Zawsze będę obok Ciebie

2.4K 59 7
                                    

-Ivy ogranij  się przecież to jest Justin  Bieber on się nigdy nie zmieni co ty sobie myślałaś, że będziecie razem, będziecie  mieć razem dzieci, weźmiecie ślub i Bóg  wie co? - mówi moja przyjaciółka.

-Vicy wiem, że to dziwnie zabrzmi, ale myślałam, że po  tym poranku coś się zmieni. Nie będziemy tacy chamscy  dla siebie, cokolwiek.- mówię.

Od tamtej nocy minął  tydzień. Dla Justina ta noc chyba nic nie znaczyła. Nie żebym coś do niego czuła, ale no kurde każda laska  ma jednak uczucia, a mówiąc, że  seks  nic dla niej nie znaczy to jednak w głębi serca znaczy dużo. Nawet dla dzwiki.

-Dobra przestańmy  mówić o tym frajerze. Za 6 dni mamy wycieczkę poznasz jakiegoś przystojniaka i o nim zapomnisz. NOWE MIASTO NOWE MY! - wybuchłam  śmiechem.

-WŁOCHY  TO NAJLEPSZE MIASTO SUPER PRZYSTOJNIAKÓW- teraz to ja krzyknęłam, a Vicy wybuchła  śmiechem.

-ZALICZYMY  W KOŃCU - teraz obje  krzyknęłyśmy w tym samym momencie przez co śmiałyśmy  się jak opętane.

-Jezu posikam  się zaraz ze śmiechu- mówię  śmiejąc się do upadłego.

-Patrz Bieber z twoim bratem idzie w naszą  stronę- Vicy  pokazuje placem.

-Schowaj  ten palec debilko, bo jeszcze coś ta elitka  nam powie- poraz drugi tego dnia  wybuchamy  śmiechem. Jejku brakowało  mi bardzo takich chwil z Vicy  zapominam wtedy o wszystkim i liczymy się tylko my i nasz śmiech.

-Co tam laski robicie- mówi mój brat.

-Pewnie myślą o mnie - odzywa się Justin.

-Jakiś ty skromny Bieber- mówi Vicy sztucznie się uśmiechając na co wybuchłam śmiechem.

-Idziemy dziś  na imprezę do Masona idziecie z nami? - proponuje nam  mój brat.

-Oczywiście,że idziemy. - wręcz  krzyczy Vicy.

- Bądź u mnie o 18 to się ogarniemy.- mówie.

-Nie wyrobie się, o 19 będę. - mówi Vicy.

- To może odrazu bądź o 15 to zaliczamy  jeszcze szybki  numerek. - proponuje Aaron.

- No dobra to o 15 się widzimy, pa. - Vicy  daje buziaka w polik  mojemu bratu.

-Aaron bracie mój czy my o czymś nie wiemy ? - mówię śmiejąc się.

-Vicy  podoba mi się od dłuższego  czasu więc  jakoś tak wyszło, że jeszcze do niej nie zagdałem, a dziś będzie idealna okazja. -  puszcza mi oczko i odchodzi.

Zostaje sama z Bieberem  i nie wiem co robić chyba pierwszy raz w życiu.

-No to może my też zaliczymy szybki numerek ? -mówi  mi do ucha.

-Zapomnij Bieber - mówię ze  śmiechem oddpychając go lekko. Idę  nie patrząc za siebie czy idzie Justin za mną czy został  i podrywa kolejną laske.

Ta rozmowa z Vicy mi pomogła wybiłam  sobie z głowy Jusa. On chyba nigdy się nie zmieni. Każdy powinien  mieć takiego przyjaciela jakim jest Vicy śmieszny, ale za razem umie postawić  do pionu.

***
Kilka godzin później ..

Jest godzin 20 Vicy tak   jak mówiła przyszła godzinę wcześniej już gotowa. Nie jesteśmy z Vicy typem lasek, które się stroją. Oboje nienawidzimy sukienek,  spódniczek  czy Bóg  wie co. Jesteśmy laskami, które  uwielbiają duże bluzy i czarne rurki.

Tak więc jak powiedziałam tak się ubrałyśmy. Vicy ma na sobie czarne  krótkie  spodenki  i czarną  za duża bluzę  Dolce&Gabbabny. Wyprostowała włosy  i tak jak zawsze ślicznie pomalowała  brwi i rzęsy. Nie nakłada podkładu  zresztą  tak jak ja. Malujemy się identycznie.

Ja natomiast  mam długie czarne  spodnie z dziurami  i czarno-białą bluzę z Adidasa  oboje mamy czarne roshe runy. Moim zdaniem wyglądamy  ślicznie.

