Zostałam obudzona o dziewiętnastej. Gdy otworzyłam oczy stała nade mną trójka chłopaków. Na obudzenie dostałam pstryczka w nos od Jesse'a.
- Co jest? - starałam się wstać z fotela. - Zasnęłam?
- Tak, Śpiąca Królewno. Śpisz sobie smacznie od dwóch bitych godzin. - mój chłopak zaśmiał się pod nosem. - Przerobiliśmy już wszystkie kawałki, niektóre po parę razy, więc pomyślałem, że warto cię obudzić. Mam nadzieję, że już nie jesteś śpiąca. - uśmiechnął się czule. Odgarnął mi kosmyk włosów z czoła.
- Nie, nie jestem. I co, jak wam szło? - spytałam chłopaka.
- Całkiem dobrze. Wiadomo, było parę niedociągnięć, ale poza tym wyszło świetnie. - mrugnął do mnie. - A tobie jak się spało?
- Dobrze. Śniły mi się... - zmarszczyłam brwi. - Jednorożce. I hieny. Tak. Jednorożce i hieny.
Jesse pokręcił głową ze śmiechem.
- Jesteś naprawdę wyjątkowa. - powiedział z uśmiechem, który odwzajemniłam.
Do dwudziestej pierwszej siedziałam na podłodze z chłopakami i przypatrywałam się jak poprawiają teksty swoich utworów. Próbowałam parę razy im pomóc, ale zaprzestałam moich starań, gdy okazało się, że moja pomoc na nic się zdaje. To co ja uważałam za dobre, członkowie zespołu odrzucali natychmiast. Najwyraźniej mało miałam w sobie z artystycznej duszy. Siedziałam więc razem z nimi na dużym, ciemnym, puszystym kocu i przypatrywałam się ich pracy spoglądając spod ramienia Jesse'a, który czasem ściskał mnie za mocno. Chyba zapominał, że jestem jego dziewczyną, nie pluszakiem. Nie miałam mu jednak tego za złe. Podobało mi się to, że przez jego cienką, żółtą bluzę wyczuwam jego mięśnie. Od czasu do czasu zwracał na mnie uwagę, gdy zaczynał mnie przyduszać.
Czułam się w ich grupie bardzo dobrze. Jak pośród najlepszych przyjaciół. Zach i Brandon akceptowali mnie całkowicie, co było dla mnie bardzo ważne. Nie wyobrażałam sobie tego, że przyjaciele Jesse'a mogliby mnie nie lubić. Na pewno byłoby to bardzo uciążliwe. Co z tego, że chłopcy dyskutowali na tematy, na których w ogóle się nie znałam. Nie przeszkadzało mi to w ogóle. Przecież byłam z moim chłopakiem.
Około wpół do dziewiątej członkowie zespołu uznali, że wszystko jest już dopracowane i perfekcyjne, i że mogą rozchodzić się do domu. Brandon i Zach pojechali samochodem tego pierwszego do ich mieszkania, a Jesse odwiózł mnie pod mój dom. Stanęliśmy pod głównymi drzwiami, a chłopak uśmiechnął się do mnie zadziornie.
- Wiesz co, Dev. - zaczął rozmowę Jesse.
- Tak?
- Przez najbliższe parę dni, może nawet tydzień, nie będę miał czasu by się z tobą spotkać, bo chłopcy z pewnością będą chcieli urządzać od cholery prób i każdy dzień będę spędzał w studio, ale pamiętaj jedną rzecz. - zbliżył się do mnie i wyszeptał mi na ucho, jakby nie chciał, żeby ktokolwiek to usłyszał, mimo że w zasięgu wzroku nie było żadnej żywej duszy. - Co noc miej otwarte okno.
Oddalił się z aroganckim uśmieszkiem i zbiegł po schodkach. Stojąc za płotem mrugnął do mnie, a potem zamachał ręką na odjeżdżającą taksówkę. Ta się zatrzymała, a on wsiadł i odjechał. Ja tymczasem stałam na werandzie myśląc co on może mieć na myśli. Weszłam do domu i skierowałam się do mojego łóżka. Przed tym jednak, zgodnie z prośbą Jesse'a otworzyłam okno na oścież, przymykając je trochę, by nie było mi zimno.
CZYTASZ
Sweater Weather
FanfictionDevon Blake Ferri - siedemnastoletnia buntowniczka. Gdy dowiaduje się o przeprowadzce do innego miasta zaczyna myśleć, że lubi ją tylko jej własny pies. Jak ma zaprzyjaźnić się z nowymi ludźmi, skoro jej starzy znajomi to tylko garstka osób które to...