XXII.

551 42 7
                                    

-Czy ty kompletnie oszalałeś i chcesz mnie udusić?!

-Piękno wymaga poświęceń!

Podskoczyłam do góry, kiedy Grell mocniej pociągnął tasiemki w moim gorsecie. Jeszcze chwila i razem z śniadaniem zwrócę także swoje wnętrzności.

-Ile jeszcze?

-Gotowe!

Mój przyjaciel podskoczył do góry i zaklaskał w dłonie. Wykonałam jeden krok do przodu i o dziwo nie zaliczyłam bliskiego spotkania z ziemią. Chciałam też się odwrócić, jednak z tym był większy problem. Musiałam wyglądać komicznie; biała halka, metalowy stelaż i gorset, który wyglądał jakby miał rozerwać się na setki kawałków.

-A teraz jeżeli możesz, podaj mi tą czarną suknię, która wisi na szafie.

-Jaka czarna?! Nigdy. Więcej. Czerni.

Głośno westchnęłam i spojrzałam z litością na swojego przyjaciela, który wbiegł do mojej garderoby i zaczął wyrzucać z niej wszystkie ubrania. Po chwili przybiegł do mnie uradowany, trzymając w ręku czerwoną suknię.

-Wiesz dobrze, że nie lubię nosić kolorowych...

-A ty wiesz jak bardzo nie lubię słuchać o tym, że nosisz żałobę! Nie odzywaj się i ubierają ją w tej chwili. Muszę zrobić tobie jeszcze piękną fryzurę i makijaż!

Shinigami skakał wokół mnie i poprawiał każdą najmniejszą falbankę. W tym momencie kompletnie się poddałam i oddałam w całości w ręce Grella. Nie mam co się oszukiwać, z nim wygrać się nie da. Chyba, że jest się przystojnym demonem o imieniu Sebastian.

-Czy jestem już gotowa?

-Nie, jeszcze to.

Zamknęłam oczy, kiedy nagle przed moją twarzą wyskoczył czerwonowłosy z jakąś małą tubką. Po chwili poczułam jak na moje usta są za pomocą czegoś malowane. Czyżby to szminka? Otworzyłam swoje oczy i spojrzałam w lustro. Moje czarne włosy upięte były w luźnego koka, usta pokrywała czerwona jak krew szminka, która idealnie dopasowała się do mojej sukni z długimi, koronkowymi rękawami. Pomimo początkowych obaw, mój przyjaciel spisał się bardzo dobrze. Można by powiedzieć, że wyglądałam pięknie.

-Królowa Wiktoria skaże mnie na szafot za te usta.

Zgromiłam swojego przyjaciela wzrokiem. On jedynie podniósł swoje ramiona i podszedł do mnie. Oparł się na moich ramionach i pocałował w czubek głowy.

-Królowej Wiktorii tam nie będzie, a ty wyglądasz pięknie i nie masz czym się przejmować. Nikt nie będzie dorastał ci do pięt na tym balu. Może sam hrabia Trancy się za tobą obejrzy.

-Ten chłopiec ma czternaście lat i jest sierotą. Bale wyprawia co tydzień, a ja idę na niego bo mnie zmusiłeś. Nie licz na to, że będę się tam dobrze bawić.

-Jaka ty jesteś cyniczna. Wiem, że gdzieś tam w środku skaczesz ze szczęścia jak małe dziecko, ale przecież jesteś legendarnym Shinigami, który musi być pesymistyczny i opryskliwy. Mogłabyś się uczyć podejścia od Undertakera.

Odwróciłam się do Grella tak, aby stać z nim twarzą w twarz. Spojrzałam na niego chłodno, aby po chwili posłać w jego stronę największy uśmiech na świecie. Zaczęłam skakać i krzyczeć, że wyglądam pięknie oraz, że spełniło się moje najskrytsze marzenie. Dziękowałam mu, komplementując przy tym jego poczucie stylu. Mężczyzna stał pośrodku pokoju z zdziwieniem wypisanym na twarzy. Nagle zatrzymałam się i ponownie przyjęłam obojętny wyraz twarzy.

-W tym momencie wyczerpałam swoje tygodniowe pokłady radości. Musisz przygotować się na kolejne rozmowy pełne sarkazmu i pesymizmu.

***

James w garniturze wyglądał dużo śmieszniej niż bez niego. On był człowiekiem stworzonym do wielkich koszul, luźnych spodni i wiecznie ubłoconych butów. Jednak jako jedyny ze służby obiecał, że będzie stał u mojego boku i w razie potrzeby odpędzi ode mnie natrętnych adoratorów.

-Ale przecież pani ma męża. Nie rozumiem dlaczego ktoś chciałby się do pani zalecać.

-To proste.- jeden z niesfornych kosmyków włosów założyłam za ucho.- Moja fortuna jest ogromna, a nikt do tej pory ani razu nie widział mnie z mężem. Najbardziej zdesperowani, podupadający szlachcice uważają, że moje małżeństwo jest tylko przykrywką, a ja jestem starą panną która nie chce się podzielić majątkiem. Do tego kiedy alkohol uderzy im do głowy, potrafią stać się bardzo nachalni, a nawet agresywni.

-A ja mam stać u pani boku i ich powstrzymywać?

-Yhym. Dzisiaj staniesz się moim lokajem.

-Czyli nie mogę żartować?

-Niestety nie.- poczułam jak powóz się zatrzymuje.- A więc nastał twój czas. Wykaż się.

W stronę wyraźnie zdenerwowanego ogrodnika posłałam ciepły uśmiech. Wychodząc z powozu, wsparłam się o jego dłoń i ruszyłam w stronę sali balowej. Dość sprawnie omijałam w większości już lekko upitych gości. Zawsze mnie zastanawiało, czy ludzie przychodzą na tego typu przyjęcia żeby się tylko upić do nieprzytomności.

-Lady Estrydsen w takim miejscu? Konkurs na curry jeszcze rozumiem, ale podrzędny bal?

-Raz na półtorej roku warto gdzieś się pokazać i udowodnić, że całkowicie się nie zwariowało przez samotność.- odwróciłam się w kierunku dobrze znanej mi osoby. Na mojej twarzy pojawił się niewyraźny uśmiech.- O tobie jednak mogę powiedzieć to samo Lau, po tym co wydarzyło się w związku z Cielem byłam pewna, że nie pokazujesz się publicznie zbyt często.

Chińczyk podszedł do mnie bliżej razem ze swoją "siostrą". Ruchem ręki wskazał na jeden z stolików. Usiadłam na niewygodnym krześle, a od jednego z kelnerów zabrałam kieliszek z winem. James stał gdzieś z boku w otoczeniu młodych kobiet. Jak widać na niego już liczyć nie mogę.

-Hm, hrabia Ciel to dość drażliwy temat.- Lau widocznie spoważniał.- Nie będę jednak przez jedną przegraną grę chował się w podziemiach zapomnienia.

-Mądrze. Jednak czy przypadkiem nie byłoby lepiej, gdybyś się z nim spotkał i wszystko dokładnie wyjaśnił?

-Nie mam ochoty na rozmowy z tym chłopcem. Zapewne za niedługi okres czasu, znowu będziemy razem współpracować. Jednak po kolejnym pożarze Londynu, hrabia Phantomhive ukrywa się w swojej rezydencji i unika mnie w każdy możliwy sposób.

Upiłam trochę wina i spojrzałam spokojnie w stronę Chińczyka. Mężczyzna był nadzwyczaj spokojny i jak na niego przystało, równie zadowolony z siebie.

-Pewnego dnia i Ciel zapomni o dawnych niesnaskach, a wy wrócicie do współpracy.

-Na to liczę.

Miałam już kontynuować swoją rozmowę z mężczyzną, kiedy nagle w górę wystrzeliło srebrne konfetti, a na jednym z balkonów pojawił się organizator tego balu. Hrabia Alois Trancy był sierotą odnalezioną po latach. Odziedziczył ogromny majątek po swoim ojcu, a tym samym jego zamiłowanie do wydawania pieniędzy na każdą niepotrzebną rzecz. Chłopiec stanął na jednej z balustrad, a na sali rozległy się zduszone krzyki.

-Witam wszystkich na moim balu! Mam nadzieję, że bawicie się wyśmienicie!- chłopiec zeskoczył z balkonu i wpadł w ramiona jakiegoś mężczyzny przyodzianego w czerń.- Claude, podaj każdemu kieliszek z szampanem!

Poczułam ucisk w sercu. Lokaj chłopca odwrócił się w moim kierunku, a ja poczułam jak całe powietrze opuszcza moje ciało, a ja zaczynam się dusić.

-Strasznie pobladłaś, coś się stało?

Zignorowałam słowa Lau i całą swoją uwagę skupiłam na demonie. Moje ręce zaczęły się trząść, a ja sama czułam jakbym miałam zemdleć. To nie jest możliwe. Nagle spojrzenie mężczyzny i moje się skrzyżowały. Widziałam jak demon idzie w moją stronę, a jego różowe oczy zaczynają się delikatnie mienić. Całkowicie straciłam nad sobą kontrolę. On żyje.

Killing My PastOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz