3. Niespodzianka

294 13 0
                                    

  Z zaskoczenia nie mogłam wydusić z siebie słowa. Stałam więc jak ta głupia utwierdzając go w przekonaniu, że stoi przed nim osoba niepełna psychicznie. Po chwili opanowałam się na tyle, że odpowiedziałam na jego dość niemiłe słowa jawną zaczepką:
O Pan Włamywacz. Co robisz w tym magazynie?
Nie widać? Rozpakowuję towar.- i odwrócił się kontynuując pracę i ignorując mnie. Wkurzyłam się mimo iż obiecałam sobie, że jeśli jeszcze raz go kiedyś spotkam przeproszę i podziękuje za pomoc. Niestety, wszystkie moje dobre zamiary ulotniły się, gdy tylko usłyszałam słowo: wariatka. Odetchnęłam i już chciałam posłać go do diabła, ale zdałam sobie sprawę, że muszę skończyć ten raport. Co powiem Marcinowi? Dlatego postępując dojrzale- przynajmniej tak mi się wydawało- powiedziałam:
Skoro pan jest tym magazynierem, a ja muszę sporządzić raport z pańskiej dostawy to może po prostu powie mi pan szybko ile przywiózł towaru a ja sobie pójdę?
Dlaczego? Nawet lubię wariatki.- odparł poważnie, a ja poczułam wzbierającą we mnie falę złości. Co za kretyn!
Posłuchaj- znowu przeszłam na ,,ty"- próbuję zachowywać się profesjonalnie, ale jeśli twoja prostacka natura nie pozwala na to samo to nie mam zamiaru z tobą dyskutować.
Spoko, nie spinaj się tak. Tylko tak się z tobą przekomarzałem. Już mówię.- i podał mi wszystkie potrzebne informacje. Podziękowałam mu uprzejmie, bo nie chciałam zachować się niegrzecznie i skierowałam do wyjścia. W drodze zatrzymał mnie jego głos:
Nie zapomniałaś o czymś?- zastanowiłam się i odrzekłam:
Nie. O czym miałabym zapomnieć?
O tym żeby mi podziękować.- zaśmiał się, ale ja kompletnie go ignorując wyszłam.
Będąc już w barze dałam raport sekretarce Olce, która miała go przekazać Marcinowi. Nadal zła stanęłam za barem, ale ciekawość zwyciężyła.
Asia, kim jest ten chłopak który rozładował towar?- spytałam koleżankę
Ten z którym rozmawiałaś? Spodobał ci się?- odezwała się zaciekawiona. Taaa, gdyby wiedziała jak bardzo mi się nie spodobał.
Nie no co ty. Po prostu rozmawiałam z nim, a nawet mi się nie przedstawił i nie wiedziałam jak się mam do niego zwracać.- wykręciłam się
Okej, żartuje tylko. To Jarek czy Jacek. Chyba Jacek. Pracuje u nas od jakiegoś czasu- to by wyjaśniało dlaczego wcześniej nawet przelotnie go nie spotkałam.
Rozładowuje przesyłki?- spytałam
Tak. Czasami układa towar jak ten leń Dawid tego nie zrobi- i poszła obsłużyć klienta. A ja zastanawiałam się co zrobić aby go znowu nie spotkać.
Gdy byłam w mieszkaniu opowiedziałam dziewczyną o moim drugim spotkaniu z Wybawcą. Były podniecone, zwłaszcza Beti.
I co jest przystojny w dziennym świetle?- spytała
Beti- zwróciłam się do niej- czy ty w ogóle słuchałaś co do ciebie mówiłam? Przecież on uważa mnie za wariatkę i jeszcze będziemy razem pracować.
Nie przesadzaj- skarciła mnie Krysia- jest trochę zły, ale mu przejdzie. Szczerze mówiąc myślę, ze jakbyś go przeprosiła to wszystko by się zmieniło.
Wiem Krysia. Ale teraz nie wiem jak mam to zrobić, a poza tym to po tym jak mnie potraktował to nawet nie chce. Wiecie jak mnie nazwał?
Jak?- spytały zgodnie
Wariatka- odparłam, a one spojrzały na siebie i wybuchnęły śmiechem. Kurde czemu wszyscy uważają to za takie zabawne?!
Wracając w niedzielę porannym autobusem rozmyślałam o wczorajszej kolacji u mojej mamy. Wciąż nie mogłam otrząsnąć się z szoku. Bo rzeczywiście- chciała mi kogoś przedstawić- ale nie był to żaden mój potencjalny chłopak. Tylko...jej.
Bartosz był wysokim, na oko czterdziestopięcioletnim mężczyzną. Pracował w policji i wydawał się być poważnym, odpowiedzialnym człowiekiem. Wiedziałam, że mama czeka na naszą akceptację (mnie i rodzeństwa) zanim ostatecznie się zdeklaruje na ponowne małżeństwo. Bo Bartosz jej się oświadczył.
To wspaniale mamo!- ucieszyła się Marlena oddając chyba emocje całej naszej trójki- Życzymy ci szczęścia, zasługujesz na nie jak nikt inny.
Naprawdę tak było. Po latach nieszczęśliwego pożycia z ojcem-pijakiem zasłużyła na nie. Tym bardziej, że od jego śmierci minęło już 6 lat. Teraz nareszcie będzie mogła zacząć nowe życie. A ja cieszyłam się z tego, choć jednocześni martwiłam, bo nie wiadomo jak będzie ją traktował Bartosz. Nigdy nic nie wiadomo.
Będąc już w pracy nie miałam czasu na myślenie. W weekendy zawsze było masę klientów. Zwłaszcza pijaczków. Jeden z nich mnie zaczepił:
Kochanieńka usiądź z nami. Postawimy ci piwo- grzecznie odmówiłam, ale dopiero Madzia wyratowała mnie z opresji.
Jezu Karola, musisz być bardziej stanowcza. Tu nie wystarczy ,,nie proszę pana" tylko odczep się pijaku
Wiem.- Byłam zła. Tym bardziej, że cale zajście widział Pan Wybawca.
Kolejne dni upływały mi w miarę spokojnie. W pracy ignorowałam Jacka jeśli przez przypadek się na niego natknęłam (na szczęście to Aśka głównie przynosiła towar z magazynu) to nigdy nie odezwałam się słowem. Jego chyba to bawiło, ale potem też nie zwracał na mnie uwagi. Nieoczekiwanie poczułam się...rozczarowana. Ale nie chciałam się nad tym zastanawiać. Nie lubi mnie, uważa za wariatkę to jego sprawa. Ja nie szukam przyjaciół na siłę. Jednak któregoś dnia nieoczekiwanie musiałam z nim porozmawiać. Zbliżało się kolokwium, więc każdą wolną chwilę wykorzystywałam na naukę- nawet knajpę. W kółko powtarzałam i przyswajałam informacje gadając do siebie. Będąc w trakcie jednej z takich rozmów do siebie wyszłam na zaplecze. No i oczywiście musiałam się na NIEGO natknąć. Boże, czemu zawsze muszę przy nim wychodzić na idiotę? I jeszcze jestem zdziwiona, że nazywa mnie wariatką. Powinnam mu dziękować, że nie zakuł mnie w kaftan bezpieczeństwa.
Przepraszam, myślałam że tu nikogo nie ma- zaczęłam
No to się przeliczyłaś.- odparł niegrzecznie sącząc piwo w puszce. Co za prostak!
Radzę ci nie spożywać alkoholu w czasie pracy.- musiałam mu się jakoś odciąć.
Taaak?- przeciągnął- a co to z tego powodu mówisz do siebie?- odrzekł kpiarsko
Ale zabawne. Zakuwam do kolokwium, bo niektórzy w tym kraju jeszcze studiują.- odrzekłam mu na to i wyszłam. Nie wiem dlaczego, ale miałam ochotę się rozpłakać.
Test oczywiście zaliczyłam bez żadnych problemów na 4. Kochałam matmę już w podstawówce. To był mój konik. Dlatego nie lubiłam jak po każdej sesji wszyscy znajomi gratulowali mi zapraszając na ,,oblanie"go. Tak było i tym razem. Gdy tylko weszłam do knajpy usłyszałam:
Super Karola! Wiemy, że zaliczyłaś – krzyczały dziewczyny bijąc mi brawo.
A skąd wy o tym wiecie?- spytałam głupio, bo przy barze stała Beata. No tak.
Siemka kochana. Wpadłam ci osobiście pogratulować- przytuliła mnie szepcząc na ucho- i twojego przystojniaczka.
Beti...
Spokojnie, żartuję. Jakbyś mnie nie znała. To urwiesz się z nami na chwilę? Po świętujemy?
Beti przecież wiesz, że jestem w pracy i nie mogę się urwać- przynajmniej dziś miałam wymówkę
No tak, ale zdaje mi się, że kończysz o ósmej, co?- no nie, pomyślałam- A teraz szykuj mi stolik i przynieś coś dobrego do picia.
Świetnie. Nie cierpię libacji, a zwłaszcza takich niby usprawiedliwionych jaką miało być oblewanie mojej sesji. Do tego jeszcze Beti spiję mi się już teraz, myślałam patrząc na ilość drinków jakie wypiła. Po kilku godzinach był taki tłok, że ledwie nadążałam realizować zamówienia. Do tego jeszcze bolała mnie głowa.
Karolka, przynieś bazę do drinków bo się skończyła, a ten obibok Dawid gdzieś zniknął- krzyknęła do mnie w pewnym momencie Aśka.
Okej, a gdzie jest?- zgodziłam się niechętnie.
W rogu magazynu na drugiej półce. Tylko szybko, bo kupa ludzi.
Zgodnie z rozkazem pognałam do magazynu. Tylko, że we wskazanym miejscu nie było wódki. Cholerny leń z tego Dawida, pomyślałam. Jestem nie tylko barmanką, księgową i osobą przyjmującą towar, ale i magazynierem
Gdzie jest ta wódka...- szeptałam do siebie gorączkowo przeszukując szafki. Niestety, nigdzie jej nie widziałam
Co tam szperasz? Masz ochotę na głębszego?- odezwał się jak zwykle ironicznie Jacek
Bardzo zabawne. Gdzie jest szkocka?- spytałam go.
Czemu mam ci powiedzieć? Może grzeczniej byłoby poprosić- przekomarzał się ze mną, a ja myślałam tylko o tym jak go nie lubię. Mimo to przemogłam się:
Okej to w takim razie może mógłbyś mi powiedzieć z łaski swojej gdzie ta wódka?
To nie było zbyt grzeczne.
Karola, co z tą bazą?!- usłyszałam krzyk Aśki
Dobra, zaraz dam ci tą wódkę- nareszcie zgodził się Jacek, a ja odetchnęłam z ulgą.
Od tamtej pory przyrzekłam sobie solennie, że nigdy więcej się z nim nie spotkam a tym bardziej porozmawiam. Nie miałam ochoty wysłuchiwać kpin na swój temat i cały czas wychodzić na idiotkę jaką bezsprzecznie przy nim z siebie robiłam.,, Być może muszę zmienić pracę" myślałam, ale przykro mi było rozstawać się z dziewczynami. No może poza Jolką. Ona mnie strasznie nie lubiła, ale na szczęście na mojej zmianie była tylko gdy zamieniała się z Aśką czyli prawie nigdy.
Po dwudziestej ledwie żywa dowlokłam się do wyjścia razem z dziewczynami i poszłyśmy do mieszkania Magdy. Beti właściwie już ,,oblała" mój egzamin i smacznie spała w samochodzie, a potem własnym łóżku pod które ją wcześniej odstawiłyśmy. Teraz gadałyśmy o chłopakach i nawet nie wiem kiedy Aśka bąknęła:
To tak jak ten Jacek. Niby takie ciacho, ale jakiś taki dziwny. Wszystkich ma gdzieś. Ale żałujcie, że nie widziałyście jak Jolka się do niego kleiła!- zaśmiała się
A on co? Skusił się?- zainteresowała się Madzia
Co ty: on? Pan jestem-od-was-lepszy nigdy nie zniżyłby się do naszego poziomu.
Dlaczego tak o nim mówisz?- zainteresowałam się- Przecież właściwie go nie znamy.
Proszę cię, zobacz jak on się w ogóle zachowuje. Trzyma się sam, z nikim nie gada i tak patrzy z góry. Jak jakiś cholerny buntownik- zaśmiała się znowu. Czyżby się lekko wstawiła?
Nie zdziwiłabym się jakby to był jakiś bandzior- dodała Magda- wygląda mi na takiego
No co ty- wtrąciła się Krysia- przecież uratował Karolę- spojrzała na mnie a ja spiorunowałam ja wzrokiem- nie opowiadała wam?-I tak musiałam jeszcze raz wszystko streszczać.
W weekend odwiedziła mnie Marlena. Spędziłam z nią trochę czasu, pogadałyśmy i żartowałyśmy jak za dawnych czasów. W końcu wyznała:
Będziesz ciocią
O matko siostrzyczko! Czemu nic nie mówiłaś na kolacji u mamy?
Bo jeszcze nie byłam pewna. To co będziesz chrzestną tak jak się umawiałyśmy w dzieciństwie?
Jasne. Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę.
W poniedziałek przyszłam do pracy w świetnym humorze. Ale niestety zauważyłam przy barze Jolkę, choć była i Asia ale tylko do osiemnastej. Potem byłam skazana na tą tlenioną wiedźmę, która dyrygowała mną jakbym była jej podwładną. W końcu miałam dość:
Jolka rusz tyłek i mi pomóż, a nie tylko stoisz za barem. Tam wystarczy tylko Dawid- i nie musiałam długo czekać jak odpłaciła mi się z nawiązką oblewając mnie drinkiem
Ty...- nie mogłam wydusić z siebie słowa
Oj najmocniej przepraszam- powiedziała słodko uśmiechając się jak modliszka- taka ze mnie niezdara
Zrobiłaś to specjalnie! Co mam teraz zrobić? Chodzić w mokrych rzeczach?!- naskoczyłam na nią
Idź do łazienki i to spłucz- wtrącił się Dawid- w magazynie jest moja biała koszula. Za duża, ale zawsze
Dzięki- powiedziałam i poszłam do magazynu. Chciałam wziąć koszulę jak najszybciej nie natykając się na Jacka, ale nie było mi to dane.
No, no, no a to co, wściekły klient?- czemu zawsze szukał zaczepki?
Raczej wściekła Jolka- sprostowałam i nie wiadomo czemu dodałam- nie wiem dlaczego tak mnie nie cierpi.
Nie wiesz? To typ zazdrosnej lali. Nie lubi jak ktokolwiek wyprzedza ją na jakimkolwiek polu.
A ty co? Taki znawca kobiet?- rzuciłam na odchodnym, a on tylko uśmiechnął się dziwnie.
Po kilku dniach kiedy jak zwykle przyszłam do knajpy okazało się, że Dawid się rozchorował i nie było komu go zastąpić. Dlatego znowu doszło mi obowiązków. Musiałam taszczyć z magazynu potrzebne produktu i jeszcze pomagać Magdzie w obsłudze. Podczas tej nieustannej drodze z magazynu na salę napotykałam się na Jacka, ale nie miałam zamiaru się do niego odzywać. W końcu zupełnie nieoczekiwanie, kiedy przymierzałam się do dużej skrzynki powiedział:
Nie dźwigaj tego. Pomogę ci.- zważywszy na to jak traktował mnie wcześniej odpowiedziałam godnie:
Nie dziękuję. Obejdzie się- i już miałam na rękach skrzynkę. O Matko, rzeczywiście ciężka.
Jaka ty jesteś uparta i lubisz się ze mną kłócić- stwierdził biorąc z moich rąk ciężar
To raczej ty lubisz mnie poniżać i wyśmiewać- odpowiedziałam
Ja cię poniżam?- odrzekł gdy odstawił skrzynkę- tylko czasami trochę się z tobą droczę, bo tak zabawnie się złościsz.
Świetnie, że masz ze mnie rozrywkę. Tylko wolałabym, żebyś znalazł sobie inny obiekt do tych celów.
Czemu? Skoro ty nadajesz się świetnie.- powiedział i powrócił do magazynu.
Przez koniec następnego tygodnia sytuacja wyglądała tak samo. Marcin zdecydował, że nie zatrudni nikogo nowego skoro dajemy sobie jakoś radę. Był sknerą jak cholera. Ale mimo ciężkiej pracy chyba poprawiłam swoje kontakty z Jackiem. Był dla mnie wyraźnie milszy, wyręczał w dźwiganiu towaru i mimo iż nadal ze mnie żartował to jednak było to nieznaczne i niewinne- nie sprawiało mi to przykrości. Dlatego gdy Marcin pod koniec miesiąca znów obarczył mnie bilansem a Jacka rozładunkiem nie byłam tak przerażona perspektywą wspólnej pracy do późna. Przeciwnie, spędziłam całkiem uroczy wieczór. Jacek śmiał się gdy opowiadałam mu o barmankach i Marcinie, którego nie cierpiałam. Wydał mi się całkiem inny niż zazwyczaj, taki...ludzki. Być może dlatego spytałam:
Jak to się stało, że tamtego wieczoru mi pomogłeś?- wzruszył ramionami
Sam nie wiem. Po prostu lubię spacerować i usłyszałem jakieś hałasy. No i jak każdy ciekawy człowiek skierowałem się w tamtą stronę.
Zawsze spacerujesz po północy?- spytałam ponownie, bo wydało mi się to dziwne. On wyraźnie się spiął.
Coś ty taka ciekawa, co?- odpowiedział pytaniem, ale po chwili rzekł:- Czasami tak. Widzisz mam problemy ze snem.- uśmiechnął się lekko.
Coś na ten temat wiem. A nie boisz się tak sam, wieczorem? Oczywiście wiem, że świetnie się bronisz, ale mimo wszystko..
Oj dziewczyno, ty zawsze umiesz mnie rozbawić.- odpowiedział i zaczął się śmiać. A ja nie rozumiałam co w tym takiego śmiesznego.
Ciebie to bawi?
Przepraszam, ale kogo miałbym się bać? Takich leszczy jak twój dresik? Kiedyś nie z takimi miałem do czynienia.- znów mnie wkurzył, bo wyszło na to, że jestem słabą nieporadną kobietką.
Posłuchaj panie-odważniaku dla mnie ten ,,leszcz" nie był tak przyjemny jak zdaje się dla ciebie. Możemy kontynuować? Nie mam zamiaru siedzieć tu do północy jak ostatnio.
Wyluzuj Pani Poważna.- powiedział, ale nie przestał się śmiać.
Raport skończyłam po dziesiątej. Wcześniej umówiłam się z Kryśką, że przyjedzie po mnie o 11 więc miałam do wyboru: albo czekać w magazynie, albo iść na autobus. Jednak po wcześniejszym doświadczeniu ta druga opcja odpadała. Jacek zaczął zbierać się do wyjścia, ale gdy zobaczył, że ja siedzę przy barze spytał:
Dorabiasz jeszcze jako stróż?
Bardzo zabawne.- uśmiechnęłam się ironicznie- Muszę poczekać na koleżankę.
Widzę, że po ostatnim wypadku jesteś trochę rozważniejsza
Zawsze jestem rozważna mimo że tobie wydaje się, że jest inaczej.
Znowu zaczynasz. Długo musisz czekać?
Czemu pytasz?
Jak chcesz mogę cię podwieźć.
Nie dziękuję, poradzę sobie sama.
Przecież cię nie zjem. A może boisz się, że cię okradnę?- czy musiał mi przypomnieć o tamtej nocy?
Nie o to chodzi. Po prostu nie chcę cię kłopotać.
Raczej czegokolwiek mi zawdzięczać. To idziesz?  

Niebezpieczna Miłość.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz