XXVI.

474 33 2
                                    

-Dlaczego zostawiłeś mnie samą?

Spojrzałam przelotnie na twarz demona i wróciłam do jakże ciekawego zajęcia, którym było rysowanie niewidzialnych wzorków na jego torsie. Przez ponad sześćset lat "żyłam" w ciągłym strachu. Każdego dnia zadawałam sobie pytanie co się z nim stało, czy cierpi, czy o mnie pamięta. Przez sześćset lat każdego dnia umierałam na nowo i żyłam w kłamstwie tłumacząc sobie, że jeszcze kiedyś go zobaczę. Jak widać kłamstwo powtarzane wiele razy, w końcu staje się prawdą.*

-Nie byłbym w stanie odebrać ci duszy. Wolałem cierpieć fizycznie niż psychicznie wiedząc, że pozbawiłem cię życia.

Poczułam jak Claude podnosi się, aby następnie zamknąć mnie w szczelnym uścisku. Od dnia, w którym po raz pierwszy go spotkałam, nic się nie zmienił. W dalszym ciągu pachniał różanym ogrodem.

-W pewnym sensie doprowadziłeś do mojej śmierci.- mocniej wtuliłam się w jego nagi tors.- Dzień po twoim zniknięciu oddałam się dobrowolnie w ręce wuja. Niecałe trzy miesiące później brałam z nim ślub. Pozbawiłam go jelit, a sama skoczyłam z wieży kościelnej.- mocno wciągnęłam zapach Claude'a.- Potem poznałam Shinigami i zostałam jednym z nich. Dalej myślisz, że nie pozbawiłeś mnie życia?

Mięśnie mężczyzny napięły się. Poczułam jak jego palce wbijają się w moją skórę. Cicho się zaśmiałam i posłałam mu rozbawione spojrzenie. Na jego twarzy dalej gościł spokój, jednak w oczach można było dostrzec ból. Złożyłam delikatny pocałunek na jego ustach i uwolniłam się z jego uścisku. Usiadłam na skraju łóżka i rozejrzałam się po pomieszczeniu w którym się znajdowaliśmy. Była to dość duża sypialnia w ciemnych kolorach. Okno zasłonięte było ciężką czerwoną kotarą.

-Popełniłem błąd który spowodowany był twoim zakazem. To nadal twoja wina.

-Błagałam o śmierć, a nie zemstę. Sam rozkręciłeś tę karuzelę.

-Jestem demonem.- poczułam jak lewa dłoń mężczyzny dotknęła wyblakłego znaku kontraktu na moim lewym boku.- Zjawiam się tam, gdzie wyczuję desperację... smutek. Nie mogłem przepuścić takiej okazji.

Claude podszedł do mnie i delikatnie pocałował w kark. Cicho mruknęłam i podniosłam się z łóżka. Zarzuciłam na siebie jego koszulę i moją halkę. Spojrzałam w lustro. Wyglądałam tragicznie. Na moich ustach znajdowały się resztki czerwonej szminki, z koka zrobiła się wielka szopa, a pod oczami jaśniały fioletowe cienie. Zachichotałam na swój widok. Odwróciłam się w stronę mężczyzny z wielkim uśmiechem na twarzy.

-Jak teraz tak na siebie patrzę, to zaczynam rozumieć to co powiedziałeś mi po tym dodatkowym punkcie w kontrakcie.- zakręciłam się w miejscu i głośno zaśmiałam. Na twarzy demona zagościł delikatny uśmiech.- Ale po chwili zastanowienia, jednak uświadamiam sobie, że ten szkielet z krzywymi kolanami zawrócił w głowie demona i jakoś od razu czuję się lepiej.

Narzuciłam na siebie swój ciężki, czerwony płaszcz, a na stopy zaciągnęłam czarne rajstopy i tego samego koloru pantofelki. Podeszłam do drzwi i delikatnie je uchyliłam. Zrobiłam krok naprzód.

-Rozumiem, że resztę sukni mam odnieść do twojej rezydencji osobiście.

-Możesz też wysłać pocztą.

Posłałam w jego stronę rozbawiony wzrok i wyszłam na korytarza. Jeżeli dobrze pamiętam, muszę iść cały czas prosto. Na końcu znajdować się będą białe drzwi które po otworzeniu zaprowadzą mnie na tylni ogród pałacu. Gotowe! Złapałam za złotą gałkę i ją przekręciłam. Nagle poczułam jak drzwi we mnie uderzają, a ja ląduję na ziemi z trzaskiem.

-Najmocniej przepraszam, nie chciałam.

Spojrzałam przed siebie gdzie stała, sądząc po ubiorze, pokojówka. Miała długie jasne włosy i dość ciemną skórę. Kobieta nachyliła się nade mną i podała mi dłoń. Skorzystałam z jej pomocy i już po chwili stałam na własnych nogach. Z mojego nosa zaczęła lecieć krew. Szybko wytarłam ją wierzchem dłoni i ciepło uśmiechnęłam się do przerażonej pokojówki.

-Nic się nie stało, dam sobie radę.

Wyminęłam ją i ruszyłam w kierunku lasu. Słyszałam jak wykrzykuje za mną kolejne przeprosiny. Ja jedynie się do niej odwróciłam i pomachałam jej dłonią. Kiedy nareszcie byłam niewidoczna zaczęłam biec w kierunku swojej rezydencji. Pierwszy raz od dłuższego czasu poczułam się szczęśliwa.

***

-Czyli to jednak prawda. Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie zrobiło to na mnie wrażenia.

Upiłam trochę herbaty i chwyciłam zbożowe ciasteczko. Z smakiem je schrupałam i mimowolnie się uśmiechnęłam. Dopiero kiedy skupiłam swój wzrok na Undertakerze, przyjęłam poważny wyraz twarzy. Pierwszy raz od dawna twarzy Grabarza nie zdobił uśmiech. Wyglądał zbyt poważnie, wręcz melancholijnie.

-Dlaczego tak nagle posmutniałeś?

Undertaker odłożył swój kubek i usiadł naprzeciwko mnie. Odsunął swoją grzywkę, dzięki czemu mogłam zatopić się w jego zielono-żółte tęczówki.

-Pomogłem tobie kiedy on cię zostawił. Kiedy byłaś samotna zawsze stałem przy twoim boku. Spędziliśmy razem ponad sześćset lat. Formalnie jesteśmy małżeństwem i tak się składa, że naprawdę bardzo mocno ciebie kocham, a raczej czuję do ciebie coś na wzór tego.- po moim ciele przeszedł zimny dreszcz; spuściłam swój wzrok.- Jesteś dla mnie najbliższą osobą, nie jestem w stanie wyobrazić sobie dnia bez twojego uśmiechu czy samej obecność, a co ty robisz? Wystarczyło, że on pojawił się przed tobą, a ty ze mnie rezygnujesz na rzecz kogoś kto cię oszukał i zostawił. Czy tak właśnie według ciebie wygląda słowo "na zawsze razem"?

Moje dłonie zaczęły drżeć. Nie byłam w stanie podnieść oczu i ponownie spojrzeć na mężczyznę. Czułam niewyobrażalny wstyd. Jednak co poradzić mogłam na to, że od dnia naszej rozłąki, praktycznie każdej nocy o nim śniłam, a w dzień snułam przypuszczenia na temat tego co może się z nim dziać. Zaczęłam drapać swoje dłonie, a już po chwili zaczęła spływać po nich krew. Shinigami nadal patrzył na mnie z wyrzutem. Nie próbował nawet mnie powstrzymać. W jego sklepie panowała głucha cisza, która przerywana była odgłosem kapiącej krwi.

-A Claudia? Zapomniałeś o niej?- przestałam nad sobą panować. Nachyliłam się nad ladą i posłałam mu mordercze spojrzenie.- Zapomniałeś o swojej prawdziwej miłości?

-Claudia...

-Odebrała mi ciebie i całkowicie zabiła. Nie potrafiłam rano wstać z łóżka kiedy wiedziałam, że ona budzi się obok ciebie. Ja po prostu odpłacam się tobie pięknym za nadobne.

-Nie zrobiłem tego specjalnie.

-A niby jak? Przez przypadek się w niej zakochałeś i powiedziałeś mi to, co leżało tobie ma duszy przez tyle lat?- odsunęłam się od niego i stanęłam przy drzwiach.- Nie wyobrażasz sobie ile przyjemności sprawiło mi odebranie jej duszy.

Wyszłam przed sklep i zaczęłam iść przed siebie. Czułam jak gorące łzy spływają mi po polikach, ja jednak kompletnie to zignorowałam. Wzrok przechodniów przeszywał mnie na wskroś. Zaciągnęłam na głowę kaptur i zaczęłam biec. Muszę uciec od wspomnień, które ranią mnie przy każdym oddechu. Chcę je zabić i całkowicie o nich zapomnieć.

***
*Jest to cytat ministra propagandy III Rzeszy w czasie II Wojny Światowej, Josepha Goebbelsa.

Killing My PastOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz