XVII

252 24 5
                                    

*POV Chloe*
Kiedy wróciłam do domu, chciałam od razu położyć się do łóżka. Weszłam do środka i zobaczyłam mamę siedzącą na kanapie w salonie i czytającą książkę. Gdy mnie zobaczyła, odłożyła lekturę i podeszła do mnie. Pokręciła głową.
- Gdybym nie wiedziała gdzie byłaś, wydarłabym się na ciebie. A zgaduję, że byłaś u Autobotów.
- Przepraszam, że nie zadzwoniłam - powiedziałam pośpiesznie - Opowiem ci wszystko, tylko się trochę prześpię. Nie spałam całą noc.
Mama pocałowała mnie w policzek.
- W porządku. Tylko pamiętaj, że musisz też poświęcać czas na naukę, bo zawalisz szkołę.
Kiwnęłam głową i skierowałam się do mojego pokoju.
Przebierając się, myślałam o mojej kłótni z Maddy. Wciąż byłam na nią wściekła, lecz gdy się nad tym zastanawiałam, dziewczyna miała trochę racji. Byłam samolubna. Mimo to, nie chciałam na razie wracać do bazy. Musiałam ochłonąć.
Położyłam się i zasnęłam.

Obudził mnie dźwięk telefonu. Zaspana, wzięłam urządzenie ze stolika i przyłożyłam do ucha:
- Halo?
- Witam, panno Jenkins - głos był przerażający, przez co od razu się zaniepokoiłam i wstałam gwałtownie z łóżka.
- Kto mówi? - spytałam drżącym głosem.
- Ja będę zadawać pytania, dobrze? - był to głos kobiety, trochę zirytowany  - Proszę mi powiedzieć, czy zna pani rodzeństwo MacKanzie? - zaczęłam drżeć. To nie wróżyło nic dobrego.
- A o co chodzi? - znów spytałam i skuliłam się odruchowo.
Spodziewałam się, że kobieta zdenerwuje się kolejnym pytaniem, ale powiedziała tylko:
- Chcę tylko znać odpowiedź na to pytanie. Więc powtarzam: czy pani ich zna?
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Bałam się rozłączyć. Coś mnie powstrzymywało.
Spokojnie, Chloe.
- Tak, znam ich ze szkoły.
- Świetnie. To chciałam wiedzieć. Domyślam się, że współpracujecie razem z Autobotami. Nie mylę się?
O mój Boże.
- Kim pani jest? Czego pani ode mnie chce?
- Chcę jednej rzeczy. Mam swoje wewnętrzne źródło w waszej bazie. Nie bój się, to nie zdrajca. On nie wie, że pracuje dla mnie. Ale wracając do rzeczy. Chcę Wiecznego Energonu. Albo raczej to, co z niego zostało po zniszczeniu armii Megatrona.
- Dlaczego mam się zgodzić?
- Powiedzmy, że jeden z moich ludzi właśnie stoi pod twoim domem i celuje w twoją matkę. Biedna, nie jest świadoma, co się za chwilę stanie.
Poczułam panikę.
- Nie wierzę pani.
Kobieta zaśmiała się.
- Wyjrzyj przez okno. Stoi za żywopłotem.
Spojrzałam przez szybę i zamarłam. Mężczyzna stał, ledwo widoczny z karabinem, i celował w mój dom. I jednocześnie w mamę.
- Dalej mi nie wierzysz? - spytała kobieta - Więc? Mam ją zastrzelić, czy zgadzasz się na moje warunki? Masz pięć sekund.
Zaczęłam gwałtownie nabierać powietrza. Czułam, że dostaję ataku paniki.
- Dwie sekundy - usłyszałam.
- Dobrze! Dobrze! Zgadzam się! Proszę, tylko jej nie zabijajcie! - poczułam piekące łzy. Upadłam na kolana. Miałam płytki oddech, przez co ciężko mi było mówić.
- Słuszna decyzja, panno Jenkins. Nie zabiję twojej matki. Ale musisz zdobyć dla mnie Wieczny Energon. I ani słowa Autobotom o tym incydencie. Jeśli złamiesz warunki, moja groźba zamieni się w czyn.

Hej!
Znalazłam trochę czasu, by udostępnić rozdział. Był tylko z perspektywy Chloe, ale następne rozdziały będą wyglądać tak samo - czyli z dwóch perspektyw :)
Dzisiaj jest Dzień Kobiet i z tej okazji życzę Wam, dziewczyny wszystkiego, co najlepsze :*
Trzymajcie się! :)
Ola00417

Obcy są wśród nas: PrzymierzeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz