Orginał:
http://niesamowite-spotkanie.blogspot.com/
-Wiesz... ta... pewnie... pewnie...-z mojego ślicznego snu, w którym spełniło się jedno z moich marzeń i właśnie szybowałam po błękitnym niebie, wyrwało mnie czyjeś pomrukiwanie. Zmarszczyłam powieki i lekko przekręcając twarz w stronę dziwnych dźwięków. Uchyliłam lekko jedną powiekę żeby zobaczyć kto jest tego sprawcą.
-Louis! Co ty tu robisz?-podniosłam się do pozycji siedzącej widząc śpiącego obok mnie chłopaka. On tylko się przekręcił i nadal zaczął mamrotać pod nosem-Louis-szturchnęłam go w ramię.
-Zaraz, zaraz-mruknął niewyraźnie.
-Louis!-krzyknęłam.
-Co? Co?-poderwał się z łóżka-Co się stało?
-Co ty tu robisz?-spytałam podnosząc pytająco do góry brwi.
-O Matko!-krzyknął.
-Co się stało?-spytałam zdziwiona.
-Śniadanie. Miałem zawołać cię na śniadanie. Chodź-złapał mnie za rękę i wyciągnął mnie z łóżka.
-Louis, ale ja jestem nie ubrana.
Chłopak spojrzał na mnie.
-Nie kantuj. Ślepy nie jestem. Jakbyś nie była ubrana nigdy nie wypuścił bym cię z tego pokoju-uśmiechnął się szyderczo i wyciągnął mnie na korytarz.
-No nareszcie wstaliście-powiedział Liam patrząc na nas kątem oka i oglądając telewizję.
-To gdzie to śniadanie?-spytałam zacierając ręce.
-Zjedzone-powiedział Niall masując się po brzuchu.
-Jak to-ręce opadły mi wzdłuż tułowia-Jak mogliście!
-Od prawie dwóch godzin-Zayn wziął pilota ze stolika i przełączył na inny kanał.
Spojrzałam wrogo na Louisa.
-Czemu nie obudziłeś mnie wcześniej-jęknęłam.
-Tak słodko spałaś-uśmiechnął się nieśmiało.
-Aaa, no wiesz co?-skrzyżowałam ręce na piersiach i prychnęłam na niego.
-Nie gniewaj się-przytulił mnie od tyłu-Jak chcesz to możemy pojechać gdzieś razem i coś kupimy?-pocałował mnie w policzek.
Odwróciłam się w jego stronę i objęłam rękoma szyję.
-Skoro zajedziemy po coś do jedzenia-uśmiechnęłam się.
-I tylko dlatego?-spytał smutno.
-No-wzruszyłam ramionami i wyswobodziłam się z jego uścisku idąc do pokoju-Zaraz wracam i jedziemy-powiedziałam zamykając za sobą drzwi.
Szybko założyłam na siebie czyste ciuchy, wyglądając jeszcze przez okno, żeby zobaczyć jaka jest pogoda. Było w miarę ładnie. Świeciło słońce, ale było też sporo chmur. Założyłam zielony, ciemny sweterek, brązowe rurki i kurtkę tego samego koloru, a na stopy czarne tenisówki. Wyczesałam włosy, robiąc z nich warkocza na lewym boku i chwyciłam torbę przewieszając ją przez ramię. Wyszłam z pokoju, chwyciłam przebranego już Louisa i wyszliśmy z apartamentu żegnając się z resztą zespołu. Zjechaliśmy windą na dół, wsiadając do samochodu chłopaka.
-To gdzie jedziemy na początek?-uniósł jedną brew, spoglądając na mnie.
-Do...-zaczęłam się zastanawiać-Do KFS-uśmiechnęłam się.