Gdy się obudziłam było po ósmej piętnaście. Trudno, i tak w takim stanie nie mogę iść na wykłady, pomyślałam. Spojrzałam na stolik, ale nie znalazłam mojej komórki. No tak, przecież wzięli ją tamci policjanci. Teraz nawet nie wiedziałam, czy Kryśka z Beatą po powrocie do mieszkania mnie zabiją, że nic im nie powiedziałam o nocowaniu poza domem czy nie. Teraz nie chciałam o tym myśleć. Wyszłam z sypialni, gdzie spędziłam z Jackiem wspaniałe chwile. Spojrzałam na łóżko i wróciłam do wspólnych nocy...NIe o tym też nie mogę myśleć jeżeli nie chcę się załamać. W ogóle powinnam przestać myśleć...
W kuchni zastałam siwowłosego policjanta. Przywitał się ze mną uprzejmie i oddał telefon. Oczywiście nie zapomniał mnie poinformować, że jest na podsłuchu. Wzięłam go bez słowa.
– Chce pani wrócić już do siebie? Chyba przez nas musiała pani opuścić
wykłady. Bardzo za to przepraszam, ale było to konieczne.
– Nic nie szkodzi- powiedziałam głucho- możemy już jechać do mojego
mieszkania. Spodziewałam się tam zastać tornado jako że nie poinformowałam dziewczyn o mojej nocnej nieobecności. Dlatego ucieszyłam się, gdy starszy Kowalski powiedział, że moje współlokatorki o wszystkim wiedzą. Zaraz dodał, że wiedzą tylko rzeczy niezbędne, a więc że prowadzą sprawę zaginięcia Jacka Bończaka. Dlatego prosił mnie o całkowita dyskrecję. Im mniej osób wie tym lepiej. Zgodziłam się, bo nie zniosłabym już chyba jeszcze większego użalania się nade mną. Już sobie
to wyobrażał: ,,och Karolcia tak mi przykro, że Jacek to przestępca" ,,jak mógł tak cię omotać?" Ponure rozmyślania przerwał mi policjant:
– Mam nadzieję, że wiesz jak powinnaś się zachować gdy zadzwoni.- skinęłam głową, bo powtarzał mi to już dwa razy. Ale jak widać nie zaszkodził trzeci.- Staraj się być naturalna i nie mów nic co mogłoby zdradzić, że cokolwiek wiesz. Przede wszystkim nie mów mu, że jest na podsłuchu. Poradzisz sobie?- zapytał z troską i poczułam do niego sympatię. Nie był tak arogancki i nieczuły jak jego syn.
– Tak. Myślę, że tak. Tylko czy wszystkie moje rozmowy muszą być
prześwietlane? Będę czuła się nieswojo rozmawiając z mamą albo koleżanką z uczelni. Poza tym wydawało mi się to trochę dziwne, bo w filmach podsłuch służy do złapania przestępcy, a nie nie udowodnienia jego niewinności. Nie chciałam się już dłużej nad tym zastanawiać.
– Przykro mi, ale to konieczne. Masz mój numer prawda?- skinęłam głową- Jak będzie się coś działo to dzwoń do mnie. Nie ważne o jakiej porze dnia i nocy. Po tym pożegnaniu poprawił mi się odrobinę humor. Cała ta sytuacja wydała mi się tak niewiarygodna, że aż śmieszna. Przecież to ja i moje nudne życie a nie jakiś film akcji. Choć z perspektywy czasu wiem, że dzięki takiemu mechanizmowi wyparcia przetrwałam to wszystko co mnie spotkało. Kryśka z Beti oczywiście wypytywały mnie o wszystko, ale zbyłam je mówiąc że jestem zmęczona i powinnam się wykąpać. Przyznały mi rację i łaskawie pozwoliły iść. Gdy wyszłam spod prysznica zobaczyłam na ekranie nieodebrane połączenie
nieznanego numeru. Czyżby to był Jacek? Jeśli tak zaprzepaściłam wyjątkową okazję policjantów. Ale zaraz poczułam wyrzuty sumienia. ,,Przecież to twój Jacek, wyznawałaś mu miłość a teraz chcesz posłać do więzienia? Czy jesteś w stanie to zrobić?", pytał głosik w mojej głowie. Ale zaraz zastąpił go drugi: ,,A on był w stanie ci to zrobić?
Przecież to przestępca podejrzany o zabicie dwóch osób. To z kimś takim chcesz budować przyszłość?" Potrząsnęłam głową jakby dzięki temu przykre myśli mogły zniknąć. Ale to była prawda. Czy byłam w stanie posłać Jacka do więzienia? W pewnym stopniu rozumiałam jego ucieczkę. Przecież zanim policja znajdzie sprawcę może przesiedzieć w areszcie nawet rok. Choć z drugiej strony musiałam przyznać rację policjantom, że ta ucieczka nie świadczyła na jego korzyść.
Początkowo nie chciałam też iść do pracy, ale perspektywa czekania na telefon mnie przerażała. Nie, musiałam coś ze sobą zrobić, żeby nie myśleć o Jacku. Ale w knajpie też nie było lepiej. Czułam się jak robot wykonujący swoją pracę. Wciąż gnębiły mnie liczne pytania i wątpliwości, Plułam sobie w brodę, że nie zapytałam o nie Kowalskiego. ,,Nie oszukuj sama siebie" odrzekł głosik w mojej głowie, ,,przecież nie chciałaś tego bojąc się informacji których możesz usłyszeć". To prawda. Naiwnie sądziłam, że to o czym nie wiem nie istnieje. A przecież niezależnie od tego czy
Jacek zrobił coś w przeszłości i tak nie mogę nic zmienić. Tylko, że ja nie byłam gotowa naprawdę. Gdy niosłam tacę z zamówieniem poczułam wibrację w kieszeni. Cała się spięłam. Czy to Jacek? Szybko odniosłam tacę i oddaliłam się żeby odebrać telefon. Na wyświetlaczu znów pojawił się ten sam nieznany mi numer. Wzięłam głęboki wdech i odebrałam:
– Halo?
– Cześć kochanie, tu mama- momentalnie się rozluźniłam słysząc jej głos- dzwonię z komórki Bartosza, bo zapomniałam doładować swojej. Poza tym
mojej już chyba nie chcesz odbierać- żaliła mi się nie rozumiejąc stanu mego ducha
– Witaj, mamo. Przepraszam, ale ostatnio byłam bardzo zajęta.- czułam się trochę dziwnie wiedząc, że wszystko to o czym mówimy jest podsłuchiwane. Dlatego nie chciałam długo rozmawiać.- Coś się stało?
– Nie, wszystko w porządku. Chciałam tylko zapytać kiedy możesz wpaść do mnie. Już ponad miesiąc cię nie było.
– Przecież byłam na chrzcinach Kasi- wytłumaczyłam się- naprawdę nie mam teraz czasu.
– Wiem, wiem. Tym bardziej, że za kilka dni sesja- Matko, to już?!
– No właśnie.- przytaknęłam
– Ale mogłabyś choć na chwilę wpaść z Jackiem. Przecież ma samochód,
prawda? Już przyjeżdżaliście razem. Bartosz by go poznał..
– Mamo- cała się spięłam gdy rozmowa zeszła na Jacka- nie mogę teraz
rozmawiać. Zadzwonię później. Pa.- nie chciałam o nim rozmawiać. Nie
mogłam. To było jeszcze zbyt trudne.
Po pracy byłam wykończona. Przez te całe nerwy nie miałam na nic siły. Choć był to też wynik marnego odżywiania się. Jakoś nie byłam w stanie nic jeść. Właśnie wtedy zadzwonił telefon. Czy to Jacek?
– Halo?
– Karola to ja.- usłyszałam jego głęboki głos. O Boże to on!- Jesteś tam?- spytał, bo z wrażenia się nie odzywałam
– Ttak. Po prostu jestem zdziwiona, że dzwonisz i nie spodziewałam się..-matko co ja plotę?! Przecież od razu pozna, że coś jest nie tak. Wzięłam głęboki wdech- Nie udało mi się odzyskać tamtej kasety. Policjanci ją mają. Razem ze wszystkimi innymi twoimi rzeczami.
– Cholera, niedobrze. Ale trudno i tak już nic by to nie dało. Posłuchaj,
potrzebne mi są pieniądze, bo nie mogę użyć karty. Możesz mi trochę
pożyczyć?
– Nie mam za wiele, ale dobrze- zgodziłam się przypominając sobie polecenia policjanta ,,zaproponuj mu spotkania"- to kiedy się spotkamy?
– Nie wiem, jakoś się z tobą skontaktuje. To się niedługo skończy obiecuję.- Jasne, obiecanki- cacanki. Ale nie mogłam tego wytrzymać więc
powiedziałam:
– Wiem, że jesteś oskarżony o podwójne morderstwo- oskarżyłam go próbując przemówić do rozsądku- powinieneś wrócić i wszystko wyjaśnić.
– Powiedzieli ci? Karola, to nie jest tak jak myślisz. Zaufaj mi: ja tego nie
zrobiłem. Wierzysz mi?- nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Powiedz
prawdę, szeptał cichy głosik, więc go posłuchałam.
– Wierzę ci.- wyszeptałam odpowiedź, którą dyktowało mi serce.
Po wszystkim jak na zawołanie zadzwonił do mnie Kowalski i powiedział, że zaraz u mnie będzie i omówimy wszystko. Na koniec pochwalił mnie ,,dobra robota". Jasne, gdyby wiedział, że ja nie pozwolę im skrzywdzić Jacka. Nie ważne co zrobił kiedyś. Trudno. Ja go kochałam i wciąż kocham dlatego nie poddam się jakiejś błahostce.
Przetrwam to i znów będziemy razem. Nieważne co mówią policjanci i co sadzi ten głupi Łukasz Kowalski. Ja wiem, że Jacek mnie kocha.
Starszy policjant zawiózł mnie do mieszkania Jacka. Było tam już kilku innych ludzi kręcących się w pobliżu stołu na którym umieszczone były jakieś dziwne urządzenia. Zauważyłam też młodszego Kowalskiego, Łukasza. Ten spojrzał na mnie z niechęcią, ale nic nie powiedział. Naczelnik dał mi znak, żebym poszła za nim do kuchni. Tam wyjaśnił co powinnam teraz robić, gdy Tomek znów zadzwoni. Na koniec dodał:
– Niestety, od jutra ktoś będzie ci stale towarzyszył.
– Co?- oburzyłam się- chcecie mnie pilnować?
– Raczej zapewniać ochronę- policjant był zdziwiony moim wybuchem-
Karolino- zwrócił się do mnie na ,,ty", bo wcześniej mu na to pozwoliłam.-
wiesz, że to wszystko dla twojego bezpieczeństwa. On jest niebezpieczny.
– Niebezpieczny? Proszę pana, ja znam Jacka i wiem, że on tego nie zrobił. Nie pozwolę, żeby ktoś nieustannie za mną chodził. -wiedziałam, że niepotrzebnie zdradziłam się tym wybuchem, ale nic nie mogłam na to poradzić. Nie pozwolę, żeby ktokolwiek nazywał Jacka mordercą
– Moja droga, uspokój się. Po prostu ktoś będzie ci towarzyszył na uczelnię i do pracy. Potraktuj to jako bonus: nie będziesz musiała już tłuc się autobusami. To jak będzie?- spytał jakbym miała coś do powiedzenia.
– Dobrze, ale nie chcę by ktokolwiek o tym wiedział. Kto będzie za mną
chodził?
– Cóż, miałem zaproponować mojego syna, ale wiem że się zbytnio nie lubicie. Dlatego chyba najlepszy byłby Maciek- wskazał na jednego z młodych mężczyzn pracujących nad czymś w salonie- To świeżyna, ale takie zadanie powinno go trochę sprawdzić.
– Okej, może być. I przepraszam za tamten wybuch.
– Nie szkodzi. Chcesz z nim porozmawiać? Zaraz cię przedstawię.- poszliśmy do młodego opalonego bruneta. Miał co najwyżej dwadzieścia pięć lat, ale wyglądał zdecydowanie młodziej. Tym bardziej z tymi swoimi kręconymi włosami.
– Maciuś, to jest Karolina Makuszyńska. Od jutra będziesz jej dyskretnie
towarzyszył.- chłopak wyciągnął do mnie dłoń i uśmiechnął się. Wyglądał
naprawdę uroczo.
– Dobry wieczór, Karolina.
– Maciek Duchnowski- przedstawił się- młodszy aspi..
– Nie zapędzaj się tak- łagodnie zbeształ go Kowalski- masz tylko pilnować
bezpieczeństwa pani. Rozumiemy się?- spojrzał mu prosto w oczy i poczułam, że oni coś przede mną ukrywają. A może mi się tak tylko zdawało?
– Oczywiście...szefie.- zgodził się ,,mój Loczek", a potem zwrócił do mnie:
– Odwieść panią do domu?
– Tak dziękuję. I proszę mówić mi na ty.- poprosiłam, a on znów się uśmiechnął. Pomyślałam, że w tej policji pracują sami przystojniacy. Tak jak mój Jacek...
Rano musiałam iść na uczelnię, bo o wpół do ósmej już czekał na mnie mój opiekun. Wyszłam więc i wsiadając przywitam się
– Cześć.
– Witaj. Sory, że tak wcześniej, ale nie byłem pewny o której wychodzisz.
– W porządku. Autobusem i tak powinnam wyjść jakieś 10 minut temu- nie dodałam, że w ogóle nie miałam zamiaru
– To dobrze.- na chwilę zapanowała między nami cisza- A o której kończysz wykłady?
– Wpół do pierwszej. Potem o trzeciej zaczynam pracę.
– Aha. Czyli potem wracamy do twojego mieszkania?
– Chyba tak, albo nie. Muszę zrobić jakieś zakupy- przypomniałam sobie- i do biblioteki.
– W porządku- to było chyba jego ulubione stwierdzenie- teraz możesz czuć się tak jakbyś miała prywatnego szofera i ochroniarza. - uśmiechnęłam się z przymusem.
– Jasne.
Po wyjściu z samochodu odetchnęłam z ulgą. Cała ta groteskowa sytuacja zaczynała mnie męczyć. Jeszcze to pilnowanie. Jak spotkam się z Jackiem gdy będą mnie pilnować? Powinnam go jakoś o tym poinformować...tylko jak?
Trwało to jeszcze trzy dni. W tym czasie Jacek zadzwonił do mnie tylko raz żeby zapytać czy mogę dać mu trochę pieniędzy. Próbowałam przekonać go, żeby wrócił. Na próżno. Obiecał się jednak ze mną spotkać. Przestraszyłam się i jednocześnie ucieszyłam. Przecież policja go aresztuje. Najgorsze było to, że nadal nie za wiele wiedziałam, bo policjanci nie wyznali mi całej prawdy i tylko zbywali. Instynktownie
czułam, że Łukasz Kowalski powiedziałby mi coś, ale nie mogłam się przemóc. On nienawidził Jacka choć nawet go nie znał.
W końcu nadszedł ten dzień. Dzień spotkania. Miało się ono odbyć w parku, niedaleko wielkiego rozłożystego drzewa koło śmietnika. Czułam się jakbym zdradziła Jacka, bo dookoła było pełno policjantów ubranych w cywilne ubrania. Coraz bardziej się denerwowałam. Jednak Jacek nie przyszedł na umówione spotkanie, choć czekałam prawie 40 minut. Wszyscy byli sfrustrowani, a Łukasz oskarżył mnie o to, że go ostrzegłam. Gdy spytałam w jaki niby sposób miałabym to zrobić tylko mnie zbył. Boże, co za człowiek.
Następnego dnia znów nic się nie wydarzyło. Loczek pilnował mnie cały czas, co doprowadzało mnie do szewskiej pasji. Okej, był miły ale chyba nikt nie cieszyłby się towarzystwem kogoś będąc do tego zmuszonym. Około dziewiątej wieczorem skończyłam wreszcie sprzątać kuchnię i łazienkę, bo przypadała moja kolej. Byłam wykończona i wyszłam wynieść jeszcze śmieci. Na szczęście "mój drugi cień" akurat odbierał telefon, więc wymknęłam się cichaczem sama chcąc odetchnąć przez chwilę świeżym powietrzem. Będąc przy śmietniku niespodziewanie ktoś chwycił mnie od tyłu zaciskając dłoń na ustach. Zaczęłam się szarpać.
– Karolina, to ja- usłyszałam cichy głos blisko ucha. Nadal jednak mnie nie
puszczał. Zaczęłam dawać mu do zrozumienia, żeby to zrobił- Nie będziesz
krzyczeć?- zaprzeczyłam ruchem głowy i znikła krępująca mnie dłoń. Przez
chwilę milczałam.
– Jacek, co ty tu robisz?- nic mądrzejszego nie przyszło mi do głowy.
– Sam nie wiem. Po tym jak mnie wystawiłaś powinienem nigdy więcej cię nie widzieć.
– Jacek, to nie tak. Oni mnie do tego zmusili. Na telefonie jest podsłuch...
– Co? Więc to dlatego...Pilnują cię.- skinęłam głową- Teraz też?
– Chyba nie. To jakiś młody chłopak, w zasadzie niegroźny. Powiedz mi o co w tym wszystkim chodzi.
– Karolina ja nic nie zrobiłem przysięgam ci. Ktoś mnie w to wrobił.
– Ale dlaczego? Wiesz kto?
– Domyślam się. To sprawka tego Łukasza.
– Tego policjanta?- spytałam zszokowana- Myślisz, że policja chce cię wrobić?Dlaczego?
– Boże, czy ty naprawdę nic nie rozumiesz? On zawsze mnie nie cierpiał. To
wszystko przez tę dziewczynę.
– Jaką dziewczynę?- zupełnie nie wiedziałam już o co mu chodzi.- Tę
zamordowaną Nataszę?
– Nie, jego dziewczynę. Ona popełniła samobójstwo. On obwinia mnie o jej
śmierć.
– O Boże Jacek. Ale to nie może być prawa. Ja im pomagam..
– To przestań. Nic im nie mów. Masz przy sobie jakieś pieniądze.- przeszukałam kieszenie.
– Nie. Tylko 50 zł- dałam mu je.- Jacek co mam robić?
– Nic. Udawaj, że dalej współpracujesz. Nawet nie wiesz jak mi ulżyło, że ty..-uśmiechnął się
– Oczywiście, że nie. Kocham cię. Dlatego nie zostawię cię teraz gdy jest źle.- przypomniałam sobie o kasecie- Co na niej było?- spytałam Jacka- Jakieś dowody?
– Coś w tym stylu. Na początku myślałem, że to zrobili ludzie Mar..- urwał- gdy zabito Nataszę. Ale teraz wiem, że to był tylko kamuflaż. Zresztą nieważne. Co stało się z kasetą?- z jego chaotycznej mowy nie mogłam nic zrozumieć
– Ma ją Kowalski.
– Kurcze, no to koniec. Posłuchaj, musisz postarać się ją odzyskać. Tylko
dyskretnie. Wtedy udowodnię swoją niewinność.- Wziął moją twarz w swoje dłonie- poczekasz na mnie? Dasz sobie radę?
– Tak- chlipnęłam a on mnie pocałował. Tak bardzo mi tego brakowało i z pasją odwzajemniłam pocałunek Nie mogłam się od niego oderwać i dopiero po paru minutach Jacek dodał:
– Przepraszam cię za to wszystko. Mieliśmy wziąć ślub..-uśmiechnął się smutno
– To nie twoja wina. Przestań się obwiniać.
– Karolina, ty nie wiesz wszystkiego. Ja popełniłem w przeszłości parę błędów.
– Każdy je popełnia. Porozmawiamy gdy wszystko się już wyjaśni. Tylko bądź ostrożny. Proszę cię- opowiedziałam mu trochę o pracy policjantów i mojej ochronie.
– Dobrze, dzięki. Tylko pamiętaj nie ufaj Łukaszowi Kowalskiemu.
– A co z jego ojcem? I resztą?
– Nie jestem pewien. Ale jego strzeż się najbardziej. Kocham cię- i odszedł.
Nawet nie zdążyłam odpowiedzieć mu tym samym.
Po spotkaniu z Jackiem byłam cała roztrzęsiona. Ale też bardzo szczęśliwa.
Mój chłopak potwierdził moje przypuszczenia. Był niewinny, a ja pomogę mu to udowodnić. Dobrze, że teraz wie o tym, że policja chce go dopaść dzięki mnie. Ja na to nie pozwolę. Zdobędę to kasetę. W duchu byłam z siebie dumna. Od początku nie ufałam temu Kowalskiemu. Teraz wiedziałam dlaczego. Tylko czemu Łukasz obwiniał Jacka za śmierć swojej dziewczyny? Może ją porzucił, a ona cierpiała i dlatego to zrobiła? To by wyjaśniało dlaczego Jacek mówił, że popełnił kilka błędów. Po prostu czuje się winny. Ale to przecież nie jego wina, prawda? On jej nie zabił.
Rozsadzała mnie energia. Obym tylko nadal potrafiła udawać i policja się nie
domyśliła niczego. Boże, chciałabym żeby już było po wszystkim. Żałowałam tylko, że nie wspomniałam Jackowi o moich przypuszczeniach i udziale Tomka Kownackiego w całej tej aferze. Może to mogłoby mu pomóc? Nie, pewnie o tym wie. Nie jest głupi. Tylko jak mam zdobyć tą przeklętą kasetę? Jak wzbudzić zaufanie tego całego Łukasza? Hmm, nie będzie to łatwe. Zwłaszcza po tym jak wielokrotnie gorliwie zapewniałam go o niewinności Jacka. Nie, to nie wypali. No chyba że coś by mnie do tego skłoniło. Tylko co? Nie mogłam nic wymyślić. Było już późno i
padałam z nóg. Jutro się nad tym zastanowię. Nazajutrz jednak nie wymyśliłam niczego konkretnego. W końcu zdecydowałam, że
udam wahanie odnośnie prawdziwości uczuć Jacka do mnie. W ten sposób pozyskam jego zaufanie. Uznałam, że w sumie może się udać. Metody małych kroczków są zawsze najlepsze.
– Hej, możemy porozmawiać?- zwróciłam się do niego gdy policjanci poprosili mnie o przyjście do mieszkania Jacka (oczywiście w towarzystwie mojego Loczka). Był trochę zaskoczony i nieufnie spytał:
– O co chodzi?- niezbyt sprzyjający początek. To dla Jacka, szeptałam do siebie w duchu
– Ja...- w sumie nie musiałam udawać, że się waham. Naprawdę przez te nerwy mojej podwójnej kolaboracji czułam się niepewnie- chciałabym porozmawiać o Jacku.- zdziwiłam go jeszcze bardziej.
– Ale o czym konkretnie?- spytał
– O dowodach jego zbrodni. Jesteście pewni, że on jest winny?
– Zapewne chciałaby pani usłyszeć co innego, ale zapewniam, że mamy
wystarczające dowody żeby go aresztować.
– Rozumiem. Ja przepraszam za moje wcześniejsze zachowanie. Po prostu
kochałam Jacka i nie mogłam uwierzyć w to co mi sugerowano. To dlatego
niezbyt dobrze wywiązywałam się ze swoich zadań.- no, teraz go zaskoczyłam.
– To dobrze, że nareszcie pani to zrozumiała- uśmiechnął się zadowolony z
siebie, a ja miałam ochotę go uderzyć. Zobaczymy kto będzie się śmiał ostatni.
– Proszę mi mówić po imieniu, tak jak wszyscy- odparłam słodko- Karolina.
Pierwszy krok został zrobiony, ziarno posiane. W sumie gdy było już po wszystkim nie wiedziałam czego tak bardzo się bałam. Przecież od najmłodszych lat powtarzano mi, że mam zdolności aktorskie. Potrafiłam wkręcić nie jednego.
Następne dni nie przyniosły niczego nowego. Oczywiście, dla niepoznaki Jacek zadzwonił do mnie dwa razy, ale połączenia były krótkie (aby nie można było go wytropić) i w zasadzie nic nie znaczące (kocham cię, niedługo to się skończy, tęsknię). Łukasz chodził wściekły, ale już o nic mnie nie oskarżał, bo przecież próbowałam wydusić z poszukiwanego informacje: powiedz gdzie jesteś, poddaj się,
spotkajmy się. Nie bałam się mówić takich rzeczy, bo wiedziałam, że Jacek wie o podsłuchu i nie powie niczego co mogłoby mu zaszkodzić. Sytuacja zmieniła się dopiero w środę. Pilnujący mnie Loczek odebrał telefon i był bardzo zdenerwowany.
– Co się stało?- spytałam
– Nic. Musimy wracać. Naczelnik chce z tobą rozmawiać.
Wróciliśmy więc do mieszkania. Ale ku mojemu zdziwieniu Maciek zaprowadził mnie do mieszkania obok, którego właścicielką była zamordowana Natasza. W środku kręciło się kilku ludzi. Instynktownie wyczułam, że coś się stało. Maciej zaprowadził mnie do jakiegoś pokoju i poprosił, abym tam zaczekała. Zgodziłam się. Ale wkrótce znudziło mi się czekanie i wyszłam. Przechodząc obok stołu zauważyłam leżące zdjęcie jakiejś dziewczyny. Rozpoznałam tamtą tlenioną wiedźmę.
– Kim ona jest?- spytałam. Ktoś gestem kazał mi odejść, ale starszy Kowalski zapytał mnie:
– Widziałaś ją kiedyś?
– Tak.- odparłam i wtedy oczy wszystkich zwróciły się na mnie.
– Kiedy to było?- zapytał Łukasz podchodząc do mnie
– Jakieś dwa miesiące temu. Spotkałam ją na ulicy. I jeszcze wcześniej. Przyszła do mieszkania Jacka.
– Odwiedziła Jacka?- policjant był zdziwiony
– Nie, przyszła tu tylko do jego mieszkania. Powiedziała, że chce spotkać się z Tomkiem Kownackim- znów dostrzegłam te porozumiewawcze spojrzenia jakie wymienili między sobą policjanci. Teraz byłam pewna, że coś przede mną ukrywają.
– O co chodzi?- spytałam- Kim ona jest?
– Wyjaśnię ci wszystko- zwrócił się do mnie starszy Kowalski- ale najpierw
opowiedz wszystko co wiesz o tamtej dziewczynie.
Zrobiłam tak jak mi kazał, ale on nie odwzajemnił mi się tym samym. Nie chciał wyjaśnić co miała wspólnego z Jackiem. Dowiedziałam się tylko, że nazywa się Jowita Malinowska i została zaatakowana przez nieznanego sprawcę. Oczywiście w domyśle tym sprawcą miał być Jacek. Miałam tego wszystkiego dość. Ta ciągła
kontrola, ucieczka i oskarżenia Jacka...Gdzie podziało się moje prozaiczne
uporządkowane życie? Przecież ja dłużej nie dam rady, jęczałam w duchu, ale nakazywałam sobie: bądź silna. Zrób to dla mężczyzny którego kochasz. To zawsze pomagało. Tak było i tym razem. Tym bardziej, że miałam się spotkać dzisiaj z Jackiem.
Wyszłam w umówione miejsce pięć minut przed czasem. Było zimno i ciemno i trochę się bałam czekając na niego obok śmietnika. Poniekąd było to świetne miejsce, gdy chciało się nie być na widoku, bo osłaniały go duże rozłożyste krzaki. W końcu dostrzegłam jakąś postać.
– Hej, jak się masz?- przywitał się ze mną Jacek. Był blady i zmęczony; na jego twarzy wyraźnie odcinały się głębokie cienie.
– W porządku, ale z tobą chyba nie najlepiej.- uśmiechnął się blado, a ja
pocałowałam go i udałam że nie dostrzegam śladu zadrapania na policzku.-
wiesz dzisiaj zaatakowano Jowitę Malinowską. Jest w szpitalu.
– Wiem- szepnął Jacek, a ja spojrzałam na niego zdziwiona
– Skąd wiesz?- wiedziałam, że tego nie zrobił, ale...no właśnie, zawsze były
jakieś wątpliwości
– Widziałem jak zabierała ją karetka, ale przyszedłem za późno. Nie doceniłem ich.- potrząsnął głową
– O kim ty mówisz? Wyjaśnij mi coś w końcu.
– Karolina, nie wiem co robić. Oni mnie w to wrobią. Czuje to. Musisz odnaleźć tą kasetę. Jeśli ją oddam może to się skończy...
– Jacek, wytłumacz mi wszystko. Czemu mówisz tak aluzyjnie? Nic nie
rozumiem.
– Teraz nie ma na to czasu. Muszę na chwilę oddalić się od Warszawy.- chciałam się wtrącić, ale mi nie pozwolił- za kilka dni wrócę i musisz mi oddać tą kasetę. To jedyne wyjście. - objął mnie i pocałował. Staliśmy tak przez chwilę przytuleni w milczeniu. Tak bardzo tęskniłam za jego ciepłem i troską. Wtedy mogłam wyobrazić sobie, że te ostatnie chwile to tylko senny koszmar, że to się nigdy tak naprawdę nie wydarzyło, a Jacek obejmuje mnie w swojej sypialni tak jak dawniej. Ale wrażenie szybko się skończyło. Jacek puścił mnie gwałtownie i powiedział:
– Muszę już iść. Pamiętaj, niedługo się znów spotkamy.
– Ale kiedy?
– Na pewno jeszcze przed świętami. Kocham cię.
Dziś był dwudziesty, więc Jacek może zjawić się za dwa lub trzy dni. Do tego czasu muszę zdobyć tę kasetę. Tylko wciąż nie wiedziałam jak.
Okazja nadarzyła się następnego dnia. Łukasz przybył do Maćka żeby o czymś go poinformować. Korzystając z okazji zatrzymałam go.
– Cześć, moglibyśmy porozmawiać?- zgodził się niechętnie.
– Coś się stało?
– Nie, po prostu...- ,,gdzie jest ta kaseta" chciałam dokończyć, ale nie mogłam. Zamiast tego dopowiedziałam:- zastanawiałam się jak czuję się tamta dziewczyna.
– Jowita? Marnie. Prawdopodobnie nie przeżyje- zmroziła mnie ta wiadomość wypowiedziana tak beznamiętnym tonem. Z większą emocjonalnością oznajmiam, że kupiłam chleb, a on informuje mnie w taki sposób o domniemanej śmierci człowieka?!
– To straszne.- naprawdę tak sądziłam. Gdyby się obudziła powiedziałaby, że to nie Jacek ją zaatakował.
– Dla ciebie na pewno.- odparł ironicznie- chociaż może i nie. Dzięki temu nie wsypie twojego kochasia
– Nie mów tak!- krzyknęłam, ale po chwili się opanowałam dodając nieco
spokojniejszym tonem- on już nie jest moim kochasiem.
– Tak? Więc wreszcie pogodziłaś się, że jest kryminalistą?
– Tak- skłamałam- Mógłbyś mi powiedzieć dlaczego on tak bardzo chciał tamte papiery? I po co była mu potrzebna kaseta?
– Nie domyślasz się?- zaprzeczyłam ruchem głowy- dowody jego niecnych
uczynków. Więcej nie mogę powiedzieć.
– A więc są dowodami w sprawie?- chciałam wybadać czy ma je policja, czy on
– Posłuchaj, o co tak właściwie ci chodzi co?- spojrzał na mnie groźnie.
– O nic. Po prostu chcę zrozumieć. Kochałam tego człowieka.- mimo małego potknięcia postanowiłam nadal nie wypadać z roli. On chyba uwierzył w to, bo dodał:
– Naprawdę ci współczuje, ale uwierz mi, że dla ciebie dobrze się stało.-
skinęłam głową. To dla ciebie stało się dobrze, pomyślałam i wróciłam do
Maćka. Nie miałam już pomysłu na zdobycie kasety. Mogłam oczywiście spytać innego policjanta, ale to wzbudziłoby tylko podejrzenia. Tym bardziej jeśli są tam jakieś dowody niewinności Jacka. Z przykrością musiałam mu powiedzieć, że nie uda mi się zdobyć kasety.
– Trudno, teraz to i tak nie ważne. Pomyliłem się to nie..- urwał
– Co się stało?
– Cicho. Ktoś tam jest- powiedział do mnie szeptem- Na pewno przyszłaś
sama?- skinęłam głową- muszę iść
– Nie tak prędko mój drogi- usłyszeliśmy trzeci głos obok siebie. Zdębiałam. Łukasz mierzył z pistoletu do Jacka.- Ręce do góry- rozkazał mu, a ja nadal stałam jak sparaliżowana- a ty- zwrócił się do mnie- odejdź na bok. Posłusznie spełniłam jego polecenie, ale celowo udałam potknięcie tak, że przez przypadek oparłam się o Łukasza. Ten na chwilę zdjął Jacka z celownika dając mu czas na ucieczkę.- Cholera!- krzyknął tylko do mknącej postaci. Próbował ją jeszcze gonić, ale Jacek uciekł pod osłoną nocy. Ucieszyłam się.
– A ty gdzie się wybierasz?!- warknął na mnie Łukasz gdy wrócił- Gdzie jest Maciek?! To tak cię pilnuje?!- darł się na mnie nie zwracając uwagi na to, że jest już prawie dwunasta w nocy.
– Uspokój się- odwarknęłam tylko, bo nie wiedziałam co mam powiedzieć. W odpowiedzi złapał mnie za obie ręce i pociągnął za sobą.
– Chodź za mną.- rozkazał, a ja chcąc nie chcąc musiałam spełnić jego
polecenie. Zatrzymaliśmy się obok jego samochodu- Wsiadaj.
– Nie- opowiedziałam, a on powtórzył już głośniej
- Wsiadaj. Chciałaś poznać prawdę? To ją poznasz.- To mnie zaintrygowało. Niechętnie wsiadłam do auta nie wiedząc gdzie właściwie jedziemy. Nie rozpoznawałam tamtego terenu.
– Gdzie jedziemy?- spytałam go po jakichś dziesięciu minutach jazdy w
milczeniu.
– Do głównego biura. To już niedaleko- świetnie maskował złość, bo wiedziałam że pod spodem aż kipi gniewem na mnie. Ale chyba nic mi nie zrobi? ,,Uważaj na niego" brzmiała przestroga Jacka. A ja jechałam z nim sama w nocy nie wiadomo gdzie. Zaczęłam się niepokoić.
W końcu Łukasz zatrzymał samochód. Otworzył mi drzwi i też kazał wysiąść. Byłam już nieźle wystraszona. W milczeniu poszłam za nim, bo i tak nie miałam wyjścia. On wyjął jakiś klucz, wstukał coś palcem i po chwili otworzyły się drzwi budynku przed którym staliśmy. Rzeczywiście było to jakieś biuro. Tylko, że nikogo tam nie było prócz starego stróża. Nie uspokoiło mnie to. Jaką przeszkodę stanowi kobieta i
staruszek dla młodego policjanta? Skarciłam się za te myśli. To nie film tylko rzeczywistość.
CZYTASZ
Niebezpieczna Miłość.
Teen FictionHistoria opowiada o studiującej, młodej dziewczynie, która na imię ma Karolina. Dziewczyna pracuje w barze jak co wieczór by móc utrzymać mieszkanie. Całe jej życie ulega zmianie gdy poznaje tajemniczego Jacka. Wszystko na początku idzie bardzo dobr...