10

3.6K 106 9
                                        

- Do rzeczy. - Luke chyba się spieszy.

- Zaatakujemy Wilki, w piątkowy wieczór. - powiedział siadając na krześle obrotowym.

Jest poniedziałek, czyli za pięć dni.

- Dobra, a gotowi wszyscy są? - spytałem.

- Tak, broń przyjdzie jutro, więc będziecie musieli przyjść. - oznajmił.

- Okej. Co z Aaron'em? Ponoć zwiał. - dopytywał Luke.

- Zwiał, ale z małymi obrażeniami. - zaczął. - Nie jest, w stanie normalnie walczyć. Ma złamaną ręke i rozwalony łuk brwiowy.

- Mogłeś się bardziej postarać. - Calum go nie lubi i to bardzo.

- Tak, ale mamy wtykę. Któreś go wypuściło. - powiedział zamyślony.

- Jak zawsze musi się wszystko spieprzyć. - warknąłem.

- Jak ich, w piątek pokonamy to będziemy mieli spokój. - uspokoił mnie.

- Jak, w ogóle ich pokonamy. - odpowiedziałem.

Calum szepnął coś na ucho Luke'owi. Luke popatrzył na zegarek, który wisiał na brązowej ścianie.

- Sorry, ale ja się zbieram. - powiedział. - Muszę coś załatwić. Będę w domu o 19:00. - wyszedł.

Po rozmowie o tym całym ataku, który nie za bardzo mi pasował bo czułem, że coś źle pójdzie pojechaliśmy do domu. Jednak, w domu nie zastaliśmy nikogo. Martwię się o Naomi. Nie ma jej już od dwóch godzin, tak samo Ashton'a. Juz jest 18:30. Gdzie oni są?! Zadzwonię do niej.

Jeden sygnał, drugi, odrzuciła połączenie.

Dobra, to napiszę.

Do Naomi: Nao wracaj do domu.

Od Naomi: Właśnie jedziemy.

Do Naomi: Okej, uważajcie.

Od kiedy Naomi z nami mieszka, a mieszka tu już tydzień, powtarzam jej żeby uważała i nie zadawała się z nieznajomymi chłopakami. Najlepiej aby nie wiązała się z nikim jak na razie, a tym bardziej z Calum'em, Ash'em i Luke'iem. Dlaczego? Boję się o nią.

Gdyby któryś jej coś zrobił to powiesiłbym za jaja na latarni.

Nie po to jej szukałem, żeby znowu mi ją odebrali. Kocham ją i to mocno.

***

- Co jest stary? - spytał Luke. Chyba zauważył, że mam smutną minę.

Siedzieliśmy właśnie w kuchni, a ja byłem nieobecny, stąd pytanie Luke'a.

- Nie, nic. - odpowiedziałem.

- Ta, a ja mam na imię Matylda. - dźgnął mnie palcem, w żebra i się zaśmiał.

- Dobra, Matyldo. Martwię się o Naomi. - powiedziałem.

- Spoko, nic jej się nie stanie. - do rozmowy wtrącił się Calum, który był oparty o blat kuchenny.

- Wiem, ale jeżeli Wilki znajdą nas i tu przyjdą? Zaatakują nas pierwsi? - mówiłem przejęty.

- Mają wtykę więc to możliwe... - zaczął Calum.

- Ale tak się nie stanie. Jakby co to zawsze Ci pomożemy. - Luke mówił łapiąc mnie za ramię i jednocześnie posyłając Calum'owi spojrzenie "Jesteś debilem".

- Dzięki stary. - przytuliliśmy się.

- Ooo grupowy misiek! - krzyknął Calum podchodząc z zamiarem przytulenia nas.

Mój Łobuz [l.h] #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz