- Cześć, mamo. Gdzie się podziewałaś tyle czasu? Podróż do okoła świata?-spytałam oburzona. Chciałam znaleźć rodziców. Wyobrażałam sobie różnie ich oraz nasze spotkanie. To, że spotkam rodzicielke w łazience przy próbie samobójstwa... Nie było w żadnej mojej wizji. Stała dumnie przede mną. Nawet nie okazywała skruchy.
-No, prawie. Rozumiem, że jesteś wściekła.... Wyjdziesz z tej wanny czy będziesz w niej przez cały czas?
Spojrzałam na siebie. Koszulka i spodenki miałam przylepione do ciała i pojawiła się gęsia skórka i dreszcze. Wyszłam z wanny na kafelki. Stopy miałam tak zmarznięte, że kafelki w łazience były cieplejsze.
-Przeszkodziłaś mi w czymś.-rzuciłam.
-W zimnej kąpieli?- spytała podejrzliwie.
-T-tak- odpowiedziałam nie wiem czy z zimna się zająkałam czy z tego, że kłamałam.
-Nim się nie martw. Przyznał się do winy.- wzięła ręcznik z szafki i rzuciła mi go. Zaczęłam wycierać włosy i przetwarzałam jej słowa.
-Loki?
Kiwnęła głową.
Wyszłam z wanny. Pobiegłam do pokoju przy okazji robiąc mokre ślady na podłodze.
Szybko się przebrałam nie zwracając uwagi czy nieproszony gość mnie zobaczy nago.
Ubierałam skarpetki, kiedy "mama" weszła do sypialni.
-Kto Cię tu wpuścił? Tony wie?- spytałam. Zastanawiałam się jakim cudem ta kobieta się tu znalazła? Powiedziała komuś, że jestem jej córką?
-Ta sama osoba, która mnie znalazła.- uśmiechnęła się i rozpłynęła w powietrzu. Dokładnie tak samo jak Loki tylko poświata była fioletowa a nie zielona.
Takie nadnaturalne zjawiska nie robiły na mnie wrażenia. W końcu sama potrafie wiele. Wtedy już wiedziałam, że od matki mam te dziwne moce. Chociaż, od taty też mogę mieć.
Pacłam się otwartą dłonią w czoło.Czemu nie zapytałam? Kretynka.
Z nadal mokrymi włosami biegłam w stronę salonu. Tam miał być Tony.
-To nie...Loki- wydyszałam. Spojrzałam na osobę stojącą przy barze.
-To ja.- osobą stojącą przy barze był Loki jak i w całym pomieszczniu był tylko Loki no i ja. Stał szeroko uśmiechnięty z rozłożonymi rękoma.-A któż by inny?
-Dlaczego się przyznałeś?- podeszłam do niego. Patrzyłam prosto w jego rozwesolone oczy.
- Mama powtarzała, że jak zrobi się coś złego trzeba się do tego..- tłumaczył jak jakiemuś bachorowi.
-Przestań!
-To ty przestań krzyczeć.-pogroził palcem przed moją twarzą. Odwróciłam się od niego a moje mokre włosy dotknęły jego wyciągniętej ręki.
-Kat..- usłyszałam jego delikatny głos. Miałam nadzieję, że zrozumiał swój błąd. Przystanęłam i spojrzałam w jego stronę.
-Kat.. Ty mała, głupia...istoto.-wysyczał.
-O co ci chodzi? Nie pozwalaj sobie.- tym razem ja pogroziłam palcem.
Tylko mrugnęłam a on pokonał dzielącą nas odległość.
-Co oznaczają twoje mokre włosy? - starał zachować jakiekolwiek resztki powagi, opanowania ale marnie mu szło. Jego szczęka była zaciśnięta a na czole pojawiła się wystająca żyła.
-Brałam kąpiel.-odpowiedziałam znudzona.
-Nie kpij ze mnie. Rytuał. Mam racje?
-Nie.- dalej brnęłam w kłamstwa. Chociaż jakby nie patrzeć brałam kąpiel, więc to jest pół prawda.
YOU ARE READING
Bogini
FanfictionCzego on ode mnie chce?! Nie umiem mu pomóc. Sama sobie nie daje rady. Ale gdy widze jego rany na ciele. Ile musiał wycierpieć? Inni myślą, że jest pozbawiony uczuć, wypłukany z nich. Ale to nieprawda. On je ma. Okazał mi je.