1

716 50 4
                                        

Sheila

Podczas lotu z towarzyszącej mi nudy wyjęłam mój telefon i włączyłam moją ulubioną playlistę, zerkając od czasu do czasu przez okno. Piękne widoki choć trochę umilały mi podróż, której nienawidzę.

Kompletnie nie wiem czego mam się spodziewać. Czy będę potrafiła spojrzeć Mu w oczy po tym wszystkim? Nie wiem. Zbliżam się do Kalifornii, a ja czuję, że gula w moim gardle coraz bardziej rośnie.

Dręczą mnie pytania. Co się dzieje z Rose? Tak bardzo za nią tęsknie... To moja siostra, której nie widziałam od pół roku. Mike milczy, za co mam ochotę go udusić. Wiem, że on coś wie, ale nie chce mi powiedzieć. Krew mnie zalewa jak przypominam sobie, że tłumaczy iż Rose nie kontaktuje się już nim. Była dla niego jak siostra i nie uwierzę, że nie dała mu znaku życia. Ma dwadzieścia lat, a zachowuje się gorzej ode mnie... Najdziwniejsze jest to, że gdyby Rose nie wiedziała o tym iż Mike się mną opiekuje, zadzwoniłaby. Mam jeszcze siedemnaście lat, dlatego prawnie powinnam być z nią. Ale jej nie ma. Fajnie, co nie?

Kiedy wylądowaliśmy poszłam odebrać swój bagaż. Zaczęłam zastanawiać się czy poznam mojego brata i czy on pozna mnie. Uświadomiłam sobie - nie mam do niego numeru. Rozglądając się po stojących tam osobach zawiesiłam mój wzrok na chłopaku z tabliczką z napisem: "Sheila", tak był to Ashton. Powolnym krokiem podeszłam do niego wręczając mu moją walizkę. Nie zrobiłabym tego gdyby to nie był mój brat, ale w tej sytuacji mam głęboko w dupie jego uczucia. Spojrzał na mnie zirytowany, otworzył szerzej oczy i powiedział zdenerwowany:

- Kurwa! - jego wyraz twarzy zamienił się w grymas, co wyglądało komicznie.

- No żeby imienia własnej siostry nie pamiętać, Ugh... Sheila jestem... - powiedziałam z szerokim, sarkastycznym uśmiechem podając mu prawą rękę na znak uścisku, tak jakbyśmy się dopiero poznali aby go jeszcze bardziej zezłościć, obserwując jego reakcję. Była bezcenna. W jednej chwili z kieszeni wydobyłam telefon robiąc zdjęcie. Zostanie na dłużej.

- Możemy już iść, bo dziś na imprezę muszę jeszcze zdążyć. - zaczęłam się z nim droczyć. Oczywiście, że nie idę na żadną imprezę, bo nawet tam nikogo nie znam, ale postanowiłam go po wkurwiać.

- Yyy... tak jasne chodź. - był trochę zdezorientowany moim rozkazem, po czym przybrał władczą postawę - Ale na żadną imprezę nie idziesz. - odparł ze złośliwym uśmiechem. Nie ma to jak wykorzystywać to, że on jest pełnoletni, a ja nie.

- Yyy... yyy... - zaczęłam go przedrzeźniać - Nie będziesz mi rozkazywać, braciszku. - mruknęłam zła a zarazem rozbawiona całą sytuacją, dając nacisk na ostatnie słowo.

- Nigdzie nie idziesz, a poza tym dobrze by było gdybyś poznała wszystkich chłopaków. - powiedział lekko podniesionym głosem, a mnie zamurowało.

Z jakiej racji? Jakich chłopaków? Jeszcze tylko tego brakuje, żebym użerała się z napalonymi dziewiętnastolatkami. Gdybym wiedziała, że nie mieszka sam, nie zgodziłabym się tu zamieszkać. Całe szczęście, że do wakacji został nie cały miesiąc i chociaż o to nie muszę się z nim kłócić.

- Nie będziesz mi rozkazywać braciszku. - powtórzyłam akcentując każdą literę, cedząc przez zaciśnięte zęby.

Wywrócił oczami.

- A i... Jakich chłopaków...? - powiedziałam słodko próbując go nie rozszarpać.

- Moich znajomych. Mieszkam w bractwie. - zamurowało mnie i momentalnie zbladłam. To oznacza, że będę mieszkać w jednym budynku z kilkunastoma chłopakami?! Zajebiście...

Postanowiłam zachować zimną krew i nie odzywać się już. Przynajmniej w myślach mogłam wyobrażać jakim najchętniej nożem bym go zadźgała.

Zaczął dzwonić mój telefon, dlatego odebrałem go i odmaszerowałam kawałek dalej widząc na wyświetlaczu Mike. Poinformował mnie, iż przed lotniskiem stoi moje auto. Zadowolona rozłączyłam się. Na mojej twarzy po rozmowie widniał uśmieszek zwycięstwa. Nie wierzę, że Mike zadbał nawet o nie. Już po chwili stałam obok brata zabierając od niego walizkę i inne graty. Popatrzył na mnie jak na idiotkę, ale miałam to gdzieś. Wychodząc na zewnątrz pospiesznie szukałam mojego auta. Gdy je znalazłam zobaczyłam, iż za moją osobą podąża Ashton z otwartą buzią. Jego widok mnie rozbawił. Cóż, czarne Lamborginii to nie najczęstszy widok.

- Podasz mi adres domu? - zapytałam zniecierpliwiona otwierając bagażnik by schować tam walizkę.

-Yyy... yyy.... T-tak masz tu. - podał mi małą karteczkę z zapisanym adresem najprawdopodobniej tego jebanego bractwa.

- Okey to widzimy się później. - odparłam prowokując go moim najsztuczniejszym uśmiechem.

- Umm, mhm... - potwierdził kiwając głową - Czekaj chwilę... - odwróciłam się - To twoje auto?! - zapytał patrząc na mnie niedowierzanie, ale próbując zamaskować swoje zaskoczenie.

- Tak moje. Zaczęłam pracować i odkładać na nie, jak widać udało mi się. - skłamałam by nie domyślił się, że zarabiam na nielegalnych wyścigach.

- Yyy.... Oh, tak... Znaczy, spoko... - jąkał się.

- Wytłumaczysz mi wreszcie czemu cały czas się jąkasz?! "Yyy yyy Yyy yyy " - zaczęłam go przedrzeźniać - Wiesz, to powoli zaczyna wkurwiać.

Już nic nie odpowiedział, więc wsiadłam do auta i pojechałam pod podany adres.
Dojeżdżając do celu oniemiałam. Ta willa musiała być w chuj droga. Przecież tu jest ogromny basen i z milion sypialni... Podeszłam cicho do drzwi. Zapukałam.

- Pierwsze wrażenie to podstawa. - pomyślałam.

Po dłuższej chwili otworzył mi chłopak o blond włosach. Trzeba przyznać - był przystojny.

- Zack, kurwa miałeś nie sprowadzać więcej dziwek na chatę!!! - wrzasnął chłopak otwierający mi drzwi. Przewrócił oczami ujrzawszy mnie i krzyknął coś do chłopaka wewnątrz domu.

Chyba się przesłyszałam. Czy on nazwał mnie dziwką?! Bez zastanowienia weszłam do środka zamachnęłam się i dałam mu z pięści w policzek. Chłopak cofnął się i złapał za obolałe miejsce, a ja zdjęłam buty i zawołałam:

- Ashton! - wzrok wszystkich domowników spoczął na niskiej blondynce, którą jestem ja.

- Nie no nie wierzę tym razem Ashton?! - zapytał nieznany mi chłopak, który przyglądał się całemu zdarzeniu.

Po chwili w domu pojawił się mój brat; zlustrował nas wszystkich wzrokiem, otworzył szerzej oczy, które zatrzymał na mnie i na chłopaku, który miał fioletowego siniaka na żuchwie.

- Kto to zrobił?! - zapytał patrząc na wszystkich.

W tej chwili wzrok każdego w pomieszczeniu padł na moją osaczoną osobę. Ashton widząc to nieznacznie podrapał się po karku i podreptał po moją walizkę, zanosząc ją na górę. Chłopcy patrzyli na to z niedowierzaniem. Uśmiechnęłam się lekko i poszłam za bratem, lecz zatrzymał mnie głos jednego z nich:

- A ta mała to kto?! - zapytał brunet kogoś, ale ja to usłyszałam i nie przeszłam obok tego obojętnie.

- Mała to jest twoja pała, ja w ostateczności mogę być ewentualnie niska. - odparłam z powagą w głosie i uśmiechając się szyderczo.

- Uuu... Ostra... Lubie takie! - krzyknęło czterech, może pięciu chłopaków na raz.

Po chwili w salonie pojawił się kolejny nieznany mi chłopak. Zaczął rozglądać się wokół, a jego wzrok spoczął na mnie. Zmarszczył brwi jakby próbował coś sobie przypomnieć.

- Umm.. Sorry... Nie pamiętam jak masz na imię, ale to była tylko jednorazowa przygoda i nie oczekuj czegoś więcej. - podrapał się nieznacznie po karku, a ja wybuchłam niekontrolowanym śmiechem. Jak widać miał tych przygód tak dużo, że pomylił mnie z jedną. Co za kretyn.

- Koleś, tutaj tylko jedna osoba zna moje imię i nie jesteś nią ty, a żadnej przygody nie było i nie będzie. - uśmiechnęłam się triumfalnie, wchodząc po schodach na górę szukając brata...

* * *

Spróbuje ZapomniećOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz