XI.

740 40 5
                                    

-Nudzi mi się. Nudzi mi się. Nudzi mi się.

Chodziłam bez celu po swojej rezydencji, ciągle powtarzając to jedno zdanie na miliony sposobów. Zaczynałam wariować. Od jakiegoś czasu w Londynie panował spokój. W pewnym momencie byłam gotowa poddać się i wrócić do pracy Żniwiarza. Grell praktycznie w ogóle mnie nie odwiedzał przez nawał pracy i obecność Sebastiana. Czułam się cholernie samotna. Przyłapałam się nawet na tym, że kilka nocy spędziłam na przeglądaniu katalogów z duszami. Nie mogłam dopuścić żeby jakaś zaginęła. Nie chciałam powtórki z sprawy Lalkarza rodziny Mandalay. Wydaje mi się, że mogłabym tego nie wytrzymać i kilka osób zginęłoby śmiercią tragiczną. Nie byłam "osobą" skorą do przemocy, jednak nie samo dobro w życiu czyniłam.*

Spojrzałam na zegarek. Było parę minut po szóstej. Muszę coś ze sobą zrobić. Na swoje ramiona założyłam czarny płaszcz, a na stopy założyłam nieśmiertelne skórzane kozaki tego samego koloru. Zakluczyłam drzwi i poszłam przed siebie. Trzeba coś ze sobą zrobić.

***

-Baldroy!

Stanęłam na dziedzińcu rezydencji Phantomhive. W oknie zauważyłam dobrze znanego mi mężczyznę. Miałam cichą nadzieję, że wpuścić mnie do środka bez zbędnych pytań. Hrabiego Ciela nie było w domu, gdyż razem z swoim lokajem pojechali załatwić sprawę z nawiedzonym zamkiem. Nie lubiłam duchów które bezczynnie błąkają się po naszym świecie. Najgorsze jest chyba to, że dopóki ich ciało nie zostanie odnalezione nie możemy zabrać jego duszy. W mojej karierze miałam tylko jeden taki przypadek, do tej pory jestem na siebie wściekła za tamtą sprawę. Byłam młoda i...

-Panienka Iris! Miło mi cię widzieć.

Mężczyzna ukłonił się przede mną i z zdziwieniem wypisanym na twarzy przyjrzał się mojemu stroju. Spodnie i koszula nie przystały damie na tak wysokim stanowisku. Jako Shinigami nauczyłam się jednego: suknia prędzej wpędzi ciebie do grobu, niż duszę którą masz zabrać.

-Mi również.- postanowił puścić w zapomnienie pytający wzrok kucharza.- Jest hrabia Ciel?

-Hrabia...- mężczyzna podrapał się po głowie i odwrócił głowę w inną stronę.- Z tego co wiem to wróci dopiero za około trzy godziny. Może zaprowadzę panienkę do jego gabinetu?

-Z przyjemnością.

Uśmiechnęłam się ciepło do lokaja i złapałam go za ramię. Ludzie to tak przewidywalne istoty.

***

Wygodnie rozsiadłam się na skórzanym fotelu hrabi. Nogi założyłam na biurko z nadzieją, że nie pobrudzę go zbytnio.

-Co ty tutaj robisz?!

Wychyliłam się znad papierów i spojrzałam na chłopca. Był cały czerwony ze złości. Za nim stał jak zwykle opanowany lokaj.

-Hrabina Iris Estrydsen. Wiek nieokreślony, wygląda na dwadzieścia cztery lata. Prawdopodobnie pochodzi z Danii, z rodziny arystokratów. Shinigami, podejrzenia depresji. Właścicielka dziesięciu pałaców na terenie Europy. Swoją drogą tu jest błąd. W Danii przypadają mi dwa pałace. Ale co mamy dalej... to się zgadza. Chociaż w firmie Westa mam osiem procent udziału, a nie dziewięć. Zamężna, ale nie ma podanego współmałżonka.- Cicho się zaśmiałam.- Oh, to mi się podoba najbardziej!- Nagle skoczyłam z krzesła i stanęłam przed hrabią, zniżając się do jego wzrostu.- Status: Niebezpieczna. Jej kosa śmierci to oczy. Potrafi je kontrolować w dzień. 

-Dlaczego...

-Wiesz hrabio, to nie do końca prawda. Sebastian się nie postarał. Otóż moje oczy kontroluję od trzeciej nad ranem do północy.- spojrzałam na demona.- Lepiej biegnij po nową kartkę, czas na ciekawostki. Jak zapewne się przekonaliście, kosy śmierci działają zarówno na ludzi, demony, czy nawet Shinigamich. Moje jak widać są niegroźne dla istot pozaziemskich, jeżeli tak mogę nas nazwać. Z jednej strony to przydatne, a z drugiej uciążliwe. Kiedyś miałam przypadek zabrania duszy osoby niewidomej. Nigdy więcej.

Killing My PastOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz