Milcząc trwaliśmy w czułym uścisku przez dłuższą chwilę.* * *
Sheila
Budząc się rano odczułam oznaki zmęczenia i dyskomfortu. Na samą myśl o wczorajszym zdarzeniu przechodzą mnie ciarki. To co się stało było... Dziwne. Zack jest trochę poobijany, co prawda ma rozciętą wargę i łuk brwiowy, ale domyślam się, że musiało to dosyć bardzo boleć.
Jestem mu ogromnie wdzięczna - gdyby nie on, mogłoby ze mną być źle. Polubiłam go, nawet bardzo. Zdobył moje zaufanie. Nie spodziewałam się, że jest taki miły - jest inny niż ci wszyscy debile w tym domu... Ugh...
Mrużąc oczy i walcząc z kołdrą, aby wygramolić się z łóżka w końcu postanowiłam wstać. Podeszłam do garderoby i wybrałam czarny zestaw ubrań.
Powędrowałam do łazienki aby się odświeżyć. Następnie wykonałam mój codzienny makijaż w postaci pudru, cieni do powiek, podkreślenia brwi oraz wytuszowanych rzęs.
Schodząc po schodach na dół uprzednio zabrałam swój telefon. Kierując się do kuchni w celu zrobienia sobie śniadania zauważyłam wszystkich chłopaków siedzących przy stole i żywo rozmawiających. Postanowiłam im nie przeszkadzać, dlatego powiedziałam krótkie Cześć, a oni zamiast sobie nie przeszkadzać spojrzeli na mnie wygłodniałym wzrokiem. Poczułam się jak w klatce z lwami. Udając, że tego nie zauważyłam dokończyłam robić kanapki z Nutellą. Wzięłam talerz i usiadłam przy wyspie kuchennej jedząc. Po chwili mój wzrok zatrzymał się na Zack'u idącym zapewne aby wziąć coś do jedzenia. Uśmiechnęłam się pod nosem na jego widok, a gdy przechodził obok mnie powiedziałam żywo:
- Hej Zack!
Ten przeszedł obok mnie nie odpowiadając i robiąc dziwną minę irytacji, jak gdyby nie rozumiał czemu się przywitałam.
Ałć, zabolało. Nawet bardzo.
Postanowiłam udawać obojętną całej sytuacji mimo wstydu. Dlaczego się tak dziwnie zachował?! Zły dzień?! O co chodzi?
Myśląc, że ucieknę od wstydu - myliłam się. Zack zaczął jeść śniadanie siadając z dala ode mnie. Chłopaki, którzy wcześniej byli zajęci rozmową, widzieli całe zajście i nie pozostawili jej bez głupich komentarzy:- Uuuuuu... Widzimy, kryzys w związku... Lepiej się nie wtrącać... - odparli z chytrym uśmieszkiem.
Moje policzki już po chwili dały po sobie poznać znak rumieńca i kipiącej złości.
Zack patrząc na moją twarz zaśmiał się kpiąco:
- Że niby z nią?! Hahaha! Z tą szmatą?!
Słysząc jego irytację i pogardę w głosie o mało nogi się pode mną nie ugięły. Jak on mógł coś takiego powiedzieć?! Wczoraj był zupełnie inny... Zaraz! Stop!
Helena, ogarnij się...
Mu na tobie nie zależy...
Zresztą tak samo jak mi na nim...!
Nie będę wyrażała mojej słabości - muszę być silna, jak zawsze.
Zebrawszy w sobie resztki sił odważyłam się powiedzieć:- Wczoraj jakoś bardziej się o mnie martwiłeś... Nie wspomnę o tym, że przystawiałeś się do mnie, a teraz udajesz jak małe dziecko. - powiedziałam patrząc mu prosto w oczy wymuszając chytry uśmieszek.
Wszyscy popatrzyli na Zack'a z pytającą miną. Widać było, że coś go gryzie - wcześniej nie był taki, a wygląda jakby miał kogoś zabić. Tą osobą zapewne byłabym ja.
Po dłuższej chwili ciszy chłopak odezwał się z bólem w oczach co zbiło mnie z tropu:
- Po prostu chciałem cię przelecieć. I tyle. Jesteś kolejną głupią dziwką, którą prędzej czy później wykorzystam.
Poczułam, że rozpadam się na milion kawałków. Moje ciało odmawiało mi posłuszeństwa. W brzuchu ściskało, nogi coraz bardziej słabły pod nagłym ciężarem. Gula w gardle nie pozwalała mi na wypowiedzenie jakiegokolwiek słowa. Chciałam się zapaść pod ziemię i nigdy stamtąd nie wyjść. Ból w klatce piersiowej był wprost nie do wytrzymania. Mięśnie zaciskały się boleśnie w każdym zakamarku ciała nie chcąc odpuścić. Poczułam się słaba. Chyba ktoś właśnie zburzył mój mur bezpieczeństwa, który tak długo budowałam... Znowu cierpię... Choć wiem, że muszę być silna i nie móc dać się złamać...
Zack w dalszym ciągu na twarzy miał wymalowaną irytację. Ten obleśny uśmiech, któremu zaufałam już nie był tak pocieszający jak wczoraj.Zaraz... Czemu ja się tak tym przejmuję?!
Nie mówiąc już nic odepchnęłam innych chłopaków utrudniających mi przejście. Zakładając buty i ubierając czarną ramoneskę sięgnęłam po kluczyki do mojego motoru oraz kask. Czując spojrzenia wszystkich na mojej osobie otworzyłam drzwi a wraz z nimi powitał mnie zimny powiew wiatru. Muszę ochłonąć.
Odpaliłam motor i gdy już miałam zamiar odjechać w drzwiach pojawił się Ashton krzycząc jak zjarany:
- Sheila, zaczekaj... - śmiał się
kpiąco.Powstrzymując wybuch złości odjechałam i na pożegnanie krzycząc:
- Pierdol się!
* * *
Sheila
Nie mam zielonego pojęcia gdzie jestem. Już dawno zapadł zmrok, a mnie wciąż nie ma w domu. I chuj, niech się martwią. Mam to w dupie. Zatrzymałam się na jednej z opuszczonych ulic. Nie znam okolicy, więc postanowiłam zapytać kogoś o drogę. Na drogach nie ma nikogo, żywej duszy. Od czasu do czasu słychać tylko szczekania psów.
Zsiadając z motoru zauważyłam jakiegoś faceta... Nie wygląda groźnie, dlatego postanowiłam do niego podejść.
- Yyy... Cześć... Zgubiłam się... Nie wie pan może jak dojechać stąd do hmm... Może centrum? - zapytałam bojąc się zrobić jakikolwiek ruch.
Mężczyzna spojrzawszy prosto w moje tęczówki uśmiechnął się szyderczo po czym zaczął uciekać. Spierdalał jak dzika małpa i śmiał się przerażająco głośno jak by się naćpał. I zapewne tak było. Było to dziwne, ale za to bardzo śmieszne.
- Ja pierdole co za wariat haha! - pomyślałam.
Ponownie wsiadłam na motor i odjechałam.Błądząc przez dłuższy czas po pustych dotychczas ulicach niespodziewanie zauważyłam jakieś auto. Stało zaparkowane przed dużym domem. Zaraz... To jest samochód Zack'a...
Skąd to wiem? Wczorajszego wieczoru po całym zajściu odwiózł mnie nim do domu. Jeszcze kiedy był miły.Podchodząc odrobinę bliżej spostrzegłam, że samochód nie jest puste. Cały czas wmawiałam sobie, że każdy może mieć takie samo auto jak On, ale to co zobaczyłam...
Owszem, każdy może mieć taki sam samochód, ale nie każdy pieprzy się w nim z Olivią.
* * *
