Why can't we be like that...

115 16 1
                                    

Calum.

Obudziłem się dość wcześnie. Ubrałem się i odprawiłem poranną toaletę. Spojrzałem na flakonik perfum, które wybrał dla mnie Ashton i westchnąłem ciężko, spryskując się nimi.

W głowie ciągle krążyły mi słowa Dowsona, który twierdził, że Ash tylko się mną bawi. Sam już wcześniej miałem takie myśli, ale łudziłem się, że nie są prawdziwe. Dlaczego Dowson miałby mnie okłamywać? Był przecież obiektywny, bo nie znał ani Ashtona ani mnie. To znaczy, mnie już trochę znał. Świadomość tego, że ktoś potwierdził moje obawy, sprawiała, że czułem się jeszcze gorzej.

Wróciłem do pokoju sięgnąłem po telefon, który leżał na łóżku. Zobaczyłem, że mam nową wiadomość.

Od Dowson: Miłego dnia Cally.

Uśmiechnąłem się i w odpowiedzi, również pożyczyłem mu miłego dnia. Zszedłem do kuchni. Ojca nie było, ale mama siedziała przy stole i wyglądała jakby na mnie czekała. Podniosła na mnie swoje spojrzenie.

-Calum. Musimy porozmawiać.

-Śpieszę się do szkoły-rzuciłem niechętnie.

-Zmieniłeś się synku.

Uderzyłem słoikiem dżemu w blat.

-Zapaliłem kilka papierosów. To jeszcze nie czyni ze mnie degenerata.

-Nigdy taki nie byłeś. Powiedz mi co się dzieje?

-Nic. Daj mi spokój.

-Calum! Nie podoba mi się twoje zachowanie. Nie podoba mi się to, że coś cię gryzie.

Mnie też mamo. Nie podoba mi się, że nie mogę zaufać chłopakowi, którego kocham.

-Wiesz, że możesz ze mną porozmawiać.

-Śpieszę się.

Wyszedłem trzaskając drzwiami. W szkole unikałem jakiegokolwiek kontaktu z kimkolwiek. Minąłem Ashtona i Kelly. Ona jak zwykle wisiała mu na ramieniu. Kiedy Ash mnie zobaczył, posłał mi przepraszające spojrzenie. Zawołał mnie, ale nie zatrzymałem się.Dlaczego nie mogłem być na jej miejscu? Dlaczego to nie ja stałem w objęciach Ashtona? Ich widok tak cholernie bolał. Na lekcjach nie potrafiłem się skupić. Sprawdzian z matmy, na bank oblałem. Miałem nadzieję, że na treningu pozbędę się tego całego napięcia.

Ashtona nie było na treningu, co było dziwne, ale przynajmniej nie musiałem się przejmować, że będę czuł na sobie jego wzrok. Biegałem jak szalony. Płuca mnie paliły, ale i tak nie odpuszczałem. Wykiwałem Luke'a i kopnąłem piłkę tuż nad głową Michaela, żeby potem szybko ją przejąć i strzelić bramkę. Widziałem, że zaimponowałem tym trenerowi, który tylko kiwał głową i zapisywał coś na kartce na podkładce.

Wziąłem prysznic i ubrałem się. Sprawdziłem telefon. Dowson zaproponował mi spotkanie pod knajpą, w której pracuje. Zgodziłem się.

-Idziemy coś zjeść?-zapytał Michael.

-Znam nową knajpę-dodał Luke- Mój kuzyn tam pracuje, będziemy mieli zniżkę.

Położył rękę na ramieniu Michaela, na twarzy, którego pojawił się delikatny uśmiech. Luke naprawdę na niego działał. Tak jak Ashton na mnie.

-Gdzie jest Ash?-zapytałem.

-Chyba...chyba poszedł do lekarza-powiedział Luke, ale wiedziałem, że kłamie. Na pewno jest z Kelly.

-Wiecie, jestem umówiony-zatrzasnąłem szafkę i zabrałem swoją torbę- Następnym razem.

Byłem już przy drzwiach, kiedy usłyszałem swój telefon. Michael podniósł go z ławki.

-Calum? Kim jest Dowson?-podał mi telefon i spojrzał na mnie. Złapałem urządzenie i schowałem do kieszeni.

-Poznałem go wczoraj.

Oboje wymienili znaczące spojrzenia.

-Co?-zapytałem zirytowany i spojrzałem na Michaela.

-Czy ja coś mówię?

-Ale widzę, że chcesz.

-Ashowi się to nie spodoba.

Zagryzłem zęby i zacisnąłem pięści.

-Mam gdzieś co spodoba się Ashtonowi!-krzyknąłem-Niech lepiej zajmie Kelly!


Wiem, że ten rozdział jest słaby, ale w mojej chorej głowie zrodził się szatański plan na zakończenie tej historii. Mam nadzieję, że się nie zawiedziecie.
With all my love. Aleksa.

If You Don't Know Let Me Go|| CashtonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz