- Przybyłam tutaj, abyś powiedziała mi, jak pokonać Lindera. Nie mam czasu na popijanie ziółek - stwierdziła markotnie Zoe. W jej głosie przebijała się lekka irytacja, ale również zdezorientowanie. Inaczej wyobrażała sobie spotkanie z legendarną Arabelle.
Zoe myślała zawsze, iż kobieta będąca źródłem wielu mitów wyglądać i zachowywać się będzie bardziej jak bogini, a nie... znajoma z podwórka. Tymczasem ta mistyczna istota zabrała ją do swego domu, którym okazała się głęboka jaskinia, znajdująca się we wnętrzu góry zaklętej tak, aby w normalnych okolicznościach nie dało się jej odnaleźć. Ozdobiona była reagującymi na światło, kryształowymi stalaktytami i stalagmitami oraz licznymi tkaninami, które pełnić miały chyba funkcję prowizorycznego wykończenia zimnych ścian. Wydawałoby się, że 'urządzona' w ten sposób jama przypominać będzie obskurną melinę, jednak jaskinia miała w sobie pewien czar, któremu nie można było się oprzeć.
Zoe została usadzona na płaskim, zaskakująco ciepłym kamieniu i w szklanym kielichu podano jej parującą miksturę. Dziewczyna szybko rozpoznała zapach uspokajającej lawendy i choć była nieziemsko wdzięczna za odprężające właściwości rośliny, popijanie ziołowych herbatek nie zaliczało się w tamtym momencie do zachowań specjalnie odpowiedzialnych.
- Jesteś tak wyczerpana, psychicznie i fizycznie, że niedługo nawet twoja aura zmieni kolor na burzowy - stwierdziła kobieta, a Zoe, chcąc nie chcąc, musiała, niechętnie, ale przyznać jej rację. Kiedy Arabelle pozwoliła jej usiąść na ciepłej, gładkiej powierzchni szerokiego nacieku, driada odniosła wrażenie, iż jej nogi do reszty przestały funkcjonować. Nie miała nawet siły, aby nimi poruszyć. - Najpierw odpoczniesz, a potem zastanowimy się nad tym, jak uwolnić wszystkie światy spod wpływu Lindera.
- To ty nie wiesz, jak właściwie można go pokonać?! - zapytała zdruzgotana dziewczyna, a w jej głowie niemal natychmiast pojawiła się myśl, że całe to zamieszanie, wyprawa do Erdnis, kłótnie z jej partnerami i ucieczka do Alma Forest były formą bezowocnych starań na uporanie się z niezniszczalnym problemem.
- Tego nie powiedziałam - zauważyła kobieta, biorąc łyk własnego napoju. Zoe nie wiedziała, co spożywała Arabelle, ale jej napar pachniał jeszcze bardziej kusząco niż mikstura sporządzona z lawendy. - Po prostu istnieje wiele sposobów na pozbycie się go, a rozumiem, że zastosować będziesz chciała jak najszybszy i możliwie najprostszy. - Kobieta uniosła brew o idealnym kształcie i spojrzała znacząco na brudną, przemoczoną i zmęczoną driadę, która wyglądała, jakby wróciła z wybuchającego pola minowego. Znów miała rację. Zoe dosyć miała z góry skazanych na porażkę potyczek. Chciała jedynie wrócić do domu i spróbować o wszystkim zapomnieć.
- Kim... Kim właściwie jest Linder? - zapytała niepewnie driada. Nie była pewna, czy poznać chciała więcej szczegółów na temat tej groźnej istoty, ponieważ im więcej wiedziała, tym bardziej się bała. Musiała jednak dowiedzieć się o nim tak wiele, jak tylko mogła, aby walka z nim była łatwiejsza.
- Wydaje mi się, iż swoje pytanie powinnaś zadać w nieco inny sposób. - Arabelle odstawiła naczynie ze swoim naparem na bok i spoglądając przez chwilę na wysoki, poszarpany przez nacieki sufit, głęboko się zastanowiła. - Musimy bowiem rozgraniczyć jego ówczesną i obecną egzystencję. Powinnaś więc zapytać: kim był i kim jest. - Kobieta wstała i ze starej, nieco spróchniałej skrzyni wyciągnęła niewielki przedmiot, sprawnie zasłaniając go początkowo przed oczami driady. Dopiero po chwili, kiedy wypuściła go z dłoni, a ten zawisł na cienkim rzemyku na jej palcu, Zoe dostrzegła, iż na końcu sznurka znajdywał się surowo wykonany, srebrny, zdecydowanie męski sygnet.
- Co to jest? - wypowiedziała na głos pytanie, które niemal natychmiast wcisnęło jej się na język.
- Symbol klanu Lindera - odpowiedziała Arabelle i ujęła dłoń Zoe w swoją. Ułożyła we wnętrzu ręki dziewczyny pierścień, choć ta od razu zaczęła jej się sprzeciwiać. Był to jedynie martwy przedmiot, ale wszystko powiązane z potężną istotą kojarzyło się driadzie ze złem i nieszczęściem. - Wiesz zapewne, że Linder był kiedyś zmiennym, prawda?
CZYTASZ
Lunar Flower✔️
WerewolfZoe - jedyny człowiek w stadzie - zawsze traktowana była jak obcy. Według watahy nie powinna była się narodzić, ponieważ w hierarchii wilczego społeczeństwa stanowiła jedynie skazę. Kiedy jej brat - alfa - wykorzystuje egzystencję dziewczyny i sprze...