II

1.2K 65 21
                                    

-Gdzie podziała się moja jedyna, prześliczna, kochana i najlepsza przyjaciółka na świecie?!

Ledwo co otworzyłam drzwi, a na mojej szyi uwiesiła się wielka czerwona kulka. Nienawidziłam tego, ale z drugiej strony tęskniłam za tym bardziej niż błaganiem niepotrzebnych ludzi, aby na powrót przywrócić im życie. W tej całej ciemności on był moim promykiem radości. Irytującym, ale kochanym.

-Przez ciebie się uduszę wariacie!

-Ja wariatem?- Jego obrażony ton głosu przeszył mnie  na wskorś.- To ty dramatyzujesz. Umiera się tylko raz.

Czerwonowłosy odsunął się ode mnie i oparł dłonie na biodrach. Delikatnie pochylił swoją głowę i spojrzał na mnie znad swoich czerwonych oprawek*. Gdybym go nie znała uznałabym, że jest on poważny i godny do zaszczytu bycia autorytetem. Naprawdę wyglądał teraz cudownie.

-Grell... jestem zmęczona. Wybacz, że mogę być delikatnie rozdrażniona.

-Ty zawsze jesteś rozdrażniona!

Mężczyzna podniósł ręce w górę i teatralnie wywrócił zielono-żółtymi oczami. Ominął mnie w drzwiach i rozsiadł się wygodnie na mojej kanapie. Usiadłam obok niego i zajęłam pozostałą część mebla. Nareszcie pozbyłam się tej niewygodnej sukni i mogłam założyć czarne spodnie i szeroką, białą koszulę.

-Co cię do mnie sprowadza mój drogi?

Spojrzałam w stronę przyjaciela. Ten jedynie zamknął swoje oczy i mnie w szczelnym uścisku.

-Tęskniłem za tobą Kwiatuszku. A do tego okropnie wyglądasz. Powinnaś ubierać się jak dama. Dlaczego nie nosisz tej ślicznej czerwonej sukienki, którą kupiłem tobie na Walentynki? Ona jest cudowna! Idealnie podkreśla kolor moich włosów!

-Mówisz o tej która waży dwie tony, posiada miliony wstążek i ten okropny stelaż zamiast halki?

-Tak, chodzi mi o tą śliczną, którą kupiłem dla ciebie w Francji. Wszystko było szyte ręcznie, a jej dół wykonany był przez speców w tym zawodzie. Chciałbym mieć taką samą.- Shinigami momentalnie posmutniał i teatralnie pociągnął nosem.- William zawsze na mnie krzyczy jak ubieram sukienki. Mówi, że to niegodne mojego stanowiska. Czasami jest dla mnie taki niemiły.

-Wiesz Grell... jesteś mężczyzną, do tego Bogiem Śmierci. Przynajmniej w pracy musisz być poważny.

-Ale ja tak bardzo nie chcę być poważny!

Mój przyjaciel wybuchnął głośnym płaczem, a ja musiałam mocno go przytulić i głaskać po włosach. To go uspokajało, jednak nie zawsze działało szybko. Teraz miałam cichą nadzieję, że uda mi się osiągnąć cel dość szybki. Czułam jak jego wielkie łzy zaczynają plamić moja koszulę, a ona była zbyt droga, a do tego delikatna.

-Czy jeżeli powiem ci, że wczoraj był u mnie twój ukochany, to przestaniesz płakać?

Czerwonowłosy momentalnie usiadł naprzeciwko mnie, a na jego twarzy zagościł uśmiech, który odsłonił jego zaostrzone na końcach zęby. W jego oczach zauważyłam niebezpieczny błysk. Gdybym go nie znała bałabym się, że mogę zostać kolejną ofiarą gwałtu.

-Mój Sebuś był u ciebie?- głos boga był nienaturalnie spokojny. To nie oznacza nic dobrego... W co ja się wpakowałam?- Po co miałby ciebie odwiedzać?- w jednej chwili, jego oczy pociemniały, a głos przybrał złowrogi charakter.- Nic mi o tym nie powiedziałaś.

-Bo to było tak... znaczy nie... niby tak.- zaczęłam się jąkać. Może i nie umrę drugi raz, ale nie chcę poczuć złości Grella na własnej skórze.- Od początku... Wczoraj przyszedł do mnie razem z tym dzieciakiem. Coś tam mówili o porwaniach i chcieli wiedzieć kto się tego dopuścił.

Killing My PastOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz