#8

155 28 8
                                    

Rzuciłem się na łóżko zakrywając twarz dłońmi.

- To teraz mów. - rozkazał Leondre kładąc dłoń na moim udzie.

Westchnąłem ciężko.

- Podasz mi laptop? - zapytałem patrząc przez palce na bruneta.

Leondre schylił się i z szuflady z szafki nocnej wyjął laptopa.

- A po co ci? - zapytał podając mi sprzęt.

- Muszę sprzedać samochód. - wyjaśniłem włączając laptop.

- Co? Dlaczego? - zdziwił się i położył się koło mnie.

- Pieniądze nam się przydadzą, a samochód tylko się kurzy i rdzewieje. - wzruszyłem ramionami wpisując "aukcje samochodowe" w wyszukiwarkę.

Już miałem wcisnąć pierwszą lepszą stronę, ale nagle komputer się zamknął.

- Charlie... Nie. - powiedział stanowczo Leondre.

- Leoś... - westchnąłem - A co zrobimy?

Młodszy popatrzył na mnie i usiadł. Wyglądał jakby zbierał myśli.

- Charlie... Pomogę ci... Obiecuję... Będziesz znów jeździł samochodem... Pomogę ci pozbyć się tej amaksofobii... - wyglądał, jakby próbował w jak najlepszy sposób dobrać słowa.

Na samą myśl nad jeżdżeniem samochodem zaboła mnie głowa.
Znów miałem obraz wypadku, którego spowodowałem ponad rok temu. Znów widziałem martwe ciało Leondre, które było całe we krwi.
Zamknąłem mocno oczy, próbując o tym nie myśleć.

- Amacofobia? - zapytałem, próbując oderwać myśli.

- Lęk przed jeżdżeniem samochodem i spowodowaniem wypadku. - wzruszył ramionami Leondre kreśląc jakieś szlaczki na mojej nodze.

- Nie mam tego. - zaśmiałem się nerwowo, próbując pozbyć się guli w gardle.

- Charlie... Ja serio, chcę by wszystko było już w porządku... Ej, to mnie zabiłeś, chyba ja powinienem mieć... - nie dokończył, najprawdopodniej widząc moją minę.

Czułem już łzy w oczach.
Tak bardzo tego nie chciałem. Nie chciałem nigdy nikogo zabić.

- Przepraszam, nie chciałem. - Powiedział młodszy rzucając się na mnie, by mnie przytulić.

- Nic się nie stało. - szepnąłem czując niemiłosierną suchość w gardle.

- Stało się... Przepraszam. - powtórzył chowając twarz w mojej koszulce.

Leondre miał rację. Miał rację, a ja czułem strach, wstyd i chęć rozjebania tego przeklętego auta.

- Charlie... - zaczął, jakby się trochę bał.

- Tak? - spojrzałem na niego.

- Nie sprzedawaj samochodu. Naprawdę ci pomogę. - szepnął.

Miałem obawy. Lęk za bardzo zaślepiał mnie. Z jednej strony miałem już dość tego ciągłego strachu, ale z drugiej naprawdę się bałem.

- Leondre...

- Charlie... Nie chcę cię przekonywać siłą czy coś. Nie o to w tym chodzi. Chcę po prostu byś przestał się bać. Jesteś odpowiedzialnym chłopakiem, który  wszytkie znaki drogowe, wszytkie biegi i nie wiem co jeszcze, bo się nie znam, ma w jednym małym paluszku. Nie chcę, byś z mojego powodu w jakiś sposób się ograniczał. A przez to, że nie potrafiłem poczekać na zielone światło dla mnie, ty cierpisz. Charlie, zrozum, że to nie twoja wina. - powiedział na jednym wdechu.

Uśmiechnąłem się mimowolnie i pocałowałem Leondre.

- Możemy spróbować. - zgodziłem się, na co młodszy wyraźnie zweselał.

- Ale nie tak od razu. - wyprzedziłem młodszego, widząc, że zamierza coś powiedzieć, a znając jego charakter chodziło mu, o to kiedy zaczynamy.

Leo uśmiechnął się i pokiwał głową.

- To co, idziemy na miasto? - zapytałem wstając z łóżka i przy okazji zarzucając bruneta.

- Tak! - zawołał jak małe dziecko wskakują mi na barana.

- Idziemy do kina. Ruszaj mój siwy rumaku! - krzyknął kopiąc lekko mój bok.

- Aha, będziesz coś chciał. "Charlie kup mi to, kup mi tamto, kup mi sramto", a co powiem? Jestem już siwy, sam se kup. - zaśmiałem się.

- Jesteś blondynem. Łatwo ci będzie zmienić kolor na siwy. A pozatym, to jedno z umarszeń u koniu. Więc... Patatajaj! - krzyknął mi do ucha, na co szybko ruszyłem do przedpokoju.

________________
Takie beznadziejny i taki ble, ale ten... Musiałam taki napisać. Może bez tego ble, ale... Jestem Emilia, okey?


Zakazana Miłość  |Chardre|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz