Rozdział XXV

1.6K 137 1
                                    

     - Wciąż mi nie wierzysz – zauważyła Arabelle, kiedy razem z Zoe przeszły przez portal i wylądowały pośrodku zamglonej, ponurej polany.

     - Ciekawe czy ty byś uwierzyła, gdyby jakaś stara jędza powiedziała ci nagle, że jest siostrą twojej matki. Może mam do ciebie jeszcze mówić „ciociu", albo lepiej, „ciotuniu"? – sarknęła młoda driada.

     - Tylko nie stara. – Kobieta oburzyła się i posłała w stronę Zoe rozzłoszczone spojrzenie.

     - Sama przyznałaś, że widziałaś więcej niż najstarsi historycy – przypomniała dziewczyna, rozglądając się dookoła w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby wyglądać na cel ich podróży. Jedynym co widziała, była niestety gęsta, biała mgła i rozmokła, stara trawa pod stopami.

     - To nie znaczy, że masz mnie wyzywać od staruszek. – Arabelle wyprzedziła swoją siostrzenicę i skierowała się w kierunku, który według Zoe mógł prowadzić wszędzie i nigdzie jednocześnie.

     - Czyli mam założyć, że, jak każda kobieta, masz osiemnaście lat z vatem? – zakpiła.

     - Od biedy ujdzie – mruknęła kobieta, zastanawiając się, czym właściwie był cały ten „vat". Żyła może długo, jednak najnowocześniejsze wynalazki językowe ludzi były jej wciąż obce.

     - Z dwustuprocentowym vatem – dodała pod nosem Zoe i walcząc ze swym rozsądkiem, który podpowiadał jej, iż nie powinna pchać się na ślepo nie wiadomo gdzie, próbowała nadążyć za swoją... ciotką. – Dokąd właściwie idziemy? – Dziewczyna biegła za mknącą kobietą, która poruszała się we wszechobecnej, naturalnej zasłonie jakby otoczenie znała na pamięć.

     - Zaraz się przekonasz – powiedziała zagadkowo Arabelle i poruszyła ręką w bliżej nieokreślonym kierunku. Na polanie zapanowała cisza.

     Zoe zmarszczyła brwi i spojrzała na tył głowy jej ciotki z kpiącym powątpiewaniem. Rozejrzała się ukradkiem dookoła, jednak nie wydarzyło się nic, co mogłoby wskazać na celowość wcześniejszego gestu kobiety. Arabelle zapewne zamierzała uczynić coś, co zwaliłoby dziewczynę z nóg, jednak cokolwiek miało to być, ograniczyło się jedynie do pozostania częścią wyobraźni starszej, magicznej istoty.

     - Próbujesz wykorzystać element zaskoczenia? – zakpiła znów Zoe. Nie wiedzieć czemu, jednak pomimo świadomości o potężnej mocy Arabelle, dziewczyna nie potrafiła powstrzymać się od docinków. – No to śmiało. Zaskocz mnie. – Dziewczyna rozpostarła zapraszająco ramiona i zachichotała pod nosem, kiedy Arabelle spiorunowała ją wzrokiem.

     - Jesteś taka sama jak twoja matka: pełna kpiny i sarkazmu, - stwierdziła niezadowolona kobieta. Uśmiechnęła się jednak po kilkunastu sekundach i poklepała Zoe po ramieniu. – Moja krew.

     - Cała nasz rodzina jest taka dwubiegunowa? – zapytała, mając na myśli nagłą zmianę samopoczucia ciotki, ale też swoje wahania nastrojów.

     - Kobieta zmienną jest, a że w naszej rodzinie pozostały tylko kobiety... Owszem. – Arabelle pokiwała głową, a Zoe westchnęła. Starsza, magiczna istota skierowała się znów w kierunku, w którym zmierzały uprzednio i, cokolwiek próbowała wcześniej zrobić, ponowiła swoje działania. Te wciąż pozostawały bezowocne. Dziewczyna powstrzymała się jednak od kąśliwych komentarzy, ponieważ fakt, że odnalazła nowego członka rodziny, zaczął wirować jej w głowie niczym tajfun.

     - Opowiesz mi coś o naszej rodzinie? – zapytała Zoe, choć nie była pewna, czy chciała właściwie poznać szczegóły dotyczące jej dziedzictwa. Jeśli Arabelle uraczyłaby ją kolejnymi szokującymi informacjami, chybaby już całkiem zwariowała.

Lunar Flower✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz