XXVII

202 22 12
                                    

*POV Maddy*
Nie mogłam zasnąć. Myślałam nad tym wszystkim. Zresztą Darcy gadała do siebie przez sen, przez co nie mogłam zmrużyć oka.

Wypowiadała jakieś niezrozumiałe, bełkotliwe słowa. Widać było, że prowadziła ze sobą bardzo ożywioną dyskusję.

Położyłam się na plecach i zaczęłam gapić w sufit. Dlaczego Mike i Cole nie zgodzili się na walkę z Decepticonami?

Pamiętałam jak Mike mówił, że czas pomścić naszych rodziców. Myślałam, że chodziło mu o to, że będziemy walczyć z tym, kto ich zabił, a nie męczyć się na tych cholernych treningach i "przygotowywać się".

Westchnęłam. W końcu wstałam z łóżka, by pójść do łazienki za potrzebą. Niestety, toalety znajdowały się piętro niżej, więc zeszłam po schodach i skierowałam się do łazienki.

Kiedy zrobiłam to co musiałam, poszłam z powrotem do pokoju. Byłam już na schodach, lecz nagle usłyszałam trzaśnięcie drzwi w głównym hangarze. Zapewne jakiś Autobot, ale ponieważ moja ciekawość nie znała granic, zeszłam na dół i skierowałam się w stronę, skąd dochodził dźwięk.

Otworzyłam drzwi i zamarłam.

- Chloe? Co ty tutaj robisz? - spytałam, widząc ją i jakiegoś chłopca.

Był to blondyn, dość wysoki. Ale miał dziwny wyraz twarzy. Jakby... nieobecny.

Dziewczyna spojrzała w moją stronę. Widziałam jak płacze. Co chwilę łkała, a po jej policzkach spływały łzy.

- Maddy, pomóż mi. - wzięła głęboki oddech - Zawołaj Optimusa, proszę.

Nic nie mówiąc, pobiegłam do pomieszczenia, gdzie odpoczywały Autoboty. Za pierwszymi drzwiami usłyszałam czyjąś rozmowę. Może tam był Prime?

Zapukałam z całej siły, bo drzwi wydawały się być zrobione z ciężkiego metalu. Nie mogłam ich otworzyć, ale po chwili drzwi uchyliły się i zobaczyłam Ratcheta. Za nim siedział Bumblebee. Był podłączony do jakiejś maszyny. Okay, nie chciałam wnikać. Spytałam tylko, starając się nie okazywać strachu:

- Przepraszam, gdzie znajdę Optimusa?

Medyk wskazał ścianę obok.

- W sąsiednim pokoju.

Kiwnęłam głową na znak, że zrozumiałam. Zapukałam do drugich drzwi. Otworzył mi Optimus.
Dzięki Bogu.

*POV Chloe*
Boże. Co ta kobieta mu zrobiła?
Dostałam ataku paniki i to w najmniej odpowiednim momencie. Powinnam zachować spokój, zimną krew, ale... nie potrafiłam.
Widząc Adama w takim stanie, chciało mi się płakać jeszcze bardziej.

W końcu zobaczyłam Maddy, a za nią Optimusa. Miałam płytki oddech i byłam bliska utraty przytomności.

Miałam szczęście, że Jazz przejeżdżał obok ulicy, na której stałam po odjeździe kobiety i zawiózł mnie do bazy. Dopytywał się, co się stało, ale ja milczałam. Chciałam przyznać się do winy, ale tylko przywódcy Autobotów.

Optimus przyspieszył kroku i ukląkł na jedno kolano, by lepiej nas widzieć. Zobaczyłam zdziwienie na jego twarzy.

- Co się stało?

Nie mogłam wydobyć słowa. Zrobiło mi się gorąco i potrzebowałam więcej tlenu.

Prime, widząc co się ze mną dzieje, zaczął mnie uspokajać.

- Chloe, wszystko w porządku. Już jesteś bezpieczna. Maddy - zwrócił się do dziewczyny, która stała obok niego.  - przynieś jej wodę.

Szatynka skinęła głową i pobiegła do kuchni.
Prime wskazał na krzesło.

- Usiądź i spróbuj się uspokoić.

Jazz, który do tej pory się nie odzywał,  spytał mnie:

- Co tu robi Adam? Myślałem, że wyjechał.

Zignorowałam go. Trzymając Adama za rękę, pociągnęłam go ma drugie krzesło, by też usiadł. Zachowywał się zupełnie jak szmaciana lalka.

W końcu uspokoiłam się. Zaczęłam dość niepewnie:

- Ja... przepraszam. - zacisnęłam powieki.

- Za co przepraszasz?

- Musiałam to zrobić. Inaczej mama już by nie żyła. - wciągnęłam gwałtownie powietrze.

- Chloe. Spróbuj się skupić i opowiedz mi wszystko od początku. - powiedział Optimus.

W tym czasie przybiegła Maddy ze szklanką wody. Dała mi ją, a ja wypiłam całą zawartość.

W końcu zaczęłam opowiadać. Począwszy od telefonu od Azjatki, przez kradzież Wiecznego Energonu, aż po spotkanie, w którym zobaczyłam Adama.

Kiedy skończyłam, Prime patrzył na mnie z nieodganionym wyrazem twarzy. Wiedziałam. Zostanę uznana za zdrajczynię, bo ukradłam cenny Energon.

Spodziewałam się, że zacznie krzyczeć, rzuci mną o ścianę. Cokolwiek. Ale on powiedział tylko:

- Nie obwiniaj się o to. Wszystko rozumiem. Chciałaś ratować Amy, więc musiałaś to zrobić.

Otworzyłam usta ze zdziwienia.

- Więc... wybaczasz mi?

Optimus wstał.

- Nie mam ci czego wybaczać. Czasem, by ratować swoich bliskich, musimy zrobić coś wbrew naszej woli. I nie martw się. Zajmiemy się Adamem.

Obcy są wśród nas: PrzymierzeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz