Rozdział XXVI

1.7K 137 2
                                    

     Kiedy wpadła do wody, zaczęła wierzgać rękami i nogami, zapominając o jednej z najważniejszych zasad przetrwania.

     Tylko nie panikuj. 

     Ciemność wchłaniała ją coraz niżej i niżej, a niska temperatura cieczy, a także strach sprawiły, że Zoe nie była w stanie skupić się na niczym innym oprócz myśli, iż kilka następnych chwil mogło okazać się jej ostatnimi. Z trudem udało jej się odepchnąć od jednego z porozrzucanych w zbiorniku kamieni i pełnymi napięcia ruchami zbliżyć się o kilka metrów do powierzchni. Próbowała otworzyć oczy, jednak udało jej się uchylić powieki o kilka milimetrów, zanim zawarty w cieczy chlor podrażnił jej rogówki. Znów zaczęła się chaotycznie poruszać.

     Nagle coś owinęło się wokół jej talii. Zanim zdążyła zareagować, została wypchnięta z dużą siłą w górę i kiedy jej twarz wynurzyła się ponad taflę, chwytała niekontrolowanymi haustami powietrze. Zaciśnięte gardło z trudem przepuszczało tlen do płuc, a wchłanianie życiodajnego gazu zakłócone było dodatkowo przez napad gwałtownego kaszlu.

     Po dłużej chwili Zoe zdołała opanować oddech oraz nerwy i tym razem pamiętała, aby zachować spokój.

     Mokrą ręką spróbowała otrzeć z twarzy i oczu nadmiar wody, aby rozejrzeć się dookoła. Przywitała ją jednak niemal całkowita ciemność, która przecięta była jedynie wąskim pasmem światła wpadającym do jaskini przez otwór, jaki prawdopodobnie pochłonął ją przed kilkunastoma minutami. Wydawał jej się zbyt mały, aby mogła się w nim zmieścić. Zoe dopiero po chwili zrozumiała, że to odległość od szczytu pieczary do miejsca, w którym się znajdowała była przyczyną tego rodzaju iluzji. Kiedy uświadomiła sobie, z ilu metrów spadła, przełknęła przerażona.

     Dziewczyna rozejrzała się wokół, niestety panujący mrok niemal całkowicie uniemożliwił jej zbadanie otoczenia. Postanowiła odnaleźć brzeg zbiornika przed podjęciem jakichkolwiek innych działań, jednak nawet to okazało się być niezmiernie trudnym zadaniem. Poruszyła ostrożnie rękoma, nie wiedząc nawet, w którą stronę się skierowała i czy po minucie nie zaczęła kręcić się w kółko. Ciemność niemal kompletnie sparaliżowała jej zmysł odnajdywania położenia. Na szczęście poczuła po długiej chwili coś twardego pod stopami. Nie było to dno, a jedynie niewielka półka skalana, ale udało jej wspiąć na wybrzuszoną ściankę i wdrapać się na większą, suchą powierzchnię. Opadła na ziemię i odetchnęła głęboko. Leżała w tej samej pozycji przez dobrych kilka minut, zanim przewróciła się na plecy i uniosła na łokciach.

     - Arabelle? - zawołała. Jedyną odpowiedzią było echo. - Arabelle?! - spróbowała powtórzyć jeszcze głośniej. I tym razem na przeciw wyszła jej jedynie cisza.

     Młoda driada uniosła się powoli, najpierw do siadu, a potem na kolana. Zamrugała, mając nadzieję, że chociaż odrobinę uda jej się odegnać sprzed oczu mrok. Kiedy nic to nie dało, Zoe wypuściła z płuc powolny oddech i wyobraziła sobie, że jaskinia staje się stopniowo jaśniejsza. Czekała i czekała z przymkniętymi powiekami, mając nadzieję, iż kiedy na powrót je uchyli, wydarzy się jakiś cud. Niestety jej wrodzona moc ją zawiodła. Była to jedna z wad, z którymi mierzyć musiały się driady. Tylko nieliczne były w stanie całkowicie zapanować nad ofiarowaną im potęgą i używać swoich zdolności w każdej chwili.

     Dziewczyna znów spróbowała zlustrować swoje otoczenie, tym razem w poszukiwaniu jakiegoś kamienia. Po ciągnącej się w nieskończoność minucie udało jej się wymacać niewielki odłamek skalny. Zlokalizowała najwęższą krawędź nieznanego minerału i przejechała nią po ziemi, mając nadzieję, że ta zostawi na powierzchni jakiś ślad. Niestety śliska skała była zbyt mokra, aby odbił się na niej narysowany symbol. Zoe spuściła zrezygnowana głowę.

Lunar Flower✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz