedzieć mu że jest podłym gnojkiem, że nic o mnie nie wie i mam go gdzieś. Nie chciałam dać mu tej satysfakcji, ale nie nadal nie mogłam wykrztusić z siebie słowa. Łukasz spojrzał na mnie z rozczarowaniem i rzekł:- No cóż przynajmniej próbowałem. Jeśli chcesz przez resztę życia użalać się nad sobą to twój wybór. Ale nie licz, że ja będę tkwił przy tobie jak kołek. Na razie.- pożegnał się i wyszedł. Przedtem jeszcze obejrzał się przez ramię i spojrzał na mnie smutno.
Gdy tylko wyszedł odetchnęłam z ulgą. No i dobrze, pomyślałam sobie, nie chcę go więcej widzieć. To mój wybór i jeśli chcę użalać się nad sobą to będę to robić, bo mam do tego prawo. Nie jestem tak nieczuła i brutalna jak on. Nagle poczułam wyrzuty sumienia. Nie miałam prawa tak mówić o Łukaszu. Też wiele przeszedł, a jednak nie poddał się. Dzielnie wspierał mnie przez cały ten czas, a ja mu nawet za to nie podziękowałam. Teraz też próbował mi pomóc. Tylko, że nie rozumiał, że ja nie
miałam już w sobie żadnej siły. Być może tak jak mówił przetrwają najsilniejsi. A ja byłam zdecydowanie zbyt słaba.
Po jakichś dwóch godzinach usłyszałam jakieś kroki. Pewnie to Krysia albo Beti, pomyślałam i wlepiłam wzrok w okno. Gdy jakaś postać weszła do mojego szpitalnego pokoju usłyszałam głos:
– O matko Karolina! Więc to prawda?- to był głos Marleny, a zaraz po nim
usłyszałam mamę:
– Córeczko, dlaczego nam nic nie powiedziałaś? Czemu zostałaś z tym sama?- zbliżyła się do mojego łóżka i przytuliła mnie. Wtedy poczułam, że cały ten gruby mur pod którym się schowałam znika. Rozpłakałam się szlochając w ramię matki.- Och, kochanie. Dlaczego? Dlaczego nic nam nie powiedziałaś?- rozpłakała się razem ze mną- Przecież wiedziałaś, że bym ci pomogła. Nigdy bym cię nie zostawiła. Jesteś moją córką.- raz po raz szeptała mi słowa pocieszenia aż w końcu po raz pierwszy od pięciu dni odezwałam się choć mój głos był odrobinę ochrypły.
– Wiem, przepraszam cię. Ja tak strasznie się bałam.
– Bałaś? Czego? Przecież nigdy byśmy cię nie opuścili- odezwała się moja
siostra
– Bałam się, że gdy ktokolwiek się o tym dowie nie będę mogła już udawać, że to tylko zły sen, że to się nie wydarzyło..
– Och, kochanie. Wiesz jak się poczułam gdy zadzwonił do mnie ten policjant?
– Co ci właściwie powiedział?- spytałam
– Właściwie to jak sądzę niewiele. Tylko tyle, że Jacek nie okazał się taki
kryształowy, a ty od kilku dni leżysz w szpitalu po stracie...
– Tak, byłam w ciąży. Nie martw się, nie musisz się obawiać tego słowa.
– Przepraszam. Jak się teraz czujesz?
– Fizycznie dobrze. Lekarz powiedział, że prawdopodobnie jutro w południe
wyjdę ze szpitala.
– Karolciu, może w takim razie pojechałabyś na trochę do domu i odpoczęła?
– Nie wiem. Teraz jest mi wszystko jedno- powiedziałam szczerze, ale widząc wyraz twarzy mojej mamy dodałam:- Przepraszam, nie chciałam cię urazić. Ja po prostu nie mam na to teraz głowy ani siły. Nie chcę żebyś przeze mnie płakała.
– Och, jak możesz mnie o to prosić? Jaka matka może beznamiętnie patrzeć na krzywdę swojego dziecka?- przytuliłam ją, a po chwili wahania stwierdziłam:
– Masz rację pojadę z tobą do domu. To powinno mi pomóc.- Mama podniosła na mnie zapłakane oczy i uśmiechnęła się do mnie z wdzięcznością, a ja miałam nadzieję, że jednak nie skłamałam.
TRZY MIESIĄCE PÓŹNIEJ
Trzymałam na kolanach małą Kasię i z uśmiechem na ustach wyśpiewywałam jakąś radosną piosenkę ku jej uciesze. Obok mnie Beti śmiała się wesoło krytykując moje zdolności wokalne, a Kryśka kręciła tylko głową. W końcu z kuchni przyszła Marlena i uwolniła mnie od tego słodkiego ciężaru:
– Chodź do mamusi kochanie. Daj odpocząć cioci- powiedziała zwracając się do prawdopodobnie niewiele rozumiejącej Kasi. Ale ta nie chciała zejść z moich kolan manifestując to niemiłym piskiem. Wszystkie roześmiałyśmy się- No wiesz, co? Chcesz żeby ciocia zamęczyła nas swoim śpiewem?- siostra spojrzała na mnie wymownie, a ja pokazałam jej język. Może i fałszowałam, ale Kasi się podobało. Mimo to znów się roześmiałam.
Gdy po kilku godzinach przyjechał mój szwagier zabierając swoją żonę i córkę byłam przyjemnie zmęczona. Lubiłam wizyty Marleny i mojej małej chrześnicy.
Zwłaszcza odkąd sama straciłam dziecko. Choć ta myśl wywołała smutek na mojej twarzy to jednak umiałam już sobie z nią poradzić. Nie czułam już tego nieustannego bólu w piersiach gdy ktokolwiek przypadkiem o tym napomknął. Albo o Jacku. Owszem, to była bolesna część mojego życia, ale najważniejsze, że należała już do przeszłości. A żeby odzyskać dawną kondycję psychiczną musiałam myśleć tylko o przyszłości.
W ciągu tych minionych trzech miesięcy wiele zmieniło się w moim życiu. Zacznę od tego, że Marcin z niezwykłą przyjemnością wywalił mnie z pracy. Ale nie byłam tym zbytnio zaskoczona: przez ostatni czas nie pracowałam najlepiej, stale się zwalniałam i myliłam w zamówieniach. Na szczęście udało mi się znaleźć inną w pewnej restauracji. Co prawda moim głównym zajęciem było zmywanie stosu brudnych naczyń i mycie podłóg, ale nie narzekałam. Przynajmniej miałam tam znacznie bliżej od uczelni, a miła właścicielka zgodziła się na dość elastyczne godziny pracy.
Poza tym zaliczyłam zaległą sesję i wróciłam pełną parą na studnia. Kończyłam właśnie czwarty rok i byłam szczęśliwa, że dzięki wsparciu najbliższej rodziny nie zaprzepaściłam swojej szansy na skończenie ich.
Naprawiłam też relacje z Beatą i Kryśką, które zaniedbałam i ignorowałam. Dzięki wszystkiemu temu przez co przeszłam czułam, że zbliżyłyśmy się do siebie jeszcze więcej; tym bardziej gdy wiedziałam, że nie porzuciły mnie nawet w przysłowiowej biedzie. Dalej miałam kontakt z Asią z którą pracowałam przecież przez trzy lata w knajpie, ale z Magdą nie utrzymywałam już znajomości. Nie wiem czy sprawił to Jacek czy też to nasza wina, ale nie umiałyśmy zachowywać się w swoim towarzystwie tak naturalnie jak dawniej. Niemal namacalnie czułam jak gęstniało powietrze gdy rozmawiałyśmy i jak musiałam zmusić się do grzecznościowej
konwersacji z nią. W końcu zgodnie uznałyśmy, żeby więcej się nie spotykać. I jak się potem okazało obie odetchnęłyśmy z ulgą.
Pogodziłam się również z Łukaszem. Beti żartowała z nas nieustannie za pomocą aluzji sugerując nasza pogłębiająca się zażyłość, ale ja tylko śmiałam się z tego. Na razie nie byłam gotowa na jakikolwiek nowy związek nawet jeśli to co insynuowała Beata było prawdą i Łukasz coś do mnie czuł. Na chwilę obecną wolałam jednak tego nie dostrzegać. Dobrze nam się gadało, zawsze umiał sprowadzić mnie do pionu i nie wstydził się mówić mi prawdy prosto w oczy. A ja doceniałam ostatnio szczerość.
Była to miła odmiana po tych wszystkich kłamstwach Jacka.
No właśnie, a co z nim? Prawdę mówiąc nie chciałam o nim myśleć ani analizować moich uczuć. Nadal sprawiało mi to ból i nie byłam jeszcze w stanie mówić o tym bez emocji. Dlatego to był nasz temat tabu. Kazałam obiecać Łukaszowi, że przy mnie nie będzie poruszał tematu rozwoju jego postępowania. Nie chciałam wiedzieć czy został już odnaleziony i aresztowany. Musiałam zapomnieć o przeszłości a więc i o nim. Łukasz zgodził się na to.
– Kara, choć zrobiłam zapiekankę. Tylko nie mów, że nie jesteś głodna. Doceń wysiłek marnej kucharki!- usłyszałam ze swojego pokoju Beti. No tak, dość wspominania. Najwyższy czas żeby przestać oglądać się wstecz.
– Już idę. Nie drzyj się tak- odpowiedziałam wchodząc do kuchni i patrząc na pobojowisko, które zostawiła nasza kuchareczka- Jak mogłaś zrobić taki syf?- spytałam kręcąc z dezaprobatą głową
– Po kolacji sprzątniemy- machnęła ręką Krysia- teraz chodźmy jeść
Tak zrobiłyśmy. Zapiekanka okazała się całkiem smaczna, choć odrobinę za słona. Nie wyznałam tego dumnej ze swego dzieła Beti, bo w złości mogłaby obiecać, że nigdy więcej nie dotknie żadnej patelni czy garnka. A lepsza za słona zapiekanka niż żadna
– No dobra to co z tym Łukaszem?- spytała z pełną buzią Beata. Miałam ochotę przewrócić oczami. Kiedy wreszcie przestanie mnie z nim swatać?
– A co ma być?- udałam, że nie wiem o co jej chodzi
– No przestań. Przecież spotykacie się już tyle czasu.
– Beti, my jesteśmy tylko przyjaciółmi. Nic więcej.
– Przestań, przecież to taki przystojny facet. I widzę jak na ciebie patrzy.
– Ty zawsze doszukujesz się nie wiadomo czego. Na razie nie mam ochoty na amory- odciekam się- a jak tamten twój z Sylwestra? Nadal jesteście razem?
– Nie pytaj jej- roześmiała się Krysia. -Wczoraj z nim zerwała
– Dlaczego?- zwróciłam się do Beti mimo przestrogi Kryśki
– Ach- machnęła lekceważąco ręką- to zwykły dupek. Wiesz, że nigdy nie miał dla mnie czasu? I w ogóle nie był w moim typie.
– Nakryła go jak obściskiwał się z jakąś panną- odezwała się Krysia, a w
odpowiedzi Beata pacnęła ją ścierką- Ała, no co? Przecież to prawda.
– Może i prawda, ale nie musisz być taką plotkarą- ofuknęła Krychę.
– Bo tylko tobie przysługuje ten tytuł?- spytałam ją
– Właśnie- roześmiałyśmy się wszystkie trzy.
Po kolacji najedzona i zmęczona położyłam się do łóżka. Myślałam o tym co
powiedziała Beti. A może naprawdę powinnam sobie kogoś znaleźć? Klin klinem, jak to mówią. Ale czy byłam na to gotowa? Prawdopodobnie nie, ale kontakt z jakimś miłym chłopakiem, wieczorne wyjście do kina czy na kręgle powinno dobrze na mnie wpłynąć. Może przestałabym czuć jakąś wewnętrzną pustkę w sercu po Jacku.
Wiedziałam, że w jakiś sposób zawsze pozostanie w mojej pamięci i sercu, bo był moją pierwszą miłością. Jak wiadomo takie zawsze coś znaczą i ciężko o nich zapomnieć. Tym bardziej, że pierwszy raz złamałam swoje serce w wieku 23 lat i ciężko to przeżyłam. Ale to już przeszłość, jak wciąż sobie powtarzałam. Teraz muszę patrzeć tylko przed siebie i nie cofać się wstecz.
CZYTASZ
Niebezpieczna Miłość.
Fiksi RemajaHistoria opowiada o studiującej, młodej dziewczynie, która na imię ma Karolina. Dziewczyna pracuje w barze jak co wieczór by móc utrzymać mieszkanie. Całe jej życie ulega zmianie gdy poznaje tajemniczego Jacka. Wszystko na początku idzie bardzo dobr...