- Leondre, obudź sie.- usłyszałem cichy szept.
- Co się stało Susan?- zapytałem nadal pół przytomny.
- Dzisiaj twój pierwszy dzień.
- Czeko, kuźwa, pierwszy dzień?- zapytałem siadając na łóżku.
- Leondre, dobrze wiesz, że takiego słownictwa tu nie tolerujemy. Jesteś już tu od sześciu miesiecy, a ty nadal tego nie rozumiesz?- zapytała czarnowłosa dziewietnastolatka z porytowaniem w głosie.
- Przepraszam, Susan.- powiedziałem spuszczając wzrok na moje gołe stopy. Ona maracje. Jestem tutaj od sześciu miesiecy, a nadal nie potrafię pojąć kilku rzeczy. Na przykład tego, że nie przeklinamy tu. Nie mogę sie również przyzwyczić do tych ogromnych, białych skrzydeł. To jest naprawdę denerwujące, że nie mogę sie dopasować do innych aniołów, choć wcale nie jestem nowy. Nawet ta dziewczyna co trafiła do nas trzy tygodnie temu, potrafi się bardziej zachować niż ja. Myślę, że tutaj nie pasuję. To gdzie w końcu pasuję? Bo na pewno nie na Ziemi, bo i tam byłem inny. Nie zmienisz, człowieka. I teraz wiem, że anioła też.
- Ubierz się, Leo i za piętnaście minut chcę cię widzieć w sali Aniołów Stróżów.- powiedziała i wyszła. Tylko o co jej chodziło? Nie mogę teraz zwalac winy na kaca, tylko na moją pamięć.
- No tak.- szepnąłem i uderzyłem się w czoło. Przecież właśnie dzisiaj mają mi przydzielić jakiegoś człowieczka, bym został jego aniołem stróżem. Szczerze... Jestem podekscytowany. Dzisiaj mogę w końcu stąd się urwać. To piękne uczucie. Wstałem i ubrałem się w biały t-shirt i białe dżinsy. Za sześć miesięcy dostanę aureole i będzie gitarka.
Udałem się do sali Aniołów Stróżów i zobaczyłem Susan. Ona jest, tak jakby, moim przewodnkiem dopóki tej aureoli nie dostanę. Podszedłem do niebieskookiej i uśmechnąłem się. Ona bardzo bacznie przyglądała się obrazowi bardzo ładnej dziewczyny. Jeśli ja mam być jej aniołem stróżem to ja sie piszę. Susan uśmiechnęła się do mnie i przemówiła uroczystym głosem.
- To jest szesnastoletnia Hope Blue. Choruje na depresje i nie ma przyjaciół. Ma myśli samobójcze. Jak wiesz, nie możesz jej rozkazywać jak musi postępować, tylko ledwo dostrzegającymi sposobami wpływać na jej decyzje. Jej diabłem stróżem jest nie jaki Charlie Lenehan. Będzie chciał zaciągnąć ją na złą stronę. Rozumiesz co i jak?- zapytała na koniec.
- Tak.- przytaknąłem.
- No to zmykaj na Ziemię.- powiedziała i uśmiechneła się szeroko. Poszłem szybko na plac główny. Rozszerzyłem skrzydła i podniosłem się na kilka centymetrów, by opanować latanie i nie wygłupić się przed tym całym Charliem, czy jak mu tam. Strażnik spojrzał na mnie spod łba, a po chwili uśmiechnął się.
- Pierwszy dzień?- zapytał. Pokiwałem głową na ,,tak", a strażnik otworzył bramę. Przekroczyłem ją i zacząłem się kierować w stronę Ziemi. Nie wiem w jaki sposób, ale miałem uczucie gdzie się kierować. Wylądowałem na ulicy White Red. Ludzie nie zwracali na mnie uwagi. Poczułem się nie swojo. Ciekawe co teraz robi moja mama i Tilly.
Uniosłem się by spojrzeć na całą okolicę z góry. Trochę się przy tym zachwiałem, ale z latania nie jestem za dobry. Niespodziewanie wylądował przy mnie chłopak o blond włosach, niebieskich oczach i charakterystycznym stroju: czarne dżinsy z dziurami i skórzana kurtka. Z jego pleców wyrastały ogromne czarne skrzydła, które błyszczały w słońcu. W skrócie mówiąc: nagle wylądował przy mnie bardzo ładny diabeł.
Spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem i uśmiechnął się tak, że mogłem zobaczyć lekko zaostrzone kły. Zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu, a ja patrzyłem nadal na niego. Po chwili wyciągnąłem do niego dłoń i przedstawiłem się.
- Leondre Devries.- powiedziałem, ale szatan spojrzał na moją wyciągniętą dłoń ze zdziwieniem.
- Charlie Lenehan.- powiedział i nagle uśmiechnął się i dopiero wtedy podał mi dłoń. Poczułem, jakby prąd przeszył moje ciało. Oderwałem się od niego i spojrzałem na oparzoną dłoń, na której teraz widniał czarny znak nieskończoności.
- Au.- syknąłęm z bólu na co mój towarzysz sie głośno roześmiał.
- Z czego tak się śmiejesz?- warknąłem.
- Ej, aniołku, grzeczniej trochę. Nigdy nie czytasz książek? Anioły i diabły nie mogą się dotykać, bo właśnie to się stanie.- powiedział ze śmiechem pokazując czarny znak.
- Mogłeś ostrzec.- warknąłem.
- Ale wtedy nie było, by takiej zabawy.- zaśmiał się.
Dziwny jest ten Charlie. Ale wydaje się fajny. Lub nie. Nie znam się na ludziach. Ani na szatanach. Nie zważając na mojego towarzysza podfrunąłem pod dom Hope. Oj, będzie z nim ciężko.
---------------------------------------
Jak wam się spodoba to piszcie w komentarzach ,,Dziękujemy Magdzie", bo to dzięki niej powstała książka. XD Nie byłam za tym, by napisać Chardre, ale ona mnie przekonała. Dzięki Magdo. :)Całuski:
NiewidzialnaEm
CZYTASZ
Zakazana Miłość |Chardre|
FanfictionLeondre Devries został potrącony przez samochód w wieku siedemnastu lat-trafił do Nieba Charlie Lenehan popełnił samobójstwo w wieku osiemnastu lat-trafił do piekła. Dwa różne światy. Dwa różne anioły. Dwie różne śmierci, a jednak w jakimś sposób po...