38

487 35 2
                                    


Loki POV


Stałem przed tym samym budynkiem co razem z Kat pare dni temu, ale stałem już sam. 

Bez Kat.

Weszłem po schodach i stałem przed dębowymi drzwiami. Mam zaopiekować się śmiertelniczką. Jakby ktoś się o tym dowiedział...moja reputacja by na tym ucierpiała, albo i nie.

Poprawiłem krawat i zapukałem trzy razy.

Czekałem dłuższą chwilę i już miałem nadzieję, że nie będę musiał robić za nianie, ale wtedy drzwi się otworzyły i ujrzałem Agathę.

-Witam, madame..jestem..-Już miałem tłumaczyć czemu się tam znalazłem, dlaczego ją nachodzę, gdzie jest Kathia... Ale ta kobieta zamknęła mi drzwi przed nosem. 

Gdyby wiedziała kim jestem, napewno by tak nie postąpiła.

Wściekły zszedłem ze schodów i szedłem przed siebie. Nie mam zamiaru robić z siebie jakiegoś głupca!

Ludzie schodzili mi z drogi. Chyba mój dzisiejszy humor wyczuwa każdy.

Szedłem szybkim krokiem i jakaś staruszka mnie nie zauważyła.. no i ja też nie zauważyłem jej.

Wszystkie jej zakupy leżały na ziemii, a ona sama obok nich.

Patrzyłem na nią pustym wzrokiem. Wszyscy szli do swojego celu, nikt nie zwrócił uwagi na starszą panią leżącą na ziemii.

Na początku jeszcze chciałem na nią nawrzeszczeć, że nie patrzy jak idzie.. ale sekunde później się uspokoiłem i pomogłem jej wstać. Pozbierałem  zakupy i podałem jej torbę z całą zawartością.

-Przepraszam. Nie zauważyłem pani.

-Ależ nic się nie stało. -machnęła ręką jakby się nic nie stało. Dla mnie dzisiejszy dzień to koszmar. Nie spałem od 4 dni, Kat nie żyje i przez to mam ochotę rozbić czyjąś czaszkę o ścianę, ale moje cholerne sumienie nie pozwala na to.

-Przeze mnie mogło się pani stać krzywda.-Do tej pory nie wierzę, że okazałem skruchę nieznanej mi mieszkance Midgardu.

-No właśnie. Widzisz, młodzieńcze..zrobiłeś coś nie dobrego, ale nie zastanawiałeś się czy mi pomóc.. ty to poprostu zrobiłeś-...rzecz w tym, że chciałem na nią na krzyczeć i ją zostawić..zastanawiałem się-W tych czasach ciężko o kogoś sumiennego.-staruszka podziękowała i poszła w swoją stronę.

Jak mam się opiekować Agathą, jak ona nie chce mnie widzieć?

Zacisnąłem ręce w pięści i odwróciłem się na pięcie. 

Ta Agatha.. tak szybko się mnie nie pozbędzie.






Kathia POV


Szłam wolnym krokiem przez ten ciemny pokój. A może to korytarz?

Nie wiem ile czasu już tak szłam. Pojęcie czasu chyba nie obowiązuje świat pozagrobowy.

Gdy nie liczyłam kroków ani sekund zastanawiałam się co mogą teraz robić moi przyjaciele w wieży. Co robi Tony? Czy siedzi w warsztacie? Możliwe. 

Co robi reszta? Czy tęsknią za mną?

Na samą myśl poczułam jak szczypią mnie oczy.

-Ile będą tak szła?! Mam dość tej ciemności! Nie widzę swojej ręki, a mam ją przed twarzą!-krzyczałam. Byłam przerażona co mnie tu czeka. Wariowałam. 

BoginiWhere stories live. Discover now