- Nie ma mowy, Zoe. - Adrien pokręcił głową i skrzyżował ramiona na nagiej piersi. Pomiędzy jego brwiami pojawiła się znajoma już dziewczynie zmarszczka. Mężczyzna przybierał taki wyraz twarzy w momentach, w których jego partnerka porywała się na jakieś brawurowe przedsięwzięcia. Odbywał wtedy wewnętrzną walkę ze swoim wilkiem, który uparcie podsuwał mu do głowy wrzuć do pokoju, zamknij na klucz, nie wypuszczaj. Na szczęście Adrien wiedział, że jak wdzięczna Zoe by mu nie była za próbę zapewnienia jej bezpieczeństwa, z pewnością nie doceniłaby takiego rodzaju bohaterskości. Prędzej powyrywałaby mu wszystkie włosy na ciele, niż pozwoliła, aby obszedł się z nią jak typowy samiec alfa.
- Muszę udać się do Lasu Dusz! - nalegała. Dziewczyna tupnęła nogą, a jej oczy rzucały płonącymi gromami w stronę czwórki otaczających łóżko mężczyzn. Nick z trudem powstrzymał parsknięcie śmiechem, kiedy pomyślał sobie, że właśnie tak musiała wyglądać jego partnerka, kiedy jako dziecko dąsała się z powodu czyjejś odmowy.
- To zbyt niebezpieczne - poparł brata Thony i spróbował pogładzić dziewczynę po ręce. Zoe prychnęła jedynie w odpowiedzi i odepchnęła jego dłoń.
- Ostatnio słowo 'niebezpieczeństwo' stało się dla mnie synonimem 'dzisiaj'. Nic mnie rusza, nawet to, że jakiś starożytny psychopata czyha na moje życie - skłamała, gratulując sobie w duchu umiejętności powstrzymania drżenia w głosie. Niestety, jej partnerzy za dobrze ją znali. Czasem dziewczyna miała wrażenie, że nauczyli się jej reakcji i zachowań na pamięć. Żaden z jej partnerów nie pozwolił zamydlić sobie oczu jej fałszywą pewnością siebie. Zoe nie zdawała sobie z tego sprawy, ale zmiennokształtni bez większych trudności dostrzegli sposób, w jaki ich partnerka próbowała ukryć swoje trzęsące się dłonie i to, jak trudno było jej przełykać. Ich uwadze nie umknęły też jej rozszerzone nienaturalnie źrenice i suche wargi, które ta ciągle próbowała zwilżyć językiem.
- To, że coś cię nie szokuje, nie znaczy, że w chwili słabości nie będzie w stanie cię przerazić - stwierdził Callum, siadając obok Zoe na łóżku i pokonując jej opór, przytulił się do niej. Zaczął gładzić ją najpierw po plecach, a potem zdecydował się na delikatne ugniatanie spiętego karku. Ich partnerka nie była może zmienną, ale ten jeden, czuły zabieg działał na nią tak samo kojąco jak na każdą poddenerwowaną wilczycę. Nie tylko ją uspokajał, ale też kruszył grube ściany jej niezniszczalnego zazwyczaj uporu. Czwórka rodzeństwa wiedziała, jaki wpływ na ich partnerkę miał ten drobny gest. Zwykłym dotykiem mogliby zmusić ją do zmiany każdej decyzji. Nie posługiwali się jednak swoją przewagą zbyt często, ponieważ wiedzieli, iż Zoe nigdy nie wybaczyłaby im takiej zdrady. Call już teraz wiedział, że pomimo tego, iż robili wszystko, aby nie narażać dziewczyny na żadne niebezpieczeństwo, ta długo nie będzie potrafiła pogodzić się z narzuconym na nią zakazem.
- Czyli chcecie pozwolić, aby setki niewinnych istot najpierw przechodziły przez piekło i męki, a potem prawdopodobnie zginęły? - wyszeptała, próbując wzbudzić w partnerach poczucie winy. Zagrywka być może nieczysta, ale i jej partnerzy zdecydowali się popełnić celowo okrutny faul. Czułymi zagraniami próbowali odciągnąć jej myśli od informacji, które uzyskała dzięki Axelowi.
- Zoe, nie możesz brać odpowiedzialności za wszystkie istoty, jakie chodzą po ziemi. Nie po to tu jesteś. Zostałaś wciągnięta w niebezpieczną grę, która może okazać się zwykłą manipulacją, mogącą cię zabić. Skąd wiesz, czy Las Dusz nie jest pułapką? - powiedział Anthony, udając, iż uwaga partnerki nie zrobiła na nim wrażenia. - Rozumiem, że chcesz zrobić wszystko, co w twojej mocy, aby uratować Axela i każdego zmiennego, którego spotkał taki sam los, ale jesteś tylko dziewczyną. To dla ciebie fizycznie niemożliwe.
CZYTASZ
Lunar Flower✔️
WerewolfZoe - jedyny człowiek w stadzie - zawsze traktowana była jak obcy. Według watahy nie powinna była się narodzić, ponieważ w hierarchii wilczego społeczeństwa stanowiła jedynie skazę. Kiedy jej brat - alfa - wykorzystuje egzystencję dziewczyny i sprze...