Rozdział XVIII

4.3K 303 14
                                    

     /AUTHOR'S NOTE: updated 25.12.2017/   



     Zoe przysiadła na przyszykowanym w komnacie łożu z baldachimami i pełnym irytacji wzrokiem zlustrowała całe pomieszczenie. Zamek, a także jego wnętrze wyglądało, jakby w świecie fae czas zatrzymał się w epoce średniowiecza. Zimne, kamienne ściany oświetlone były mosiężnymi pochodniami, a od surowej posadzki bił przejmujący chłód. Wystrój zamku był niezwykle zimny i napawał Zoe odrazą. Głównie dlatego, że jedynymi 'ozdobami' jakie znajdowały się na terenie ogromnej posiadłości najpotężniejszych fae, były wypchane głowy zwierząt zabitych w licznych polowaniach. Dziewczyna nigdy nie rozumiała, jak istoty sprzymierzone z samą naturą mogły dopuścić się względem niej takiego aktu okrucieństwa. Nawet zmienni – mięsożercy – nie pławili się w blasku umierających zdobyczy.

     Nastolatka wielokrotnie spotykała na swej drodze elfy, a ich odpowiedź na pytanie dotyczące tak krwawych praktyk zawsze była taka sama. Aby obłaskawić przyrodę, trzeba było ofiarować jej coś cennego - któreś z jej dzieci. Tak jak Abraham ofiarował Bogu swego syna, tak od pokoleń fae ofiarowywali naturze jej potomstwo. Szkoda tylko, że w Piśmie Świętym jasno napisane jest, iż Ojciec Narodów nie zabił swego jedynego dziecka, ponieważ jego ofiara wyglądać miała inaczej. Cóż, elfy zawsze przekształcały wierzenia innych gatunków, przywłaszczały je sobie i własne wersje uważały za najwłaściwsze ze wszystkich. Właśnie dlatego liczne z tych istot wybierały życie w ludzkim świecie. I właśnie dlatego przybycie zmiennych do wymiaru fae było tak niebezpieczne dla, w rozumowaniu leśnych wojowników, tego prymitywnego gatunku, który rzekomo nie szanował nawet własnych tradycji.

     Zoe naprawdę gotowa była zabić Treya w okrutny sposób, tak, aby wszyscy widzieli, iż nikt nie miał prawa narażać jej rodziny na niebezpieczeństwo. Wystarczyło, że ona sama była źródłem nieszczęścia w sforze partnerów.

     - W tym miejscu mogliby spokojnie kręcić horrory o Drakuli - stwierdził Nick, wchodząc nagle do komnaty przez wyżłobiony w ścianie portal. Zoe prychnęła. Jej partner nie miał na sobie koszulki, jedynie spodnie, w których przybył. Dziewczyna nie miała nic przeciwko patrzeniu na mięśnie mężczyzny ukształtowane przez wielokrotną zmianę i bieganie w ciele wilka, jednak strasznie zazdrościła mu tego, iż zmienni praktycznie nigdy nie odczuwali zimna tak jak ludzie. Poza tym, jej głowa był przepełniona czarnymi myślami i niezbyt potrafiła się skupić na podziwianiu odsłoniętej skóry.

     - Chodź się wykąpać, Zoe. Musisz być zmęczona. - Call wyłonił się zza pleców Nicka, wskazując pomieszczenie pełniące funkcję łaźni.

     Partnerzy dziewczyny od przybycia do zamku robili wszystko, aby ta czuła się jak najbardziej królewsko w zaistniałej sytuacji. Zupełnie, jakby nie zdawali sobie sprawy z tego, iż powinni troszczyć się o własny komfort. Fae nienawidzili zmiennokształtnych i nie kwapili się zbytnio, aby ukryć to przed swoimi gośćmi. Nie dość, iż Call, Adrien, Nick i Thony znaleźli się w całkowicie obcym otoczeniu, to jeszcze musieli zważać na każdy swój krok. Elfy czekały na ich najmniejsze potknięcie i szansę na zadanie im bólu.

     Zoe westchnęła i uniosła stopy sponad posadzki, kiedy bijący od niej chłód stał się nie do zniesienia. Nie miała ochoty na kąpiel, nieważne, jak nęcącą nie byłaby możliwość wejścia do gorącej wody i zrelaksowania obolałych i zastałych z nerwów mięśni. Musiała zastanowić się, jak wyciągnąć partnerów z całego tego bagna, tak, aby jak najmniej wiedzieli o grożącym im niebezpieczeństwie i o wizji, której doświadczyła razem z Trey'em zaraz po przybyciu do Erdnis.

     - Położę się spać - mruknęła pod nosem i uniosła róg przykrycia, aby wsunąć pod nie stopy. Jednak zanim zdążyła ułożyć głowę na jednej z wielu poduszek, w połowie ruchu powstrzymał ją Adrien. Nie pozwolił jej opaść na materac i przytrzymał ją tak, że wpół leżała w powietrzu na jego ramieniu.

Lunar Flower✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz