Obudziłam się koło 19:30. Próbując wstać napotykam się na opór. To ramię Niall'a. Jeszcze śpi. Nie postanawiając go budzić, wyślizguję się z jego objęcia. Mruczy w niezadowoleniu przewracając się na bok. Jest taki słodki kiedy śpi. Mimo iż nie jest w moim typie ze względu na wygląd, bardzo go polubiłam. Charlie'mu pewnie nie spodobałyby się jego tatuaże i kolczyki, ale szczerze, jakoś się tym je przejmuje. JJ też ma tatuaż, a raczej wiele, a i tak Charlie się na niego o to nie rzuca.
Poszłam do kuchni gdzie nalałam sobie soku. Przetarłam oczy. Na sobie wciąż miałam ciuchy, w których planowałam wyjść z blondynem. Wróciłam na górę odkładając szklankę koło niedojedzonej pizzy. Upewniłam się czy Niall dalej śpi, aby w spokoju przebrać się w normalne ciuchy. Założyłam na siebie czarne obcisłe rurki, a do tego wybrałam luźną koszule bez rękawów z ćwiekami u ramion o kolorze miętowym. Związałam włosy w niedbałego koka na czubku głowy. Pojedyncze pasemka opadały na moją twarz. Obracając się ujrzałam Niall'a opierającego się na łokciach i spoglądającego na mnie.
-Dzień dobry, a to dobry wieczór.
-Zostałeś..
-Wiem, masz z tym jakiś problem, bo nie chciałem cię budzić i.. – mówi zakłopotany lekko się czerwieniąc.
-Nie, jest okej. Nawet się cieszę, że zostałeś. – uśmiecham się lekko.
-Uff.. - zaczyna się śmiać.
-Masz zabójczy śmiech – dołączam.
-Heh, ty też. – czerwieni się. Siadam koło niego na łóżku.
-To co robimy?
-Nie wiem. A na co masz ochotę?
-Nie wiem – mówię szturchając go lekko w twardy brzuch. Robi zdziwioną minę. Podejrzane...
Unoszę jedną brew a on się podnosi. Zaczyna mnie łaskotać na co wydobywa się zemnie nie poskromiony śmiech. On dołącza z jedynym w swoim rodzaju śmiechem.
-Niall! Przestań! – mówię przez śmiech.
-Nie ma mowy! – żartuje.
-Czyżby?
Chwytam go za ręce i przewracam tak, że teraz ja jestem na górze. Umiejscawiam jego ręce nad głową i siadam okrakiem uniemożliwiając mu jaki kolwiek ruch poczym się uśmiecha.
-Co się tak cieszysz? Wygrałam..
-Widzę, ale to nie potrwa długo – z łatwością wyrywa ręce z mojego uścisku i przewraca. Znajduje się na górze i się śmieje.
-Dałeś mi wygrać! – chichoczę.
-Taa... Znokautowałaś mnie, bo się tego nie spodziewałem. – uśmiecha się i schodzi legając koło mnie.
-Lubię cię Niall, jesteś bardzo miły.
-Um, dzięki Rue – lekko się czerwieni.
Usłyszałam wibrującą komórkę w kieszeni moich spodni. To Ali.
-Ali zaraz tu będzie.
Na jego twarzy pojawia się grymas.
-Co?
-Nic, ale uważam, że lepiej się bawię bez niej. - mówi na co chichoczę.
-Myślałam, że się kumplujecie.
-Bo tak jest, ale... no nie wiem jak to ująć. W końcu ustaliliśmy, że nic pomiędzy nami nie będzie, ale no wiesz. Potraktowała mnie nie fajnie.
-Rozumiem. Nie przejmuj się. Sądzę, że znajdziesz tą jedyną – lekko się rumieni. Całuje go w policzek, a na jego twarzy pojawia się uśmiech.
-Witam was!!
-Hej, Al. – mówimy jednocześnie.
- Coś mnie ominęło? – popatrzyliśmy na siebie porozumiewawczo i skiną do mnie głową. Jego usta ruszały się nie wydając z siebie dźwięku, ale wyczytałam, że chciał powiedzieć coś w rodzaju 'spokojnie, nie wygadam'. Mój wzrok przykuła wgapiająca się w nas, Alice.
-Nie nic ciekawego...
Wiem, że jest moją przyjaciółką, ale jak powiem jej to teraz to zrobi mi obciach przed Niall'em, a ja go naprawdę polubiłam...
-No dobra, wiem, że coś jest nie tak, po tym, że sobie gruchacie na twoim łóżku i po tym, że Niall jest taki czerwony, że wygląda jakby miał pomalowaną twarz farbą, ale zostawię ten temat jak zostaniem same – mówi po czym piorunuje Niall'a wzrokiem.
-To może ja już pójdę...
-Nie! Zostań...
-Nie, spoko Rue, nie będę wam przeszkadzać – uśmiecha się lekko. Wstaje i wychodzi, uprzednio całując mnie niepewnie w policzek.
-Widzę, że ominęło mnie więcej niż myślałam..
![](https://img.wattpad.com/cover/11622186-288-k282508.jpg)
CZYTASZ
Invincible || h.s [1/3] ✔
FanficHistoria Ruby Hamblett. Nastoletniej dziewczyny z Glucoster. Po śmierci matki, wraz z ojczymem (Charlie) i starszym bratem (JJ), w wakacje przeprowadza się do Bristolu, gdzie mieszka jej przyjaciółka poznana przez internet (Alice). Mieszka tam równi...