Rozdział 37

84 11 3
                                    

Gdy wróciłam do domu była już piętnasta, a w związku z tym, że nie chciało mi się robić sobie obiadu, poszłam na łatwiznę i zamówiłam pizzę. Czekając na dostarczenie zamówienia napisałam do Blake z pytaniem jak przebiega podróż. Odpowiedź przyszła półgodziny później - moja przyjaciółka miała się dobrze. Kilka minut potem przyszedł chłopak z pizzą. Resztę dnia spędziłam na oglądaniu talk-show w telewizji. Wieczorem po krótkiej rozmowie z mamą, która chciała upewnić się, czy aby na pewno żyję, poszłam do łazienki, umyłam się i podreptałam do pokoju. Ułożyłam się na łóżku z książką i zaczęłam czytać. Kilkanaście minut później usłyszałam kroki gdzieś na parterze. Zmarszczyłam brwi zastanawiając się, czy aby na pewno się nie przesłyszałam, ale gdy dźwięk powtórzył się, najciszej jak umiałam odłożyłam książkę i wstałam z łóżka. Wzięłam do ręki leżący obok mnie nóż kuchenny, który służył do krojenia chleba, i powoli zeszłam po schodach na dół. Jakiego trzeba mieć pecha, by podczas pierwszej nocy samej w domu zostać okradzioną? Weszłam do wnęki w ścianie, która mieściła się obok schodów. W głębi salonu zauważyłam ciemną postać skradającą się w moją stronę. Na chwilę wstrzymałam oddech, ale okazało się, że postać szła w stronę schodów. Gdy był obok mnie, skoczyłam na nią, a z jej ust wyrwał się krzyk. Po głosie mogłam stwierdzić, że to mężczyzna. Zdjęłam kaptur przysłaniający jego twarz i tym razem krzyknęłam ja, gdy zobaczyłam kto kryje się pod bluzą. Był to Jesse. 

Odsunęłam się gwałtownie i spojrzałam na niego przymrużonymi oczami.

- Co ty tu robisz? - spytałam ostro. Ten przez chwilę podnosił się z podłogi, a potem jego wzrok spoczął na mnie i nożu kuchennym, który dzielnie dzierżyłam zwrócony ostrzem w  jego stronę. 

- Słuchałaś piosenki. - trudno określić czy było to stwierdzenie czy pytanie. Skinęłam głową. - I co myślisz?

- Spieprzaj z mojego domu. - warknęłam. 

- Nie.

- Chyba coś ci się pomyliło. Masz wyjść teraz - wskazałam na drzwi. - Albo za dziesięć minut zmusi cię do tego policja. Nie chcę cię tu, nie rozumiesz tego? Jesteś na to zbyt głupi? 

- Nie, bardzo dobrze rozumiem co do mnie mówisz, ale nic tym nie osiągniesz. Masz mi powiedzieć co myślisz o mojej piosence. 

- A co mam myśleć? - spytałam. 

- No, co myślisz o jej tekście. - przewrócił oczami. - Wiem, że to zauważyłaś. Musiałaś zauważyć. 

Wiedziałam do czego zmierza, jednak nie chciałam wyjść na idiotkę, bo mogło mu chodzić o coś innego. 

- Dokładniej. - odparłam. 

- Ostatnia zwrotka. Nie siedź tak, Dev, zadzwoń do mnie. Teraz będę dla ciebie dobry. - gdy Jesse zacytował swój utwór, prawie cała moja złość i buntowniczość wyparowała. 

- To... to było do mnie? - spytałam, chociaż znałam odpowiedź. 

- Tak, Devon. - odpowiedział i zbliżył się do mnie na krok. Dotknął mojego ramienia, ale ja szybko strzepnęłam jego rękę. 

- Czemu dotykasz mnie po tym, co mi zrobiłeś? Nie masz wstydu? Zostawiłeś mnie, zraniłeś i mówiłeś okropne rzeczy, a teraz po prostu mnie dotykasz i chcesz, żeby wszystko było dobrze? - warknęłam do niego, a w jego oczach pojawił się smutek i zaskoczenie. 

- Wiem, że zachowałem się podle, a musisz wiedzieć co mną kierowało. W noc, którą spędziliśmy po naszej kolacji, dostałem SMS'a od Masona. Twierdził, że jeśli nadal będziemy się spotykać to zrobi ci krzywdę. Musiałem to zrobić, maleńka. Za bardzo się o ciebie martwiłem.

- A teraz? Co się zmieniło? Już cię nie obchodzę? - zaśmiałam się ponuro. Trudno było mi uwierzyć w jego słowa. 

- Nie, absolutnie nie o to chodzi. Ja razem z Zachem i Brandonem trochę go... uciszyliśmy. 

Zachłysnęłam się powietrzem słysząc jego słowa. 

- Czy ty rozumiesz co mówisz?! Tak spokojnie stwierdzasz, że zabiłeś człowieka i nic sobie z tego nie robisz?! 

- Nie, nie, nie! Ja go nie zabiłem, tylko złamałem mu kilka kości i wywiozłem za granicę. 

- Ach, no skoro nie zabiłeś to wszystko w porządku. - powiedziałam sarkastycznie, jednak dosyć mocno mi ulżyło słysząc jego słowa. Mason zasłużył sobie na takie traktowanie, a Jesse zrobił to w mojej obronie. Po chwili milczenia dodałam:

- Naprawdę tylko dlatego byłeś tak podły? To było straszne z twojej strony. 

- Tak, Dev, tylko dlatego. Wiem, że źle się zachowałem, ale po prostu martwiłem się o ciebie. 

Słysząc jego słowa westchnęłam i spojrzałam na niego raz jeszcze. Nie byłam w stanie mu się oprzeć. Był tak prawdziwy i szczery, wierzyłam mu, że mówi prawdę. Podszedł do mnie i złapał moje dłonie. Pocałował je obie, a potem zapytał:

- Wierzysz mi?

Skinęłam głową i wtuliłam ją w jego klatkę piersiową. 

Sweater WeatherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz