Zack spojrzał na mnie wygłodniałym wzrokiem, który powodował u mnie przyjemne dreszcze. Przybliżył się lekko do mnie i powiedział cicho:
- Obiecałem, że będę się nią opiekował...
Sheila
Na te słowa znieruchomiałam. Poczułam dziwne ciepło rozlewające się w mojej klatce piersiowej. Nogi uginały się pod ciężarem ciała i odmawiały posłuszeństwa. Przyjemny dreszcz przeszywający każdy mój mięsień był nie do zniesienia. Policzki od razu przybrały czerwony kolor piwonii, który próbowałam niezdarnie zasłonić kosmykami włosów. Nagle poczułam uderzające ciepło w głowie i całym ciele. Było mi tak w chuj gorąco, przez nieg... to.
Co się ze mną dzieje?!
Czemu tak na niego reaguję?!
Ja tak reaguje na Zack'a. Tego Zack'a. Tego skurwiela, który na każdym kroku rani mnie, upokarza i wbija nóż w plecy. Z nim... Różnie to bywa. Czasem jest tak cholernie czuły, a czasem to kawał skurwysyna... Kurwa, co jest nie tak...
Chłopak od razu zauważył moje skrępowanie i uśmiechnął się w łobuzerski sposób. Przygryzł dolną wargę i poprawił się stojąc dalej bez ruchu.
Nagle do głowy przyszedł mi zajebisty pomysł. Uśmiechnęłam się mimowolnie myśląc o jego zrealizowaniu na co oboje dziwnie się na mnie spojrzeli. Najpierw cicho chichocząc pod nosem, ale jak to ja, gdy zobaczyłam, że podejrzliwie przeszywają mnie wzrokiem wybuchnęłam chaotycznym śmiechem:
- Zack... Mam prośbę... - urywałam między słowami aby nabrać powietrza do płuc, dalej się śmiejąc. - Zadzwoń do Olivii... Niech tu zaraz przyjdzie...
Chłopak tylko lekko uśmiechną się widząc mnie tak rozbawioną po czym zapytał:
- Okej... Ale po co...? - nadal spoglądał na mnie jak bym właśnie uciekła z psychiatryka.
- Niech przywita się ze starym znajomym. - odpowiedziałam wskazując skinieniem głowy na Mike'a i znacząco na niego patrząc. Ten tylko zmarszczył czoło i mimowolnie się uśmiechnął.
Zack wywrócił oczami i już po chwili spojrzał mi w oczy lekko się uśmiechając:
- Jesteś niemożliwa. - wyjął telefon i przyłożył go do ucha czekając, aż ta kurwa odbierze.
Znowu to samo. Zalewająca fala gorąca, rumieńce, co zauważył i dalej głęboko patrzył się w moje oczy. Zatracałam się w jego pięknych czekoladowych tęczówkach. Lustrowałam każdy skrawek jego ciała. Spod białej koszulki wybijały się mięśnie klatki piersiowej. Spodnie jeans'owe z niskim krokiem odsłaniały mu gumkę od bokserek. Niewinnie skanowałam jego ciało. Ciało Zack'a. Jak przypomnę sobie jego widok... bez koszulki...
Zaraz... Co?!
Co ja sobie myślę... Nie powinnam.tak myśleć. Tak myśleć o nim. O Zack'u.
Kurwa... Przecież to jest Zack... Po prostu kawał skurwiela, który na każdym kroku rani moje uczucia. Bawi się nimi i przyjemność sprawia mu moja przykrość i nieszczęście. Karmi się tym. Mam ochotę wyć, jak widzę go cieszącego się moim smutkiem i łzami. Niech zapierdala do swojej Olivki. Tej pierdolonej idiotki... Zresztą... Chuj, mnie to obchodzi.
Z zamyśleń wyrwał mnie jego spokojny głos.
- Tak, tak... - słyszałam urywki rozmowy. - Umm... Okej... To czekam... N-Nie... Jest w swoim pokoju... - usłyszałam i wiedziałam, że chodzi o mnie. - Do zobaczenia... Okej... Buziaczki... - powiedział z jakby... wymuszonym...? uśmiechem i patrząc dziwnie na mnie, jakby chciał zobaczyć moją reakcje na to.