Dni mijały jak zwykle, próby z The Neighbourhood stały się codziennością, rozmowy z Blake również. Od ostatniego zbliżenia z Jesse'em minął równo tydzień. Po rozmowie, którą odbyłam z nim dzień po minionym wydarzeniu chłopak nie naciskał, od czasu do czasu pocałowaliśmy się, ale nic poza tym. Nie to, żebym następnego dnia zadzwoniła do niego i opieprzyła za to, co stało się w nocy, no błagam. Rozmawialiśmy normalnie, a gdy temat zszedł na nasze zabawy, powiedziałam mu, że nie jestem gotowa na więcej. Nie miał do mnie żalu, zresztą, gdyby miał to nie chodzilibyśmy ze sobą.Powiedział, że rozumie i zakończyliśmy temat. Siedziałam właśnie w fotelu w studio chłopaków, tego dnia ubrana byłam w jasno różową, przewiewną sukienkę do połowy łydek, biały sweterek sięgający mi do pępka oraz lekką, dżinsową kurtkę. W dłoni trzymałam mrożony sok pomarańczowy z pobliskiej kawiarenki. Członkowie zespołu siedzieli przy stole i przygotowywali się do próby.
Nagle rozległo się dzwonienie domofonu. Wstałam z fotela i poszłam odebrać. W słuchawce usłyszałam damski głos.
- Cześć, to ja! - krzyknęła osoba. Jej głos był energiczny i pełen radości.
- Hm, cześć. - odpowiedziałam. - Wybacz, że pytam, ale kim jesteś?
W słuchawce na chwilę zapadła cisza. Dziewczyna zastanawiała się nad odpowiedzią.
- A ty? - spytała.
- Jestem Devon. - dziewczyna zaczęła się śmiać.
- Devon! Jak miło cię poznać. Chłopcy tyle mi o tobie opowiadali. Ja jestem Dakota, dziewczyna Zacha.
- Okay, w porządku. - zaśmiałam się delikatnie. - Dobra, wchodź.
Nacisnęłam guzik z kluczykiem, odłożyłam słuchawkę i krzyknęłam w stronę chłopaków:
- Dakota tu idzie! - chłopcy odwrócili się w moją stronę. Na twarzy Zacha wykwitł uśmiech.
Dwie minuty później piękna dziewczyna pojawiła się na piętrze. Była w moim wieku. Jej brązowe, zadbane włosy opadały kaskadą po plecach. Były lekko podkręcone. Jej dolna warga była nieproporcjonalnie duża w porównaniu do górnej, jednak dodawało jej to tylko uroku. Miała piękne, grube brwi i mały, zgrabny nosek. Miała na sobie jasne, cienkie dżinsy zawijane na kostkach i szary crop-top. Przez ramię przewiesiła czarną torebkę. Uśmiechała się miło i skokiem pokonała ostatni schodek. Podbiegła do mnie i objęła. Zaskoczył mnie trochę ten atak wylewności, ale po chwili odwzajemniłam uścisk.
- Devon! Od tak dawna chciałam cię poznać. Fantastycznie wyglądasz, kochana, dokładnie tak jak opisywał cię Jesse. - odsunęła się do mnie na długość ramienia.
- Dzięki, Dakota. Ty też wyglądasz bajecznie. - uśmiechnęłam się najpiękniej jak umiałam. Podejrzewałam, że bardzo polubię tą dziewczynę. Pozytywna energia biła od niej na kilometr. Po chwili podbiegł do nas Zach i wziął swoją dziewczynę w silny uścisk. Uniósł ją nad ziemię i obrócił się.
Kwadrans później siedziałam pod ścianą na kocu rozmawiając z Dakotą. Okazała się być bardzo miłą i pozytywnie zakręconą dziewczyną. Miała siedemnaście lat, czyli dokładnie tyle co ja. Interesowała się również tym samym co ja: muzyką i literaturą. Dakota również nie urodziła się w Los Angeles. Była Brytyjką. Miała dwa koty - Ruby'ego i Chanel. Mieszkała sama w mieszkaniu w centrum miasta. Od razu przypadłyśmy sobie do gustu, a rozmowa przy akompaniamencie chłopaków bardzo się kleiła. Rozmawiałyśmy przez następne dwie godziny i umówiłyśmy się na zakupy następnego dnia. Uszczęśliwiona tym, jak potoczyła się sytuacja po próbie pojechałam do domu, niestety bez asysty Jesse'a, który razem z Brandonem i Zachem musiał zostać w studio.
CZYTASZ
Sweater Weather
FanfictionDevon Blake Ferri - siedemnastoletnia buntowniczka. Gdy dowiaduje się o przeprowadzce do innego miasta zaczyna myśleć, że lubi ją tylko jej własny pies. Jak ma zaprzyjaźnić się z nowymi ludźmi, skoro jej starzy znajomi to tylko garstka osób które to...