24.Nie taki Łukasz straszny..

17 0 0
                                    


  Tak jak obiecał, Łukasz zjawił się u mnie po jakichś trzydziestu kilku
minutach. Jak na faceta był wyjątkowo punktualny. Mimo początkowego
skrępowania po jakimś czasie przywyknęłam do niego tak, że byłam w stanie skoncentrować się na tym co do mnie mówi. A mówił o tym co powinnam powiedzieć Jackowi gdy do mnie znowu zadzwoni lub przyjdzie. Dawał mi niezbędne wskazówki i zwracał uwagę na pozornie nieistotne szczegóły, które jednak miały znaczenie. W trakcie słuchania tej jego całej tyrady obserwowałam go dyskretnie. Jego mocne podkreślone kości policzkowe, niebieskie oczy i niemal dziewczęco wykrojone usta, które nadawały jego rysom twarzy nieco łagodniejszy, chłopięcy czar. Gdy tak na niego patrzyłam mimowolnie porównywałam go do Jacka.
Byli tak różni: Łukasz był bardziej umięśniony i silniejszy, mimo że Jacek
przewyższał go wzrostem. Dodatkowo miał błękitne oczy, takie które niezwykle pięknie kontrastowały z dość śniadą cerą. Widząc, że mu się przyglądał odchrząknął i zapytał:
– Coś nie tak?- czyżbym wprawiła go w zakłopotanie? A może nie lubił być
obserwowany?
– Nie. To głupie, ale zastanawiałam się jak kiedyś mogłam uważać cię za wroga. Wiesz, kiedyś mój instynkt działał bez zarzutu, a w sprawie Jacka...-pokręciłam głową
– Cieszę się, że mi nareszcie zaufałaś. Nie musisz się obwiniać: sprytnie cię
omamił i nastawił przeciwko mnie.
– To nie tak. Pewnie uważasz mnie za naiwną pensjonarkę, która myśli że
zakochała się w kryminaliście i nie umie bez niego żyć. Ale to nie tak.
– Rozumiem. Nie musisz mi tego tłumaczyć.
– Muszę, bo nie chcę żebyś uważał mnie za kogoś takiego. Pewnie sądzisz, że zauroczył mnie jego wygląd i niebezpieczny wygląd i być może masz rację, ale ja dostrzegłam w nim coś więcej niż tylko ładne opakowanie. Ja myślałam, że jest dobry, uczciwy i opiekuńczy. Bo dla mnie naprawdę taki był: troszczył się i opiekował. Ale to była tylko ułuda, bo ja nie chciałam dostrzec, że jest w nim ten pierwiastek zła.- nie byłam w stanie mówić dalej, bo natłok emocji spowodował swoje. Łukasz delikatnie dotknął mojej dłoni
– Hej, to nie twoja wina. W każdym z nas jest zło. I nie powinnaś czuć się winna, że go nie zauważyłaś. Gdyby tak było tylko patrząc na daną osobę mógłbym stwierdzić czy popełniła jakieś przestępstwo czy nie, a nawet po
wielomiesięcznym śledztwie czasem nie potrafimy sprawdzić czy dana osoba jest mordercą czy nie.
– Dzięki, że chcesz mnie pocieszyć. Ale tak naprawdę jest mi cholernie wstyd, że Jacek tak długo mnie mamił. Przecież gdybym nie ukrywała, że się z nim spotykam...
– To już przeszłość; tego nie zmienisz, ale masz szansę się zrehabilitować.
Podałem ci wszystkie potrzebne informacje i wskazówki. Teraz tylko od ciebie zależy czy staniesz po dobrej strony barykady.
– Obiecuję, że cię nie zawiodę.
– Wiem, bo ci ufam. Dlatego nie mam zamiaru kontrolować cię tak jak do tej pory. Chcę tylko żebyś pamiętała o Nataszy i o walczącej o życie Jowicie. Tylko tyle.
– Jasne.- odparłam po prostu, bo więcej nie byłam w stanie wykrztusić.
Święta upłynęły mi głównie na leżeniu i nic nie robieniu. Spędziłam je tutaj, w Warszawie; rodzinie powiedziałam, że spędzam je z koleżanką, która nie ma nikogo bliskiego. Mama roześmiała się na te słowa chyba podejrzewając, że tą koleżanką jest Jacek. Nie wyprowadzałam jej z błędu. Niech wszyscy myślą co chcą. Teraz nie mam siły porządkować tego całego bałaganu w moim życiu. Jacek nie próbował się ze mną skontaktować i w duchu cieszył mnie taki obrót sprawy. Niezależnie od faktów byłam zbyt wielkim tchórzem by ryzykować spotkanie z nim. Łukasz codziennie mnie odwiedzał. Przyzwyczaiłam się do niego i nawet polubiłam. Podziwiałam za jego pasję i oddanie pracy w służbach specjalnych policji. Wielokrotnie miałam ochotę spytać go oo przeszłość Jacka, dowiedzieć się kilku szczegółów, ale wiedziałam, że nie powinno mnie to interesować. Poza tym nie chciałam wzbudzać w nim jakichkolwiek podejrzeć Powoli, przyzwyczajałam się do życia bez Jacka. Były nawet momenty, kiedy łapałam się na tym, że o nim nie myślę.
Wtedy wydawało mi się, że to było głupie zauroczenie, że tak naprawdę nigdy go nie kochałam, bo zafascynowało mnie puste opakowanie pod którym nic nie było. Jednak były i chwile załamania; momenty, w których przeklinałam dzień spotkania z nim i Boga za to, że postawił go na mojej drodze. Wtedy wydawało mi się, że nie dam rady, że uzależniłam się od niego jak od narkotyku i nigdy się tak do końca nie uwolnię. Najgorsze było to, że nie mogłam zwierzyć się nikomu z moich bolączek i wyrzucić z siebie cały nagromadzony żal i frustrację. Pomagały mi trochę spotkania z
Łukaszem. Mimo iż nie rozmawiałam z nim nigdy więcej na temat moich uczuć zdawałam sobie sprawę, że on o wszystkim wie. Tym większą czułam do niego wdzięczność: za to, że rozumiał mnie- intuicyjnie wyczuwał że nie chcę o tym rozmawiać.
W sylwestra zachorowałam. Strasznie kręciło mi się w głowie i bolały wszystkie mięśnie. Było mi tak niedobrze, że nie byłam w stanie niczego tknąć. Krople ani tabletki nie pomagały; leżałam na łóżku zwinięta w kłębek modląc się o to kiedy to się nareszcie skończy. Dostrzegłam jednak jeden plus w tej całej sytuacji: przynajmniej nie myślałam o Jacku i jego zdradzie, ale o swojej niedyspozycji. Gdy
przyszedł Łukasz zauważył mój stan i zmartwiony zapytał czy może mi jakoś pomóc. Podziękowałam mu tylko i kazałam jak najszybciej wyjść, bo zbliżały się okropne konwulsje. Jak można mieć tak bolesne torsje niczego nie jedząc?
Gdy następnego dnia nic się nie zmieniło zaczęłam się obawiać, że to coś
poważnego. Wiedziałam, że sama nie poradzę sobie i chyba muszę udać się do lekarza. Teraz te wszystkie objawy wydają mi się raczej śmieszne a jednocześnie żałosne, bo świadczyły o moim całkowitym braku kobiecej wiedzy. Ale gdy usłyszałam od lekarza:
– Prawdopodobnie jest pani w ciąży- o mało co nie spadłam z krzesła albo raczej szpitalnego fotela.
– Jak to?- spytałam głupio, bo naprawdę nie podejrzewałam tej najprostszej przyczyny moich dolegliwości. Doktor uśmiechnął się do mnie wprawiając mnie w jeszcze większe zakłopotanie
– No, tego raczej nie powinienem pani tłumaczyć. Ale całkowitą pewność
uzyskam dopiero po zrobieniu badań.
Badania tylko potwierdziły postawioną hipotezę. A ja byłam w takim szoku, że nie byłam w stanie przyjąć tej informacji do siebie. Nie potrafiłam zmusić się do zastanowienia się nad moim obecnym stanem i wynikających z niego konsekwencji. Przyjęłam tę wiadomość równie naturalnie i obojętnie jak wypowiadane godzinę później przez panią w sklepie słowa mówiące ile mam zapłacić za 2 grahamki i
jogurt. Jednak chyba wtedy coś do mnie dotarło, bo gdy miałam już wychodzić dodałam:
– Przepraszam, chciałabym jeszcze mleko, kilo jabłek i pomarańczę- zdecydowałam się widząc apetycznie wyglądające cytrusy- albo dwie- dodałam.
– Oczywiście, już ważę- jeśli ekspedientka była zdziwiona moim zakupem nie dała tego po sobie poznać. A ja poczułam się lepiej, bo dotarło do mnie, że teraz muszę zacząć o siebie dbać i jeść coś zdrowego.
Gdy dotarłam do mieszkania napiłam się gorącej herbaty i zjadłam słodką
pomarańczę. Przypomniało mi się jak kiedyś jedliśmy je z Jackiem, a on śmiał się gdy gęsty sok spływał mi po brodzie. Widziałam przed oczami wesołe iskierki tańczące mu w oczach i promienny uśmiech przeznaczony tylko dla mnie. Odegnałam wizję sprzed oczu. Będę miała dziecko. Dziecko Jacka. Nie, poprawiłam się w myślach: moje dziecko. Nigdy nie pozwolę, żeby on się do niego zbliżył.
Doktor powiedział, że to dziewiąty tydzień. Przypomniałam sobie tamte trzy wspaniałe dni podczas których spędziłam najcudowniejsze chwile mojego życia z których narodzi się dziecko. Odważny chłopiec lub mądra dziewczynka. Po raz pierwszy od długiego czasu się uśmiechnęłam. Gładząc rękoma mój płaski jeszcze brzuch wyobrażałam sobie małego niemowlaka o ciemnych oczach i smagłej cerze...Nie, dziecko będzie błękitnookim blond szkrabem tak jak ja. Nie będzie podobne do swojego tatusia ani z wyglądu, ani tym bardziej z charakteru. Nigdy na to
nie pozwolę. Będę je kochać tak mocno jak Marlena kocha małą Kasię. Ciekawe jak zareaguje moja siostra gdy się dowie. Albo mama. Nagle cała się spięłam. Ale jestem głupia. Roztaczam arkadyjskie wizje swojego macierzyństwa zamiast realnie na chłodno ocenić fakty. Studiuje dziennie czwarty rok (mam nie zaliczoną sesję), po południami pracuje (o ile Marcin mnie nie wyleje za ostatnie ekscesy), będę miała
dziecko, które nie ma ojca (bo brak ojca jest lepszy niż ojciec przestępca). Do tego nie mam dość pieniędzy, własnego mieszkania ani nawet samochodu. Będę musiała znosić pełne pogardy i litości spojrzenia moich koleżanek oraz znajomych, którym mój widok sprawi niewątpliwą satysfakcję. Zwłaszcza, że tak zażarcie krytykowałam kiedyś takie dziewczyny. A teraz sama stałam się ,,taką" dziewczyną. Mama będzie
pewnie strasznie rozczarowana: zawsze uważała mnie za taką rozsądną i mądrą. A co powiem gdy zapyta o Jacka? Że się z nim rozstałam? Że nie chcę aby kontaktował się ze swoim dzieckiem? Przecież nie mogę powiedzieć jej, że związałam się z przestępcą. Nie, to na pewno nie będzie łatwy rozdział w moim życiu. Ale mimo to czułam jakąś wewnętrzną siłę, przysłowiowe światełko w tunelu, bo miałam już powód żeby żyć i dla kogo żyć. To wszystko wydało mi się nieistotne. Nieistotne, bo
będę miała swoją małą część Jacka blisko mnie. Poczułam się tak jakbym po tym jak cały świat zwalił mi się na głowę wygrzebała się spod gruzu jeszcze silniejsza, jeszcze bardziej pewna siebie. To dziecko było bodźcem, dzięki któremu po zniknięciu Jacka z mojego życia miałam ochotę dalej walczyć i iść na przód. To niesamowite jak ta wiadomość diametralnie odmieniła moje życie. Nie chciałam już dłużej użalać się nad sobą i wieczorami płakać w poduszkę. Chciałam dalej żyć
pełną piersią, udowodnić sobie i i innym, że na Jacku mój świat się nie kończy, że nie jestem słaba. Czułam, że wróciła dawna Karolina, dziewczyna która nie nie dba o opinie nikogo i niczego i podąża własną droga.
– Dziękuje ci moje małe maleństwo- wyszeptałam do siebie- że przywróciłeś mnie znowu do życia.
Po południu wzięłam prysznic i przebrałam się. Zrobiłam porządek w niesprzątanej od dawna kuchni i własnej sypialni. Włączyłam muzykę i razem z piosenkarzami
wyśpiewywałam głupie i bezsensowne frazy piosenek. Czułam się wolna i beztroska. To nic, że niespodziewanie musiałam udać się do łazienki, żeby zwrócić zjedzony wcześniej owoc. Bo myjąc zęby szczerzyłam się do siebie w lustrze i wyobrażałam z wielkim, ciążowym brzuchem. Znów pobiegłam do lustra i uniosłam do góry bluzkę.
– Głupia, przecież to za wcześniej i nic jeszcze nie będzie widać- ofukałam samą siebie, ale dalej bacznie przyglądałam się swojej sylwetce, wyszukując w niej najmniejszych zmian. Z tego stanu wyrwał mnie dzwonek do drzwi.
– Hej, mogę? Sory, że wcześniej nie uprzedziłem, ale chciałem podzielić się z tobą najnowszą informacją.
– Nie ma sprawy, wchodź.- zaprosiłam Łukasza do środka. Chyba zdziwił się panującym dookoła porządkiem, a ja zawstydziłam się swojego dawnego postępowania. Przecież Jacek nie był końcem świata i jego brak nie powinien aż tak bardzo wpłynąć na moje życie.- To co się stało?
– Udało nam się namierzyć komórkę Tomka. Jeśli wszystko pójdzie dobrze
złapiemy go.
– Super- uśmiechnęłam się lekko. Czyżbym poczuła ulgę?- Kiedy będzie coś wiadomo?
– Jeszcze nie wiem. Wszystko rozstrzygnie się w najbliższych godzinach.
– Cieszę się.
– To dobrze. Nie byłem pewny jak to przyjmiesz.
– Chyba nie powinnam być zdziwiona twoją nieufnością, ale rozumiem cię.
Możesz być jednak pewny, że naprawdę cieszy mnie ta informacja- nie
kłamałam: mówiłam prawdę. Cieszyłam się w imieniu Nataszy i Jowity
walczącej w szpitalu o życie.
– A co z Jowitą? Odzyskała przytomność?
– Na razie nie, ale lekarze są w dobrej myśli. Jej stan ustabilizował się mimo iż nadal samodzielnie nie oddycha. Co prawda nadal jest w śpiączce, ale lekarze
są w dobrej myśli. Być może uda jej się wygrać tą walkę.
– Oby tak się stało.- wyraziłam życzenie- nie zasłużyła na to co ją spotkało.
– Chyba większość ofiar na to nie zasługuje- zauważył sucho- choć ona też miała swoje grzeszki.
– Jak to? Popełniła jakieś przestępstwo?- zainteresowałam się
– Właściwie nie mamy na nią nic konkretnego. Ale obracała się w nieciekawym towarzystwie. W świecie półświatka, jak to mówią.
– No tak, była przecież znajomą Jacka.
– Tak, ale chodzi nie tylko o to. Skoro chciano ją wyeliminować musiała coś
wiedzieć. Dlatego tak nam zależy, żeby udało jej się przeżyć. A co u ciebie?
Widzę, że trzymasz się już znacznie lepiej.
– Tak. Dziękuję. Widzisz postanowiłam się wziąć w garść- roześmiałam się, ale nawet w moich uszach zabrzmiało to sztucznie. No cóż, przynajmniej
próbowałam.
– To dobrze. Nie powinnaś zadręczać się wspomnieniami o tym przestępcy
– Łukasz, ja naprawdę nie chcę o tym rozmawiać. Jeszcze nie.
– Przepraszam.
– Nic się nie stało.- zapewniłam i w końcu odważyłam się zapytać: Opowiesz mi dokładnie jak to było z Gosią? Oczywiście jeśli to dla ciebie za ciężkie, zrozumiem.
– Nie, jeśli cię to interesuje to ci powiem. Gośka była młoda dziewczyną,
rozpieszczoną jedynaczką i w chwili gdy ją poznałem miała siedemnaście lat.- zrobiłam wielkie oczy. To musiało być jakieś pięć lat temu, a Łukasz wyglądał
na trzydziestkę, maks trzydzieści dwa- Wiem, co cię tak zaskoczyło. Twój
ko..Tomek sprzedał ci tkliwą historyjkę o tym jak to się niby w niej
zakochałem i rozpaczając po jej stracie niczym romantyczny kochanek
chciałem ukarać winnych jej śmierci- zaśmiał się ze swojego żartu- Ale tak
naprawdę to Gośka była moją dobrą kumpelą, lubiłem tego dzieciaka. Byłem młodym policjantem dopiero po studiach i świeżym we wszystkich sprawach policji. Dlatego bardzo emocjonalnie podchodziłem do swoich pierwszych spraw.
– Jak ją poznałeś?
– Po prostu dostałem zgłoszenie o naćpanych nastolatkach w jednym ze starych magazynów. Ona była wśród nich. Nie wiem czemu zwróciłem na nią uwagę: owszem była ładna, ale nie zainteresowała mnie na płaszczyźnie damsko-męskiej. Być może to było cierpienie widoczne w jej szmaragdowych oczach? Sam nie wiem. Ale postanowiłem ją z tego wyciągnąć.
– To Jacek sprzedawał jej narkotyki?
– Tak, Tomek był jej dilerem. Ale wtedy oczywiście o tym nie wiedziałem.
Dowiedziałem się gdy było za późno.
– Jak doszło do tego, że popełniła samobójstwo?
– Z moją pomocą udało jej się wyjść na prostą. Trafiła na odwyk, ale gdy z niego wyszła znów spotkała Tomka czy jak wolisz Jacka.
– Wtedy to zrobiła?
– Nie, wtedy udało mi się przekonać ją, żeby spróbowała jeszcze raz. Ale
sytuacja powtórzyła się. Dopiero wtedy wzięła całą fiolkę lekarstw z
alkoholem. Finał tej historii znasz.
– To smutne.
– Tak. Dlatego nie mogę ścierpieć, że tacy dilerzy jak Tomek sprzedają to gówno i nie zastanawiają się nad konsekwencjami. To prawda, że przecież nikt ich do tego nie zmusza, ale to przecież tylko dzieci. One są bardziej podatne na jakiekolwiek nałogu. A narkotyki są bagnem z którego nie sposób się wydostać.- zakończył swą krótką przemowę. Patrzyłam na niego w milczeniu i zastanawiałam się ilu osobom Jacek zniszczył w ten sposób życie. Ile było takich Gosi wśród gdańskich nastolatków? Ile osób zniszczyło sobie życie? Nie byłam w stanie sobie tego na wet wyobrazić.
– Łukasz?- zwróciłam się do niego- skoro Jacek był tak zły dlaczego
zaproponowano mu status świadka koronnego?
– Słuszne pytanie jednak oceniając jego postępowanie w skali przestępczej
moralności muszę cię poinformować, że nie było ono bardzo złe. Wcześniej
nikogo nie zabił; głównym zarzutem był ten napad na bank i handel
narkotykami. Osobiście ja też nie pochwalam tego przedsięwzięcia, ale musisz zrozumieć nasz system: puszczamy wolno jedną płotkę, a łapiemy kilka grubych ryb. Co się bardziej opłaca?- spytał retorycznie. Ale masz rację. To rozumowanie ma luki.
– Kiedyś powiedziałeś, że od początku wiedziałeś, że będą z nim kłopoty.
Dlaczego?
– Cóż, myślę że to był instynkt. Coś na kształt kobiecej intuicji. Wiesz, on
naprawdę niechętnie sprzedał kumpli. Podejrzewałem nawet sabotaż i
kolaborację z wrogiem, ale na szczęście podał nam samą prawdę: lokalizację swoich kumpli i reszty łupu. Ale zawsze był jakiś niepokorny. Gdy przeprowadziliśmy go tutaj zmieniając tożsamość wiecznie siedział w
mieszkaniu niczym się nie zajmując.
– Ale przecież go pilnowaliście prawda? Mówiłeś, że twój ojciec jest
naczelnikiem CBŚ i to było jego zadanie. W takim razie dlaczego nie można
było temu zapobiec?
– Jak już mówiłem system nie jest pozbawiony luk. Nie możemy tak do końca bezkarnie wnikać w życie prywatne świadków koronnych. W sumie naszym zadaniem jest ich ochrona, a nie pilnowanie. Poza tym myślę, że Gardo za bardzo mu zaufał.
– Twój ojciec?- skinął głową- dlaczego?
– Bo wierzył w gnoja. Wiesz ciężkie dzieciństwo, te sprawy. Sądził, że ta jego działalność była raczej wynikiem młodzieńczego buntu niż rzeczywistych przekonań. Wiesz, że więźniowie są odpowiednio klasyfikowani pod względem genezy popełnienia przestępstwa? Nie będę ci tego wszystkiego tłumaczyć, ale chodzi o to, że według psychotestów osobowość Tomka była prawidłowo ukształtowana.
– Czyli?
– Czyli odróżniał dobro od zła. Wiesz nie wszyscy przestępy mają tego
świadomość. Ale dość o tym. Raczej nie powinnaś zaprzątać sobie tym głowy.
– Masz rację- pomyślałam, że ze względu na dziecko nie powinnam się
denerwować.
– Tomek się nadal nie odzywał?
– Nie, mam nadzieję, że tego więcej nie zrobi. Chyba nie wytrzymałabym i
wygarnęła mu wszystko co o nim myślę.
– O, to w sumie nie byłby zły pomysł. Na pewno by ci ulżyło. No dobra, to będę się zbierał. Jakby co, to dzwoń.
– Jasne. Dzięki za informacje.
– Nie ma sprawy. Cześć.
Uff, nareszcie sama. Zamknęłam drzwi za Łukaszem i skierowałam się do kuchni. Powinnam coś zjeść mimo iż wcale nie mam na to ochoty. Ale teraz nie mogę przecież myśleć tylko o sobie. I tak w ostatnim czasie w ogóle o siebie nie dbałam. Włączyłam z powrotem radio. Odkryłam, że dźwięki muzyki zagłuszają moje myśli.
A teraz zdecydowanie nie miałam na to ochoty. Zjadłam jogurt z bułką i wstawiłam wodę na herbatę. Znowu zbierało mi się na mdłości, a gorąca herbata łagodziła nieprzyjemne objawy. Gdy woda się zagotowała o czym poinformował mnie dźwięk gwizdka, wstałam i zaparzyłam herbatę. Gdy się odwróciłam momentalnie przystanęłam. Otworzyłam szerzej oczy myśląc, że to tylko omamy, ale postać stojąca obok mnie nie znikła. Jacek wpatrywał się na mnie bez słowa tak jak ja na niego.  

Niebezpieczna Miłość.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz