Rozdział 40

1.4K 78 2
                                    

-Spokojnie maleńka. Harry za niedługo rozpocznie walkę finałową, a właściwie to nie, bo zrezygnuje.

-Wypuście mnie! – z moich oczu popłynęły łzy.

-Żartujesz? Mamy idealny powód dla, którego Styles zrezygnuje z walki. Ciebie – powiedział ochryple.

-Błagam! Nie róbcie mu nic – krzyknęłam.

-Jemu nic się nie stanie, ale tobie tak – prychnął Trevor.

Okrążał wolno krzesło, na którym siedziałam. W lewej ręce trzymał średniej wielkości nóż.

-Co by tu z tobą zrobić? – dodał szeptem. Stanął z tyłu i przyłożył ostrze do mojej szyi. Zaskamlałam cicho kiedy poczułam jak przejeżdża nim po skórze. Poczułam lekką ulgę kiedy ucisk na szyi zniknął. Trevor stanął przede mną i wymierzył siarczyste uderzenie w policzek. Zawyłam z bólu i poczułam jak miejsce po uderzeniu zaczyna pulsować. Nie mogłam nic zrobić, bo moje ręce zostały związane. Opuściłam głowę poddając się. Kolega Trevora zakneblował moje usta i uniósł moją głowę ciągnąc mocno za włosy. Spojrzałam na mojego oprawcę. Kolejne łzy wydostały się spod powieki, tworząc mokrą ścieżkę, poczym wsiąknęły do materiału, który uniemożliwiał mi mówienie.

-Nie płacz maleńka. – powiedział z udawanym współczuciem.

 

Otworzyłam szeroko oczy i wstałam gwałtownie. To tylko sen. Przetarłam spocone czoło. Muszę się czegoś napić. Wstałam z łóżka i zeszłam na dół do kuchni. Wyciągnęłam z szafki szklankę i nalałam do niej wodę z kranu. Pijąc powoli, usiadłam na barowym stołku. Kiedy naczynie było puste, położyłam je na blacie. Przetarłam oczy i spojrzałam na zegarek. Za 3 godziny idę do szkoły. Doczłapałam się z powrotem na górę i biorąc przygotowane ubrania na dziś, weszłam do łazienki. Wzięłam długi prysznic, który rozluźnił moje spięte mięśnie. Kiedy spłukałam pianę z włosów, zakręciłam wodę i okryłam się ręcznikiem. Kiedy moje ciało było suche, nałożyłam ubrania. Przeczesałam palcami mokre włosy. Wyciągnęłam kosmetyczkę i nałożyłam lekki make-up. Wyszłam z łazienki w pełni przygotowana. Przez ten koszmar straciłam ochotę na śniadanie. Ze względu na nadmiar czasu postanowiłam pójść pieszo. Nałożyłam plecak, ubrałam białe Air Force i wyszłam z mieszkania, zamykając drzwi na klucz. Powoli zaczęłam zmierzać w stronę szkoły. Towarzyszyła mi jedynie muzyka i lekkie podmuchy wiatru, które rozwiewały moje włosy na wszystkie strony.

Pod budynkiem znalazłam się na czas. Do lekcji pozostało jakieś 10 minut, więc podeszłam do szafki i wyciągnęłam książkę do chemii. Przydałoby się pouczyć, bo podobno ma myć dziś niezapowiedziana kartkówka. Kiedy dzwonek zadzwonił, wstałam i weszłam do w pół pustej klasy. Siadłam na w 3 ławce, w środkowym rzędzie – tam gdzie zawsze siedzę z Niall'em – i wyciągnęłam na biurko potrzebne rzeczy. Do klasy wszedł Pan Hemmings i zapisując na tablicy temat, rozpoczął kolejną nudną lekcję geografii.

-Dziś będziemy omawiać temat płyt litosferycznych. Czy ktoś wie co to jest?

-Ja! – zgłosił się nasz klasowy kujon.

-A może Ruby?

-Ummm.. Płyty litosferyczne to największa jednostka podziału litosfery zgodnie z teorią tektoniki płyt. – dziękuje Panu Simpson'owi ze starej szkoły, który miał bzika na punkcie litosfery i dzielnie wpajał nam wiedzę na ej temat.

-Bardzo dobrze. Zapiszcie notatkę, a potem zrobimy ćwiczenia – uśmiechnął się do nas i zajął się dziennikiem. Większość otwarła książkę – w tym ja – i zaczęła wykonywać polecenie.

Spóźniony Niall nagle wparował do klasy i zajął miejsce koło mnie. Z opuszczoną głową wyciągnął książki.

-Witam pana. Jakieś usprawiedliwienie?

-Zaspałem – burknął pod nosem.

-Co się mówi?

-Przepraszam Panie Hemmings to się nie powtórzy.

-Dobrze, mam nadzieje – nauczyciel ponownie spuścił głowę do dziennika.

-Niall?

-Hm?

-Coś się stało?

Pokręcił głową.

-Przecież widzę.

-Nic się nie stało – warknął.

-Niall, znam cię i wiem, że coś się stało.

-Powiem ci po lekcjach.

-Okej.

Kiedy zadzwonił dzwonek Niall wybiegł z klasy. Co się z  nim dzieje? Wyszłam na zewnątrz. Potrzebuje się przewietrzyć. Oparłam się o mur i odblokowałam telefon. Jedna wiadomość, od Harry'ego. Kiedy otworzyłam ją i przeczytałam, uśmiechnęłam się. Napisał, że przyjedzie po mnie pod szkołę i, że mnie kocha. Niestety mój uśmiech został zmyty przez krzyk Nialla dobiegający zza ściany. Wychyliłam się lekko i ujrzałam blond chłopaka, który wrzeszczał na jakiegoś kolesia.

-Spierdoliłeś to kurwa!

-Ja...ja przepraszam – jąka się chłopak.

-Jak cię zauważyła to ci tego nie daruje!

-Nie zauważyła, przysięgam - broni się ciemnowłosy.

Niall uderzył go w twarz, a kiedy leżał, kopnął go dwa razy w brzuch. To nie był mój Niall. W jego oczach zobaczyłam... nic, pustka. Pod jednym okiem ujrzałam limo, a pod drugim mały plaster przysłaniający do połowy rozcięcie. Czemu wcześniej tego nie zauważyłam?

Z moich oczu popłynęły łzy. Horan stał nad obolałych chłopakiem. Wyłoniłam się cała zza ściany i cicho chlipnęłam. Na moje nieszczęście blondyn mnie usłyszał i gwałtownie się obrócił. Jego wzrok momentalnie utkwił we mnie, a jego rysy twarzy złagodniały.

-Ruby... - zaczął się zbliżać.

-Stój. Nie podchodź – mówię przez łzy.

-Ja..

-Nie! Wszystko widziałam. Co się z tobą stało? Już nie jesteś Niall'em, którego miałam za przyjaciela – szlocham.

-Przepraszam.

-Nie przepraszaj. Jesteś jednym z nich.

-Nie prawda.

-Kłamiesz. Idź stąd...

-Rue, porozmawiajmy...

-Wynocha! – podbiegłam do krwawiącego chłopaka i pomogłam mu wstać.

-Dobrze się czujesz? Trzeba jechać do szpitala.

Chłopak jęknął i posłusznie podążał za mną. Zaniosłam go do pielęgniarki szkolnej, która go opatrzyła.

 Tego to się nie spodziewałam.

Invincible || h.s [1/3] ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz