Tego dnia wróciłam do domu taksówką. Potem od razu poszłam do swojego pokoju, zamknęłam drzwi na klucz i nie zważałam na niespokojne nawoływania rodziców i dobijanie się brata. Zawinęłam się w koc i czułam się okropnie. Chociaż właściwie, chyba jednak nie. Nie wiem co czułam. Myślę, że nic. Kompletnie nic, byłam lekka i pusta. Nie czułam smutku, nie cierpiałam. Byłam tylko słaba i pozbawiona wszelkich uczuć. Kolejne trzy dni minęły mi na spaniu, rozmyślaniu o Jesse'ie,chodzeniu do toalety i oglądaniu serialów. Przy okazji dziennie wypijałam po kilka litrów wody. Co dziwniejsze, myśląc o moim byłym chłopaku nie uroniłam ani jednej łzy. Byłam całkowicie obojętna na to co się stało. Było jednak kilka rzeczy, których żałowałam.
Najczęściej myślałam o tym, jak dałam się wykorzystać, jak naiwna sarenka poszłam za nim. Myślałam o tym, jak głupia byłam ufając mu. Człowiek się nie zmienia i przykładem tego był Jesse. Jego słodkie słówka, uśmiechy, pocałunki, randki. Nie posłuchałam Blake, mojej przyjaciółki, osoby, która nigdy się nie myliła. Boże, jaka byłam głupia. Miałam ochotę zapaść się z tego powodu pod ziemię. Chłopak nie zadzwonił do mnie ani razu, nie napisał SMS'a. Gdy po trzech dniach leżenia w pozycji embrionalnej w łóżku poszłam do łazienki, przestraszyłam się. Zmizerniałam i chyba trochę schudłam. Kości policzkowe bardziej mi wystawały, oczy miałam puste i zimne. Wydawało mi się, że to nie jestem ja - jakbym w środku była inną osobą niż na zewnątrz. Wiedziałam jednak, że nie chcę już tak wyglądać, że chcę wstać i wymazać z mojego życia i pamięci Jesse'a, i to całkowicie. Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam ponownie w lustro. Byłam zbyt dumna, by w taki dużym stopniu odczuwać stratę kogoś, kto nigdy się mną nie interesował.
Sięgnęłam po szczoteczkę do zębów i po dziesięciu minutach byłam już w miarę ogarnięta. Najdłużej zajęło mi rozczesywanie kłaków na mojej głowie, ale nie wyobrażałam sobie, żebym mogła je jakoś umyć. Gdy półgodziny później wyszłam z łazienki, czułam się zupełnie inaczej. Czysta, świeża i pełna nadziei. Poszłam do pokoju i wyciągnęłam z szafy czarny top z dekoltem w serek i wyciętymi plecami oraz krótkie, granatowe jeansowe szorty. Ubrałam się, zrobiłam lekki makijaż i jeszcze raz przejrzałam się w lustrze. Znów wyglądałam jak człowiek i bardzo mi się to podobało. Otworzyłam drzwi i zeszłam po schodach do kuchni. Gy rodzice usłyszeli kroki ich spojrzenia natychmiast skierowały się na mnie. Mama oderwała się od swoich zajęć i szybkim krokiem podeszła do mnie. Jej niebieskie oczy były zmartwione i smutne.
- Devon, kochanie. Co się stało, czemu tak długo cię tu nie było? Bardzo się o ciebie martwiliśmy.
- Dokładnie - wtrącił się ojciec. - Nie dawałaś znaku życia.
- Zerwaliśmy z Jesse'em. - odparłam szybko i usiadłam przy stole. Podobało mi się to, że mój głos nie brzmiał słabo. Wydawał się być silny i obojętny.
- Oh, tak bardzo mi przykro. Co się stało? Czemu zerwaliście? - mama usiadła obok mnie.
- Nie wiem. - skłamałam. - Nie chcę o tym mówić, zakończmy temat. - nie miałam najmniejszej ochoty tłumaczyć im jak zachował się chłopak. Przecież nie chciałam przeżywać tego jeszcze raz, tylko odwrócić się i iść na przód.
- Hm... No... dobrze. A wychodzisz gdzieś dzisiaj?
- Nie, raczej nie. Nie chcę jeszcze opuszczać domu.
I na tym stanęło. W tym dniu nie wyszłam z domu ani razu.
CZYTASZ
Sweater Weather
FanfictionDevon Blake Ferri - siedemnastoletnia buntowniczka. Gdy dowiaduje się o przeprowadzce do innego miasta zaczyna myśleć, że lubi ją tylko jej własny pies. Jak ma zaprzyjaźnić się z nowymi ludźmi, skoro jej starzy znajomi to tylko garstka osób które to...