Przysunęłam jeden z foteli parę metrów od sceny. Usiadłam, podciągnęłam nogi i wygodnie się usadowiłam. fotel był bardzo miękki,a materiał wytarty, ale przyjemny dla skóry. Podbródek oparłam o dłoń, a łokieć postawiłam na oparcie na ręce. Zach zaczął wybijać energicznie rytm na perkusji, po chwili dołączyły do niego gitara Brandona. Jesse zbliżył się do mikrofonu. Raz, dwa, trzy, cztery...
All I am is a man
I want the world in my hands
I hate the beach
But I stand
In California with my toes in the sand
Use the sleeves of my sweater
Let's have an adventure
Head in the clouds but my gravity's centered
Touch my neck and I'll touch yours
You in those little high-waisted shorts, ohGłos Jesse'a był czysty, lekko zachrypnięty. Przyjemny dla ucha, ciepły. Dobry. Brzmiał... jak dom. Chłopak nie spieszył się, był tylko on i muzyka. Nie starał się śpiewać z rytmem. To rytm dopasowywał się do niego. Nie śpiewał by wypaść jak najlepiej. Każde słowo, każdy wers, był idealny. Cudownie przyjemne.
She knows what I think about
And what I think about
One love, two mouths
One love, one house
No shirt, no blouse
Just us, you find out
Nothing that I wouldn't wanna tell you about, noCause it's too cold
For you here and now
So let me hold
Both your hands in the holes of my sweaterJesse zamknął oczy i trzymając mikrofon wybijał rytm butem.
And if I may just take your breath away
I don't mind if there's not much to say
Sometimes the silence guides our minds
So move to a place so far away
The goose bumps start to raise
The minute that my left hand meets your waist
And then I watch your face
Put my finger on your tongue
'Cause you love to taste, yeahThese hearts adore
Everyone the other beats hardest for
Inside this place is warm
Outside it starts to pourComing down
One love, two mouths
One love, one house
No shirt, no blouse
Just us, you find out
Nothing that I wouldn't wanna tell you about, no, no, noMuzyka zwolniła, Jesse razem z nią. Ostatnie wersy opierały się na powtarzaniu refrenu. Chłopak zwiesił głowę i coraz ciszej wyśpiewywał słowa utworu. Po ostatnim takcie nagle uniósł głowę. Oczy miał lekko niewyraźne. Po chwili jednak powrócił do swojego normalnego stanu i spojrzał na mnie.
- Jak było? - spytał.
- Zajebiście. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Cieszę się, że tak uważasz. - mrugnął do mnie.
- Masz taki... piękny głos, Jesse. Fantastyczny. - powiedziałam i podeszłam do niego. Stał przy stole i pił wodę. - Prawie się wzruszyłam.
- Dzięki, że tak uważasz. Zależy mi na twojej opinii, maleńka. - uśmiechnął się do mnie i objął mnie ramieniem. - Chłopaki! - odwrócił głowę w stronę przyjaciół. - Która godzina?
- Coś koło siedemnastej, dokładnie... szesnasta czterdzieści pięć! - Brandon wrócił do brzdękolenia na gitarze. Wygrywał jakąś spokojną melodię. Wyszukałam wzrokiem Zacha - siedział w fotelu i pisał coś na telefonie. Pewnie do Dakoty. Zaśmiałam się w duchu.
- Siadaj na fotel, Dev. Za chwile znów będziemy grać.
Poszłam więc usiąść na fotelu i czekałam, aż chłopcy ponownie zaczną grać. Podciągnęłam nogi i zmieściłam się cała na fotelu. Objęłam się ramionami i wyjęłam z kieszeni telefon z zamiarem sprawdzenia Facebooka, Instagrama czy Tumblra. Na ekranie pojawiło mi się za to powiadomienie o wiadomości od Blake. Pytała, kiedy będę w domu i czemu mnie nie ma na Skype. Odpisałam zgodnie z prawdą, że jestem z Jesse'em, Brandonem i Zachem. Wiedziałam, że nie będzie tym zachwycona, ale to moje życie. W przypływie nudy wstawiłam swoje zdjęcie na Instagrama. Uznałam, że wyszłam znośnie, więc w przypływie pewności siebie wstawiłam zdjęcie na portal społecznościowy. Moment później chłopcy wyszli na ich małą scenę i zaczęli grać. Dołączył do nich śpiew Jesse'a. Sześć piosenek później wsłuchując się w zachrypnięty głos mojego chłopaka...
CZYTASZ
Sweater Weather
FanfictionDevon Blake Ferri - siedemnastoletnia buntowniczka. Gdy dowiaduje się o przeprowadzce do innego miasta zaczyna myśleć, że lubi ją tylko jej własny pies. Jak ma zaprzyjaźnić się z nowymi ludźmi, skoro jej starzy znajomi to tylko garstka osób które to...