POV NARUTOZobaczyłem jak Sasuke wchodzi do budynku. W sumie chciałem go zobaczyć. Nie to, że tęskniłem, ale mam nadzieję na walkę z nim. Chce zobaczyć czy udało mu się przewyższyć Itachiego.
-Sasuke...
Momentalnie dostałem ten sam odzew od czarnookiego
-Naruto...
-Cześć...dawno nie tu nie było.
-Dawno cię nie było !? Człowieku ja cię szukałem przez te pięć lat! A ty pojawiasz się tak nagle!
-Sasuke, zapewne w najbliższym czasie znów zniknę na długo. Przybyłem na chwilę.
-Nie puszczę cię! Nie pozwolę!
-Sasuke, nie chcesz robić tego siłą. Jeśli zechcę, mogę zniszczyć całą Konohe. Wystarczy w sumie jeden mój atak-powiedziałem lodowatym głosem. Nie chciałem słuchać tych oskarżeń. Wyszłam z budynku i poszłem do Ichiraku Ramen. Dawno nie jadłem tego specjału.
Wszedłem do środka i usiadłem na krześle.
-Ramen poproszę
-Już podaje..... Naruto!!!
-Witaj staruszku długowieczność tu nie było.
-Naruto, minęło pięć lat, gdzie się podziewałeś?
-Ahh długo by opowiadać.
Po chwili staruszek postawił przede mną miskę ramen.
-Na koszt firmy.
-Arigato.
Zjadłem potrawę i odetchnąłem. Nie wiedziałem, że aż tak będzie mi brakować ramen.
-Smakowało?
-I to jeszcze jak-powiedziałem uśmiechając się.
-Naruto, widzę,że coś cię trapi... mi możesz powiedzieć.
-Oh, staruszku gdyby to było takie proste, gdy opuściłem Konohe, dzień później przyłączyłem się do Akatsuki...w tamtym czasie stworzyli mi pewnego rodzaju rodzinę. Byli dla mnie mili i wyrozumiali. Przez pięć lat byłem na różnych treningach. Stałem się niesamowicie silny... sam siebie się boję. Moje marzenia o Hokage przestały istnieć, gdy skończyłem pierwszą misję w organizacji. Od tamtej pory nie mam marzeń.
-Oj Naruto... dlaczego wróciłeś?
-Bo kilka dni temu moje myśli ciągle krążyły wokół Konohy. Postanowiłem wrócić na chwilę.
-Dzieciaku rób co uważasz za słuszne.
-Będę leciał, jutro prawdopodobnie znów mnie tu nie będzie.
-Naruto od czego tak uciekasz?
-Od niczego. Nie chce po prostu tutaj być. Zbyt dużo wspomnień.
Wyszłem z baru i poszłem do swojego starego domu. Chciałem pobyć sam.
Po drodze miałem tak wiele osób, które znałem. Cóż wspomnienia zaczęły wracać. Jak najszybciej pozbyłem się tego uczucia i ruszyłem w dalszą drogę.
Weszłem do mieszkania i usiadłem na łóżku. Zastanawiałem się po co ja tu w ogóle wróciłem. To był błąd. Było siedzieć w Akatsuki i się nie wychylać.
-Naruto od kiedy się nad sobą użalasz?
-Kurama...to nie takie proste.
-Co nie jest proste. Naruto, sam wiesz, że nie jesteś taki jak Akatsuki. Kiedyś pewnie cieszyłbym się, gdybyś przeszedł na ich stronę, ale gdy udało ci się mnie zmienić, nie jestem tym zbyt zachwycony.
-Dlaczego ty zawsze masz rację!
-Przypominam ci, że mam już prawie tysiąc lat. Trochę już nauczyłem się o świecie i ludziach.
-I co ja mam zrobić?
-Zostań w wiosce...będziesz pracował dla Akatsuki dając im informacje.
-Myślisz, że oni się zgodzą?
-Mam nadzieję, że tak.
-Dobra Kurama...nie ma co. Twój pomysł jest całkiem normalny i przyzwoity. Cenne informacje zawsze się przydają dla Paina.
Postanowiłem odwiedzić Tsunade i powiedzieć jej o mojej decyzji, pomijając fakt pracowania dla Akatsuki.
Zapytałem do drzwi Hokage. Usłyszałem pozwolenie i weszłam do środka. Gdy weszłam zobaczyłem tam Sakure i Sasuke. Nie chciałem żeby byli obecni podczas tej rozmowy.
-Naruto, co cię do nie sprowadza?
- Mam ważną sprawę do omówienia.
-Słucham.
-Wolałbym w cztery oczy. Sprawa dotyczy tego wiesz no...tego....-ciągnąłem, aby Tsunade zrozumiała że chodzi mi o Akatsuki.
-Ah tak, rozumiem, Sakura, Sasuke wyjdziecie na chwilę.
Po chwili tamta dwójka opuściła pomieszczenie.
-No to słucham Naruto.
-Chodzi o to, że postanowiłem zostać w wiosce. I mogę zostać szpiegiem, i dowiadywałbym się o misjach i innych akcjach Akatsuki.
-Cóż kusząca propozycja, ale co z twoją opaską. Znak jest przekreślony.
-To chyba nic nie znaczy.
-Niech będzie, zgadzam się na twoją propozycje.
-Ah i mam jeszcze jedną sprawę...muszę jutro spotkać się z Akatsuki.
-Dobrze. Ale pójdzie z tobą Shikamaru.
-Nie nie ma takiej opcji, jeśli pójdzie, może nie wrócić.
-No dobrze, po informuj mnie jak wrócisz. Naruto, to prawda co mówił mi Kakashi...
-A co ci mówił?
-Że jesteś w stanie przeciwstawić się Sharinganowi?
-Tak, przez ten trening miało nie straciłem życia... gdyby nie ...- nie dokończyłem, nie chciałem o tym gadać. Pamiętam jakby to było wczoraj. Itachi złapał mnie w iluzję...to było straszne. Źle znosiłam pobyt w innym świecie. Trening trwał, co raz lepiej wychodziło mi to, gdy pewnego dnia udało mi się przeciwstawić technice oczu...ale później odniosłem tego wielkie skutki...mój mózg nie wytrzymał takiego wielkiego obciążenia, jak odparcie siły Sharingana. Zapałem w śpiączkę, na pół roku...później dowiedziałem się, że mój mózg został uszkodzony, ale w pozytywny sposób. Dzięki temu teraz te techniki na mnie nie działają. Moje życie uratowała Konan. Znała się trochę na medycznym ninjutsu. Znała także kilka zakazanych technik...one uratowały mi życie.
-Coś się stało ?
-Nie, ja już pójdę, do zobaczenia.
____________________________________
Nowy rozdział! Mam nadzieję że się spodobał.
Zapraszam do komentowania.
NieZnanaAutorkA
CZYTASZ
Naruto Uzumaki- Chłopiec o błękitnych oczach
ФанфикNaruto, to młody chłopiec, który nosi w sobie demona, ale czy to oznacza, że jest tak samo zły jak dziewięcioogoniasty? A czy w ogóle Kurama, jest taki zły za jakiego się podaje? *Opowiadanie zaczynam od momentu gdy Naruto ma już szesnaście lat.* Na...