Schodzimy po schodach  na dół  czekając  5 minut na mojego brata Aarona  ten to ma długi ogon.

***
30 minut później 

Jesteśmy  już u Masona. Wchodząc do jego ogromnego  domu poczułam zmieszany zapach potu, alkoholu i papierosów. Vicy odrazu  podaje mi rękę i idziemy tańczyć. 

Ruszamy  się w rytm muzyki. Ruszamy  biodrami  nawet nie przejmując  się tym, że już przetańczyłyśmy  5 piosenek wypijając  przy tym 4 shoty.

-Mogę ją porwać?-  podchodzi do nas Aaron

-Oczywiście. - śmieje się. 

-Jakby co Vicy  nie martw się. Nie chce wam przeszkadzać  zamówie taksówkę  i pojadę do domu. To nie mój dzień na imprezę.

-Tylko daj znać rano. - krzyczy.

Idę przed dom chcą zamówić  sobie taksówkę.

-Nie zostajesz na imprezie? Jesteś dopiero  tutaj pół godziny. - nawet nie zauważyłam kiedy Justin do mnie podszedł.

-To nie mój dzień na imprezę. Po drugie jutro mamy jeszcze szkołę, do której i tak nie pójdę więc wiesz. -mówię ironicznie.

-Nie masz ochoty na super  fantastyczną  przygodę z Justinem  Bieberem ?-mówi z sarkazmem. 

-To będzie nasza pierwsza wspólna noc- śmieje się.

-Rzeczywiście -odpowiada.

-To gdzie idziemy? - pytam.

-Zaufaj mi mała. - dobra dobra myślę.

Idziemy już jakieś 30 minut w kompletnej  ciszy. Na dodatek 5 minut  temu weszliśmy do jakiegoś lasu. Po chwili naprawdę mnie on męczy.

-Długo jeszcze? -pytam, ale mi nie odpowiada. -Justin ja już zasypiam  jestem zmęczona. - mówię, ale ten kretyn nadal mi nie odpowiada. Tracę już siły na niego

Wyszliśmy z lasu dobre 5 minut temu, a my nadal nie na miejscu. Widzę jakiś wielki budynek pod którym Justin mnie przyprowadził.

-Już jesteśmy - mówi z uśmiechem.

-Naprawdę przyprowadziłeś  mnie pod jakiś wielki budynek? - tracę siły v2.

- Wejdziemy to zobaczysz. - łapie mnie za rękę i wchodzi do budynku.

Wchodzi do jakieś windy, na której widzę 33 piętra  Jezus Maria.

-Jedziemy na 33 piętro? - pytam zaskoczona

-Oczywiście.- uśmiecha się.

Wchodzimy tym razem po schodach  jeszcze jedno piętro.

-To tutaj. Usiądź. - wyciąga koc z jakiegoś kontraka.

-Zabierasz tutaj  wszystkie laski? Swoją  drogą jest tu naprawdę pięknie - pytam znając juz odpowiedź.

-Pamiętasz kiedy zmarli  twoi rodzice? - stoję przed nim podziwiając  napis  HOLLYWOOD.

-Cierpiałaś  wtedy, płakałaś  dniami i nocami, a ja nie umiałem Ci pomóc kiedy ty Cierpiałaś ja cierpiałem  razem z tobą.  - czuje jak łza spływa mi po policzku.

-Przychodziłem  tutaj kiedy zaspypiałaś, a ja się o Ciebie nie bałem. Pewnego razu spotkałem tutaj pewną  staruszkę opowiedziałem jej o Tobie i dlaczego tutaj przyszłem. Wtedy powiedziała mi, że tydzień temu zmarł jej mąż, ale się z tego cieszy. Męczył  się, a teraz jest w niebie i się nią  opiekuje. Tak samo twoi rodzice Ivy nie możesz nikogo oskarżać  o ich śmierć.  Bóg tak chciał to są twoi anioły  stróże, które są przy tobie nawet teraz. - podchodzi do mnie kładąc dłoń na moim barku. Odwracam  się do niego mocno wtulając w jego tors.

-Zawsze kiedy jest Ci źle przyjdź tutaj pamiętaj, że co by się nie działo gdybym wyjechał i byś mnie znienawidziła pamiętaj, że ja zawsze będę obok Ciebie tak  jak twoi rodzice. Może nie ciałem, ale duszą. Być może za kilka lat się spotkamy  będziemy mieli już dzieci rodzinę. Może będziemy staruszkami  spotkamy  się tutaj i wspomnimy  te chwile. - czuje kolejne łzy.

-Nie chce was stracić  Justin - patrze mu w oczy.

-Nigdy nas nie stracisz Ivy.- ociera moje łzy.

Nie chce jej, Chce Ciebie |J.B 1&2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz