Rozdział 7

1.7K 74 6
                                    

Rano obudziłam się wypoczęta. Poleżałam jeszcze trochę w łóżku. W końcu postanowiłam wstać, bo mój żołądek upominał się o śniadanie. Wstałam i wyszłam z pokoju prosto do kuchni. Kiedy otworzyłam drzwi ujrzałam różowo-włosom dziewczynę, która siedziała przy stole i jadła jakąś sałatkę.

     -Cześć-przywitałam się.

     -Siemka-odpowiedziała spoglądając na mnie.

     -Bella-przedstawiłam się-Jesteś dziewczyną któregoś z chłopaków?-spytałam.

     -Tak. Zayna. Jestem Perrie.

     -Ale jestem głodna-podeszłam do lodówki, otwierając ją-Nic nie ma-zamknęłam.

     -Jak to nic nie ma?-zdziwiła się dziewczyna-Lodówka jest prawie pełna.

     -Ale...-przerwała mi dzwonek do drzwi. Kto normalny przychodzi w odwiedziny o ósmej rano. Poszłam otworzyć. W drzwiach stał listonosz z koszem pełnym marchewek.

     -Louis Tomlinson?-spytał. Jakby nie było widać.

     -Nie, ale mieszka tu niejaki Tomlinson. Mogę mu przekazać-uśmiechnęłam się do niego.

     -Jesteś jego dziewczyną?-spytał wręczając mi kosz.

     -Nie-prychnęłam. I co jeszcze?

     -Narzeczoną?-dopytywał.

     -O nie-odchyliłam głowę do tyłu-Znajomą.

     -Aha. Do widzenia-odszedł.

     -Do widzenia-weszłam do kuchni i położyłam kosz na stole-Jak sądzisz Louis nie obrazi się jeśli zjem sobie kilka marchewek?-spytałam spoglądając na Perrie.

     -Jeśli chodzi o marchewki to wszystko jest możliwe-uśmiechnęła się.

     -Zaryzykuję-wzięłam jedną z marchewek i zjadłam. Muszę przyznać, że są wyśmienite. Takie chrupiące. Zaczęłam jeść następną.

     -Kto je moje marchewki!?-nagle usłyszałam krzyk bruneta. Ale skąd on o tym wiedział? Marchewkę, którą właśnie jadłam schowałam pod bluzkę i położyłam ręce na brzuchu, żeby mi przypadkiem nie wypadła. Chłopak wszedł do kuchni.

     -Cześć-przywitałam się z nim.

     -Czemu trzymasz się za brzuch?-spytał. Spojrzałam na niego, był w samych bokserkach. Odruchowo zakryła oczy dłońmi, co spowodowało, że marchewka wyleciała mi z pod bluzki.

     -Ty-usłyszałam jego warknięcie-Czemu zjadasz moje marchewki-podszedł bliżej.

     -A ty czemu chodzisz w samych gaciach, w mojej obecności!?-krzyknęłam na niego.

     -To też jest mój dom-podniósł z ziemi marchewkę, następni umył ją.

     -Wyjdź z tond-pokazałam palcem drzwi.

     -Nie-zaczął jeść warzywo.

     -Bo zaraz cię z tond wykopię-warknęłam.

     -Nie dasz rady-powiedział pewnie.

     -Jesteś pewny?-popchnęłam go do wyjścia i zamknęłam za nim drzwi-Jak z tond wyjdę to masz być ubrany, albo nie pokazywać mi się na oczy. Idiota.

     -Nieźle-pochwaliła mnie dziewczyna.

     -Ma się to coś-podeszłam do kosza i wzięłam następną marchewkę.

Niesamowite Spotkanie-One DirectionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz