http://niesamowite-spotkanie.blogspot.com/
-Czy w tym domu nie ma chwili spokoju-jęknęłam leniwie zwlekając się z łóżka.
Podeszłam do drzwi i gwałtownie otworzyłam je on oścież, żeby uciszyć głośne walenie w nie.
-Witaj kochanie-Louis dał mi szybkiego buziaka i wpakował się do pokoju, siadając na łóżku. Przynajmniej jednego się nauczył, że przed wejściem należy pukać.
-Widzę, że zgłosiłeś się w końcu po rozsądek?-powiedziałam siadając obok niego.
-Co?-spytał zaskoczony.
-Brawo! Nauczyłeś się pukać-klasnęłam z małym entuzjazmem w dłonie.
-A nie-machnął ręką-Wszedłem jakieś piętnaście minut temu tu, ale za nic nie mogłem cię obudzić, więc zacząłem walić w drzwi-wzruszył ramionami. Wiedziałam, że to nie mogła być prawda.
-A więc jaki masz do mnie interes?-spytałam podnosząc się z łóżka.
-A czy muszę mieć jakiś interes żeby odwiedzić swoją dziewczynę?-spytał niewinnie.
-Z samego rana?-spojrzałam na niego podnosząc do góry znacząco brew.
-Stęskniłem się-uśmiechnął się.
-Dobra dawaj-jęknęłam.
-Pojedziesz za mnie do sklepu?-poprosił słodko.
-Po co o tej porze do sklepu?-spytałam zdziwiona.
-No bo Harry ma robić to śniadanie i nie ma z czego.
-No to niech on jedzie.
-Ale on się upiera, że miał je tylko zrobić, a nie zasuwać po zakupy.
-I ty dobrodynca zgodziłeś pojechać się za niego?-spojrzałam na niego kontem oka.
-A skąd-zrobił dziwną minę-Zmusili mnie-dodał srogim głosem.
-No to miłej podróży-weszłam do łazienki.
-Co!?-krzyknął za mną-Ale miałaś mi pomóc-zaczął jęczeć idąc za mną do łazienki.
-Ja?-spytałam zdziwiona.
-No weź, nie chce mi się jechać samemu.
-To zabierz ze sobą Niall, on na pewno się zgodzi-zaśmiałam się.
-Nie chcę jego tylko ciebie.
-Ale mi się nie chce. Jest za wcześnie.
-Proszę-zrobił słodką minkę. Westchnęłam.
-No dobra-spuściłam głowę ze zrezygnowaniem-A teraz łaskawie opuść mój pokój-wypchnęłam go z niego nie czekając na odpowiedź.
Naszykowałam sobie granatową bluzkę i kremowe spodenki. Weszłam do łazienki i szybko się przebrałam. Włosy związałam w koka i na bosaka wyszłam z pokoju. Louis czekał już na mnie w salonie.
-No nareszcie-podszedł do mnie-Jedziemy?
-Nie, jeszcze nie-pstryknęłam go w czoło-Muszę jeszcze coś zjeść.
-Co? Przecież jedziemy po składniki na śniadanie.
-Ale ja nie wytrzymam, aż do śniadania.