23. Rozmowa

20 0 0
                                    


  Weszliśmy do jakiegoś pomieszczenia, który wyglądem przypominał pokoik:
był tam stolik na którym stały kwiaty, kilka krzeseł, jakaś szafka i mała kanapa.
Łukasz kazał mi usiąść i po chwili sam zrobił to samo. Siedzieliśmy tak przez
moment milcząc i już miałam się go zapytać po co w ogóle tu przyszliśmy gdy
wreszcie się odezwał:
– Ponad cztery lata temu latem napadnięto na bank PKO w Gdyni. Słyszałaś o
tym?- spytał a ja machinalnie zaprzeczyłam.- Tak myślałem, więc trochę ci
opowiem. Była to dość głośna sprawa, ale ty pewnie miałaś wtedy jakieś
szesnaście siedemnaście lat więc nie pamiętasz. Nieważne. Otóż dwoje
zamaskowanych bandytów wpadło z bronią w rękach grożąc nią trzem
przerażonym kasjerkom. Pozostała dwójka stała na czatach. Gdy jeden z nich zorientował się, że kasjerka próbuje skontaktować się z policją uderzył ją,a potem wywlókł ze swymi kompanami. Znaleziono ją na drugi dzień pobitą i zgwałconą.- przełknęłam gwałtownie ślinę- Miłe, prawda? Też myślałem, że to cię zainteresuje. Po długich poszukiwaniach udało się tamtejszej policji odnaleźć jednego ze sprawców. W jego kryjówce oprócz części skradzionego łupu znaleziono również duże ilości narkotyków: głównie amfetaminy i metaamfetaminy. Pewnie nic ci to nie mówi, ale musisz wiedzieć, że to nie jakaś tam trawka. Ale to też pewnie nic ci nie mówi. Chodzi mi o to, że to...
– Nie wiem o co ci chodzi i nic mnie to nie obchodzi. Po co mi to mówisz?!-
krzyknęłam, bo nie mogłam już dłużej słuchać.
– ...że to nie były lekkie narkotyki, ale takie których przedawkowanie nawet
niewielką ilością grozi śmiercią.- dokończył tym samym beznamiętnym tonem.- Dodatkowo, gdy zorientował się, że jest otoczony próbował uciec i postrzelił jednego z policjantów. Na szczęście nic mu się nie stało.
– Po co mi to opowiadasz? Chcesz mnie przestraszyć?
– Przestraszyło cię to? Więc powinnaś być zainteresowana dalszą częścią historii
– Nie obchodzi mnie...
– Poczekaj, już dochodzę do sedna. W końcu policjanci ujęli tego chłopaka.
Okazało się, że to młodociany diler z Gdańska. Już od kilku lat
rozprzestrzeniał narkotyki. Ten napad był jego pierwszą poważniejszą
eskapadą. Trzeba powiedzieć, że mimo wszystko trzymał się dzielnie. Nie
wsypał kumpli. Domyślasz się o kim mowa?- wpatrywałam się w niego bez
słowa, bo nadal nie wiedziałam o kogo chodzi- Mówię o Tomku Kownackim.
Słyszałaś już o nim, prawda?
– Tak.- jasne, że słyszałam o tym przestępcy.
– No właśnie. Nie wiem ile dokładnie wiesz, ale wystarczy powiedzieć, że
dzieciak pochodził z bogatej rodzinki. Jego ojciec, gdy zorientował się, że
synuś może iść do więzienia próbował mu pomóc. Wkrótce ze zgryzoty, jak to mówią, zmarł na zawał. Mamusia wtedy odcięła się od Tomka nie chcąc mieć
już z nim nic wspólnego. On chyba też za nią nie przepadał, bo gdy składała mu więzienne wizyty odmawiał widzenia. Z tego co wiem ona dalej prowadzi jakąś firmę- no tak, przecież byłam u niej w Gdańsku- Tomkowi groziło wiele
lat więzienia, mimo to nadal nie chciał puścić pary z ust. W końcu
zaproponowano mu status świadka koronnego w zamian za trzy nazwiska
kumpli od napadu, ale on również odmówił. Dopiero kiedy zmarł tatuś
zdecydował się skorzystać z propozycji. Tak więc złapano wszystkich
przestępców, a Tomek stał się zupełnie inną osobą. Zakazano mu kontaktów z kimkolwiek i dla wszystkich trafił do więzienia. Od tamtej pory wstąpił na drogę dobra i cnoty. Teraz już wszystko rozumiesz?- zwrócił się do mnie.
– Tak, rozumiem. Tylko co to ma wspólnego z Jackiem? Widać ten cały Tomek najwyraźniej się wcale nie zmienił, bo wciągnął go w te swoje machlojki. Przecież mówiłam wam, że to on jest pewnie winny tych zabójstw! Jeśli mógł zgwałcić kobietę i zranić policjanta to dla niego pryszcz. Więc to jego powinniście ścigać!- zakończyłam z emfazą. Reakcją na moje słowa był śmiech Łukasza.- Dlaczego tak cię to bawi? Przecież to on zabił. Szukajcie go.
– Zgadzam się z tobą. I to właśnie robimy.
– Więc po co wciągacie w to wszystko Jacka? To jakiś kamuflaż?
– Oj dziecinko, ty naprawdę nic nie rozumiesz?
– Nie, i przestań nazywać mnie dzieckiem. Powiesz mi wreszcie o co chodzi? Co wspólnego ma ten cały Tomek z Jackiem? Są przyjaciółmi?
– Nie. Naprawdę się nie domyślasz? Jacek Bończak i Tomasz Kownacki to jedna osoba.
Przez dobrą chwilę milczałam. Zastanawiałam się czy dobrze zrozumiałam to co właśnie usłyszałam.
– To jakiś żart? Przecież to niemożliwe. Po co mi to mówisz?!- krzyknęłam zła nie dopuszczając prawdy do siebie- Nie wierzę w to!
– Chcesz dowodów, tak? Zaraz będziesz je miała- wyszedł z pokoju i po kilku minutach wrócił z jakąś grubą teczką.- Patrz, poznajesz?- wskazał na zdjęcie mężczyzny w więziennym uniformie. Mimo ogolonej głowy i znacznie młodszego wieku poznałam go.
– Jacek?- szepnęłam wpatrując się w zdjęcie mojego chłopaka. Nie, to
niemożliwe.
– A tu- podał mi jakiś plik kartek- jest dowód zmiany jego tożsamości spojrzałam na kartki. Rzeczywiście były to jakieś informacje na temat świadka koronnego, zmiany nazwiska i miejsca zamieszkania. Zobaczyłam jakiś adres dawnego mieszkania w Gdańsku i teraźniejszy w Warszawie. Odłożyłam papiery i mimo późnej pory próbowałam myśleć. Więc Jacek jest przestępcą? Nie, był poprawiłam się. Poza tym to co opowiedział mi Łukasz wcale nie dowodzi o tym, że to Jacek zgwałcił tamtą kobietę. Nie mogłam myśleć teraz o jego przeszłości. Mimo burzy kłębiących się we mnie emocji musiałam myśleć trzeźwo.
– Dobrze, wierzę ci. Być może kiedyś popełnił parę błędów, ale teraz się zmienił. Nie skrzywdziłby nikogo tak żeby zabić. Przecież nigdy tego nie zrobił, prawda?
– Nie wierzę, że możesz być tak naiwna. Źle cię oceniłem. Jesteście siebie
warci.- wstał z krzesła
– Nie obchodzi mnie co o mnie myślisz! Ja wiem, że Jacek czy tam Tomek jest niewinny i udowodnię to!- też wstałam patrząc na niego dziko.
– A więc taka jesteś przekonana o jego niewinności? To spójrz na to- wskazał na ekran komputera i pokazał mi zdjęcie jakiejś dziewczyny. Rozpoznałam ją.- Wiesz kim była Natasza? Pracowała dla CBŚ tak jak my wszyscy i zajmowała się jego ochroną. Tamtego dnia dowiedziała się, że Tomek spotkał się z byłymi kumplami. To było dla niego niewygodne, więc musiał się jej pozbyć.
– To jeszcze o niczym nie świadczy! Mówiłam wam, że kilka miesięcy temu
jakieś zbiry go napadły i chciały do czegoś zmusić. Ale on się nie ugiął i go
pobili.
– Tak? To dlaczego w takim razie nic nam nie powiedział?. Pracuję w Zarządzie Ochrony Świadka Koronnego Centralnego Biura Śledczego, a mój ojciec sprawuję tam funkcję naczelnika. Naszym zadaniem była opieka i ochrona Tomka w razie potrzeby nawet własnym życiem. Powiem ci dlaczego nic nie powiedział. Bo sprzeczał się tylko z kolegami o szczegóły. Od samego początku wiedziałem, że coś z nim jest nie tak i na pewno wywinie jakiś numer. Zwłaszcza kiedy chciał pracować...
– Przestań, możesz mówić co chcesz i tak ci nie uwierzę. Wiem, że go
nienawidzisz.
– Tak, nienawidzę gnoja, bo przez niego Natasza nie żyje. Gdybym mógł
zabiłbym go własnymi rekami...
– Właśnie- podchwyciłam- tak bardzo go nie cierpisz, że nie zawahasz się zrobić wszystkiego żeby go wkopać.
– Co ty insynuujesz? Że wszystko sobie wymyśliłem? Sfabrykowałem dowody? A może i zabiłem swoją koleżankę co?- wciąż krzyczeliśmy na siebie wyrzucając całą złość.
– Być może. Jacek ostrzegał mnie przed tobą.
– Ha, ha kochaś ostrzegał cię przede mną. I co mówił? Poczekaj, niech zgadnę. Że jest niewinny? Że nie zrobił nikomu krzywdy? A może, że ktoś go chce wrobić?
– Nie pasuje ci sarkazm. Jeśli chcesz wiedzieć to ostrzegał mnie przed tobą- nie wiem dlaczego powiedziałam mu prawdę. Przecież w tej chwili byłam zdana na jego łaską. Albo raczej niełaskę.
– No tak, a kochająca dziewczyna mu uwierzyła. A czemu miałbym chcieć mu coś zrobić, co? Jaką bajeczkę sprzedał ci twój kochaś?
– Wiem, że twoja dziewczyna popełniła samobójstwo i obwiniasz o to Jacka
– Gówno wiesz!- zezłościł się jeszcze bardziej.- Chcesz poznać druga stronę medalu? Gośka zginęła, bo nie potrafiła poradzić sobie z dragami, które twój kochaś jej sprzedawał. Dlatego odebrała sobie życie.- zmroziła mnie ta informacja, ale tylko na chwilę. Sprzedaż narkotyków to jedno, a zabójstwo z zimną krwią to drugie
– Okej, przykro mi z powodu Gosi. Ale Jacek mówił mi o tym i miał wobec niej wyrzuty sumienia.
– Wyrzuty sumienia? Ten przestępca nie ma sumienia! Wiesz kim była Jowita? Jego dawną dziewczyną tak jak ty teraz. Tomek spotkał się z nią, a kilka tygodni później ktoś próbował ją zamordować. A wiesz dlaczego mu się nie udało? Bo zaciekle się broniła. Zgadnij czyje DNA znaleziono pod jej
naskórkiem?- dopiero teraz zrobiło mi się niedobrze. Przypominałam sobie
zadrapany policzek Jacka. Boże, to niemożliwe
– Co? Nie masz nic na jego obronę? W takim razie może powiesz mi dlaczego nie powiedział ci o swojej przeszłości, choć tak bardzo cię kochał, co? A może się mylę? Powiedział?- pokręciłam głową z powrotem siadając na kanapę. Nie mogłam wydusić z siebie słowa.- Co nie jesteś w stanie już się nawet odezwać?- drwił ze mnie
– Nie- wyszeptałam
– To ja ci powiem dlaczego. Wykorzystał cię puki mógł i omamił jakimiś
pustymi sloganami. Wiesz kim jest Bartosz Branicki?- spytał
– Tak- znów szepnęłam. Znałam przecież nowego męża mojej mamy. Mojego ojczyma
– W takim razie pewnie wiesz także, że pracuje dla policji. To on prowadził
śledztwo jednego z kolegów Tomka.- O Mój Boże- Pytał się kiedyś o niego?
– Ttak- dzielnie walczyłam ze łzami
– Ale zasadnicze pytanie brzmi czego chciał od ciebie teraz. Powiesz mi?-
zmienił ton na łagodny i zbliżył się do mnie kucając obok kanapy i patrząc
prosto w moje zaszklone oczy. Chwilę milczałam i starałam się nie rozpłakać
zanim wydusiłam:
– Chciał abym dostarczyła mu jakąś kasetę.
– Ha, wiedziałem. I pewnie mówił, że zawiera dowód jego niewinności?-
przytaknęłam- Tak myślałem.
– Co jest tak naprawdę na tej kasecie?
– Nagranie morderstwa poszukiwanego gościa, który notabene również
handlował prochami. Od naszych informatorów wiem, że to była mała płotka. Jak się pewnie domyślasz dzięki taśmie możemy posłać do więzienia gruba rybę. Ale chyba przyjaciel tej rybki, Tomuś, chce ją chronić.- rozpłakałam się nie mogąc się już dłużej opanować.
– Więc Jacek chronił tylko przestępcę?
– Tak. Przykro mi. Ta kaseta nie dowodzi jego niewinności. Domyślam się, że chciał ją oddać byłym znajomym. Nie wiem czy pierwszy się z nimi
skontaktował czy to oni z nim, ale jedno jest pewne: Tomek czy jak wolisz
Jacek miał wybór. Mógł nas wszystkim o tym poinformować i nie doszłoby do niczego. Ale on znowu wpadł w konszachty z dawnymi kumplami.
– Ale ja nigdy...niczego się nie domyśliłam. Jak mogłam być taka naiwna?-
roześmiałam się rozgoryczona- Pewnie myślisz, że jestem głupią idiotką
zakochaną w przestępcy? I pewnie masz rację.- chlipałam dalej.
– Uspokój się. Ja naprawdę nie chciałem ci tego wszystkiego mówić. Gdyby
ojciec się dowiedział...Po prostu musimy złapać Jacka. Już jedna osoba nie
żyje, a druga walczy o życie. Nie możemy dopuścić do tego, żeby on znowu zrobił komuś krzywdę. Zrobimy tak: ty mi pomożesz, a ja zapomnę o twoim wcześniejszym zachowaniu.- nagle coś do mnie dotarło
– Czy tamta dziewczyna, Jowita...czy to przeze mnie?- nie chciałam słyszeć
odpowiedzi, ale musiałam ją poznać
– Oczywiście, że nie- nie byłam pewna czy nie kłamał, bo w jego oczach
widziałam teraz szczerzy żal moim stanem. Ale mimo to byłam mu za to
wdzięczna- jednak musisz wiedzieć, że to co robiłaś wcześniej to nic innego jak pomoc przestępcy. A wiesz jak to się nazywa?
– Współudział.
– Właśnie. Dlatego umówmy się, że dzisiejsza noc to będzie nasza mała
tajemnica. Ty nie powiesz nikomu, że wiesz już o powiązaniach Jacka z
Tomkiem, a ja przemilczę twoje spotkania z nim. Zgoda?
– Chyba nie mam innego wyjścia- szepnęłam, ale on złapał mnie dłonią za brodę zmuszając do spojrzenia mu w oczy.
– Nie, Karolino masz wyjście. Albo współpracujesz z nami i wydajesz Jacka
albo mu pomagasz. Nie nabiorę się na te sztuczne gatki tak jak wcześniej. Tak więc powiedz to. Pomożesz nam zamknąć Jacka?
– Tak.
– Co, tak?- nie ustąpił. Wzięłam głęboki wdech
– Obiecuje, że pomogę ci wtrącić Jacka do więzienia- wypowiadając te słowa wiedziałam, że je wypełnię.
Po tej rozmowie z Łukaszem w swoim mieszkaniu byłam dopiero przed drugą.
Na szczęście udało mi się nie obudzić współlokatorek. Szybko poszłam do swojego
pokoju i wszystko potem robiłam mechanicznie: wzięłam prysznic, założyłam
piżamę, wysuszyłam włosy...Wiedziałam, że już niedługo nastąpi załamanie, ale
próbowałam odwlec to w czasie. Położyłam się do łóżka i zaczęłam tępo wpatrywać
w sufit.
Więc Jacek był przestępcą. Napadł na bank. Żałowałam, że nie spytałam Łukasza o
szczegóły. Czy to on zgwałcił tamtą dziewczynę z banku? A może kogoś postrzelił
albo nawet zabił? Nie, nie mogłam teraz tak o nim myśleć. Przecież gdyby kogoś
zabił chyba status świadka koronnego by nie działał? Przynajmniej tak kiedyś
słyszałam. Ale mimo to...Przecież on nie był dobrym człowiekiem. Jak można
napadać na niewinnych ludzi pracujących w banku i pod groźbą utraty życia
wymuszać pieniądze? Wbrew mojej woli w głowie pojawiła mi się wizja: Tomek
ubrany w czarą kominiarkę z kilkoma kolegami wpada do banku krzycząc, żeby
oddali im wszystkie pieniądze. Uśmiecha się przy tym cynicznie do kumpli, a w dłoni
trzyma pistolet. Wzdrygnęłam się i odegnałam okropną scenkę. Nie, to nie może być
prawda. Przecież mój Jacek był dobry, troskliwy...to nie jest żaden Tomek Kownacki.
Ale w głębi duszy znałam już prawdę. Przypomniał mi się moment naszego
spotkania: Jacek ochronił mnie przed bandytą. Przypomniał mi się tamten strach jaki
do niego czułam myśląc, że jest kolegą pierwszego napadającego na mnie zbira.
Wydał mi się groźny, a jego wyraz twarzy cyniczny. Zawsze ufałam pierwszemu
wrażeniu. Więc czemu wtedy nie zaufałam?
Kolejna scena pojawiła się w moich myślach: gdy dziękowałam mu za pomoc. A on
roześmiał się tylko i powiedział: ,,takich leszczy to ja miałem na pęczki" pogardliwie
wypowiadając się o moim napastniku. Wtedy myślałam, że się przechwala, ale on
mówił tylko prawdę. Bandyta uliczny był w jego hierarchii przestępczej nikim.
Albo gdy rozmawialiśmy w barze świętując moją zdaną sesję z Aśką i Dawidem.
Powiedział: ,,nie jestem dobrym człowiekiem". Czemu go wtedy nie posłuchałam?
Potem pojawiały się następne wizje przesuwające się jak w kalejdoskopie i słowa
Jacka: ,,lepiej byłoby dla ciebie gdybyś mnie nie spotkała", dawniej brałem co
chciałem nie pytając o zdanie", ,,jesteś taka niewinna", ,,zazwyczaj to stoję po złej
strony mocy". Boże, przecież on mnie tyle razy przed sobą ostrzegał! Dlaczego mój
instynkt samozachowawczy mnie zawiódł? Tamta chwila w samochodzie...on chciał
mnie przestraszyć, zniechęcić do siebie. Potem mi to wyznał. Przecież wiele razy
mówił, że jest niebezpieczny. A ja leciałam jak ćma do ognia. Nawet nie mogłam
mieć o to do niego żalu. Tak, byłam na niego cholernie wściekła, ale nie mogłam go o
wszystko obwiniać. Przynajmniej tylko jego. Miałam na swoje usprawiedliwienie
tylko miłość. Miłość? Czy to między nami w ogóle można nazwać miłością? On
mnie tylko wykorzystał. Zależało mu na informacjach jakie mogłam mu przekazać.
Przecież kilka razy wypytywał mnie ostatnio o Bartosza. Jak mogłam niczego nie
skojarzyć? A w czasie naszych wizyt w domu zawsze pytał się czy mój ojczym też
będzie i wybierał taki moment żeby się z nim nie spotkać. Najśmieszniejsze było
jednak to, że wszyscy mnie przed nim ostrzegali. A ja zakochałam się w człowieku,
którego wcale nie znam. Nic nie wiem o jego przeszłości i o nim samym. Czy byłam
więc pustą lalką zauroczoną tylko zewnętrzną powierzchownością? Nie chciałam tak
o sobie myśleć. Przecież on mi pomógł (a co robił tamtego wieczoru w nocy?) mówił
mi o sobie (tylko jakoś zapomniał dodać, że jest przestępcą), nie oszukał mnie (tylko
nigdy nie mówił całej prawdy). Roześmiałam się w głos. Naprawdę byłam naiwna
tak jak mówił Jacek czy Tomek. Sama nie wiedziałam jak mam go nazywać nawet w
myślach.
Teraz, gdy analizowałam te wszystkie informacje i łączyłam fakty zaczęłam rozumieć
te jego wszystkie aluzje. Powiedział, że Natasza to właścicielka mieszkania, o
wizycie Jowity nawet nie wspomniał. Okłamał mnie co do tożsamości tamtych
zbirów. Wmówił, że mnie kocha i bezwzględnie wykorzystał moją miłość. Przecież
był człowiekiem, którego wyparła się własna matka! A co on o niej mówił? ,,Nie
kochała mojego ojca i złapała go na dziecko". Jakoś nie wyglądała mi na zimną i
wyrachowaną. Ona po prostu nie była w stanie wybaczyć mu tego, kim się stał. A stał
się mordercą. Tak, zabił niewinną dziewczynę i próbował to samo zrobić drugiej.
Przypomniały mi się nasze wspólnie spędzone chwile kiedy myślałam, że mnie
kocha. Ale czy na pewno? Wciąż mi to powtarzał; nawet dzwoniąc ostatnio prosił
abym o tym pamiętała. ,,Kocham cię. Nie zapomnij o tym" Dopiero teraz się
rozpłakałam. Jak mogłeś mnie tak oszukać? Przecież wiedziałeś, że jesteś całym
moim światem odkąd cię poznałam. Co mam teraz zrobić? Czy dam radę z tym
wszystkim żyć?
Miałam kompletny mętlik w głowie, głowa pulsowała boleśnie natłokiem i chaosem
myśli, a w brzuchu słyszałam nieprzyjemne burczenie. Nagle podniosłam się z łóżka
i spojrzałam w wiszące na ścianie lustro. Widok był przerażający: skołtunione
roztrzepane włosy, blada ziemista cera ze smugami po długim płaczu, cieknący nos i
wymięte ubranie. Uśmiechnęłam się ironicznie do własnego odbicia i wyszeptałam:
– Spójrz Jacek, co ty ze mnie zrobiłeś...
Następnego dnia spałam do dziesiątej. Nie obchodziły mnie wykłady. Sesji i tak nie
zdałam. Teraz szkoła wydały mi się czymś tak trywialnym i banalnym, że zupełnie
nieważnym. Leżąc w łóżku i bezsensownie wpatrując się w małą plamkę na ścianie
zastanawiałam się co mam dalej zrobić. Nic mi się już nie chciało. Miałam
wszystkiego dość. Z wisielczym humorem pomyślałam, że co mnie nie zabije to mnie
wzmocni. Ale gdzie podziała się cała moja siła? Gdzie schowała się rozsądna do bólu
prozaiczna Karolina Makuszyńska, która wyśmiewała się z naiwnych laleczek, które
płakały po facetach? Zaśmiałam się z siebie, gdy zrozumiałam, że jestem od nich sto
razy gorsza. Co zrobiłam nie tak? W jaki sposób w moje nudne życie wkradł się
przestępca zmieniając je w piekło? Jak mam dalej z tym żyć? Albo może powinnam
sobie raczej zadać pytanie: jak mam dalej żyć bez niego?
Potem znów zapadłam w sen. Wyłączona komórka nieustannie wibrowała, a mi nie
chciało się nawet zerkać kto dzwoni. Po którymś sygnale dałam za wygraną. To była
mama. Odczytałam wiadomość; ,,Hej, Karolinko jak tam sesja? Zdałaś? Kiedy
przyjeżdżasz do domu? Mam nadzieję, że będziesz na wigilii? Odezwij się."
Świetnie. Jak mam pokazać się w domu w takim stanie? W dodatku nie mogąc
nikomu o tym powiedzieć? Tutaj przynajmniej miałam spokój: Krysia z Beatą
pojechały do domu na święta i mogłam bez obaw w samotności chełpić się swoim
bólem i cierpieniem ukrywając je przed światem. Zastanawiałam się teraz jak
mogłam niczego nie zauważyć; tych wszystkich subtelnych sygnałów i
wysublimowanych znaków, które powinny pozwolić mi domyślić się prawdy, albo
przynajmniej naprowadzić na właściwy trop. Przecież to był były przestępca człowiek,
który bez mrugnięcia okiem handlował narkotykami, groził i
prawdopodobnie zabił. No właśnie: ale czy zabił? Czy byłam w stanie wyobrazić
sobie Jacka jako mordercę? Chciałabym odpowiedzieć, że nie, ale czy to była
prawda? Wciąż pamiętam wyraz jego twarzy w czasie naszego pierwszego spotkania
albo później w jego samochodzie. Przecież się go bałam i szczerze mówiąc
potrafiłabym wyobrazić go sobie robiącego mi krzywdę. A tamten sen? Przecież śniło
mi się, że Jacek mnie gonił. Czyżby to była przestroga i ostrzeżenie? Czemu wtedy
nie dało mi to do myślenia? W kółko wyrzucałam sobie własną głupotę. Jednocześnie
jakaś część mnie nadal nie przyjmowała do świadomości wszystkiego co się stało.
Owszem, znałam fakty: Jacek był przestępcą, którego od więzienia uratował status
świadka koronnego. Teraz po kilku latach najwyraźniej powrócił do dawnego życia i
kumpli. Ale dla mnie to było jak film: to nie dotyczyło mnie, to nie ja byłam tą
oszukaną dziewczyną i to nie Mój Jacek był przestępcą. To jakiś inny Jacek
oszukiwał naiwna studentkę Karolinę podle ją wykorzystując. Wiedziałam, że takie
myśli nie są najlepsze, ale w jaki sposób wybić je sobie z głowy? Jak mam nie
przypominać sobie wszystkich jego słów i dokonywać ich reinterpretacji? Bo
przecież teraz już wiedziałam co miał na myśli kiedy Wojtek leżał w szpitalu raniony
przez naćpanego nastolatka. ,,To był jego wybór: ćpa, bo chce. Powinien zastanowić
się do czego to prowadzi." powiedział, a ja wtedy myślałam, że ukazuje tylko złość
na sprawcę mojego cierpienia. Ale tak naprawdę jako diler nie obchodził go los
piętnastoletniego chłopca, którego oskarżono o próbę nieumyślnego spowodowania
śmierci. Dla niego tacy ludzie byli klientami. Przypomniałam sobie, co powiedział mi
Łukasz o Gosi. Zabiła się, bo nie umiała poradzić sobie z nałogiem. Ilu jeszcze ludzi
zostało w ten sposób przez niego skrzywdzonych i wciągniętych w macki brutalnej
sieci narkotyków? Do czyjej śmierci jeszcze się przyczynił? Od tych wszystkich
rozmyślań znów zaczęła mnie boleć głowa. Poszłam do kuchni i wzięłam pół tabletki
aspiryny. Ale chyba branie jej na pusty żołądek nie było najlepszym pomysłem, bo
zaraz zrobiło mi się niedobrze. Powinnam coś zjeść, pomyślałam. Łatwiej powiedzieć
niż zrobić. Podeszłam do lustra i podniosłam bluzkę do góry. Dziewczyny miały rację
i w przestrzeni dwóch miesięcy schudłam jakieś siedem osiem kilo tak, że teraz
byłam bardzo szczupła. Kiedyś marzyłam o uzyskaniu takiej sylwetki, a przez
ostatnie wydarzenia osiągnęłam to bez trudu. No dziewczęta, wystarczy znaleźć sobie
tylko chłopaka- mordercę a wtedy na pewno schudniecie, pomyślałam z sarkazmem.
Udało mi się wmusić w siebie suchą bułkę, która prawdopodobnie nie była pierwszej
świeżości, bo nie pamiętałam kiedy ostatnio robiłam zakupy. Prawdopodobnie były
to jakieś resztki po wyjeździe moich współlokatorek. Cóż, dobre i to. Dzisiaj chyba
powinnam wybrać się na zakupy. Usłyszałam dźwięk telefonu i spojrzałam na
wyświetlacz. Choć naprawdę nie chciałam z nikim rozmawiać tego połączenia nie
mogłam ignorować:
– Halo?
– Witaj Karolina.- usłyszałam głos Łukasza- Jak się czujesz?- wspaniale, po tym
co mi powiedziałeś jestem w siódmym niebie, miałam ochotę ironizować, ale
zaniechałam tego pomysłu. Miałam wyładować złość na posłańcu, który
przyniósł mi złą wiadomość?
– Nie za dobrze- odparłam zgodnie z prawdą-, ale przynajmniej nie czuje się jak
głupia ignorantka, która o niczym nie miała pojęcia.
– Naprawdę mi przykro. Ale jak sama zauważyłaś tak jest lepiej. Posłuchaj
muszę się z tobą spotkać i omówić parę kwestii w sprawie naszych dalszych
kroków. Rozumiem, że nie zmieniłaś zdania i tym razem chcesz
współpracować?
– Tak. Teraz gdy znam prawdę nie będę bronić przestępcy.
– To dobrze. Mogę wpaść do ciebie do mieszkania? Wolałbym, żeby mój ojciec
się o niczym nie dowiedział, bo chodź jako CBŚ mamy trochę
niekonwencjonalne i bardziej liberalne metody działania to jednak nie
powinienem ci o niczym wspominać. To co: masz teraz czas?
– Tak, możesz przyjść.
– Ok, będę za pół godziny
– Będę czekać- powiedziałam rozłączając się. Powinnam jak najszybciej
doprowadzić się do wyglądu przypominającego człowieka, pomyślałam udając
się do sypialni w poszukiwaniu jakiś czystych ubrań.  

Niebezpieczna Miłość.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz