Dzień przed wyjazdem Luke biegał po całym mieszkaniu w poszukiwaniu swoich ubrań. Sophie siedziała na kanapie i patrzyła na jego poczynania lekko zirytowana. Ciuchy walały się po podłodze, bielizna była porozrzucana po kątach.-Gdzie jest moja koszula?! - chłopak krzyknął i zaczął gestykulować rękami.
-Która? - odparła za spokojem.
-No ta czarna!
-Masz pięć czarnych koszul Hemmings. - przetarła twarz dłonią. Miała już dość tego zamieszania. Kiedyś myślała, że to ona nie potrafi się pakować, ale widząc blondyna, od razu zmieniła zdanie. - Jesteś gorszy niż baba! - dodała, wstając z miejsca.
-Nie moja wina, że mam tak dużo ubrań i kocham wszystkie. - wzruszył ramionami i podniósł coś z podłogi. Powąchał i skrzywił się. Brunetka zaśmiała się pod nosem.
-Do prania? - zapytała.
-Bezapelacyjnie. - pokiwał głową i odłożył na oddzielny stos. Kupka robiła się coraz większa.
-Luke, nie wiem, jak to ma wyglądać, ale musisz brać wszystkie rzeczy?
-Zazwyczaj mam trzy walizki. Chłopaki też coś koło tego.
-To ja może dopakuję sobie tych ubrań... - westchnęła i ruszyła w stronę pokoju. Nie zauważyła leżących bokserek i poślizgnęła się. Zaliczyła przykre spotkanie z podłogą. Lu patrzył na to rozbawiony.
-Nic ci nie jest łamago? - podszedł do niej i podał dłoń. Złapała ją i wstała.
-Czemu te gacie są mokre? - spytała niepewnie i zsunęła je ze swojej stopy.
-Emm... - chłopak podrapał się po głowie i zrobił minę niewiniątka.
-O nie. Fuj. Fuj. Ble. Jezu, Hemmo! - odskoczyła gwałtownie i zdjęła skarpetkę.
-Nie przesadzaj kochanie. - przewrócił oczami i rzucił do prania.
-Momentami jesteś obleśny.
-Każdemu się może zdarzyć zapomnieć, że majtki zostały pod łóżkiem.
-Jesteś u mnie jakoś miesiąc i robisz taki burdel. Ciekawe, co będzie, jak ze sobą zamieszkamy na stałe. - zerknął na nią i uśmiechnął szeroko.
-Masz aż tak odległe plany? - przyciągnął ją do siebie , a dłonie ułożył na biodrach. Przygryzła lekko wargę.
-A ty nie? - zapytała z po wątpieniem. Przysunął twarz do jej i musnął usta. Oddała pocałunek. Po chwili oderwali się od siebie.
-Kocham cię, pamiętaj. - wbił jej palce w żebro. Prychnęła i uczyniła to samo.
-Pakuj się żyrafo, bo do jutra nie zdążysz. - wystawił jej język i powrócił do poprzedniej czynności. Sophie dołożyła jeszcze kilka rzeczy do swojego bagażu. Poszła do kuchni i zrobiła sobie kisiel. Usiadła z powrotem w salonie i jadła powoli.
-Mi zrobiłaś? - Hemmo zajrzał jej do kubka.
-Ostatnio mówiłeś, że nie lubisz. - wsadziła łyżeczkę do buzi.
-Bo to wygląda jak gluty! Calum też to uwielbia. Nie rozumiem was.
-Kosmici tak mają. - odpowiedziała z pełną buzią.
-Kobieta bezlitosna. Może byś pomogła swojemu ukochanemu? - uniósł brew do góry. Powoli zaczynał się nudzić, a jeszcze nawet nie dotarł do połowy.
-Co bym miała zrobić na przykład?
-Uprasować mi rzeczy, zrobić pranie albo chociaż iść do sklepu, kupić jakieś żarcie. Przecież bez tego jutro umrzemy. - patrzył na nią błagalnie.
-Niech ci będzie... - westchnęła i dokończyła jeść. - Zmyjesz ten kubek?
-Główka boli? Masz dwie rączki.
-Chujek niemyty. - warknęła i trąciła go ramieniem. Zarechotał i klepnął ją w tyłek. Zgromiła go spojrzeniem.
-O nie. Zaraz mnie zabije ten wzrok. - złapał się za głowę i udawał, że jest przestraszony.
-Lepiej się schowaj, bo wiedźma zaraz zamieni cię w żabę. W sumie mało ci z wyglądu do niej brakuje. - pobiegła do zlewu i wrzuciła tam naczynie. Blondyn podążył za nią.
-Odwołaj to wredoto! - wskazał na nią palcem. Nic nie dało wyczytać się z jego wyrazu twarzy.
-A co, jeśli nie? - droczyła się z nim.
-Wtedy będę zmuszony cię zabić. - przez jego twarz przebłysnął cień uśmiechu. Przewróciła oczami i chciała go wyminąć. Powstrzymał ją i wziął na ręce. Zapiszczała.
-Co ty wyprawiasz?!
-Tortury czas zacząć, kochanie. - poruszył zabawnie brwiami.
CZYTASZ
If you had a twin, I would still choose you. // L.H
Fanfictionmydickisbig: Rzuć monetę. Góra, jestem twój. Dół, jesteś moja. kissmyass: Przykro mi skarbie, ale mam tylko banknoty ;) *** 26.11.16r - #2 w fanfiction 27.12.16r - #1 w fanfiction 24.06.18r - #5 w fanfiction Okładka: @Nathalliex