24

561 44 5
                                    

Kathia POV

Avengers są już na misji. Mam dziwne uczucie w żołądku.

Czuję, że może się stać im krzywda. Narażają sie na niebezpieczeństwo za każdym razem podczas ich wypraw.

Zawsze chciałam się czuć potrzebna.

Zaproponowałam Tony'emu pomoc. Chciałam polecieć z nimi. Wiem jestem tylko piątym kołem u wozu, ale gdybym potrafiła panować, używać w dany sposób swoich zdolności...
Przydałabym się.

Ponoć potrafię panować nad żywiołem. Myślę, że w Nowej Zelandii, podpaliłabym nie jednego żołnierza Hydry.

Ale nie potrafię tego użyć w walce. Ogólnie ich nie potrafię użyć.

Muszę się zdenerwować jak Banner by ten mój "talent" dał o sobie znać?

Mam nadzieję, że nie. Złość piękności szkodzi.

Loki siedzi ciągle w "swoim" pokoju.

Od kiedy Tony go tam zaprowadził nie wyszedł ani razu.

To się zmieni.

~¤~

Loki POV

-Wejdź, Kat.

Zobaczyłem  jak przez drzwi wychliła się Kathia.

-Skąd wiedziałeś, że to ja pukałam?

Weszła z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy.

-Intuicja.-odpowiedziałem.

-Aha. Wiesz.. skoro w wieży jest pusto.. i Avengers nie mogą mi niczego zabronić...

-Co masz na myśli? -spytałem. Nie zabardzo rozumiałem co chce mi powiedzieć.

W wieży jest pusto, ale nie zostawili mnie bez "opieki".

Agenci tarczy i ten..Furry mogą się zjawić w każdej chwili. Nie chcieli zostawiać Kat sam na sam ze mną.

A co mógłbym jej zrobić?

Zabić?  A po co mi to?

Ona się może jeszcze do czegoś przydać. Jest inteligentna. Szkoda usunąć ze świata taką istotę.

-Chcę nauczyć się panować nad sobą. Używać tych "darów".-zaznaczyła w powietrzu palcami cudzysłów.

-A JA mam ci w tym pomóc?

Nie wiem czy będę chciał ją niańczyć. Nie mam cierpliwości, a krzywdy nie chcę jej zrobić. W sumie na treningu może zrobić sama sobie krzywdę bez mojej pomocy,  a odpowiedzialny będę za to ja.

-Tak- odpowiedziała z szerokim uśmiechem.

Milczałem jeszcze dłuższą chwilę, widziałem jak z każdą sekundą jej uśmiech słabnie.

Aż cały znika.

Spuściła głowę i powiedziała:

-Przepraszam. Nie powinnam cię o to prosić. Miałbyś potem problemy.-patrzyła niby na mnie, ale nie tak jak zawsze... nie patrzyła mi już prosto w oczy.

Tracę ją.

Wstałem ze swojego łóżka, które jest całkiem wygodne.

-Poczekaj-nawiązała ze mną kontakt wzrokowy-nauczę cię paru rzeczy. Ale jestem surowym nauczycielem.

-Zniosę wszystko.-powiedziała szybko.-Chyba-tu już powiedziała niepewnie.

-Jesteś pewna?

Zrobiłem krok w jej stronę, ale ona się cofnęła. Zmarszczyłem brwi.

-Czy ty się mnie boisz? -trochę mnie to uraziło. Wcześniej jakoś w celi się nie bała.

Zarumieniła się na twarzy.

Ja już nic nie rozumiem.

-Chcę pomóc. Gdy nauczę się korzystać z mocy... będę jak..

-Bohater? Możesz być kimś lepszym.

-Jest ktoś lepszy od bohatera? -spytała.  Użyła takiego tonu jakbym żartował.

-Bohater musi mieć zawsze dobrą opinię wśród ludzi.

-Stark nie ma-odpowiedziała.  Czemu ona zawsze o nim wspomina?

-Stark to nie bohater.-powiedziałem z drwiną.

-Jeśli mówimy, że bohater pomaga ludziom, broni ich i przekłada czyjeś życie nad swoje, to możemy uznać, że nim jest.-była zadowolona z siebie.

-Zmień temat.-naciskałem. Ile można słyszeć jedno i to samo. Jak nie ma Starka to i tak mnie irytuje.

-Masz rację-usiadła na fotelu, który stał przy łóżku. Natomiast ja wróciłem na swoje poprzednie miejsce. Na łóżko.  

-A ty kim jesteś, Loki?

No i tu mamy problem.

Zerwałem się z łóżka w jej kierunku. Na jej twarzy pojawiło się niezrozumienie, a potem przerażenie?

-Nie baw się-każdy wyraz mówiłem przez zęby. Źle trafiła.
- W PSYCHOLOGA!

-Co?  Loki.. ja.. nie

-Przestań! Myślisz, że nie wiem po co tu przyszłaś! Chciałaś bym ci się spowiadał, aby reszta zobaczyła, że się do czegoś nadajesz.-na jej twarzy pojawił sie ból.  Trudno.

-Gówno prawda! Dlaczego jesteś taki wrażliwy na tym punkcie?
Nic nie chciałam z ciebię wyciągać!  Chciałam cię poznać!

Pff.. Tak jasne.

-Zawsze chciałaś być potrzebna... czuć się uwielbiana przez innych, ale zrozum nie masz nikogo na tym świecie!

W jej oczach pojawiły sie łzy, ale nie pozwoliła by jakakolwiek spłyneła jej po policzku.

Gdy to zobaczyłem zrozumiałem co powiedziałem.

Uraziłem ją i to w taki sposób, że trochę żałuję.

W Asgardzie moja matka nauczyła mnie i Thora manier. Zachowania przy kobietach i jak je traktować.  Matka nie była by teraz ze mnie dumna.

I najgorsze.

Dałem Kathii nadzieję, a to ją zgubi. Nie pozwolę na to. Nie miała się dowiedzieć w ten sposób. Wogóle miała się nie dowiedzieć.

Popatrzyła na mnie z najgorszym uczuciem w oczach.

Miała nadzieję w oczach.

Odeszłem od niej by wyjść z tego coraz mniejszego pomieszczenia.

Ale ona wstała zaraz za mną.

-Loki? Wiesz gdzie jest moja mama? -Spytała niepewnie.

Ona miała nie wiedzieć.  Nie przygotowałem się do czegoś takiego. To ją zniszczy. Nie pozwolę by zaraz  rozniosła wieżę.

Wieżę w której jestem JA.

-Kat, nie mam pojęcia gdzie jest twoja matka.

I wyszedłem by nie okłamywać jej już więcej.






Witam was!

W piątek możecie spodziewać się bonusowego rozdziału.

:)

Marion













BoginiWhere stories live. Discover now