*POV Amy*
Będzie dobrze, będzie dobrze - powtarzałam sobie w myślach.
Podczas rozmowy z Optimusem i Ratchetem byłam bardzo zdeterminowana, jednak w tej chwili nie odczuwałam niczego oprócz lęku.
Prime zdołał jakoś przekonać generała, by ten pozwolił mi - jako lekarzowi - porozmawiać z Emmą. Towarzyszyć miał mi nowy oficer - czarnoskóry Stephen Martin.
Do celu Azjatki zaprowadził nas strażnik. Oprócz niego było jeszcze dwóch innych, którzy pilnowali wejścia.
Weszliśmy do środka. Emma siedziała przy stole skuta kajdankami. Miała na sobie typowy więzienny strój, jednak nadal budziła lęk.
Ja i oficer Martin usiedliśmy naprzeciwko niej. Kobieta nie patrzyła nam w oczy, ale jej mowa ciała dużo pokazywała: była zawstydzona, bo teraz ktoś inny miał nad nią przewagę. Nie mogła pogodzić się z porażką.
Byłam na nią zła, bo przez tę chorą kobietę mogłam stracić córkę. Jednak ostrzegano mnie, bym była tutaj jako lekarz, a nie jako matka. Dlatego nie wolno mi było zdradzać żadnych negatywnych emocji, a zwłaszcza takich, dzięki którym Emma poczułaby się lepsza.
Postanowiłam więc zacząć rozmowę:
- Ładnie masz tutaj. Lepsza cela niż opuszczone katakumby pod kościołem. No ale o gustach się nie dyskutuje.
Kobieta wciąż milczała. Tym razem to Stephen postanowił się odezwać:
- Posłuchaj, albo będziesz z nami współpracować albo możesz liczyć na ostrzejszy wyrok. Już ja o to zadbam.
Emma uśmiechnęła się pod nosem.
- I co mi zrobicie? Skażecie na dożywocie? A może karę śmierci? Proszę bardzo. Ja i tak długo tutaj nie posiedzę.
Postanowiłam zignorować jej słowa i dowiedzieć się paru istotnych rzeczy:
- Żniwiarze to upadła organizacja terrorystyczna. Dlaczego postanowiłaś kontynuować ich działania?
W końcu Azjatka spojrzała mi w oczy. Zobaczyłam w nich zadowolenie. Chyba coś powiedziałam nie tak.
- Lider Żniwiarzy był moim mężem. - mówiła znudzonym głosem. - Został zabity przez tego gówniarza Parksa. Dlatego ja zabiłam jego rodziców. I postanowiłam skończyć to co zaczął Michael, jednak wprowadziłam lepsze pomysły. Zamiast prowadzić wojnę z Decepticonami, zawarłam z nimi sojusz. Mamy wspólnego wroga - Autobotów i ich pupilków, w tym ciebie i twoją córeczkę.
- Nie mieszaj w to Chloe, ty tępa suko. - warknęłam.
- Doktor Jenkins, proszę się uspokoić. - ostrzegł mnie oficer.
Spokojnie, Amy. O to właśnie chodzi Emmie. Ona chce cię wyprowadzić z równowagi.
- Przejdźmy do rzeczy. - Stephen przejął pałeczkę. - Miałaś plany wobec rodzeństwa MacKanzie. Dlaczego więc postanowiłaś zabić dwoje z nich?
Emma zgromiła go wzrokiem.
- Nie miałam w planach ich zabić. Owszem, wydałam rozkaz, by mój człowiek spowodował wypadek, ale sądziłam, że przeżyją. Odebrałam im moce, by byli słabsi i nie dali rady uciec. Jednak Energon powinien ich ochronić przed śmiercią. - wzruszyła ramionami. - Skoro dwójka nie przeżyła, to znaczy, że Energon przestał działać.
- Przecież zabrałaś im moce, więc nie mieli już w sobie Energonu. - powiedziałam.
- Mieli. - warknęła Emma. - To, że stracili zdolności, nie oznacza, że w ich żyłach już nie płynie Energon. Ale skoro ich nie uratował, to znaczy, że nic im już nie pomoże.
Poczułam ogromne rozczarowanie. Spodziewałam się innej odpowiedzi.
- Domyślam się, że chciałaś przywrócić im życie. - Azjatka popatrzyła ma mnie. - To, że Energon jest dla nas niezbadaną substancją, nie znaczy, że może zrobić wszystko. Trzeba się z tym pogodzić.
Schowałam twarz w dłoniach. Nie ukrywałam już swoich emocji. Niechętnie to przyznałam, ale Emma miała rację. Co mi przyszło do głowy? Chciałam uszczęśliwić Darcy, zrobiłam sobie nadzieję... Jednak nie zawsze wszystko idzie po naszych myślach.
*POV Adam*
- Poleciałem z rodzicami do Danii. - zacząłem opowiadać Chloe. - Mieliśmy tam dom, więc postanowiliśmy zatrzymać się tam na jakiś czas i wypocząć. Jednak moje myśli wciąż wracały do Charlie. Było mi bardzo ciężko. I w dodatku tęskniłem za tobą. Pamiętałem nasz pocałunek i nie mogłem o tobie zapomnieć.
Dziewczyna zarumieniła się lekko. Kontynuowałem:
- Byliśmy tam miesiąc. Jako kolejne miejsce wybraliśmy sobie Australię. Zbieraliśmy się do wyjazdu, kiedy do naszego domu weszło dwóch mężczyzn. Zabili rodziców. - w tym momencie Chloe zasłoniła usta dłonią. Zobaczyłem przerażenie na jej twarzy. - Mnie schwytali i zapakowali do swojego wozu. Resztę pamiętałem jak przez mgłę. Widziałem Emmę, która wstrzykiwała mi Energon, ludzi w klatkach, mnóstwo cierpienia i bólu. Potem Emma przewiozła mnie do Stanów, a następnie zostawiła tobie. Pamiętałem wszystko co do mnie mówiłaś i co robiłaś, ale ja nie mogłem zareagować. - po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. Schowałem twarz w dłoniach.
Poczułem jak Chloe podnosi się na łóżku i mnie przytula. Objąłem ją i w końcu pozwoliłem sobie na płacz, który tak długo w sobie dusiłem.
Minął kolejny dzień. Odwiedzałem Chloe kiedy tylko mogłem.
Rozmawialiśmy o wszystkim. Ona opowiadała co się działo podczas mojej nieobecności w bazie, a ja o eksperymencie i o tym co widziałem w laboratorium Azjatki.
Poszliśmy też do Darcy. Staraliśmy się ją jakoś pocieszyć, ale ona zamknęła się w sobie. Mimo wszystko wiedziałem, że nie chciała nas urazić, po prostu przechodziła bardzo ciężkie chwile.
Siedzieliśmy w pokoju Chloe i w końcu dziewczyna nie wytrzymała:
- Skoro masz w sobie Energon, to powinieneś mieć jakieś moce.
Pokręciłem głową.
- Niestety nie mam. Mój organizm inaczej przyjął Energon, nie tak jak organizm rodzeństwa.
W tym momencie usłyszeliśmy pukanie do drzwi i do środka weszła matka Chloe.
Dziewczyna zerwała się z łóżka i uściskała panią doktor.
- Wróciłaś!
Kobieta przytuliła córkę.
- Oczywiście, że wróciłam. Witaj, Adam. - uśmiechnęła się do mnie, a ja skinąłem głową na przywitanie.
Amy wydawała się smutna. Chloe też to zauważyła, bo spytała matkę:
- Wszystko w porządku?
Doktor Jenkins westchnęła.
- Niestety nie. Byłam taka głupia! - schowała twarz w dłoniach.
Córka zaprowadziła ją w stronę krzesła.
- Powiedz nam co się stało.
CZYTASZ
Obcy są wśród nas: Przymierze
Fanfiction"Lepiej jest stawić czoła własnym słabościom, niż ukrywać się w ich cieniu..." W drugiej części opowiadania "Obcy są wśród nas", nowa drużyna dowodzona przez Optimusa Prime'a zmierzy się nie tylko z wrogami, ale i z własnymi niedoskonałościami. Mik...