IX

310 27 11
                                    

*POV Mike*
Nie wierzyłem własnym oczom. Kto zbudował takie roboty? I co Chloe miała z tym wspólnego?
Kiedy wysiedliśmy, Chevrolet zaczął się transformować i przybrał postać żółtego robota.
- To jest to bezpieczne miejsce? - zwróciłem się do Chloe - Pomieszczenie pełne maszyn do zabijania?
- O czym ty mówisz? - spytała zdezorientowana dziewczyna - Oni nikogo nie zabili.
- Czyżby? - prychnął Cole - Jeden z nich jest odpowiedzialny za śmierć naszych rodziców!
Wszystkie roboty popatrzyły po sobie. Odezwał się najwyższy czerwono-niebieski:
- Nie mamy z tym nic wspólnego. Nigdy nie zabiliśmy żadnych cywilów. Opiszcie nam tego robota, a my...
- To było cztery lata temu! - zdenerwowała się Maddy - I wiesz co? Wyglądał tak samo jak wy! - wyciągnęła rękę.
Oho. Teraz się zacznie.
Moja siostra używając kinetyki molekularnej z łatwością podniosła czerwono-niebieskiego i rzuciła nim o ścianę. Pozostałe roboty podniosły broń, którą miały na rękach.
- Przestańcie! - krzyczała Chloe - Nie zrobią wam krzywdy!
Nie wiedziałem, czy zwracała się do nas, czy do robotów, ale miałem to gdzieś. Nagle poczułem złość. Jeśli to oni zabili naszych rodziców, musieli za to zapłacić.
Posiadając wielką siłę, podbiegłem do żółtego, który nawet mnie nie zauważył, i chwyciłem go za nogę. Podniosłem robota i z całej siły uderzyłem nim o ziemię.
- Nie strzelać! Uspokoić ich! - słyszałem, jak ktoś krzyczy.
Ale ja nie miałem zamiaru się uspokajać.
Kątem oka zobaczyłem, jak Cole strzelił laserem w głowę biało-czerwonego. Tamten upadł na ziemię.
Natomiast Darcy użyła połączenia ognia i wody, by uderzyć jednocześnie w dwa roboty, które stały przed nią.
Jeden z nich próbował mnie złapać, ale ciągle mu umykałem.
Już miałem pobiec i dobić czerwono-niebieskiego, kiedy poczułem ukłucie w ramieniu. Zobaczyłem na sobie strzałkę usypiającą.
Rozmazał mi się wzrok, ale zdążyłem jeszcze zobaczyć, jak Chloe strzelała do mojego rodzeństwa środkami usypiającymi. Wszyscy upadli na ziemię. Ja też.

*POV Chloe*
Nie miałam innego wyjścia. Musiałam ich uśpić, bo ta walka zakończyłaby się tragicznie.
Dysząc, odbezpieczyłam broń. Musiałam pobiec do magazynu znajdującego się na drugim końcu bazy. Ale udało się.
Owszem, wiedziałam, że rodzeństwo będzie złe za to, że zabrałam ich do Autobotów. Ale nie spodziewałam się, że zaczną ich atakować.
Kiedy się obudzą, nadal będą wściekli. Trudno.
- Trzeba ich położyć na stołach operacyjnych i związać - powiedział Ratchet trzymając się za głowę - Ten gówniarz strzelił we mnie laserem! - steknął.
- Chodźcie tu! Szybko! - usłyszeliśmy Jazza.
Pobiegliśmy w stronę dochodzącego dźwięku i ujrzeliśmy Optimusa leżącego na podłodze pod ścianą oraz klęczącego przy nim Jazza.
- Który z nich to zrobił? - Ratchet zbadał funkcje życiowe Prime'a.
- Raczej która! - powiedział Jazz - To ta ze zdolnością kinetyki moralnej!
- Kinetyki molekularnej - poprawiłam go.
Autobot machnął ręką.
- Zwał jak zwał. Co z nim? - spytał medyka.
- Będzie żyć, ale Maddy zrobiła mu zwarcie wokół obwodów.
Ach, Ratchet i ten jego naukowy język.
- A po ludzku? - spytałam.
- To znaczy, że dziewczyna uszkodziła jego iskrę. - wytłumaczyła Arcee - Nie wiedzieliśmy, że może mieć aż taką moc.
- Tak, to dziwne - Ratchet zaczął grzebać w klatce piersiowej Optimusa, więc odwróciłam wzrok - Żeby podnieść Autobota, który jest od niej o wiele większy... muszę to wszystko przemyśleć. Zajmijcie się nimi - polecił - Trzeba ich przywiązać zanim się obudzą i to tak, żeby nikomu nie zrobili już krzywdy.

Obcy są wśród nas: PrzymierzeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz