18. Poszukiwania

16 0 0
                                    


  Minął weekend, a Jacek nadal się nie odnalazł. Zdecydowałam się iść na
policję, ale gdy tylko tam weszłam poczułam się strasznie głupio. Pytania policjanta
uświadomiły mi, jak bardzo mało wiem o mężczyźnie za którego byłam gotowa
wyjść za mąż.
– Więc nie zna pani jego przyjaciół, krewnych? Może ma jakiegoś brata lub
siostrę? Gdzie mieszkał wcześniej? Tak, mówiła pani, że w Gdańsku, ale gdzie
dokładnie? Czy wcześniej zdarzały się mu podobne sytuacje?- oczywiście, na
większość pytań nie znałam odpowiedzi i czułam się głupio gdy siedzący
naprzeciw mnie czterdziestoletni mężczyzna patrzy na mnie ze sceptyczną
miną mówiącą: dziecinko, chłopak cię porzucił, a ty łudzisz się, że stało mu się
coś złego? Zainteresował się dopiero, gdy wspomniałam o tym jak ponad
miesiąc temu zaatakowano go przed knajpą w której razem pracowaliśmy.
– Nie wiem czy to może mieć z tym coś wspólnego- dodałam, ale cieszyłam się,
że funkcjonariusz potraktował moje zgłoszenie poważnie
– Oczywiście, sprawdzimy to.- zapewnił i wstał dając mi gestem do
zrozumienia, że to koniec rozmowy.- Sprawdzimy wszystko i damy pani
odpowiedź, choć w zasadzie nie jest pani nikim z rodziny, ale w sumie
dziewczyna...- nie chciałam wyprowadzać go z błędu mówiąc, że jestem jego
narzeczoną, a w sobotę miałam stać się żoną. Nie, wtedy naprawdę myślałby,
że Jacek zrobił to tylko po to aby ode mnie uciec.
– Do widzenia. I z góry dziękuje za wszystko.
– Do widzenia.- pożegnał mnie policjant.- Proszę przyjść jutro. Zobaczymy, czy
uda nam się coś ustalić.
Gdy wyszłam z posterunku zobaczyłam na komórce wiadomość. Jak zwykle od czasu
kiedy Jacek zniknął miałam nadzieje, że za każdym esemesem lub połączeniem kryje
się on, ale spotykało mnie tylko tym większe rozczarowanie. Teraz także. To była
Marlena z pytaniem: ,,Hej siostrzyczko co się z tobą dzieje? Wszystko w porządku?
Odezwij się" No tak mama pewnie przekazała jej, że nie odbieram od niej telefonów.
Właściwie nie odebrałam dwa razy w tym raz z konieczności( byłam na zajęciach) i
raz, bo nie miałam na to ochoty. A przecież chrzest był już za cztery dni i powinnam
zrozumieć, że mogą się martwić. Postanowiłam odpisać siostrze, ale po chwili
zdecydowałam, że lepiej oddzwonię. Wzięłam głęboki oddech i starając się być jak
najbardziej przekonywująca wesoło zagaiłam:
– Cześć moja ty mamuśko. Jak tam moja mała chrześnica?- miałam nadzieję, że
wypadła to dość naturalnie.
– Witaj kochanie.- przywitała mnie Marlena.- przepraszam za tego esa. Ale jak
się pewnie domyślasz wymogła go na mnie mama. Mówiła, że nie może się z
tobą skontaktować i martwi się, że coś mogło ci się stać- czyli moje
podejrzenia były słuszne.
– Tak właśnie myślałam. Przeproś ją ode mnie i powiedz, że dzwoniła w złych
momentach i zwyczajnie nie mogłam swobodnie rozmawiać. Ale wszystko u
mnie okej.- na razie nie chciałam jeszcze nikomu wspominać o zniknięciu
Jacka
– Jasne, przekażę. Ale ucieszy się gdy sama do niej zadzwonisz.
– Wiem. Zrobię to później. Myślałam, że jak się ożeni to stanie się mniej
nadopiekuńcza.
– Ja bym na to nie liczyła. A tak a propos chrzcin przyjedziesz w czwartek czy w
piątek rano? Michał mógłby po ciebie przyjechać.
– Tak wiem jeszcze nie podjęłam decyzji. Zobaczę i odezwę się później, dobrze?
– Jasne. Daj znać. Kocham cię.
– Ja ciebie też. Buziaki.- rozłączyłam się próbując powstrzymać napływające łzy.
Pamiętałam gdy po raz ostatni Jacek wypowiadał mi te słowa.
Po wyjściu z autobusu udałam się na wykłady. Mimo wszystko próbowałam żyć tak
jak przedtem. Opuściłam dziś tylko jedną godzinę.
– Hej Karola- przywitała się ze mną Monika z Kaśką (tą koleżanką Czarka)- coś
taka blada?
– Cześć. Zawsze jestem blada.- próbowałam obrócić to w żart, ale wiedziałam,
że nie mogę wyglądać najlepiej po kilku godzinach przewracania się z boku na
bok co miało przypominać sen.
– Dobrze, że przyszłaś, bo dzisiaj Jasiek (profesor od podstaw i etykiety biznesu)
dawał nam do skserowania fajne tabele do wypełniania tych formularzy zaczęła
mi coś wyjaśniać machając jakimiś kartkami przed nosem, a ja
słuchałam jej od niechcenia i machinalnie skinęłam głową. I tak nie byłam
teraz w stanie myśleć o zbliżającej się sesji.
Po zajęciach musiałam udać się do pracy. Robiłam to zdecydowanie niechętnie, bo po
pierwsze nie miałam ochoty widzieć wkurzonego Marcina, który swoją złość na
Jacku okazywał mi; po drugie nie chciałam widzieć współczujących spojrzeń Magdy
i Aśki; no i po trzecie wiedziałam, że niewątpliwie nie wiadomo jak bardzo bym tego
chciała Jacek się tam nie zjawi. Oczywiście wszystkie moje obawy się sprawdziły.
Co do pierwszej sprawy wyjaśniłam Marcinowi, że zgłosiłam zaginięcie Jacka na
policję i jest on oficjalnie uznany za zaginionego (trochę koloryzowałam), a
dziewczyny z pracy ignorowałam. Nie miałam ochoty znosić ich litości.
Kolejnego dnia postanowiłam darować sobie wykłady. Chciałam jak najszybciej
ponownie udać się na posterunek policji i dowiedzieć się czy coś wiedza na temat
zaginięcia Jacka. Gdy tylko tam weszłam spytałam młodą policjantkę przy biurku:
– Dzień dobry. Ja przyszłam w sprawie zaginięcia Jacka Bończaka.
Rozmawiałam wczoraj z jakimś funkcjonariuszem, który kazał mi przyjść
dzisiaj- wyjaśniłam. Dziewczyna spojrzała na mnie i oficjalnym tonem
powiedziała:
– Proszę tu chwilę poczekać. Zaraz wracam.- zgodnie z jej sugestią czekałam we
wskazanym miejscu. Dobra chwilę trwało, gdy wróciła gestykulując i
rozmawiając z policjantem, który wczoraj przyjmował moje zgłoszenie.
Podeszłam do nich robiąc kilka kroków.
– Dzień dobry. Pomięta mnie pan? Ja przyszłam w sprawie...
– Tak, wiem. Pamiętam- przerwał mi.
– Czy wiadomo już coś?- spytałam z nadzieją w głosie.
– Tak.- odparł policjant patrząc na policjantkę z niewypowiedzianym
porozumieniem. Przestraszyłam się, że z Jackiem stało się coś złego.
– Odnaleźliście go? Jest ranny? Proszę coś w końcu powiedzieć- ze
zdenerwowania podniosłam trochę głos wzbudzając zainteresowanie innych
policjantów.
– Proszę nie krzyczeć. W sumie to nie mam wiele do powiedzenia. Wszystko
wskazuje na to, że pani chłopak się wyprowadził i mieszka gdzie indziej.
– Jak to wyprowadził? Przecież poinformowałby kogoś o tym.
– Proszę pani, będę szczery. Poszukiwany być może nie chciał aby ktokolwiek o
tym wiedział.
– Sugeruje pan, że nie chciał abym to ja wiedziała, tak?- z chwilą wypowiadania
tego pytania wiedziałam jaka będzie jego odpowiedź.
– Przykro mi, ale tak. Musi się pani z tym pogodzić. Oczywiście będziemy dalej
robić co w naszej mocy, ale sama pani rozumie...
– Trudno, będę musiała poradzić sobie sama. Do widzenia.- wściekła wyszłam z
budynku. Przez chwilę myślałam nad słowami policjanta. Przecież to
niedorzeczność. On nie wiedział jak bardzo Jacek mnie kochał. Nigdy z
własnej woli by mnie nie zostawił. Chyba, że...Nie, ten okropny policjant tylko
wprowadził zamieszanie w mojej głowie. Nigdy nie uwierzę w to, że on po
prostu zostawił mnie bez słowa.
Przez jakąś godzinę bezmyślnie krążyłam po ulicach rozmyślając o wszystkim, co
poprzedzało zniknięcie mojego narzeczonego. W końcu postanowiłam udać się do
urzędu stanu cywilnego- tego, w którym w poprzednią sobotę miałam zostać żoną
Jacka. Wchodząc do budynku nie wiedziałam co właściwie powinnam powiedzieć.
Czy mam podać się za narzeczoną Jacka? A może spytać czy w ogóle tu był?
Zmroziła mnie ta myśl. A jeśli mnie okłamał? Jeśli tylko udawał, że planuje
przygotowania? ,,Wszystkim się zajmę. Nie martw się" dźwięczały mi w głowie jego
wypowiedziane słowa. Ale czy to była prawda? Przecież właściwie nie miałam na to
żadnego dowodu. Poczułam się głupio. Czy naprawdę mogłam być tak zdumiewająco
naiwna? Te wszystkie myśli przelatywały mi przez głowę podczas prawie
półtoragodzinnego czekania. Jednak gdy w końcu mogłam z kimś porozmawiać,
dowiedziałam się niewiele. Tak, był tu pan Jacek Bończyk. Wpłacił potrzebną kwotę i
rozpoczął przygotowania do ceremonii, ale później nie zjawił się ani nie dostarczył
niezbędnych papierów. Podziękowałam i choć trochę podniesiona na duchu wyszłam.
Przynajmniej chciał się ze mną ożenić. Nie wiem, co bym zrobiła gdyby okazało się
to kłamstwem.
Chwilowe podbudowanie tamtą wiadomością na nic zdało się, gdy przychodząc do
pracy spotkałam na swej zmianie Jolkę. Oczywiście wiedziała o zniknięciu Jacka i
zamęczała mnie swoimi nieustannymi aluzjami i ironicznymi stwierdzeniami o
rzekomej ucieczce Jacka. ,,Podobno wyprowadził się z Warszawy" ,,nie kontaktował
się z tobą?" ,,widocznie znalazł sobie inną" i tak w kółko. Próbowałam nie słuchać jej
bolesnych słów, ale przecież to mogłaby być prawda. Tym bardziej gdy rozmawiając
z Aśką ta wyjawiła mi, że był tu dzisiaj kolega Jacka i powiedział, że niestety nie
wróci już do pracy, bo wyjechał.
– Jak to wyjechał?- zainteresowałam się
– Nie wiem dokładnie- przyznała moja koleżanka, ale Marcin wspomniał mi o
tym mimochodem.
– Więc nie widziałaś go?- pokręciła przecząco głową- kiedy to było?
– Podobno w piątek wieczorem. Ale niestety nie znam szczegółów. Bardzo mi
przykro Karola.- dodała na koniec. Uśmiechnęłam się wymuszenie. Za nic w
świecie nie chciałam niczyjej litości; tym bardziej jej.
Gdy zbliżał się weekend i dzień chrztu mojej siostrzenicy wsiadłam w autobus i
pojechałam do domu. Na szczęście, wszyscy byli tak zabiegani i zajęci
przygotowaniami do poczęstunku, że nie zwracali na mnie uwagi. Tylko mama
spojrzała na mnie przenikliwie i spytała czy coś się stało, ale ja zapewniłam ją, że
jestem zmęczona nauką i praca. O dziwo dała się zbyć. Natomiast nieobecność Jacka
tłumaczyłam jego niespodziewanym wyjazdem. W sumie nie kłamałam, tylko trochę
przemilczałam prawdę. Dzięki chrzcinom trochę oderwałam się od problemów i
szczerze mówiąc spędziłam dość przyjemny czas. Mimo iż moja rodzina co rusz
wtrącała jakieś żarciki na temat mój i Jacka nie wiedząc jak bardzo mnie to rani. Ale
nie chciałam im na razie o niczym mówić. Musiałam dowiedzieć się prawdy sama.
W poniedziałek udałam się na wykłady. Spotkałam Czarka, który przywitał mnie
radośnie.
– Cześć Karola. Dawno cię nie widziałem.- i tak rozpoczęliśmy dość miłą
pogawędkę. W końcu zaproponował mi korepetycje w czwartek. Najpierw
chciałam się wymigać mówiąc, że mam coś zaplanowane, ale potem
stwierdziłam, że dalsze zadręczanie się nie ma sensu i powinnam starać się żyć normalnie. Choćby nie wiem jak trudne miałoby się to okazać.  

Niebezpieczna Miłość.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz